9
Rano obudził mnie głośny huk. Szybko wstałam, ubrałam się i wyszłam. Hałas dobiegał z pola za moim domem. Pobiegłam tam. Zobaczyłam dwa deceptikony. Jeden z nich leżał powalony na ziemię a drugi stał i coś mówił. Po cichu podeszłam bliżej i schowałam się za krzakiem. Wtedy dopiero zorientowałam się że ten leżący to Starscream a stojący to Megatron.
-Ależ panie, nie chciałem ci się sprzeciwić.-Powiedział przerażony scream.
-Ty głupcze! Przez ciebie moje plany zostały opóźnione!- Krzyczał Megatron.-Teraz masz wybór. Możesz albo wrócić na statek i brać się do pracy albo cię zabiję. Osobiście wolę drugą opcje.- Meg miał wkurzoną minę. Zastanawiałam się czy wyskoczyć i atakować czy jeszcze poczekać i dowiedzieć się więcej. Zanim cokolwiek zrobiłam Starscream i Megatron zmienili się w myśliwce i polecieli na swój statek. Wstałam i poszłam do domu. Wzięłam to co zawsze do pracy (czyli plecak w nim butelka z piciem, energon, nowy telefon i sztylet ) Gdy już wszystko miałam wyszłam do bazy. Tam okazało się że mam dzisiaj jechać z autobotami do Szanghaju. Podobno było tam kilka deceptikonów które rozwalały wszystko co się da.
Na miejscu żołnierze wyprowadzili ludzi mówiąc że wybuchła elektrownia. Wszystkich pokonaliśmy oprócz jednego największego. W końcu Optimus go pokonał. Posprzątaliśmy szczątki deceptikonów i wróciliśmy do bazy. Tam nie miałam nic do roboty więc postanowiłam odebrać ze szkoły Patryka Kamila i Nadię. Ponieważ teraz kończą. Na miejscu czekałam pod bramą gdy wyszli jacyś kolesie z starszej klasy.
-OO, piękna. Nie masz jeszcze lekcji?
-Nie-Odpowiedziałam z obojętną miną.
-To może się zabawimy?-Jeden z nich złapał mnie za rękę i pociągnął za szkolę. Wyciągnął pistolet i.... strzelił we mnie.
-Nie wiesz że do szkoły pistoletów się nie nosi?
-Ty żyjesz?!
-Nie.Jestem robotem. Spadać mi do siebie!
-Co tu robi robot?!
-Nic. Spadać i ja nie istnieje. Jeżeli komuś powiecie to znajdę was.-Chłopacy uciekli. Ja poszłam do bramy od przodu szkoły akurat gdy wychodzili moi przyjaciele. Od razu do mnie podeszli.
-Angel czemu ty masz dziurę na klacie?!-Spytał Patryk.
-Eh, ktoś strzelił do mnie z pistoletu. Ale nie ważne. Nadia pożyczysz bluzę?
-OK.Jakoś to zakryć musisz.-Poszliśmy do bazy śmiejąc się i gadając o rożnych rzeczach.
###Ten ktoś który strzelił pistoletem###
Uciekliśmy. Ale niestety zeżarłaby nas ciekawość co to za robot więc zaczęliśmy ją śledzić. Chłopacy odpuścili. Ale ja nie. Szedłem za nią i jej przyjaciółmi. W końcu dotarliśmy do ogromnego starego hangaru. Weszli tam. Ja chwilę się wahałem. W końcu zdecydowałem że przyjdę tu kiedy indziej.
###Angel###
Już w bazie.
-Najlepsze było to że jeden z tych kolesi ciągle za nami szedł.-Powiedziałam.
-Co?! Wszedł za nami do bazy?-Nadia trochę spanikowała.
-Nie. A dobra. Trzeba się wziąć do pracy.-Każdy poszedł coś robić. Nadia pomóc Ironhidowi, Patryk z Crosshairsem oraz Kamil z Bumblebee pojechali na patrol a ja postanowiłam pomóc Optimusowi przy raportach. Na miejscu zastałam go przy dosyć dużej ilości raportów.(była mojej wielkości)-Mogę pomóc?
-Oczywiście. Mogła byś przeczytać i posortować te raporty?-Wskazał na tą górkę raportów. Wysunęłam skrzydła i podleciałam na biurko. Wsunęłam je z powrotem. I wzięłam pierwszy z raportów. Tak minął mój kolejny dzień.
###
Przepraszam że dzisiaj krótki ale zabrakło mi weny. :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro