Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

*następnego dnia*

Obudziłam się z krzykiem.

-cicho, nie zamawiam budzika...- Usłyszałam mamrotanie za sobą. Od wróciłam się i zobaczyłam śpiącego Megatrona. Leżałam na kołdrze  obok niego i to na jego łóżku.  A dobrze pamiętam że zasnęłam na dachu. Położyłam i złapałam się za głowę. - Czemu krzyczałaś?-Powiedział mocno zaspany lider. Usiadłam.

-Miałam zły sen.- Przywódcą spojrzał na mnie z zaciekawioną miną. -eh, śniło mi się że jeszcze byłam normalna i nie wiedziałam o waszym istnieniu przyszedł do mnie mój chłopak Nathaniel i... Powiedział "tak naprawdę cały czas byłem zakochany w Natalii a tobie robiłem tylko łaskę".

-Czyli, nie boisz się swojej śmierci tylko tego że rzuci cię ktoś kogo kochasz?

-On już to zrobił.

-Przecież to tylko sen.- Pomachałam przecząco głową i półkuliłam nogi.

-On zrobił to dzień wcześniej przed waszym atakiem.- Po policzkach znów spłynęły mi łzy. Postanowiłam zmienić temat. - Co ja tu tak właściwie robię?

-Na statku?

-Nie, u ciebie.

- eee, wiesz no... byłaś na dachu wiec po ciebie poszedłem i... ty... no.. eee spałaś więc wziąłem cię do siebie. I no, tak jakoś wyszło.- Podrapał się po głowie i gdyby mógł to pewnie by się zarumienił. -Dobra czas wstawać.

-Szczerze mówiąc cudem jest to że mnie nie zgniotłeś. Ale tak pora wstawać.-  Megatron usiadł i gdyby nie to że z mnie złapał to zapewne dawno leżałabym mocno Potłuczona na ziemi. Wymamrotałam dziękuję. Wziął mnie na rękę i poszedł na mostek. Rozglądałam się z zaciekawieniem. Wszystkie korytarze były szare z fioletowymi światłami. Wszędzie panował półmrok.  Po chwili dostaliśmy się na miejsce.-Po co tu przyszliśmy?

-Jeden z deceptikonów wrócił. Trzeba mu powiedzieć, że tu jesteś i co ma robić.-Odpowiedział lider z obojętną miną. Po chwili przyszedł Knock Out z czarnym deceptikonem. Nie miał twarzy, a zamiast tego ekran. Gdzie nie gdzie miał fioletowe kawałki. Medyk odszedł a przybysz ukłonił się.  Ja mu pomachałam. Nie wiem jak na to zareagował ponieważ nie widać jego twarzy.-Sundvave to Angel. Masz ją traktować z szacunkiem.- Zaraz zaraz czy on powiedział że deceptikon ma mnie traktować  z szacunkiem? Jak to? Spojrzałam na niego zdziwiona co niestety, on zauważył.-Angel idź na razie do Knock Outa. Ja muszę porozmawiać z Sundvavem.- Pokiwałam głową i zeskoczyłam z lorda i jeszcze w powietrzu zmieniłam się w lwicę. Deceptikon bez twarzy wyświetlił znak zapytania. Ja tylko machnęłam głową i ruszyłam w stronę laboratorium. Jak zwykle medyk siedział i polerował sobie lakier. Położyłam się obok jego nóg i zamknęłam oczy.

- A tym razem gdzie spałaś? Bo jak widzę to jeszcze ci się chce.-Powiedział Knock Out.

- Nie chcesz wiedzieć.-Odparłam.

- No powiedz. Nikomu nie powiem.

- eh, nie dasz mi z tym spokoju, nie?- Pokręcił głową. - Zasnęłam późno na dachu a obudziłam się u Megatrona.

- Wow. U niego?-  Pokiwałam lekko głową i wstałam.

-Co porabiasz oprócz czyszczenia lakieru?

-Szukam nowej bazy Autobotów. Zrobiły sobie inną.
- To może zrobisz sobie przerwę od oby dwu rzeczy i pójdziemy się po ścigać?- Zaproponowałam a medykowi aż się oczy zaświeciły.

- Może weźmiemy jeszcze sundveva?-Dodał. Pokiwałam głową i wyszliśmy. Znaleźliśmy Sundveva a on również się zgodził machnęciem głowy. Zostało jeszcze pozwolenie Megatrona którego znaleźliśmy na mostku.

- Czego?!- On i jego przywitanie.

- Chcielibyśmy pójść się po ścigać. - Odezwałam się ją ponieważ Knock cały czas sądził że nie warto go pytać bo i tak się nie zgodzi a Sundvave nie mówi.

- A skończyliście swoje prace?- Medyk pomachał głową a bez twarzy nie zrobił nic.- W każdym razie przynajmniej mi Po wiedzieliście. A więc ... idę z wami. Dawno się nie ścigałem.- Wszyscy się uśmiechnęli z radości. Co prawda zdziwiło mnie zachowanie lidera. W końcu ustaliliśmy trasę i na start wszyscy wyruszyliśmy. Oczywiście jako nasze alt-mody. I, wygrał Sundvave. 

-To nie fer! Oszukiwałeś!-Zaczął aferę Knock Out.-Nie ma omijania zakrętów w powietrzu! Ja i Angel tak nie możemy!

-Knock Out trochę spokojniej.-Uspokajałam go- Zawsze możemy powtórzyć rundę. Tym razem myśliwce muszą lecieć nad ulicą żeby było po równo.

-eh, no dobrze-Powiedział zrezygnowany Megatron. Znów ustawiliśmy się na lini startu. Lider deceptikonów na początku leciał jako pierwszy ale nie na długo. Gdzieś na środku trasy wyprzedził go medyk a tuż przed metą pierwszy był Sundvave i wyszło na to że wygrałam ja.

-ale jak to?-Knock Out wyglądał na zdziwionego.-Cały czas byłaś ostatnia.

-No właśnie.-Przyłączył się przywódca.

-Zwyczajna strategia. Wystarczyło jechać nie tak szybko żeby się nie zmęczyć a przy mecie gdy inni są już zmęczeni i jadą wolniej trzeba przyśpieszyć. Idziemy na Nemezis?

-Powinniśmy. Ale jutro jeszcze jedna rozgrywka. Zamierzam wygrać!-Przyznał Megatron. Najwyraźniej mu się spodobało. Nagle zobaczyłam coś w krzakach.

-Zaraz do was dolecę, ok?

-Dobrze-Pozwolił Megatron i odleciał a z nim Sundvave. A Knock pojechał (bo latać oczywiście nie umie). Zmieniłam się w człowieka i podeszłam do krzaków. Zobaczyłam tam chyba z tuzin małych kulkowatych stworków z niebieskimi oczami. Kiedyś od Ratcheta słyszałam że to scraplety. Jedzą metal a zwłaszcza ten żywy. Niedobrze  

###Nathaniel###

Normalnie szedłem do bazy gdy usłyszałem coś w krzakach. Podszedłem i zobaczyłem małego kulkowatego stworka z niebieskimi oczami. Był słodki więc wziąłem go i zaniosłem do bazy. Zresztą kto wie. Może te stworki były przydatne na cybertronie? W bazie gdy tylko zobaczyły go autoboty zmieniły się w samochody i uciekli.

-eee, co tu się właśnie stało?-spytałem.

-Nie wiesz?-Podszedł do mnie Kastiel.-Przyniosłeś tu scrapleta. Coś co żywi się metalem. Zwłaszcza żywym.

-O kurcze. Idę go zamknąć w plastikowej klatce. Nie ucieknie, nie?

-Raczej nie.-Poszedłem. Po chwili wróciłem.

-A jak poszukiwania Angel? Coś wiadomo?

-Wiemy że... no właściwie nic. Ostatnio jakiś cywil zadzwonił do kapitana Lennoxa że widział. Deceptikona. Czarno-fioletowy myśliwiec. Leciał w stronę gór na drugim końcu kraju. Patryk i Kamil jutro jadą to sprawdzić.

-Daleko. Zwłaszcza że to duży kraj. A my jesteśmy na drugim końcu. Świetnie. A co z ich szkołą?

-Dostali zwolnienie z powodem: są chorzy.

-Mądre. Mam tu coś do roboty?-Kastiel przeczącą pokiwał głową.

-Od kiedy porwali Angel oprócz poszukiwań nikt nie ma co robić.Ja idę do Racheta.-Odszedł. Ja nie miałem ochoty słuchania Medyka (nie widział scrapleta bo był w dziale medycznym dlatego on nie uciekł) więc zrezygnowany wracałem do domu odrabiać lekcje. Po drodze spotkałem 2 chłopaków w wieku Angel. Widziałem ich kiedyś w szkole. Kiedy tylko mnie zauważyli, podbiegli do mne.

- To ty pracujesz z autobotami!!!- Krzyknął uradowany chłopak.

- Możemy autograf??-Powiedział równie mocno podekscytowany drugi. Wyjął z plecaka notatnik i długopis po czym podał mi. Dałem im ten autograf i już chciałem iść do siebie gdy- Coś nie tak?- No tak. Mogłem się wysilić i przynajmniej przy nich nie mieć mojej miny którą mam ciągle odkąd porwali Angel.

- Chłopaki, to raczej nie wasza sprawa. Wiecie? Idźcie do siebie.- Oni odeszli a ja ruszyłem dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro