Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

###Knock Out###

Po walce Megatron poszedł włożyć Angel do klatki a ja do siebie wypolerować sobie lakier. Na statku nikogo nie było prócz naszego przywódcy i mnie. Reszta albo umarła w walce albo jest w kosmosie na Cybertronie szukać jeszcze  przydatnych broni. Po około godzinie przyszedł do mnie Megatron.

-Knock Out! Przestań się upiększać i idź zanieś więźniowi trochę energonu!-Jak zawsze. On nigdy nic grzecznie nie powie. No nic, poszedłem do magazynu po jedną z kostek a potem do pokoju Megatrona gdzie znajdowała się klatka z Angel. Na miejscu spotkałem ją śpiącą. Otworzyłem klatkę i włożyłem tam energon. Zdziwiło mnie jedno. Czemu ona jeszcze nie uciekła? Nie wytrzymałem. Wiedziałem że Megatron mnie okrzyczy ale zostawiłem klatkę otwartą. Jak tylko wyszedłem na korytarzu spotkałem naszego przywódcę.

-Dlaczego zostawiłeś tę klatkę otwartą?!

-Pomyślałem, że moglibyśmy przekonać ją do naszej strony dając jej większą swobodę...-Powiedziałem drżącym głosem.

-hmmm nawet dobry plan ale masz jej pilnować a jeżeli ucieknie to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.

- Mam jeszcze jedno pytanie.

- Jakie znowu?

- Czemu jej klatkę umieściłeś w swojej kwaterze?

-Nie twoja sprawa. Knock Out. A teraz do siebie!- Co prawda nie odpowiedział mi na pytanie ale w głębi poczułem że Megatron polubił tę dziewczynę. Poszedłem do siebie skończyć swoje polerowanie.

###Angel###

Chyba znów zasnęłam, ponieważ obudziłam się ale klatka była otwarta. Oprócz tego na łóżku siedział Megatron i mi się przyglądał. Ja zamiast wyjść znów usiadłam w kącie klatki i znowu zaczęłam płakać.

-Nie wychodzisz?-Usłyszałam głos przywódcy wroga. Pomachałam głową na nie. Ciągle w głowie miałam wiadomość "zdradzam cię". - Nie chcesz wrócić do domu?-Znowu Pomachałam głową.- Czemu?

- Nie mam do czego. - W końcu Odpowiedziałam. - A jeżeli nie mam do czego to po co?- Megatron się za myślił.

-Nieważne. Knock Out przyniósł ci energon. A teraz muszę iść.- Wyszedł. Zjadłam trochę energonu i znów usiadłam w kącie.  Nie chciałam wychodzić. Ani uciekać. Nie teraz. Płakałam jeszcze około godzinę. Oczy mnie już bolały. Wtedy do prawdopodobnie kwatery Megatrona wszedł Knock Out. Jak tylko zobaczył moje łzy zrobił zatroskaną minę. Zawsze sądziłam że deceptikony to nie czułe roboty chcące władzy.  Najwyraźniej się myliłam.

-Coś się stało? Pewnie chcesz wrócić?- Od razu zapytał medyk.

-Nic, i nie, nie mam ochoty wracać. Po co przyszedłeś?

-Miałem cię zabrać do laboratorium na badania.- Zamknął klatkę i wziął ją w ręce. Dziwnie się czułam przenoszona w klatce przez deceptikona. Ale grzecznie siedziałam i czekałam na to co będzie dalej.

###Nathaniel###

Minęło pół dnia odkąd porwali Angel a my nadal jej nie znaleźliśmy. W telewizji gadają o tym że jeżeli tylko ją zauważą lub jakiegoś deceptikona to mają zadzwonić pod podany numer do Lennoxa. W końcu kazali nam iść do domów. Po drodze oczywiście nic. Czemu ja to napisałem?! Teraz pewnie siedzi w jakiejś celi i nie wie co robić. Albo ją torturują żeby wyjawiła wszystkie tajemnice Autobotów. A ona jest jeszcze załamana bo powiedziałem jej że ją zdradzam! Co że mnie za idiota!-  Myślałem. W domu dostałem liczne pocieszenia od rodziców ale za bardzo one nie pomogły.

###Angel###

W laboratorium medyk ponownie otworzył klatkę oraz wyjął mnie i położył na stole do badań.

-Angel, mogłabyś zmienić się w lwicę? Po dałbym ci narkozę przebadał kilka rzeczy i nic więcej. Przy okazji mógłbym naprawić uszkodzenia zrobione podczas walki.-Powiedział Knock Out.

-To była prośba? -Lekarz pokiwał głową- Dobrze. - Zmieniłam się w lwicę. Przyjęłam narkozę i zasnęłam. Trochę się bałam czy medyk nie kłamie ale nie bardzo mnie teraz interesowało moje życie. Skoro Nathaniel mnie nie kocha, to po co przejmować się swoim życiem?

Obudziłam się i rzeczywiście fizycznie czułam się lepiej. Knock stał obok i sprawdzał coś na komputerze. Zeskoczyłam ze stołu i ustałam obok niego.  Nawet go polubiłam.

-I jak?- Spytał medyk.

-Lepiej. Zmienić się w człowieka?

-Nie musisz. Idziemy. Na mówiłem Megatrona żeby dał ci chociaż łużko. Powiedział że da ci łużko dla lwicy ale w moim pokoju. Będzie ci to przeszkadzać?

-Nie. Chyba że chrapiesz.-Uśmiechnęłam się.

-Co? Ja chrapać? Nigdy. -On również się uśmiechnął. Wyszliśmy z laboratorium i ruszyliśmy w nieznaną mi stronę. Po chwili znaleźliśmy się w czerwono czarnej kwaterze. I rzeczywiście. Było tam łużko dla lwicy. - O to moja kwatera.

-Ładnie masz.- Położyłam się.

-A tak właściwie, dlaczego nie chcesz uciec?-Spytał medyk.

-A z kąt wiesz że nie chce uciec?

-Ponieważ gdybyś chciała już dawno byś to zrobiła. No więc?- Knock Out usiadł na swoim łużku i wyciągnął coś z szafki. Jak się okazało chwilę potem, była to polerka.

-Nie mam do czego. - Rozejrzałam się po jego pokoju.

-Jak to?

-Nie mam ochoty o tym gadać.

-Jak chcesz.- Wzruszył ramionami i zaczął polerowanie. Zmieniłam się w człowieka i ustałam na jego biurku. Usiadłam na krawędzi.

- Chyba lubisz dbać o swój wygląd co?

- eh, tak.Ale się ze mnie nie śmiej, okej?

-A niby czemu w ogóle miałabym?  W podstawówce byłam wyśmiewana właściwie we wszystkich latach szkoły przez większość klasy byłam wyśmiewana bo lubiłam czytać.  Zawsze wszyscy na przerwie siedzieli w telefonach a ja albo w książce albo w zeszycie.

-Ja zawsze byłem wyśmiewany  ponieważ mam alt-moda auto i lubię dbać o swój wygląd.

-Ta za fajnie nie mieliśmy. Ciekawe czy Megatron był kiedyś wyśmiewany.

-Nie sądzę.

-Oj tam , oj tam. A tak w ogóle, która godzina?

-Poczekaj.- Medyk sięgnął po data - pada i go włączył. - Jest 23.35. Nie chce ci się spać?

-Nie. Spałam niedawno na twoim stole.- Nagle usłyszeliśmy głos Megatrona z komunikatora.

-Knock Out! Weź Angel i chodź na mostek! Musimy coś omówić!- Po tym się rozłączył.

-On tak zawsze?-Spytałam.

-Niestety tak. Chodź.- Medyk wstał i podał mi rękę żebym mogła na nią wejść. Zrobiłam to a on posadził mnie na swoim ramieniu. Po chwili szliśmy w plątaninie korytarzy na statku deceptikonów.

Na miejscu zastaliśmy Megatrona na mostku. Podeszliśmy bliżej, jeszcze nas nie zauważył.

-ekhm, Megatronie, chciałeś nas widzieć.

- owszem. Musimy porozmawiać.

- A mogę o coś zapytać?- W końcu odważyłam się coś powiedzieć.- Po co tu jestem?

-Przy dasz nam się jako wojownik.- Odpowiedział lider deceptikonów.- Będziesz z nami mieszkać. - Pokiwałam głową. Dalej Megatron wytłumaczył mi kilka zasad po czym rozkazał Knock Outowi pojechać na patrol. Zostałam wiec sama z przywódcą. Postanowiłam pójść się przewietrzyć.

- Megatronie, mogłabym pójść na spacer?

- Poczekaj.- Lord sięgnął po coś do szuflady. Była to bransoletka zrobiona z łańcuszka.- Trzymaj. To nadajnik. Dzięki temu będziemy wiedzieć gdzie jesteś. - Założyłam bransoletkę i wysunął am skrzydła. Po tym poleciałam do wyjścia. Na zewnątrz ustałam na dachu statku i usiadłam. Znajdowaliśmy się w górach. Aktualnie był zachód słońca. Patrzyłam na kraj obraz i myślałam o Nathanielu. Czemu to zrobił? Byliśmy razem 2 lata. Zawsze mówił mi że mnie kocha i nigdy nie zostawi... Nieświadomie łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Żeby się uspokoić zaczęłam po cichu nucić heathnes. Zawsze jak czułam się źle to albo rysowałam, pisałam albo po cichu śpiewałam. Zazwyczaj poprawiło mi to humor ale dzisiaj śpiewałam i Płakałam.

#####

No i koniec kolejnego rozdziału ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro