Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

◢♛♛Megatron x Arcee❧❧◣ (Część 3)

[̲̅$̲̅(̲̅ιοο̲̅)̲̅$̲̅]Witam!!![̲̅$̲̅(̲̅ιοο̲̅)̲̅$̲̅]

[̲̅$̲̅(̲̅ιοο̲̅)̲̅$̲̅]Cóż może nie takie wariatkowo jak zwykle, ale na pewno szaleństwo w poważnym tego słowa znaczeniu, przejmie dzisiaj władzę kochane moje koteczki.[̲̅$̲̅(̲̅ιοο̲̅)̲̅$̲̅]

OSTRZEGAM TEN "NIBY" LEMON ZAWIERA PRAWIE 12 TYSIĘCY SŁÓW XD WIĘC JAK NIE PRZEPADASZ ZA DŁUŻSZYMI HISTORIAMI... NO CÓŻ TO DZIEKUJEMY ZA +1 DO WYŚWIETLENIA XD

Za jakieś tam błędy z góry przepraszam, piszcie jak jest coś do poprawienia, albo coś wydaje się wam nie zrozumiałe. Buzi!

Może spójżmy na naszego Lorda pod innym kątem.

Co wy na to?

To zdecydowanie będzie MEGA INNE spojrzenie na Megatrona. Szczerze nie widziałam jeszcze nigdy żeby ktoś napisał coś w tym stylu, a potrafię godzinami siedzieć i czytać fanfikcję XD Nie każdemu może się spodobać ale zdecydowanie zainspirował mnie ten mały pomysł w mojej głowie który postanowiłam rozwinąć. Słuchając pewnej wzruszającej piosenki... A gdyby tak było inaczej? Gdyby to odwrócić strony? Ale nie w tak oczywisty i logiczny sposób jakby wszyscy myśleli?

Hehehehehe!!! No ciekawa jestem reakcji. Bo jak widać ostatnimi czasy dostałam fascynacji Megatronem. Cóż mogę powiedzieć, oprócz Optimusa i Ratcheta, fastynują mnie i pociągają mroczne postacie. I jest ich cała masa.

Dajmy komuś takiemu jak Megatron tą chwilę chwały by w jego mrocznym cieniu, pojawił się blask nadzieji. Hmm To może być bardziej dramatyczne i poruszające podejście do jego osoby? Ale gwarantuję, że zabawy nie zabraknie.

( ͡° ͜ʖ ͡°)$$$ZACZYNAMY MISIE MOJE!!!$$$( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wielki Lord Decepticonów po tym jak bestialsko wyrzucił tę zadziorną feem ze swojego pokoju, zapewne z wielkim tornadem myśli w procesorze, westchnął głęboko sfrustrowany swoim zachowaniem i przetarł twarz dłońmi. Zaczynało do niego docierać, że powoli traci wolę walki, by dalej ciągnąć tę bezsensowną bajkę, którą była wojna ciągnąca się długimi eonami. Ciężar tego wszystkiego zaczął go w końcu przytłaczać. Czuł się zmęczony, wyczerpany i słaby, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Te eony głupiego grania psychopatycznego Tyrana, przybiły go w końcu do ziemi...

A ta jedna sytuacja, w której to spotkał gorącą feem, która moczyła się w zimnej wodzie, dała mu, choć chwilę uwolnienia od szalejących w nim emocji, a jakiś czas później znów dał się ponieść chwili, w której stracił rozsądek i wylał na nią całe zło, które się w nim kłębiło od wielu eonów. Jakby to właśnie ona ta krucha feem ledwo sięgająca mu do piersi była kluczem do zakończenia tej teatralnej bujdy...

Gdy jeszcze przed wojną odkrył całą tę intrygę szalejącą na ich planecie i stwierdził, że musi coś z tym zrobić, poprzysiągł sobie, że nigdy nikomu nie wyjawi swych prawdziwych zamiarów. W końcu i tak wszyscy zawsze mieli i będą mieć go za Demona ich gatunku.

W żadnym wypadku nigdy nie chciałby i nie mógłby usprawiedliwić się ze swoich czynów, bo nie raz to kojące i podniecające uczucie władzy brało go w swoje ramiona i pchało go, by wyrywał i miażdżył w swych szponach setki iskier.

Megatron całkowicie pochłonięty przez swoje myśli w końcu parsknął sam do siebie, jak bardzo irracjonalne staje się jego życie, usiadł na swym łożu z ogromną ciężkością, oparł łokcie o kolana i jeszcze raz przetarł swą twarz dłońmi, po czym spojrzał na nie z odrazą. Pomyślał, że jedyne co mogłoby go teraz otrzeźwić z tego zamyślonego stanu to zimny prysznic. Westchnął głęboko i ruszył do łaźni.

Stojąc już pod zimnym strumieniem, oparty rękoma o ścianę ze spuszczoną głową doszedł do wniosku, że może i mu to trochę pomogło, obudzić się z tego zmęczenia, ale jego procesor nadal pracował jak szalony zmuszając go by wracał myślami do pewnej feem, która w jednej chwili wywróciła jego świat do góry nogami. Nie mógł zrozumieć sam siebie, że myśląc o niej, przechodzi przez niego tyle emocji. Czy zaczął żywić do niej jakieś uczucia?

Znów parsknął na swoje głupie myśli, przecież ktoś taki jak on nawet nie wie co to uczucia...

A świadomość tego jak szalony się staje, tylko coraz bardziej ciągnęła go ku poddaniu się i zostawieniu tego by wróciło do poprzedniego stanu rzeczy sprzed wojny...

Ale tak samo jak przysiągł sobie, tak samo przysięgał na kolanach, swemu ojcu przed jego śmiercią, że choćby miał umrzeć, zrobi co do niego należy.

Zdecydował, że dalsze bezczynne stanie w miejscu i użalanie się nad sobą nic nie da, musiał się czymś zająć, skupić swoje myśli na czymś innym.

I zrobił coś, co robił zawsze gdy pogrążanie się w myślach zaczynało mu przeszkadzać. Udał się na mały spacer po swoim statku, mijając swych poddanych, na których nawet nie zwracał uwagi gdy ci kłaniali mu się za każdym razem gdy tylko na niego spojrzeli. Dobrze wiedział, że jego ignorancja wobec jego pachołków była lepiej odbierana niż jego zainteresowanie, które tylko wprowadzało innych w strach i przerażenie. Nie raz widział jak samo jego spojrzenie, czy głos sprawiało, że inni drżeli przed nim jak ludzkie dzieci przed pająkiem. Nie raz był świadkiem, w którym to nawet większe Mechy, przez kłębiące się w nich ciśnienie z przerażenia były tak mocno spięte, że uszczelki w ich systemach pękały z głośnym sykiem i powodowały wylew oleju spomiędzy nóg.

Krocząc dumnie przez długie korytarze, z rękoma założonymi za plecami warknął zirytowany, że nadal nie potrafił się oderwać od myśli o tym jak to od lat jest kimś kim nie jest...

A myśli w jego procesorze zmieniały się jak zdjęcia. Jego wizja znów została zaćmiona przez tą drobną feem...

W jednej chwili jego pięść wgniotła jedną z metalowych ścian jego statku, a uderzenie rozeszło się z echem po korytarzach.

Parę chwil temu bezczelnie ją zbeształ i wyrzucił, a teraz znowu chce by do niego wróciła?! Wybuchł psychotycznym śmiechem który rozszedł się po całych wachadłowcu. Nie musiał się przejmować innymi i tak wiedział, że mają go za szaleńca, i on sam zaczął tak o sobie myśleć. Reszta pewnie pomyśli, że znów wpadł na jakiś niezwykły plan.

Czuł się panem samego siebie, a jednak się nim nie czuł... Wiedział, że to on zarządza swoim losem, a jednak jego los przelewał się mu przez palce, aż dostawał niekontrolowanych dreszczy.

Załamał się... Pierwszy raz od eonów popadł w tak emocjonalny szał spowodowany przez feem. Oczywiście, feem lgnęły do niego jak muchy zwłaszcza kiedy był gladiatorem. Nawet ta paskudna pajęczyca się do niego przymilała i próbowała zaciągnąć go do łóżka. Ale jej nadwyraz masochistyczny fetysz, zdecydowanie go zniesmaczył... Odrywanie kończyń, czy przerywanie przewodów energonowych i zlizywanie energonu ze zbroi, zdecydowanie nie było jego pasją. Oczywiście lubił wgryźć się swoimi rekinimi ząbkami w szyję seksownej feem. Ale zdecydowanie nie był masochistą. Choć wszyscy myśleli że nim był. Zresztą po tym jak znalazł pajęczyce w grupowej orgii z Insecticonami miał ochotę poprosić samego Optimusa by przestrzelił mu łeb!! A posmak zwymiotowanego energonu przez długie godziny dręczył jego usta.

Wiele razy bił się psychicznie za to, że to on stworzył to wszystko, a teraz nawet zaczął zastanawiać się czy nie ma jakiegoś błędu w procesorze czy rozdwojenia jaźni.

Po tym chisterycznym napadzie śmiechu musiał na chwilę podeprzeć się o ścianę i wziąć głęboki oddech. Był w stu procentach pewny, że Soundwave widział jego szaleńczy wybuch na kamerach. Jednak pewność, że jego wierny przyjaciel zachowa to wszystko dla siebie była nieoceniona.

Soundwave...

Westchnął głęboko zasmucony... Wiele razy miał okazję porozmawiać ze swym przyjacielem na temat tego jak razem widzą przyszłość. Soundwave przyznał mu, że jedyne czego tak naprawdę chciał to zwykłe spokojne życie wraz ze swymi symbiotami. Megatron wiedział, że Soundwave dołączył do niego tylko dlatego, że był jego przyjacielem i wierzył w niego całą swoją iskrą, że kiedyś zaznają spokoju. Złożył obietnicę odnalezienia Ravage'a której do tej pory nie dotrzymał... Już nie długo minie drugi eon od chwili kiedy to Ravage został pochłonięty przez most kosmiczny, a jego zwarcie i error sprawiły, że nawet Soundwave nie był wstanie odnaleźć współżędnych położenia jego symbiota. Od tamtej pory Soundwave zaczął zamykać się w sobie i coraz to rzadziej z nim rozmawiał, sprytnie schowany za swoją maską, a niektórzy nawet nie wiedzieli, że Soundwave miał twarz.

Jego przyjaciel znał go najlepiej, lecz znał tę stronę Megatrona która nigdy nie powinna się narodzić. Wierzył w niego, w tego Megatrona który to chciał zasiać władzę na ich rodzimej planecie, rządzić wszystkim i wszystkimi.

Zalewający smutek z powodu przyjaciela i nie spełnionej obietnicy dobił Megatrona jak ostry sierp w twarz...

Wracając do swojej kwatery parsknął rozbawiony swoimi myślami. Prędzej czy później i tak w końcu nadejdzie ten dzień w którym to jego przyjaciel pozna prawdę o tym w którego to tak pieczołowicie wierzył.

Jego odraza do samego siebie coraz bardziej się pogłębiała i w połowie drogi stwierdził, że musi wyjść ze statku i zaczerpnąć świerzego powietrza i adrenaliny przekraczając swoje granice prędkości na niebie.

I tak dziesięć minut szalonego lotu zmieniło się w trzydzieści minut kiedy to jego systemy dawały mu znać o przegrzaniu silnika.

Kiedy przez eony nie możesz nikomu powiedzieć co tobą kieruje i kim tak naprawdę jesteś jedyne sposoby na wyładowanie emocji to biczownie samego siebie, wyładowywanie swojej agresjii na innych i w końcu szybka droga do szaleństwa.

Po kilku chwilach gdy przyśpieszył swoją prędkość do maksimum swoich możliwości, w końcu jego silnik odmówił posłuszeństwa i wyłączył się, przez co z głośnym grzmotem uderzył o ziemię, przy okazji łamiąc dziesiątki drzew na swojej drodze. W końcu transformował się i oparty na czworaka o bruzdy ziemi, próbował złapać oddech, wokół niego unosiła się para jego przegrzanej sylwetki, a iskra łomotała mu w piersi tak głośno, że zagłuszała mu głośny szum wiatru. Po paru minutach i nieudanych próbach przywrócenia sobie normalnego oddechu przewrócił się na plecy i zacisnął mocno szczękę z mocnym zgrzytem zębów. Nawet nie wiedział, ile już tam leży, minuty, może godziny? Obserwował tylko jak to ta piękna płonąca gwiazda, zachodzi za horyzont, chowając się między drzewami.

A głos w jego głowie wręcz rozrywał mu procesor krzycząc...

KONTROLUJ SWOJE EMOCJE!!!

================================================================================

To co aktualnie działo się w jej życiu zdecydowanie nie było na jej procesor. Gdy wróciła do bazy zobaczyła górę kostek energonu którą Bulkhead i Wheealjack przenosili do magazynu. Na to uniosła tylko brwi w lekkim szoku myśląc, że musiała dość sporo czasu zabawiać się z Megatronem skoro reszcie botów udało się uzupełnić ich magazyn i to w takich ilościach.

Wgniecenia, przerwane przewody, error transformacji, zaschnięte plamy energonu i gdzie niegdzie resztki transfluidu który miała skrytą nadzieję że zauważy TYLKO Ratchet. Szurając jedną nogą po podłogę w końcu ktoś zauważył jej obecność, a mianowicie Bumblebee, zapiszczał z przerażeniem na to jak wyglądała i podbiegł do niej łapiąc ją w ramiona by zanieść ją na łóżko medyczne.

Sekundę póżniej pojawił się Ratchet i od razu zmarszczył brwi zabierając się do pracy. Między działaniami posłał jej spojrzenie które mówiło, że dobrze wie kto jej to zrobił.

Była tylko zadowolona, że Bee dotarł do bazy nienaruszony i dowiedziała się, że udało im się przejąć właśnie tą kopalnię, którą znaleźli wraz z Bee.

Po tych spojrzeniach, które rzucał jej medyk, mogła tylko stwierdzić, że znowu dostanie długie przemówienie, lecz tym razem nie tylko od niego, ale także od Optimusa. Lepiej było słuchać głośnego krzyczenia i pouczania medyka, niż tego ogłuszającego milczenia podczas jego pracy, bo milczenie nigdy nie przynosiło nic dobrego z jego strony... I nawet gdyby powiedzieli jej, że to musi się zakończyć, nie zgodziłaby się na to. Wiedziała, że musi spotkać się z Megatronem, że musi z nim porozmawiać... Musi mu... Pomóc?

Na samą myśl przeszły ją dreszcze. Czy ona właśnie zaczęła... Żywić jakieś uczucia do tego Tyrana?

Ratchet najwyraźniej zwrócił uwagę na to jak płyty jej zbroi zaczęły gruchotać o siebie, bo wyrwał ją swoim głosem z zamyślenia.

"Jaka jest twoja temperatura rdzenia?"

Uniosła brwi do góry, gdy w pierwszej chwili nie do końca do niej dotarło o co zapytał. Ale po chwili ocknęła się i sprawdziła.

"Dwadzieścia pięć stopni ponad normę."

Lekarz tylko mruknął pod nosem wymieniając jej zerwane przewody w nadgarstkach.

Po godzinie napraw Ratchet w końcu skończył i wręczył jej do ręki puszkę farby i kostkę energonu. Chociaż jej silnik nalegał na trochę paliwa, nie czuła się jakoś konkretnie zmęczona.

"Poproś Bumblebee żeby pomógł ci zająć się malowaniem. Ja muszę przypilnować dwójkę tych pustych łbów, żeby nie wysadzili się razem z kopalnią. Zwłaszcza Wheealjack... Porozmawiamy później... I żebym nie widział cię w kopalni..."

Słysząc to zirytowane "Porozmawiamy później." spuściła głowę w dół zawstydzona. A gdy wyszedł z laboratorium westchnęła z ulgą, że ma jeszcze troche czasu by choć lekko uspokoić swoje myśli, które wirowały wokół pewnego szarego mecha... Siedziała jeszcze chwilę na łóżku delektując się powoli energonem. Wstała z łóżka i poszła od razu poprosić Bee o pomoc choć nigdy jakoś pieczołowicie nie dbała o swoje malowanie, teraz wyglądała jakby przejechał ją pociąg. Dobrze, że Megatron był dokładny i zostawił zadrapania na całym jej ciele, a nie tylko między nogami...

Po kolejnej godzinie jej farba w końcu wyschła i poczuła się świerza i wypoczęta. Choć jej przemęczony zawór nadal momentami dawał o sobie znać przy bardziej szybszym poruszaniu się.

Udała się do głównego pomieszczenia, gdzie zastała ciszę. Wiedziała, że Bee poprawia zadrapania na swojej zbroi i choć chciała mu pomóc stwierdził, że poradzi sobie sam. Założyła, że cała reszta jest pewnie w kopalni, a nie chcąc naruszać cierpliwości Ratcheta stanęła przed panelem i zaczęła szukać jakichkolwiek sygnatur energetycznych. A to co zobaczyła po paru minutach nudnych poszukiwań zwaliło ją z nóg...

Ta sygnatura należała do Megatrona...

Zamarła... Procesor krzyczał by zrezygnowała z tego i zostawiła to w niewiedzy innych, lecz jej iskra zaczęła bić szybciej, zdecydowanie mówiąc jej, że musi się z nim zobaczyć i porozmawiać. Wiedziała, że może ją zabić, ale skoro nie zrobił tego już drugi raz...

Od razu nastawiła współrzędne i odpaliła most ziemny.

Chwilę pózniej widząc go leżącego pod gwiazdami, zatrzymała się nie wiedząc co zrobić. Jeden krok póżniej kiedy to nadepnęła na spruchniałe gałęzie, optyki Megatrona otworzyły się, a on z prędkością geparda wstał na proste nogi celując w nią działem.

Spojrzał na nią i z głośnym westchnięciem, przetarł twarz dłonią zrezygnowany.

"Teraz będziesz za mną łazić jak napalona? A może chcesz autograf? Wypiszę ci go na czole, a gwarantuję że nigdy o mnie nie zapomnisz..."

Arcee od razu się speszyła i schowała głowę między ramionami, a jej policzki zalał lekki błękit.

"Chciałam tylko porozmawiać..."

Zaśmiał się jej lekceważąco w twarz i powiedział z rażącym sarkazmem w głosie.

"Och... A o czym to chciałabyś porozmawiać z kimś takim jak ja?! Ile żyć straciłem? Dlaczego mam tak paskudną mordę? Czy bzykam Starscreama na boku? A może ile zaworów rozerwał mój kolec?"

Słyszał już wiele pytań i szeptów na swój temat więc już nic nie mogło go zdziwić...

Za to Arcee patrzyła na niego z takim zdziwieniem, jakby zaraz miały wylecieć jej optyki.

Chwilę póżniej złapał się za głowę i podparł o drzewo gdy jego świat zaczął wirować jak kula dyskotekowa. najwyraźniej error jego silnika i zdenerwowanie spowodowane kolejną konfrontacją z Arcee spowodowało zwarcie systemu przez co z jego ust wylała się solidna porcja energonu, a on tylko przetarł usta wierzchnią częścią dłoni i rzucił wzrok znowu na feem.

"Gadaj czego chcesz, nie mam całego życia by patrzeć na ciebie jak gapisz się na szalonego tyrana..."

Arcee podniosła ręce do klatki piersiowej w geście obrony i cofnęła sie parę kroków w tył, spanikowana nie wiedząc co ma powiedzieć.

"Ja... Ja tylko..."

Megatron tylko opuścił swoje spięte ramiona i zrobił powolny krok w jej stronę.

"Ochh... A gdzie nagle podziała się ta waleczna Pani Autobot, która to nie bała się przeciwstawić samemu Megatronowi? Hmmm?"

Im bliżej do niej podchodził tym większa ogarniała ją panika. Co się z nim dzieje?! Albo co gorsza, co się z nią dzieje?! Jeszcze jakiś czas temu krzyczała na niego, drwiła z niego, rzucała w niego obelgami jak mięsem!!! A teraz? Nie potrafiła nawet spojrzeć mu w oczy.

"Dobrze się czujesz?"

W tym momencie chciała sobie strzelić w twarz. Mogła zapytać o wszystko, a własnie to wyszło z jej ust...

Megatron uniósł swoje szpiczaste brwi do góry w zaskoczeniu i wybuchł śmiechem.

"Czy ja się dobrze czuję? Czy wasz wielki medyk nie powiedział wam, że już dawno straciłem resztki rozumu? Głupia femm! Jeżeli masz zamiar bawić się ze mną w pytania na które znasz odpowiedź wynoś się stąd i zostaw mnie w spokoju."

Arcee zaczynała czuć jak w jej oczach gromadzi się wilgoć. Po prostu strach połączony z napływem emocji i uczuć do tego mecha spowodował, że nie potrafiła się opanować.

"Chciałam tylko wiedzieć co się dzieje..."

W jej życiu było dwóch mechów którzy to spowodowali w niej falę gorących emocji i uczuć ale żaden z nich nie sprawił, że było to tak trudne i zagmatwane. Zazwyczaj odpowiadała agresją na swoje uczucia, a teraz? Miała się popłakać? Przed Megatronem? Chociaż najwyrażniej nie zauważył jak w jej oczach zaczynały gromadzić się łzy. Był tak pochłonięty swoim szaleństwem.

Megatron znów zrobił krok w jej stronę, aż jej plecy zetknęły się z konarem drzewa.

"A czy to nie oczywiste? Chyba sama widzisz? Czy mam jednak dokładnie opisać ci definicję szaleństwa?"

Puściły jej nerwy... Gdzieś tam w środku była jeszcze ta agresywna feem. Skrzywiła się na niego tupnęła nogą i zacisnęła dłonie w pięści.

"Co się dzieje w twojej głowie idioto!!!?"

Jego brwi znów uniosły się do góry, gdzie po chwili jego głowa odleciała do tyłu w śmiechu a jedną z dłoni przyłożył do piersi. Po wybuchu rzucił jej wymowne spojrzenie z na wpół przymkniętych powiek i postukał się swym szponiastym palcem w podbrudek.

"Hmm... Z tego co mi się wydaje ty wraz ze swym wiernym zwiadowcą już grzebaliście swoimi łapskami w tym wiadrze."

Irytacja przerosła jej oczekiwania, jak mogła w ogóle pomyśleć, że ktoś taki jak on ma w ogóle jakieś uczucia które mógłby okazać drugiej osobie podczas rozmowy!

"Nie potrafisz prowadzić zwykłej cywilizowanej rozmowy?! Ktoś próbuje wyciągnąc do ciebie pomocną dłoń, a ty zachowujesz się jak bezczelny idiota!"

Wtedy nawet szum przegrznych systemów Megatrona ucichł, a on miażdżąc ją swoim pustym wyrazem twarzy zbliżał się do niej coraz bardziej, swoimi powolnymi krokami, aż w końcu był tak blisko niej, że czuła jak wentylatory na jego klatce piersiowej dmuchają jej w twarz. W końcu nachylił się tak że jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Mogła poczuć ten zapach niestrawionego energonu z jego ust...

"Do mnie? Pomocną dłoń? Wyraźnie myliłem się co do ciebie... Jesteś jeszcze głupsza niż myślałem! Hahaha! I to ja tu postradałem zmysły!"

Arcee wzdrygnęła się, a pojedyńcza łza ściekła po jej policzku.

"Dość!!! Czy nie możesz już tego skończyć?! Przestać już dalej ciągnąć tą szopkę przez kolejne eony?! Spójrz co robisz!! Co się z tobą dzieje!!"

W jednej sekundzie dłoń Megatrona znalazła się na szyi Arcee i zacisnęła się, lecz ten uścisk nie sprawił jej bólu, a tylko zasiał kolejne ziarno niepokoju.

"Szopkę? Szopkę?! Nie sądziłem, że ktoś w końcu otworzy oczy i to zobaczy! Brawo! Rozgryzłaś zagadkę! Bo nawet twój durny, błogosławiony przywódca nadal ma zamglone oczy przez lata zaplanowanych, filozoficznych rozmyślań Alpha Triona!"

Z gardła Megatrona wydostał się głęboki warkot, a jego palce zacisnęły się mocniej na jej szyi przez co odruchowo złapała go za nadgarstek obiema rękami.

"Nigdy nie zastanawiałą cię przeszłość chwalebnego Optimusa Prime? Ach tak... Teraz pamiętam... Hmm... Jak to się stało, że taki mały, niewinny, cichy i zamknięty w sobie mech jakim był Orion Pax... Ten którego to rodzice zostali tak brutalnie i bestialsko zamordowani w NIEWYJAŚNIONYCH okolicznościach, stanął u boku kogoś takiego jak Alpha Trion i został szanowanym archiwistą? Biedna malutka i zdruzgotana sierotka..."

Ogarnęła go taka fiksacja, że nawet nie zwracał uwagi na to że pluje Arcee prosto w twarz, a jej ciało trzęsło się z przerażenia kiedy próbowała odpędzić dłoń Megatrona od swojej szyi. To co mówił Lord Deceptikonów uderzało w nią takimi ciosami, że czuła jakby zaraz miał się jej wypalić procesor. Każdy przecież znał historię tego jak Orion Pax został Optimusem. Ale nikt tak naprawdę nie zagłębiał się dalej w przeszłość i szczegóły. Wszystkim wystarczyło to jak wielce honorowym, szlachetnym i czystym mechem był Optimus. Wszyscy wiedzieli, że zasługiwał na taki honor jakim był tytuł Prime'a i ciężar jakim była matryca przywództwa.

"Z tego co pamiętam rada gubernatorów w mediach, ogłosiła, że poszukiwania mordercy nadal trwają. I TRWAJĄ DO DZIŚ!! Nawet mimo tak wykwalifikowanych funkcjonariuszy i technologii nie mogli dorwać kogoś kto pozbawił rodziny małą, niewinną iskierkę!"

Arcee próbowała w jakiś sposób chłonąć informacje które dawał jej Megatron. Ale była tak rozdarta, że nie wiedziała czy ma wierzyć w jego słowa... Zacisnęła mocno oczy nie chcąc patrzeć na jego twarz.

"Jak myślisz dlaczego nasza planeta była wręcz podzielona na części? I wiecznie toczyły sie bezsłowne walki między grupami naszego społeczeństwa? Dlaczego wszyscy wiedzieli o co chodzi jednak nikt nigdy nic o tym nie powiedział ani nic z tym nie zrobił? Dlaczego cybertrończycy takiego pochodzenia jak ja byli wiecznie karceni, bici, obrażani i mordowani bez odzewu jakichkolwiek jednostek? Dlaczego rada gubernatorów przez tak wiele eonów przymykała oczy na tak odrażające zachowania w społeczeństwie? Tak długo, że wszyscy przywykli do tego, że ktoś taki jak ja to tylko brudna szmata którą wyciera się zarzyganą podłogę!!!"

Megatron w końcu puścił jej szyję, a ona padła przed nim na kolana, pocierając swoje gardło i biorąc głęboki wdechy by się uspokoić. Czekała tylko, aż sama pęknie i zacznie wylewać fale łez.

"Nasz wielki szlachetny przywódca Optimus Prime to tylko wychowana na ich zasadach marionetka! By bez zainteresowania innych, pozbyć się doszczędnie takich szumowin jak ja!!! Pozbyć się powoli i bezgłośnie, cybertrończyków ubogiego pochodzenia i zostawić tylko szlacheckich i bogatych debili! Co doprowadziło by jeszcze szybciej do wymarcia naszego gatunku niż ta głupia wojna którą toczę z tym idiotą od lat!!"

Ręce Megatrona się załamały, opadły, a wraz z nimi jego głowa. Będąc owiele mniejszą od niego Arcee mogła przysiąc, że zauwazyła jedną samotną łzę spływającą po jego policzku i spadającą na ziemię.

"Tak chce się poddać! Tak mam już dość!"

Megatron zaczął czuć rozrywający przez emocje ból w iskrze, że po tylu eonach jago mury obronne opadły i wyjawił cząstkę tego, co tak pieczołowicie pielęgnował przez lata.

"Tak nie panuję nad złością! Czuję się przytłoczony tym wszystkim! Nie wiem już którą drogą mam iść. Jestem całkowicie rozdarty miedzy dwoma światami. Najlepiej gdybym mógł zamienić sie w proch i wszyscy by o mnie zapomnieli!"

Megatron złapał głęboki wdech i opadł na ziemię opierając się plecami o jedno z drzew, jedną ze swych rąk oparł o zgięte kolano i odchylił głowę do góry by móc spojrzeć w gwiazdy.

Arcee klęcząc parę metrów od niego nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć teraz wydawało jej się, że patrzy na kogoś innego, może brata bliźniaka Megatrona? Jego klona który ma error w procesorze i nagle wie co to uczucia? Patrzyła na niego w ciszy jak wpatruje się w gwiazdy, z pustym wyrazem wypisanym na twarzy, jednak jego oczy zdecydowanie mówiły jak bardzo jest zmęczony, przytłoczony i smutny...

"Jestem już na to wszystko za stary... Możesz sobie tylko wyobrazić ten piękny marzycielski świat kiedy to Optimus w końcu się mnie pozbędzie i przywróci naszą planetę do życia... Ale bądź pewna, że znów nie będziesz dostrzegać tego jak nasze społeczeństwo dzieli się na części w których to spora część jest traktowana z odrazą, pogardą i obrzydzeniem... W chwili kiedy to kim są i kim się urodzili to nie ich wina..."

Megatron nie był już wstanie trzymać w sobie tych wszystkich sekretów, poczuł się jakby jego iskra pękła. I już nic ani nikt nie byłby wstanie poskładać jej w całość.

Arcee nadal nie wiedziała co powiedzieć tylko słuchała jego wywodu. I w końcu do niej dotarło, że to on wiekami trzymał to wszystko w ryzach i starał się to jakoś naprawić lecz w pewnym momencie zagubił się i zboczył z jasnej ścierzki. Wręcz szeptem mruknęła rozdykotanym i zachrypniętym głosem.

"Jesteś szlachcicem..."

Megatron tylko prychnął i rzucił jej znudzone i puste spojrzenie.

"I uwarzasz, że to by coś dało? Gdyby rada się o tym dowiedziała pozbyłaby się mnie szybciej niż zrobiła to z rodziną Optimusa... Zwłaszcza po tym jak wyraziłem swoje zamiłowanie do tego by zaczęli coś robić z podziałem społeczeństwa... Myślisz, że dlaczego chciałem zostać Prime'm? Jako zwykły gladiator mogłem tylko dawać radzie zasłonę na ich ciche działania których nikt nie potrafił dostrzec. Przez eony byliśmy tylko marionetkami. A oni wiedzieli o moich działaniach zanim jeszcze wdrożyłem je w życie i tak pojawił się mały archiwista sterowany filozoficznymi gadkami i stereotypami, który zamroczył mi cały światopogląd swoim wesołym ale nieśmiałym podejściem do wszystkiego co działo sie na naszej planecie. Dzień w dzień pokazywał mi jak to potrafi dostrzec piękno we wszystkim na co tylko spojrzy bądź czego dotkinie. Jaki to Cybertron nie jest piękny. To fakt nasza planeta była piękna, ale szumowiny które po nim stąpały to inna bajka..."

Uśmiechnął się do niej ze złośliwością wypisaną na całej twarzy.

"Zapytaj swojego komandora, może opowie ci coś o swoim ojcu który był jednym z gubernatorów wielkiej rady Cybertronu... Nigdy nie zaniepokoiło cie jego zachowanie? To, że zachowuje się jak zdalnie sterowana maszyna? To, że nigdy nikomu nie opowiadał o swojej przeszłości? Hmmm... Czy wasz genialny medyk kiedykolwiek zaglądał do jego procesora by sprawdzić jego funkcje? Powiedz mu... Powiedz mu aby to sprawdził, a składam Ci obietnicę, że znajdzie tam bardzo ciekawe rzeczy."

Oczy drobnej feem otworzyły się w szoku na tą ciekawostkę. Zaczynała sie czuć jakby zaraz miała dostać ataku paniki, jakby miała zwymiotować. Jej oddech przyśpieszył, ręce i nogi zaczynały się trząść, jakby zaraz miały całkowicie stracić czucie...

Mógł dodać jeszcze jeden fakt, którego dowiedział się od jednego ze swoich informatorów, ale czuł że taka informacja jak to że banda starych pedofili, zasiadająca na piedestałach ich planety, gwałciła ich komandora kiedy był jeszcze bardzo młody, może wyrządzić nieodwracalne skutki w procesorze feem. Skrzywił się z obrzydzeniem na tą myśl w końcu na Ultra Magnusie ich pedofilskie zagrania się nie skończyły... Postanowił zachować tą informację dla siebie, może kiedyś komuś o tym powie, ale to na pewno nie jest czas ani miejsce by wylewać tak obrzydliwe i bestialskie informacje.

"Gdy zacząłem to wszystko to rada gubernatorów pierwsza podkuliła ogon i uciekła zdala od planety. A zostali tylko ci którzy żyli w ubustwie i doceniali swoją planetę, jak również ci którym to zależało na planecie jak i na innych..."

Arcee skrzywiła się zaciskając mocno oczy, gdy łzy znów zaczęły sie z niej wylewać rozmazując wizję. Była dość młoda więc nigdy nie zastanawiała się nad tym co tak naprawdę pchnęło do rozpoczęcia wojny. Żyła tylko historiami innych.

"Wynoś się stąd i lepiej nikomu nie mów, że bratałaś się z wrogiem, a zwłaszcza ze mną bo któryś z twoich koleszków zrobi ci papkę z procesora... Lepiej żeby to wszystko zostało między nami. Może Optimus jeszcze żywi we mnie jakieś nadzieje, ale już nie długo to wszystko się skończy, a ja nie będę mógł powstrzymać tego co stanie się dalej... I już nikt tego nie zatrzyma... A Optimus poświęci się tylko na darmo..."

Zaczynało dopadać ją zrozumienie które otworzyło jej oczy na to wszystko. Tyle czasu... I nikt nie był wstanie dostrzec prawdy. Miał rację... Wszyscy byli marionetkami. Nie mogła go teraz zostawić, coś kazało zostać jej przy nim i wesprzeć go w tym druzgocącym załamaniu. To wszystko co jej powiedział było... Było tak prawdziwe i szczere, że już teraz miała papkę w procesorze ale tylko dlatego, że ktoś w końcu otworzył jej oczy na całą prawdę. Powoli podeszła do niego gdy jego wzrok nadal wpatrywał się w gwiazdy i dalikatnie położyła swoją malutką dłoń na jego opartej na kolanie, przez co wzdrygnął się i spojrzał na nią z zastanowieniem i smutkiem. Zebrała sie w sobie, spojrzała głęboko w jego przyćmione czerwone oczy i potarła kciukiem jego szponiaste palce.

"Dlaczego nigdy nikomu o tym nie powiedziałeś? Dlaczego zacząłeś to wszysto sam? Nie zostawię cię..."

To Megatron był bohaterem... Choć nie mogła powiedzieć, że Optimus nim nie był, bo zrobił i poświęcił wiele, by bronić tych którzy stali u jego boku, by w końcu mógł uratować ich planetę. Lecz żył w nieświadomości tym co inni wbili mu do głowy.

"Nie udawaj że się nademną litujesz dziewczyno... To nie ma sensu. Nie jestem już wstanie tego naprawić. Tylko zrzucisz na siebie klątwe próbując mi pomóc. A dam głowę, że i tak nie zrozumiesz tego wszystkiego. To zbyt długa historia by opowiadać o tym i przedstawić ci wszystkie fakty na temat tego co działo się na naszej planecie pod rządami wielkiej rady zardzewiałych, starych gruchotów..."

W tej chwili Arcee była naprawdę rozdarta między dwoma światami. Jedna strona kazała jej uwierzyć Megatronowi i jakoś wesprzeć go... Zaś drugą strona tylko krzyczała by uciekła od niego wierząc, że to tylko kolejny z jego podstępów by zamydlić jej oczy i fałszywie uniewinnić go za eony jego demonicznych działań. Lecz kolejne słowa Megatrona tylko sprawiły że zaczęła się niekontrolowanie trząść...

"Z tego co pamiętam twój ojciec był jednym z najbardziej szanowanych Strażników Cybertronu, jego niesamowita dobroć postawiła go na piedestale w oczach społeczeństwa. Był jednym z nielicznych który wyraził swoje podejrzenia wobec dziwnych zachowań Wielkiej Rady. Ale czy pamiętasz może w jaki sposób jego szlachetna dusza opuściła nasz świat?"

Arcee od razu cofnęła sie od niego o parę kroków, a jej twarz wyrażała szok, czystą panikę i smutek na to straszne wspomnienie... Czuła, że zaraz padnie na ziemię gdy jej rozdygotane kolana przeciwstawią się jej. Twarz Megatrona tylko zmarszczyła się w zniecierpliwieniu i mocniej uniósł swój głos wbijając wzrok w zszokowaną feem.

"Pytam jeszcze raz... Czy pamiętasz co stało się z twoim ojcem?"

Łzy zaczęły spływać po jej policzkach jak woda z wodospadu.

"Ja... Ja... Oddział Strażników poinformował mnie i moją matkę, że... Że zginął na służbie zamordowany przez jednego ze zbiegów z Kaonu..."

Jeden z kącików ust Megatrona uniósł się w górę w czystej drwinie na to co mu powiedziała.

"I ty uważasz, że ktoś z takim doświadczeniem jak twój ojciec dałby się zabić zwykłemu zbiegowi?"

W końcu padła na kolana i zaczęła głośno płakać.

"O-oni go uhonorowali..."

Z czystym spokojem na twarzy Megatron postanowił dalej pociągnąć historię jej ojca.

"Oczywiście, że tak. Gdyby tego nie zrobili kolejni Cybertrończycy, którzy posiadają, choć cień logicznego myślenia i inteligencji zaczęliby wyrażać swoje podejrzenia. A Rada nie byłaby już w stanie tak sprytnie ukryć nagłych zaginięć czy morderstw większych grup Cybertronczyków."

Krucha feem tylko podniosła swój wzrok na Lorda i z głębokim smutkiem zaszlochała...

"Kłamiesz..."

On tylko wzruszył ramionami I znów oparł swą głowę o konar drzewa.

"Odbieraj to jak chcesz dziewczyno... Kłamstwo czy prawda, ja swoje wiem..."

Megatron tylko westchnął głośno i nie patrząc na nią, odparł spokojnym i cichym głosem.

"Lepiej idź stąd, póki twoi przyjaciele nie zaczną czegoś podejrzewać... A ja nie mam teraz siły ani chęci, by przekomarzać się z Optimusem... Jego filozoficzne gadki zaczynają mnie już nudzić... Może kiedyś on też przejrzy na oczy."

Próbowała poukładać sobie to wszystko w głowie. Latami starała się nie wracać, a raczej nie wspominać tego co się stało z jej ojcem, a tylko mieć przed oczami jego wychwaloną sylwetkę wielkiego i szanowanego Strażnika. Teraz wszystko zaczęło się walić. To, co powiedział jej Megatron, zaczynało się składać w logiczną całość. W końcu pękła upadła na ziemię z brzękiem i zwinęła się w pozycję embrionalną, wypłakując lata kłamstw, bólu, smutku i cierpienia. Już nie obchodziło jej to czy płacze przed Wielkim Watażką, czy poszedł i zostawił ją na pastwę losu... Po prostu wszystko, w co tak wielce wierzyła i za co walczyła eonami w jednej chwili, runęło jak domek z kart.

Słyszała tylko dezorientujący szum w swoim procesorze, nie wiedziała, ile już tam leży i płacze trzęsąc się jak wystraszone, nierozumiejące dziecko. Myślała, że Megatron już dawno ją zostawił i ruszył w nieznane. Ale nagle poczuła, jak silne ramiona podnoszą ją i przyciskają do siebie w delikatnym uścisku. Zatrzęsła się z takiego obrotu sprawy, nie mogąc uwierzyć. Ale zamrugała kilka razy, by rozjaśnić sobie wizję i nigdy w swoich najgłębszych snach nie spodziewała się zobaczyć siebie rozdygotaną, zniszczoną psychicznie na kolanach Wielkiego Pana Ciemności objęta jego ramionami w chwili kiedy to on wpatruje się w nią współczującym i zasmuconym wzrokiem.

Przewrócił oczami i westchnął, pocierając dłonią jej plecy.

"Skończ już ryczeć, durna dziewczyno. To i tak z dnia na dzień coraz bardziej traci sens, a przeszłość pozostanie przeszłością, nie mogę wymazać pamięci wszystkim tak jak Rada zrobiła to z Shockwavem... Ale mogę przysiąc, że nasza planeta wróci do życia. Lecz nie mogę przysiąc czy będę w stanie pozbyć się z niej tych pierdolonych szumowin, tak jak chciałem..."

Ona nadal patrzyła na niego z szokiem i zafascynowaniem w oczach, czując się jak dziecko któremu opowiadano wielce fantastyczną bajkę. Jedna z jego dłoni delikatnie zacisnęła się na jej talii.

"Tak samo jak mogę ci przysiąc, że walcząc u boku Optimusa, zyskasz chwałę, która zapewni ci świetność na naszej planecie gdy mnie już nie będzie... Ale musisz pamiętać, że Rada na pewno będzie chciała wykorzystać wszystkich, którzy będą najbliżej związani z Optimusem. Zwłaszcza ktoś taki jak wasz stary medyk i jego procesor zawalony tym stereotypowym politycznym gównem... Ktoś tak młody jak wasz zwiadowca... Czy cała masa innych, a Cybertrończycy niższych kast chcąc wrócić do swego domu z myślą, że w końcu będą mogli zaznać spokojnego i choć w niewielkim stopniu godnego życia... Znów będą zdruzgotani. Nie ważnie ilu nas zostało, dla Rady takie szumowiny to tylko skaza na naszej rasie."

Nie... Po prostu nie mogła w to uwierzyć. Patrzyła na tego, który to wymordował ich rasę, który poddał się szaleństwu, chcąc zdobyć nieograniczoną władzę nad wszystkim i wszystkimi. Siedziała na jego kolanach!!! Objęta jego ramionami!!! I patrzyła w te czerwone przygaśnięte kule i widziała, widziała w nich szczerość jego słów, a za tym przyćmionym wzrokiem kryło się znacznie więcej tajemnic i wiedzy niż mogła się spodziewać. Nie mogła uwierzyć, że ktoś taki jak on wykazał jej tyle uczucia i sprawił, że nawet nie zauważyła jak przestała płakać. Choć nadal była zdruzgotana po tym jak tak naglę pękła jej fasada, którą utrzymywała od początku wojny, to on sprawił, że poczuła jakiś spokój i że odnalazła nową wiarę w to co może przynieść przyszłość. Potrzebował tylko... Pomocy. Kogoś, kto to wszystko zrozumie i wesprze to co on sam eonami nosił na swoich barkach. Ktoś, kto zrozumie... Jego samego. Bez zastanowienia objęła ramionami jego szyję i schowała głowę w jej zgięciu, przez co poczuła, jak sztywnieje pod nią, a jego wentylatory przestają pracować odbierając mu oddech.

Po paru chwilach odsunęła się do tyłu by móc znów spojrzeć w te hipnotyzujące oczy Megatrona te które teraz wyrażały tak wiele emocji, te w który nie było teraz gniewu ani szaleństwa. Patrzył na nią jakby czekając na coś, jakby nie wiedział co ma zrobić nie drgnął, nawet jego dłonie zatrzymały się nie pocierając już pocieszająco jej pleców. Przez dłuższą chwilę jakby analizując całą jego twarz tą która wyryła się w tak wielu podświadomościach strasząc tak wielu po nocach. Nagle pochyliła się do przodu składając na jego poszarpanych ustach delikatny wręcz motyli pocałunek jakby składając jakąś obietnicę.

On sam wpatrywał się głęboko w jej oczy po chwili łapiąc jej maleńką dłoń w w swoje wielkie szpony i nie przerywając kontaktu wzrokowego złożył na niej pocałunek jakby akceptując tą niewypowiedzianą obietnicę. Po chwili parsknął śmiechem i potrząsnął głową.

"Ty głupia kobieto..."

Westchnął głęboko I przetarł twarz dłonią.

Odkąd pamiętał zawsze był sam, zawsze wiedział, że jego życie nie będzie proste i usiane płatkami róż... A mrokiem, bólem i serią nieszczęść, obelg jak i prób i błędów, chociaż w większość były to tylko błędy, których nie mógł i nie potrafił naprawić. Przez eony nienawidził wszystkiego i wszystkich, a najbardziej nienawidził siebie... Po tylu eonach nagle ocknął się i stwierdził, że ma dość i jest już zmęczony. Co go opętało?! Żeby w ogóle zwierzył się ze swoich najmroczniejszych sekretów? Zwłaszcza jej?! Autobotce i wiernej służebnicy jego największego wroga i skazie na jego życiu jak również osoby która zostawiła w jego pamięci te fałszywe, idealnie poukładane przez radę, piękne wspomnienia... Miał taki wir myśli w głowie, że już nie wiedział co ma zrobić. Myśli samobójcze, samobiczowanie, chroniczny ból, bezsenność oni byli jego przyjaciółmi od zawsze i nigdy nie opuścili jego boku. Gdzie popełnił błąd, a raczej co zrobiła ta autobotka, że przebiła się przez jego twardą fasadę która tak sumiennie budował przez tak długi czas?

Ale to, że zwierzył się jej w jakiś sposób zarówno popchnęło go na dno jak i przyniosło pewien rodzaj ulgi? Jego postrzępionej psychice. Po prostu dziwne uczucie, przechodziło przez całe jego ciało w obecności tej konkretnej feem. I wiedział, że choćby nie wiadomo jak bardzo chciałby nadal utrzymać postać mrocznego tyrana... Nie byłby wstanie już w żaden sposób skrzywdzić jej fizycznie. Bo psychicznie nadal mógł wyżłobić jej dziurę w procesorze paroma słowami nawet bez świadomości następstw. Ciężko wykorzenić z siebie coś co budowało się latami. I trzeba przyznać wprost, że bardzo dobrze wiedział, że nie jest miłym ani prostym mechem i nigdy nim nie był.

Ale zdenerwowało go to. Co nagle się zmieniło albo stało w jego życiu, że pomimo tego, że stoczył tak wiele walk w jej obecności to jednak w tamtej chwili widząc ją jak kąpię się w zimnej wodzie... Coś w nim pękło, nie zastanowił się, nie pomyślał nad tym co robi tylko po prostu to zrobił, a teraz wszystko z tygodnia na tydzień czy z dnia na dzień, zaczyna coraz bardziej się komplikować. Ale to tylko dało mu czas by zastanowić się nad innymi rzeczami niż ta "Wojna". W końcu po czasie nawet ta obietnica złożona Soundwave'owi, dobiła go i próbował coś wymyślić jak mógłby znaleźć Revenge... Tak głęboko zapadł się w swoje myśli, że kompletnie zapomniał o Arcee która wpatrywał się w niego jakby był szalony. Zaczął mruczeć w zastanowieniu, aż nagle, być może wpadł na rozwiązanie problemu którym były poszukiwania Revenga. Z szybkością geparda, wstał na proste nogi zrzucając z siebie Arcee która upadła z krzykiem. Od razu odpalił łączę komunikacyjne. I albo po tym zginie i znajdzie symbiota swego przyjaciela, albo umrze przynajmniej z myślą że próbował spełnić swoją obietnicę.

"Soundwave wyślij mi most. Musimy porozmawiać."

Arcee wpatrywał się w niego w szoku z otwartymi ustami, jakby dosłownie zobaczyła ducha. Kompletnie nie potrafiła zrozumieć sposobu jego myślenia. Być może powoli zaczynała rozumieć jego zachowania, przez te wszystkie eony. Ale cały ten całokształt jego osoby był nadal jedną wielką zagadką.

"Co to było?!"

On tylko parsknął pod nosem i machnął na nią ręką.

"Nie mam teraz czasu dziewczyno! Mam znacznie ważniejsze sprawy na głowie. Ale możesz przekazać swoim przyjaciołom że być może już nigdy więcej mnie nie zobaczą..."

Nie miała nawet chwili by odpowiedzieć gdy Megatron przeszedł przez most zapewne lądując na swoim statku. Zostawił ją tam na pustkowiu z wirem myśli w procesorze, dodatkowo jakby z obietnicą własnej śmierci. W tej chwili, aż marzyła o tym aby nagle zza krzaków wyskoczyła Arachnid, by to na niej mogła wylądować swoje emocje. I była w stu procentach przekonana, że tym razem pomści swojego byłego partnera...

Gdy już wstała z ziemi westchnęła głęboko I przetarła twarz dłonią gdy dotarła do niej aktualna sytuacja. Ratchet na pewno będzie chciał od niej wytłumaczenia, dlaczego w ogóle ośmieliła się opuścić bazę i po co.

--------------------------------------------------

Po tych parudziesięciu godzinach nadal był obolały i osłabiony, a jego iskra momentami bolała jakby zaraz miała wybuchnąć. Wcale się temu nie dziwił... W końcu połączył się z Soundwavem iskrą... Co też wywołało nie oczekiwany efekt jakim było to, że Soundwave oczekuje kolejnego symbiota, co bylo niesamowitym zaskoczeniem dla wszystkich, ponieważ taka anomalia trafiała się w ich społeczeństwie jeden na około sto milionów! Było to dla niego czymś kompletnie nie zrozumiałym do naturalnego poczęcia co prawda było potrzebne łączenie iskier ale był też potrzebny transfluid ojca by zapłodnić przewoźnika! Ale oczywiście jego szczęście znów dało się we znaki. Ale udało się w końcu odnaleźć Revenga, co prawda był w głębokim zastoju z braku energonu I połączenia z Soundwavem, ale na szczęście Konckout posiada trochę procesora by to naprawić. Natomiast teraz Megatron przechadzał się po swoim statku z myślą, że za jakiś czas pojawi się kolejny młody symbiot który co gorsza będzie miał jego genotyp!!! Nie chciał pokazywać swojego przerażenia swojemu przyjacielowi, więc po prostu zostawił go w jego kwaterach, by mógł cieszyć się tym, że w końcu odzyskał Revenga. A sam zaczął się zastanawiać czy nie zadzwonić do Optimusa I po prsotu dać się zabić przy najbliższej okazji. Czy sprawy mogły się jeszcze bardziej skomplikować? Znając jego życie pewnie tak. Ale nie mógł się nad tym teraz zastanawiać był na to zbyt wyczerpany, jego iskra prawie zgasła podczas całej operacji, a Knockoutowi ledwo udało się go uratować. Potrzebował teraz dużej dawki odpoczynku i sporej ilości energonu żeby wrócić do swojej normalnej nienormalności.

Nie żywił do swego przyjaciela żadnych, miłosnych uczuć, były to raczej uczucia jak do brata, a jednak połączenie zadziałało. Stworzyło to na tyle silne połączenie między nimi, że więź energetyczna połączyła nie tylko jego i Soundwavea ale także Megatrona i symbioty... Gdzie dzięki tak silnemu połączeniu zyskali możliwość odzyskania Revenga. A teraz Megatron mógł odczuwać emocje zarówno Soundwavea jak i symbiotów. Było to dość niekomfortowe, a im bliżej nich był tym emocje były silniejsze. Z łatwością mógł zablokować te napływające emocje, lecz tak krótko po połączeniu iskier mogło to wyrządzić nieodwracalne skutki jego iskrze, a nawet jej pęknięcie. Wiec musiał przeczekać conajmniej parę długich dni, aby połączenie mogło się ustabilizować by mógł odciąć się od niechcianych emocji swego przyjaciela. To nie tak, że nie był szczęśliwy, szczęściem swego drogiego drucha lecz było to na tyle nieprzyjemne, że kompletnie nie mógł się na niczym skupić, a zawroty głowy, mdłości i rozmazana wizja wcale a wcale tego nie ułatwiały.

Westchnął wyczerpany pocierając bolącą pierś i parsknął po chwili zgrzytając zębami na bolesne uczucie mrowienia w piersi, to było dla niego za wiele. Od lat nie odczuwał takiego napływu pozytywnych emocji, było to okropnie bolesne, wręcz nie do zniesienia dla tego konkretnego mecha. Po chwili mógł tylko odczuwać odrobinę ulgi, że od jakiegoś czasu Starscream zrobił się nadwyraz posłuszny i... Spokojny. A nawet zaczął współpracować z Shockwavem nad różnymi badaniami co z jednej strony nie było tak zaskakujące... Mimo wszystko ten narcystyczny pajac był naukowcem. Choć wiele z jego eksperymentów nie kończyło się pozytywnymi odkryciami... Zaskakującym było to, że mimo wszystko potrafili razem współpracować i trzymać jakiekolwiek pozory normalności. No cóż... Oczywiście puki logika Shockwavea nie przekroczyła granicy, a temperament i narcystyczne zapędy Starscreama nie wymknęły się spod kontroli.

Wielki Wódz w końcu doczłapał się do swoich kwater i bez namysłu opadł niechlujnie, klatką piersiową na swoje łoże. Westchnął głęboko w jedwabistą pościel po czym przekręcił swoją głowę tak by opierała się bokiem o wierzch jego dłoni. Nie pamiętał kiedy ostatni raz był tak wyczerpany, obolały. Nawet bitwy stoczone z Optimusem nie zostawiały go w takim stanie. Poprzysiągł sobie, że jeżeli ktokolwiek przerwie teraz jego odpoczynek to z wielką satysfakcja stworzy z tej osoby obiekt testowy dla Starscreama i Shockwavea. Parsknął pod nosem na ten pomysł i zamknął swoje wymęczone optyki by pogrążyć się w zasłużonym odpoczynku.

---------------------

Od paru dni było całkowicie cicho, żadnego najmniejszego sygnału energetycznego ze strony Decepticonow... Kompletnie nic nawet KnockOut nie był widziany na swoich uwielbianych wyścigach. Cała drużyna Primea była zadowolona z tego spokoju, choć każdy z nich podejrzewał, że może to być tylko cisza przed burzą. Lecz to nie ta cisza martwiła Arcee, a słowa Megatrona które wypowiedział zaraz przed tym jak zniknął w wirze mostu ziemnego. Nie mogła się uspokoić, nadal chciała przeprowadzić z nim poważną i spokojną cywilizowaną rozmowę, bo najwyraźniej w tamtym czasie nie był wstanie utrzymać swoich emocji na wodzy, choć na tyle by rozpocząć rozmowę, na temat który najbardziej ją nurtował.

W końcu mogła się z nim skontaktować... Miała jego sygnaturę energetyczną i mogła złamać kod dostępu do jego komunikatora? Zajęłoby to trochę czasu, ale w tym wypadku byłoby warto. Czuła się do niego tak przyciągana, tak ciekawa jego osoby. Chciała złamać jego fasadę by móc dowiedzieć się o nim więcej, by móc poznać jego prawdziwe ja, wysłuchać histori z jego przeszłości.

Kompletnie nie rozumiała dlaczego poczuła się tak przyciągana i zauroczona tym konkretnym mechem... W końcu walczyła u boku Optimusa przeciwko Megatronowi już od eonów i nagle teraz poczuła do niego jakieś uczucia? I współczucie?!

Westchnęła głęboko I wyjechała z bazy na zaplanowany patrol. Stwierdziła, że będzie to najlepszy czas by przełamać kod komunikatora Megatrona. A jako istota posiadająca kilka procesorów, podzielność uwagi nie była problemem, w tym samym czasie mogła skupić się na kodowaniu jak i utrzymać uwagę podczas patrolu.

Dwie godziny, trzydzieści siedem minut i czterdzieści osiem sekund, tyle zajęło jej złamanie kodu komunikatora, westchnęła z ulgą, jej procesor pracował na najwyższych obrotach by złamać kodowanie komunikatora Lorda, a że też dawno nic nie kodowała ani nie łamała żadnego kodowania, sprawiło jej to nie mały ból procesora który pulsował nieprzyjemnie aż do karku. Do tego stopnia, że musiała zatrzymać się na chwilę i schować miedzy drzewami by trochę rozciągnąć swoje siłowniki i dać procesorowi chwilę wytchnienia, ponieważ zawroty głowy trochę sprawiły jej trudnosci na drodze.

W głębi lasu dostrzegła jakąś starą drewniana opuszczoną chatę, to najpewniej chatka leśniczego. A wiedziała o tym kiedy podsłuchała rozmowę Rafa i Bumblebee o tym jak dziadek małego chłopca pełni rolę lesniczego w Kanadzie. Mały chłopiec był wielce uradowany mogąc pokazywać zwiadowcy zdjęcia, wysłane przez swojego dziadka, przedstawiające piękne widoki. Sama była zachwycona pięknem tej planety, więc kątem oka spoglądała na te zdjęcia, podziwiając piękne widoki przedstawiające wodospady, linię gór, wielkie starożytne drzewa przewyższające swą wysokością samego Megatrona.

Po tym krótkim wspomnieniu, przetarła dłonią twarz w nadziei, że ból procesora choć trochę ustąpi i westchnęła z determinacją po czym wykonała połączenie na komunikator Megatrona z zapatrym tchem czekając na jego odpowiedź, o ile w ogóle odpowie...

----------

Głębokie i głośne pochrapywanie roznosiło się po kwaterach Lorda, wraz z delikatnym szuraniem jedwabnej pościeli.

Lecz te dźwięki głębokiego snu zostały zakłócone przez ciche pikanie jego komunikatora, przez co wydał z siebie długi niezadowolony pomruk. W pół śnie wydawało mu się, że to tylko w jego głowie coś pika i starał się jeszcze raz zapaść w głęboki sen. Nadal czuł, że ten czas który spędził, aktualnie na wypoczynku, to za mało by móc się zregenerować w stu procentach. Ale to irytujące pikanie nadal nie ustało!!! Warknął wymęczony przewracając się na drugi bok i zasłaniając swoje audioodbiorniki dłońmi, jakby myślał że to coś da by zagłuszyć to cholerne pikanie!!

Wydał z siebie niegodny jęk, uderzył pięścią łóżko i oparł się na przedramieniu, po czym odebrał połączenie i zachrypniętym, sennym głosem warknął.

"Mówiłem żeby mi nie przeszkadzać! A może masz życzenie by zostać obiektem testowym w laboratorium Shockwavea!!!!?"

Zapadła chwila ciszy, gdy w komunikatorze usłyszał ten cichy kobiecy głos który nękał go nawet w snach.

"To tylko ja... Chciałam porozmawiać."

Nie wiedział dlaczego odrazu nie zerwał tego połączenia, ani nawet nie obchodziło go to jak dostała się do jego komunikatora. Opadł plecami na łóżko i zacisnął mocno szczękę z chęcią popełnienia samobójstwa...

"Unicronie, dlaczego mnie nie zabiłeś? Masz życzenie śmierci głupia dziewucho?! Z tego co wiem razem z Shockwavem macie nie pozamykane sprawy. Z chęcią pomogę wam obu w urzeczywistnieniu tych spraw!"

Jego głos nadal był zachrypnięty i wymęczony. Primusie jak bardzo potrzebował odpoczynku I relaksu. Dlaczego ktoś zawsze musiał mu przeszkadzać... Nigdy nie mógł poświęcić nawet kilku godzin aby odpocząć.

"Pomyślałam, że może w końcu porozmawiamy normalnie, na temat tego co ma się wydarzyć, co chcesz zrobić i... I jak mogę ci pomóc."

Co ją pchało do tego by myśleć, że Megatron będzie chciał w końcu to wszystko zakończyć i że będzie chciał jej pomocy nie wiedziała. Była tak kierowana uczuciami do tego Mecha, że logiczne myślenie zacierało się w tym wszystkim.

Megatron już zaczął się trząść z frustracji, spowodowanej przez tą feem. Kompletnie nie wiedział jak się od niej uwolnić. Nie chciał się kierować uczuciami i emocjami jakie miał w stosunku do niej. Nie raz się już przekonał, że uczucia do drugiej osoby mogą całkowicie zniweczyć wszystkie plany... Nie mógł już tego wytrzymać, był tak wyczerpany, że nawet jego optyki przygasły do blado matowej czerwieni, a jego iskra nadal nieprzyjemnie biła w piersi. Bez namysłu ze zmęczeniem w głosie rzucił pierwsze co przyszło mu do głowy.

"W takim razie zapraszam, zapraszam na rozmowę w cztery oczy do mojej kwatery. Nie mam teraz siły na potajemne schadzki albo przychodzisz do mnie albo wcale..."

Arcee wybałuszyła optyki w szoku. Czy naprawdę była tak głupia, że zastanawiala się nad tym by znów znaleźć się na Nemeziss w kwaterach Megatrona? Przypominając sobie co robili tam ostatnim razem jej policzki zalał delikatny niebieski kolor, a jej iskra aż podskoczyła z ekscytacji. Parsknęła sama do siebie na swoje idiotyczne zachowanie.

Megatron usłyszał to ciche parskniecie i przewrócił oczami.

"Co już nie jesteś taka chętna na odwiedziny w moich kwaterach? Hmmm? Choć do mnie a gwarantuję, że będzie to kolejne niezapomniane wspomnienie z mojej sypialni."

Zacisnęła szczękę i optyki w próbie podjęcia idiotycznej decyzji. Ale... Ale nie zrobi jej krzywdy prawda? Skrzywiła się mocno na to jak bardzo ostatnimi czasy w ogóle nie myślała, a wszystkie jej decyzje były podejmowane tak spontanicznie i pod wpływem chwili, że zaczynała sie porównywać do Miko...

"Dobrze... Przyjadę do ciebie."

Megatron tylko Uśmiechnął się żarłocznie i wysłał do przyjaciela prośbę o most ziemny z podanymi współżędnymi.

Chwilę pozniej przed Arcee pojawił się wir mostu ziemnego i dreszczem przeszła przez niego prosto do sypialni Megatrona. Ostatnim razem nie miała czasu przyjrzeć się jego sypialni... Teraz mogąc się na chwilę zatrzymać, bez strachu, spojrzała na półki w jego kwaterze i zamarła... Nigdy nie uważała Megatrona za osobę sentymentalną. Ale te piękne tęczowe kryształy... Z kryształowych ogrodów Iacon. Ta ta stara piękna pozytywka zbudowana ze szlachetnego metalu Cybertrońskiej Kuźni, średniej wielkości fiolka w kształcie rombu wypełniona brokatową niebieską substancją... To, to pochodzi ze Szklanych Wodospadów Taganskich Wzgórz koło Polyhexu. Kryształowe ogrody zostały zniszczone, Kuźnia wysadzona, a wodospady wyschły... Na półkach było jeszcze wiele rzeczy które sprawiały napływ wspomnień z pięknych pamiętnych miejsc ich planety. To tylko sprawiło jeszcze większy napływ emocji I jeszcze gorszy ból procesora...

Była tak pogrążona w szoku i myślach, że nie usłyszała jak Megatron do niej podchodził. Megatron nadal był senny, a jego procesor działał na najniższych obrotach, nie miał zamiaru wprowadzić się w śpiączkę energonową, a też nie czuł się już w żaden sposób zagrożony w obecności tej feem. Nawet nie otwierał optyk, wystarczyły te delikatne westchnienia tej małej feem by wiedział gdzie dokładnie się znajduje. Podszedł do niej od tyłu, nachylił się i owinął ją ramionami w talii, po czym oparł podbrudek o jej ramię I szepnął...

"Podoba Ci się prawda?"

Mruknął wymęczonym lecz marzycielskim głosem, czując jak feem drży pod jego uściskiem.

"Skąd? Skąd to wszystko masz?"

Dmuchnął gorącym powietrzem w jej szyję I mruknął. Jego głos był pełen żalu, a jednocześnie nadziei.

"Może nie jestem sentymentalny jak się wydaje, lecz wspomnienia związane z tymi miejscami, są I będą ze mną zawsze. A wiedząc jak bardzo wojna może pochłonąć naszą planetę, na krótko przed jej rozpoczęciem zebrałem kilka małych drobiazgów z najbardziej cenionych i Starożytnych miejsc naszej planety by po wszystkim móc je przywrócić do życia..."

Jego cichy I marzycielski głos sprawiał, że Arcee dosłownie rozpływała się w jego ramionach, całe spięcie i strach opuściły jej ciało mogąc słuchać jego głosu.

"Jak?"

Megatron tylko mruknął sennie, delikatnie muskając jej szyję swoimi poszarpanymi ustami.

"Shockwave nie jest tylko szalonym naukowcem, jest też genialnym mechem. Lata temu opracował strukturę przywrócenia zarówno kryształowych ogrodów i Wodospadów Polyhexu, a wystarczy tylko ich próbka sprzed wojny by znów móc zaszczepić w nich życie. Z kuźnią będzie trudniej to zbyt skomplikowana i starożytna struktura by móc od tak przywrócić ja do dawnej świetność. Lecz śmiem twierdzić, że gdy rdzeń naszej planety powróci do życia to wraz z nim kuźnia znów zacznie pracować. Jest ona bezpośrednio połączona z rdzeniem planety i stamtąd czerpała całą swą móc by wydawać na świat nowe iskry i tworzyć materiały niezbędne do budowania form Cybertronian. Tylko wszechiskra może przywrócić naszą planetę. A wiedzę o jej położeniu posiada nikt inny jak Optimus Prime. Mój upragniony iskrowy brat..."

Czuła się się we śnie bądź na haju, mogąc słuchać tego co ma do powiedzenia Megatron. Naprawdę nie wiedziała co takiego było w tym Mechu, że tak się czuła, że kompletnie traciła dla niego głowę.

W pewnym momencie zamknęła oczy i nawet nie zauważyła kiedy cofnął się siadając na łóżku i posadził ją sobie okrakiem na swoich udach, placami do jego klatki piersiowej. Jego szponiaste palce z niezwykłą delikatnością poruszały się wzdłuż jej torsu, a ona cały czas słuchała jego głosu. Po ostatnim zdaniu pewnie wpadłaby w przerażenie i szok ale była tak zrelaksowana i senna, a ból procesora nadal jej towarzyszył, że wartość tego wyznania kompletnie przeszła obok niej.

"Iskrowy brat?"

Mruknęła pytająco. W końcu bracia z rozszczepioną iskrą byli niezykle rzadkim zjawiskiem w ich społeczeństwie, to anomalia w której w komorze iskier przewoźnika jedna poczęta iskra, po czasie rozszczepia się na dwie.

Gdyby miała w sobie teraz choć cień logicznego myślenia, zastanawiałaby się z przerażeniem jak taka sytuacja może się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Strach, przerażenie, niepewność, po relaks, spokoj, uwolnienie i to dziwne uczucie ciepła rozchodzące się po całej jej sylwetce. A ten gorący oddech na jej szyi tylko jeszcze bardziej przyćmiewał wszystkie negatywne myśli czy emocje.

Dłonie Mrocznego Lorda przesunęły się z talii feem na jej biodra delikatnie zachaczajac palcami o wewnętrzne uda.

"Od samego początku mojej znajomosci z Orionem Paxem czułem do niego jakieś dziwne przyciąganie, moja iskra zawsze dziwnie pulsowała w jego obecnosci, a im bliżej niego byłem, tym bardziej to uczucie sie pogłębiało. Przez eony po prostu myślałem, że to znak, że znalazłem tego jedynego, niezastąpionego przyjaciela, tego kogoś kto nigdy... Nigdy nie opuści mego boku, choćby nie wiem jak źle było. Odkąd pamiętam zawsze czułem zarówno od niego jak i do niego głębokie poczucie miłości... Lecz nie była to partnerska miłość, a raczej braterska, rodzinna miłość, która kazała mi go chronić, chronić i wspierać. Wtedy nie zwracałem na to większej uwagi, po prostu cieszyłem się jego przyjaźnią razem z Ratchetem i Soundwavem..."

Czuła się jak naćpana. Ale Słysząc jak Megatron mówi o Orionie Paxie, Ratchecie i Soundwavie jakby byli nierozłącznym kwartetem, coś ścisnęło jej iskrę i kazało zachować tą informację na później.

"Dopiero kiedy zaczęła się wojna myślałem, że to dziwne uczucie w iskrze i ta cała potrzeba jego ochrony i braterskiej miłości do niego w końcu minie... Jednak... Te wszystkie uczucia tylko się nasiliły gdy się rozstaliśmy, a on został Primem. Myślałem że po prsotu jego strata i zdrada tak na mnie zadziałały, bo wbrew wszystkim pogłoskom też mam uczucia i emocje... Wydawało mi się, że to wszystko po czasie po prostu zniknie."

Poczuła na swoim policzku głębokie westchnięcie Megatrona I to jak delikatnie zacisnął palce na jej talii.

"To nigdy mnie nie opuściło. A ja... Choć wszyscy myślą, że postawiłem sobie to za cel nigdy nie mógłbym zabić mego brata... Dopiero w połowie wojny zaczynałem miec pewne podejrzenia. Nie byłem tak słaby emocjonalnie by dać się ponieść uczuciom jakie czułem do straty przyjaciela. A Po Empuracie i Shadowplay Shockwave, nie by już tym samym zażartym politykiem co wcześniej... Stal się pustą skorupą... Oddałem mu to co zabrała Rada Gubernatorów, ale nic nie było wstanie przywrócić mecha sprzed tego niecnego czynu. A on w ramach zadość uczynienia stwierdził, że zrobi dla mnie wszystko, gdy tylko będę tego potrzebował. Od tamtej pory jego lojalność leży po mojej stronie. Pewnego dnia stwierdziłem, że może on byłby wstanie odpowiedzieć na moje pytania i wiedziałem, że nigdy nikomu nie zdradzi tego co mu powiem. Wyjawił mi informacje których potrzebowałem, a Po tym potrzebowałem naprawdę długich cykli by przyswoić świadomość, że mój były przyjaciel i najgorszy wróg jest moim bratem..."

Megatron z głębokim westchnieniem wodził dłońmi po jej udach i delikatnie rozchylił swoje nogi by dać sobie większy dostęp do jej ciała. Tak jakby kontakt fizyczny z tą autobocką feem dawal mu poczucie uwolnienia. Arcee wzdrygnęła się zarówno na dotyk Megatrona jak i sekret ktory jej zdradził. W ciągu tych paru tygodni dowiedziała się więcej, niż w ciągu wielu eonów wojny. Było to niezmiernie przytłaczające. Wzięła głęboki oddech i złapała jedną z jego dłoni, a druga swą dłoń odchyliła do tyłu by pogłaskać bok hełmu Lorda Deceptikonów.

"Ale... Jak to wszystko się stało?"

Jej procesor nie działał na tyle dobrze by móc złożyć konkretnie brzmiące zdanie, a Megatron był na tyle zagłębiony w swą historię i na tyle świadomy, by wiedzieć dokładnie o co pyta go ta niebieskooka feem.

"Na początku jedyną opcją jaka przyszła mi do głowy to to, że zostaliśmy rozdzieleni zaraz po wyjściu z Kuźni i przydzieleni do różnych rodzin..."

Z głębokim pomrukiem przejechał zwoimi palcami po piersiach Arcee i delikatnie zassal się na jednym z przewodów na jej szyi by chwilę później znów usłyszała jego cichy I kojący głos.

"Ale zapewne znasz tę historię moja mała? Wraz z powstaniem naszej planety wszechiskra przekazała część swej mocy do Kuźni by stworzyć dokładnie pięćdziesiąt silnych, szlacheckich iskier które będą prowadzić i rozwijać nasz świat w pokoju i szacunku. Z kuźni nigdy więcej nie zrodziła się żadna szlachecka iskra, mogła ona zostac stworzona tylko po przez naturalne poczęcie, by nadal trzymać dziedzictwo szlachciców. Wtedy dotarło do mnie, zostaliśmy rozdzieleni gdzieś w połowie pierwszego wieku naszego życia... Inaczej pamiętałbym to zdarzenie bardzo dokładnie. I też od długiego czasu zastanawia mnie czy już wtedy Rada Gubernatorów nie maczała w tym palców... Gubernatorzy mieli jawny dostęp do rejestrów urodzeń, zarówno z Kuźni jak i szpitali. Więc nie było dla nich niczym trudnym znaleźć zapis z archiwów na temat urodzenia dwóch szlacheckich bliźniaków. W końcu z każdy mijającym eonem linia szlacheckich rodzin się zacierała, a władzę nad Cybertronem zyskała nowo utworzona rada gubernatorów."

Megatron pociągnął ją za sobą kładąc się plecami na łóżku, tak że ona spoczywała na jego klatce piersiowej. Jego szpony nadal bawiły się jej ciałem jak tylko chciały, a ona pozwalała mu na wszystko.
Zachłysnęła się lekko powietrzem zostając pociągnięta do tyłu, ale nic już jej nie obchodziło w tej chwili poza tym by móc słuchać jego głosu.

"A... A Optimus? Nie wie o tym?"

Z jego ust wymknęło się ciche parskniecie po czym długie przesiąknięte smutkiem westchnienie.

"Optimus Prime może i posiada inteligencję, samokontrolę, autorytet i wiedzę... Niestety większość jego wspomnień z czasów Oriona Paxa została zatarta przez matrycę przywództwa. A przez to jaki Orion był nieśmiały nigdy nie usłyszałem od niego czy czuje się dziwne w moim towarzystwie. A dziś śmiem twierdzić, że matryca może w jakiś sposób zaćmiewać? Niwelować? To braterskie połączenie między nami. Matryca przywództwa nie jest czymś tak pięknym, niesamowitym i honorowym jak może sie wydawać. Ratchet na pewno opowiedział Optimusowi cząstkę wspomnień z czasów naszej przyjaźni, ale napewno nie tyle by przywrócić ten ogrom wiedzy jaki posiadał ten mały archiwista. Możliwe że gdy był Orionem Paxem wiedział o naszym braterstwie, lecz z jakiegoś powodu mi o tym nie powiedział..."

Zmęczyło go już to paplanie, wiedzial że feem nie jest tutaj by słuchać o jego przeszłości, a by dowiedzieć się co planuję na przyszłość. Ale nie mial ochoty o tym rozmawiać, zrelaksował się w jej towarzystwie jego iskra już tak nie bolała, a on sam czuł się jakby jego ciało było niewarzkie. Nadal był wyczerpany I nie miał siły na jakieś ostre zabawy... Ale skoro miał w swoim łożu piękną feem która najwyraźniej była całkowicie przyćmiona jego ruchami, to dlaczego miałby z tego nie skorzystać?

"Mmm moja mała, nawet nie wiesz co we mnie budzisz..."

Arcee tylko mruknęła bo czuła się już jakby była w półśnie. Najwyraźniej to całe łamanie kodu bardzo przeciążyło jej procesor...

A Megatron bez zastanowienia zaczął urzeczywistniać swoją fantazje. Rozchylił jej nogi jeszcze bardziej i zaczął drażnić palcami łącza jej panelu, gdzie w tym samym czasie jego rekinie ząbki delikatnie i namiętnie podgryzały przewody jej szyi.

Wentylatory Arcee od razu przeszły na wyższy poziom gdy tylko łącza jej panelu został pogładzone z delikatnością piórka. Nigdy by się nie spodziewała, że ktoś taki jak Megatron może być tak namiętny i delikatny.

"Jak rozumiem nasze ostatnie schadzki bardzo ci się podobały moja mała?

"Mhhhm..."

"W takim razie sprawie że spodoba Ci się to jeszcze bardziej..."

Jedna z jego dłoń uniosła jej nogę w zgięciu kolana i delikatnie odchyliła na bok, tak by była jeszcze bardziej otwarta na jego działania. Szczerze nawet nie wiedział czy w takim stanie wyczerpania mógłby w ogóle cokolwiek osiągnąć jeżeli chodzi o jego interfejs. Ale nawet jeżeli nie to przynajmniej może się nią pobawić i sprawi jej przyjemność. A uwielbia słuchać jak ta konkretna feem jęczy z przyjemności, którą on sam jej dawał.

Wolną dłonią przejechał po jej panelu by zacząć go pocierać długim i powolnymi ruchami zaczynał już czuć to ciepło gromadzące się za jej panelem, a ona natomiast poczuła strużkę wilgoci wyciekającą z jej zaworu. Po kilku minutach by rozgrzać tą ognistą feem sam poczuł ucisk za panelem, czym był oczywiście uradowany, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy w swoim stanie. Powoli obrócil się tak, że to ona leżała pod nim, od razu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech widząc w jakim stanie znajduje sie autobocka feem.

Ona spojrzała na niego z pół przymkniętych powiek i sięgnęła po niego by owinąć swoje ramiona wokół jego szyi. Gdzie on opadł i zaczął obsypywać jej wymęczone ciało słodkimi pocałunkami. Usłyszał ciche kliknięcie i krótkie westchnienie od Arcee i od razu wiedział co to oznacza.

"Widzę, że nie masz już żadnych zachamowań co do mojej osoby, moja mała..."

Nie dał Arcee ani chwili na odpowiedź, od razu złączył ich usta w powolnym namiętnym pocałunku, a jedną z jego dłoni powędrowała między jej nogi by kciukiem zacząć okrężnymi ruchami pocierać jej łechtaczkę. Zebrał wilgoć zbierająca się między jej fałdami i włożył jeden ze swych szponów w jej otwór. Przy każdym powolny pchnieciu zginął palec tak by idealnie trafiać w najwrazliwszy punkt w jej wnętrzu. Dzięki czemu mógł wsłuchać się w te piękne stłumione przez jego usta pomruki i stęknięcia. Chciał ją złamać, a takie powolne dobieranie się do jej ciała napewno popchnie ją ku temu.

Trochę mocniej przycisnął swój palec w jej wnetrzu przez co rozłączyła ich usta i z głębokim jęknięciem wygięła plecy w łuk.

Ten piękny widok tylko spowodował syk ze strony Megatrona, spowodowany bolesną ciasnotą za jego panelem. Z westchnieniem otworzył swój panel. Pochylił swoją głowę zaraz nad jej wzgórkiem i zaczął go obsypywać pocałunkami delikatnie smagając językiem po gorącej protoformie.

Jej ręką od razu powędrowała do jego hełmu, a druga zacisnęła się w pięść na jedwabnej pościeli.

Położył obie jej nogi na swoich ramionach I zaczal ssać jej słodki punkt cały czas pieszcząc jej wnętrze palcem.

Jej jęki i stęki rozchodziły się pod żarłocznym i niechlujnym dźwiękiem siorbania dochodzącym spomiędzy jej nóg. Wierciła się gdy po całym jej ciele rozchodziły się dreszcze przyjemności, a jej nogi mrowiły, jakby cała jej siła została odebrana przez czyny Mrocznego Pana. Trzeba było mu przyznać, wiedział jak posługiwać się językiem, nie tylko w mowie.

Wygięła się w łuk z głośnym krzykiem gdy poczuła jak język Megatrona wciska się w jej wnętrze zaraz obok jego palca. Była już tak blisko...

Megatron czuł jak ciasne ścianki jej zaworu zaczynają pulsować pod jego palcem i ze złośliwym uśmiechem podniósł się z kolan, słysząc groźne warknięcie ze strony Arcee.

Ona tylko spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.

"Dlaczego przestałeś?"

Odkąd pamiętał bawiło go przerywanie zabawy zaraz przed orgazmem feem. Och, jaką czerpał przyjemność mogąc pokazać każdej kobiecie kto tu ma władzę.

Nie odpowiedział, a tylko wskoczył na łóżko tak, że jego twardy jak skała i naprężony kolec zwisał zaraz nad ustami Arcee, a on miał idealne pole do popisu zaraz nad jej panelem.

Arcee tylko uniosła brwi w zdziwieniu na ten ruch Megatrona, z każdym ich spotkaniem coraz bardziej zaskakiwał ją swoją kreatywnością. Nie miała nic przeciwko temu, choć nadal niepokoił ją fakt jego rozmiarów... Jej zaniepokojenie przewał język Megatrona zlizujący soki wyciekające z jej zaworu. Tym razem jego ruchy były jeszcze bardziej powolne i drażniące.

Bez zastanowienia złapała dłonią jego kolec zaraz u podstawy i okrężnymi ale mocnymi ruchami zaczęła go głaskać, a jej język małymi liźnięciami drażnił jego główkę. Za swoje działania została nagrodzona długim jęknięciem Megatrona, na co zachichotała owinięta ustami wokół główki jego kolca, wysyłając wibracje swego głosu przez całe ciało wielkiego mecha.

Megatron był zaskoczony tym jak bardzo był wrażliwy na dotyk, ale było to spowodowane całym tym wycieńczeniem i zmęczeniem. Czuł że po całej tej zabawie będzie się ładował conajmniej paręnaście godzin i nikt nie będzie wstanie go obudzić z głębokiego snu...

Uśmiechnął się groźnie, znów miał zamiar odmówić jej orgazmu. Chciał pociągnąć to jak najdłużej, a później zobaczyć efekty swojej pracy. Wiedział że ta ognista feem będzie się stawiać i starać się narzucić mu tempo, ale nawet w takim stanie zmęczenia był wstanie z łatwością pokazać jej swoje miejsce.

Syknął z bólu połączonego z przyjemnością gdy jej język nacisnął mocniej na główkę jego kolca a jej usta zacisnęły się ciasno wokół niego. Z zadowolenia mruknął zasysając się na jej słodkim punkcie. Zdecydowanie ta feem miała sprawne usta i wiedziała co robi.

Ta wzmożona wrażliwość zdecydowanie przyćmiewała jego skupienie ale musiał się spiąć by kontrolować jej uwolnienie. Włożył w nią dwa palce bardzo powoli cal po calu, przez co jej dłoń zacisnęła się jeszcze mocniej u podstawy jego sprzętu. Robiło się coraz groźniej, zdecydowanie jego wytrzymałość dzisiaj nie była w najlepszej formie, musiał się pospieszyć i bardziej uważać by nie przyjść zbyt wcześnie...

Tak też wcisnął swoje palce w nią najgłębiej jak tylko się dało i zaczął poruszać dłonią w górę i w dół smagając punkt G w jej wnętrzu.

Arcee całkowicie straciła skupienie, musiała wypuścić kolec Megatrona z ust by wziąć wielki chałst powietrza ponieważ reszta jej wentylatorów nie dawała rady. Z głośnym mlaśnięciem jego kolec wypadł z jej ust, a ona w całym tym feworze doznań zaczęła szybciej zadowalać Lorda dłonią. Czuła że jest coraz bliżej orgazmu i miała nadzieję że Megatron tym razem tego nie przerwie.

Natomiast oddech Megatrona znacząco przyśpieszył do tego stopnia że zaczął wypuszczać z ust kłęby gorącego powietrza wprost w wzgórek feem. Wiedział że jeżeli za krótką chwilę tego nie przerwie, skończy w jej ustach. Choć była to zadowalająca fantazja, miał dzisiaj inne plany. Znów zaczął czuć jak ścianki jej zaworu zaczynają pulsować wokół jego palców, więc najszybciej jak potrafił wyciągnął palce, słysząc jej protestujący krzyk, przekręcił się i złapał jej nadgarstki w jedną dłoń przypinając je nad jej głową.

Spojrzała na niego ostro wkurzona i próbowała uwolnić swoje ręce z jego uścisku.

"Jesteś sadystą..."

Z satysfakcją zaśmiał się jej prosto w twarz. Wolną ręką przejechał dłonią od jej głowy przez tors i udo aż po zgięcie jej w kolanie, zarzucając jedną z jej nóg zaraz nad jego biodrem.

"Moja droga... Wiedziałaś na co się piszesz... Wiedziałaś z kim wchodzisz do łóżka... Czy może mam ci jeszcze bardziej o tym przypomnieć?"

Warknęła na niego i nadal próbowała uwolnić się z jego uścisku.

"Nie, nie mała... To ja tu mam kontrolę, to ja tu ustalam tępo, a ty siedź grzecznie i ciesz się zabawą."

Jeden kącik jej ust uniósł się delikatnie do góry, a na jej twarzy malowała się złośliwość.

"Wielki Pan Decepticonów nie ma już takiej wytrzymałości jak kiedyś? Ech... Jaka szkoda... Liczyłam na więcej."

Warknął cicho i zmarszczył brwi po czym Z niezwykłą zręcznością podniósł ją jak szmacianą lalkę i odwrócił tylem do siebie.

Zawinął je ręce za plecy I przytrzymał, drugą dłoń zacisnął na jej biodrze.

"Ostatnim razem nie udało mi się dać ci tego klapsa... Ale teraz byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką i już się z tego nie wywiniesz mała."

Delikatnie potarł jej biodro i zachłannie wbił się swoim kolcem w jej zawór w tym samym czasie otwartą dłonią strzelając sowitego klapsa w jej słodki tyłeczek.

Nigdy jeszcze nie czuła czegoś takiego to tak jakby ktoś poraził ją prądem od wewnątrz, wbiła twarz w pościel próbując stłumić krzyk przepełniony bólem I przyjemnością. A chwilę później dłoń Megatrona powędrowała do jej głowy odwracając ją na bok.

"O nie nie mała, nie słyszę cię."

Przycisnął dłoń do jej karku nie dając jej już żadnej możliwości ruchu, a jego ruchy stały się tak powolne... To był horror!

Musiał mocno zacisnąć szczękę by nie wydać z siebie żadnego niechlujnego jęku, kiedy jej gorący zawór zacisnął się na jego kolcu po klapsie jak imadlo! Zaczął delikatnymi, powolnymi i kolistymi ruchami pchać biodrami do przodu i do tyłu. To było dla niego hipnotyzujące, już dawno nie bawił się w ten sposób z żadną feem. Zwykle były to ostre zabawy pozbawione jakichkolwiek uczuć była to czysta fizyczna przyjemność. Ale to co działo się tu i teraz dawało mu zupełnie inny poziom przyjemności, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył.

"Mmm, jak się czujesz mała? Jak ci się podoba? Hmmm? Powiedz kto tu ma kontrolę?"

Z jej ust wydobyło się tylko niezrozumiałe stęknięcie, a przed oczami zaczynały się jej pojawiać mroczki.

To całe zmęczenie, długa zabawa z autobocką feem i te powolne pchnięcia były dla Megatrona jak narkotyk był teraz w zupełnie innym świecie. Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy ledwo dotarły do niego dźwięki wydawane przez feem. Pogłaskał jej pośladek i znów strzelił jej mocnego klapsa. Co wywołało kolejny krzyk i niewiarygodną ciasnotę dojącą jego kolec. Już blisko... Pomyślał...

"Pytam jeszcze raz... KTO... TU... MA... KONTROLĘ!?"

Z każdym słowem wbijał swój kolec w najgłębsze zakątki jej zaworu.

A ona w końcu z głośnym rykiem osiągnęła ten ubłagany orgazm, tryskając fluidami po swoich udach, uchach Megatrona I zostawiając pod sobą wielką mokrą plamę na jego pościeli.

"Ty! Ty masz kontrolę!!"

Sam Megatron w końcu pękł dochodząc z głębokim i wymęczonym jękiem zalewając jej wnętrze gorącym fluidem.

Nie mogła się opanować te skurcze były tak mocne i długie, że czuła jakby zaraz miała trafić do Primusa! A całe to boskie uczucie przypieczętował gorący fluid Megatorna rozchodzący się w jej wnętrzu i ściekający po jej udach. Nie mogła się ruszyć nadal leżała przodem na kolanach jak pies całkowicie zamglona, poczuła tylko jak Megatron pada obok niej na łóżku i słyszała jego krótkie i zachrypnięte oddechy.

Megatron leżał na brzuchu podpierając głowę na dłoni, nawet nie pokusił się o to żeby zamknąć panel, nie obchodziło go że leży na mokrej pościeli cały w wymieszanych fluidach teraz już nic go nie obchodziło, szczerze mogła go zabić jak chciała.

"Jak już odpoczniesz możesz wysłać wiadomość do swojego lidera, że składam propozycję zawieszenia broni i nie długo skontaktuję się z nim żeby omówić parę ważnych spraw."

Czuła się wykończona, ale te parę słów uderzyło w nią jak pociąg, odwróciła głowę by spojrzeć na niego w totalnym szoku. Kompletnie nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć, jej usta otwierały się i zamykały próbując coś z siebie wydusić.

Nagle otworzył oczy i spojrzał na nią z pół przymkniętych powiek, a kolor jego optyk był tak matowy jakby za chwilę miał zgasnąć.

"Nie patrz się na mnie jak opętana. To musiało się w końcu skończyć. W jakikolwiek sposób... Wszyscy już zmęczeni tym gównem. A teraz albo się wynosisz aby zdać relacje Primeowi albo zostajesz tu na conajmniej dwadzieścia godzin. Zaraz wpadnę w głębokie doładowanie i nikt prócz nie mnie będzie wstanie cię stąd wypuścić..."

Bez słowa przysunęła się do jego boku powoli przyswajając wszystko co właśnie jej powiedział i sama Zapadła w głęboki i oczyszczający sen...

--------------------------------

Wow nooo nie spodziewałam się że w końcu uda mi się to skończyć xD to leżało na moim koncie dwa lata xD

No cóż skończone, mam nadzieję że się podobało, może spotkamy się za kolejne dwa lata xD

Do zobaczenia koteczki!!!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro