40
Wszyscy się odwrócili w stronę czwórki, po czym znieruchomieli, otworzyli szeroko oczy/optyki oraz usta. Za to Ratchet, podszedł do trzech dziewczyn i jednego chłopaka po czym wybuchnęli głośnym śmiechem.
###Megan###
*Trzy godziny dwadzieścia cztery minuty oraz jedna sekunda później*
-A więc, skoro jesteś na wszystkich moich zachciankach przez jeszcze x czasu...-Zaczął Megatron jednak mu przerwałam.
-Nie x czasu tylko sześć dni, szesnaście godzin, dwadzieścia dziewięć minut i trzy sekundy.-Pierwszy raz w życiu jestem tak dokładna w liczeniu. Serio. Megs westchnął westchnął i postawił mnie na pryczy.
-A skąd wiesz?-Spytał.
-Liczę. A nie mogę?
-Możesz. A teraz zachcianka.-Ooo a ja już mam plan!
-Dobra. Chcę dziesięć paczek żelków, dwadzieścia czekolad, pizze, dwa kebaby i dużego misia.
-Nie twoja tylko moja! Ale co do ostatniego... ja mogę być twoim misiem.
-Miękkiego misia.-Powiedziałam. Zrobił minę zbitego pieska z łezką w oku.-Dobra możesz być moim misiem. Jest jeden problem. Nie zmieścisz mi się do domu. A tym bardziej do łóżka.
-Nemesis jest duże. I moje łóżko też.
-Mogę wiać?
-Nie.
-Wypierdalaj.
-Przypominam ci, że stoisz na MOIM łóżku.
-To ja wyjdę.
-Nie.
-Bo?
-Bo jesteś na moje zachcianki.
-A więc co mam robić lordzie?
-Idź do Sundwave'a, poproś go o włączenie kamer i mikrofonu, tak żeby każdy na statku cię zobaczył i usłyszał po czym powiedz "Kocham Lorda Megatrona! Od dzisiaj jesteśmy razem!"
-NIE!-On zwariował. Nigdy!
-W takim razie giń.
-Nie zabijesz mnie.
-Bo?
-Bo mnie kochasz.
-Już kiedyś miałem dziewczynę. Przeszła na stronę autobotów. Bez wahania ją zabiłem. Ciebie też mogę.-Nagrzał swą broń i wycelował we mnie.
-Dobra zrobię to!-Tylko dlatego, że reszta obiecała mi za to wszystko słodycze.Po za tym chcę dożyć swoich kolejnych urodzin. Zostałam postawiona na ziemi. Cała fochnięta poszłam do inżyniera dwadzieścia cztery na dobę siedem dni w tygodniu. Poprosiłam go o te głupie kamery i debilne mikrofony.
-Kocham Megatrona! Od dzisiaj jesteśmy razem!-Krzyknęłam z udawaną szczęśliwością i wróciłam do kwatery Lorda. Na szczęście po drodze nikogo nie spotkałam bo zabiłabym na miejscu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro