19
###Angel###
Kolejnego dnia siedziałam w stołówce z przyjaciółmi.
-Wiesz Angel? Wolałem jak byłaś kotem.-Przyznał Kastiel. Ja tylko pokręciłam głową.
-Nie mam zamiaru zmieniać się w niego z powrotem.
-Co?! Byłaś kotem?! Jak? gdzie? kiedy?-Zaczęła zasypywać mnie pytaniami Nadia.
-Ja uważam, że kotem nie była a oni tylko sobie z nas żartują. Chyba, że możecie to udowodnić?- Wyraziła swoje zdanie Megan.
-Ja oczywiście, że mogę bo już wiem jak to zrobić i jak zmienić ją z powrotem ale ona mnie zabije. A tego nie chcemy.
-A to niby czemu?-Kamil.
-Bo jestem ludzkim medykiem, który leczy roboty. To jak? Udowadniamy im?
-Raz. I na krótko.-Westchnęłam. On przysunął się do mnie na ławce i zaczął grzebać czy co tam robić w szyi. Ledwo poczułam a po chwili byłam małym słodkim kotkiem który miał chęć zabić tego kto wymyślił, że mogę zmieniać się w takie coś. Z ławki wskoczyłam na stół i usiadłam. Podszedł do nas Lennox.
-Kot? Znowu? Czy wy nie umiecie nic nie sknocić?-Pytał.
-Nie nie, to specjalnie. I jak zakładam mam już zmienić cię z powrotem, tak?-Kastiel wziął mnie do rąk.
-Tak. Teraz.-Powiedziałam a on zmienił mnie z powrotem. Teraz siedziałam mu na kolanach. Pacnęłam go w twarz i usiadłam obok.
-Ej a to za co?-Spytał masując policzek.
-Za zmienianie mnie w kota.
-A dzieciaki, zapomniałem wam powiedzieć, że za jakieś- Lennox spojrzał na zegarek- dokładnie 2 minuty przyjedzie nowy chłopak do pomocy Kastielowi i Megan. Jest w jej wieku. Idźcie się przywitać.-Jak powiedział tak zrobiliśmy. Na miejsce przyjechał Jazzem. Wysiadł. Był to chłopak dużo niższy od Megan, nosił okulary. Podziękował autobotowi i przyjrzał się dokładnie każdemu z nas. O nic nie pytał. Dopiero gdy zobaczył piętnastolatkę rzucił się na nią z uśmiechem.
-Megan! Jak się cieszę, że cię widzę!-Krzyknął ale zanim on zdążył ją nawet dotknąć ona mu przywaliła, wzięła kluczyki do lochów i wepchnęła tam chłopaka. Chyba pierwszy raz widziałam jak robi coś tak szybką i z taką złością. Zamknęła nastolatka na klucz i wyrzuciła go gdzieś za siebie. A lochy były za ścianą. Ustała obok nas i otrzepała ręce z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Nawet nie zauważyła idącego w jej stronę wściekłego Lennoxa. Ustał obok niej.
-Coś. Ty. Zrobiła?!
-Noo pozbyłam się zbędnego balastu.
-On miał pomagać w pracy tobie, Kastielowi, Ratchetowi, Ironchidowi i czasami Knock Outowi i Soundwevowi!
-CO?-Wtedy padła na kolana i uniosła głowę do góry tak jak to zrobiła przy pierwszym dniu przyjazdu deceptikonów i...- NIEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Aż zebrały się wszystkie transformersy prócz Optimusa i Megatrona.
-Co, przyszedł ktoś wyższy od niej?-Spytał Ratchet.
-Nie.-Podeszłam i pogłaskałam ją po głowie. Nadal nie chciała się zamknąć.- Dowiedziała się, że ktoś będzie jej w pracy pomagał. A kto to już nie wiem.-Pociągnęłam ją za kołnierz żeby wstała, zatkałam jej buzię i zaciągnęłam do innego korytarza.-Kto to jest?
-Mmhhpff
-Co?
-Mmhhpff!
-A no tak.-Zdjęłam jej rękę z buzi.-Co?
-To mój kuzyn. Mogę go przerobić na mielone? Mogę? Mogę? Mooogę? Błagam! Ploooseeee.
-Eee nie.
-Czeeeeeemuuuuuu?
-Bo masz zakaz. I kropka.
-I pewnie mam go wypuścić?
-Owszem.
-Jak, jak klucz wyrzuciłam?
-To go znajdź.-Powiedziałam i wróciłam do zbiorowiska ludzi i robotów. Megan poszła za mną i zaczęła szukać klucza. A razem z nią wszyscy inni. W końcu znaleźli i wypuścili chłopaka. Nareszcie mogliśmy normalnie pogadać.
-Hej, jestem Angel. Jak się nazywasz?-Spytałam. Wszyscy stali za mną a transformersy kucały lub klękały. Noo tylko nie Megan. Ona stała obrażona obok mnie z miną "jestem zła na wszystko i wszystkich"
-Jestem Kayle. Podobno miałem pomagać. Oni żyją tak? Umieją myśleć jak my?
-Nie. Steruje nimi Angel jak jej się nudzi.-Powiedziała sarkastycznie Megan.
-Czyli tak.-Uśmiechnął się. Każdy transformers i człowiek po kolei zaczął się przedstawiać. Dalej dzień minął spokojnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro