Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Lord Ciemności

(Optimus)


- Jesteście pewni, że chcecie się tak narażać? - zapytałem.

- Decyzja zapadła, chcesz ją zobaczyć czy nie?

- Oczywiście, że chcę, ale to bardzo ryzykowne. Jeżeli Ultra Magnus się dowie będziecie mieć kłopoty, i to przez moje widzimisię.

- Tak się składa szefie, że nie tylko ty masz ochotę zobaczyć tę smarkulę. Nie zamierzam żyć ze świadomością, że już nigdy nie będę mógł jej wkurzać - stwierdził Hide.

- Arsen też wkurzałeś - Mudflap mówiąc to robił dziwną minę. Jakby był zazdrosny. Uśmiechnąłem się lekko.

- Zauważ jedną różnicę. Jak denerwowałem gówniarę, to mimo wszystko traktowała to jak zabawę. Arsen biegała za mną z nożem i jestem pewien, żeby mnie nim ugodziła.

- Tak to prawda. Arsen jest agresywna - stwierdziłem bez namysłu.

- Dlatego właśnie nikt jej nie lubi - odezwał się Skids.

- Powiedział, bo myśli że jego lubią - Ratchet zaśmiał się ze swojego żartu. Po chwili dodał jednak poważnie - ja ją lubię. Arsen wydaje się mądra i będzie dobrym lekarzem.

- Skąd wiesz, że chce być lekarzem ? - zapytał Hide.

- Nie musi chcieć. Będzie nim, bo ja tak mówię.

- Trochę dziwnie - stwierdziłem. Spojrzałem na Jazza, który szykował się do lotu. Było mi głupio, że wpakowuję ich w tarapaty. Ironhide rozejrzał się dookoła.

- Jazz, masz probówki z płynem? - upewnił się Ratchet.

- Mam. Schowałem je do siebie - odparł.

- Zatem pora ruszać - stwierdził Hide. Pomachał nam i wyszedł na zewnątrz. Za nim Jazz. Poszedłem kawałek za nimi. Musiałem się upewnić czy są bezpieczni, czy nikt ich nie zobaczy. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. - Skąd wystartujecie? - zapytałem.

- Pójdziemy do tego lasku widmo - stwierdził Hide.

- Lasku widmo?

- Nie wiem czemu się tak nazywa. Kiedyś był bardzo gęsty, porośnięty drzewami. Teraz to tylko popalone pnie. Wiesz, wojna swoje zrobiła - wytłumaczył.

- Wiem. Tam będzie czysto?

- Nie sądzę by ktoś chciał patrzeć na brzydkie kadłuby drzew. Raczej mało tam robotów - stwierdził Jazz - No nic. Tu już pójdziemy sami. Wracaj do reszty Prime, jeszcze dzisiaj będziesz z Selen. Autoboty wyprzedziły mnie i poszły w stronę zniszczonego lasu. Zacisnąłem dłonie. - Przyjaciele? - zawołałem. Odwrócili się na chwile w moją stronę. - Dziękuje - dodałem. Hide i Jazz uśmiechnęli się i poszli dalej.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Obudziłam się na zimnej podłodze. Każdy mój ruch ograniczała lina, którą byłam związana. Doszłam do siebie po kilku minutach i mogłam zastanowić się co dalej. Udało mi się. Byłam na Cybertronie, ale nie do końca mogłam zrealizować mój plan. Leżałam w ciemnym pokoju owinięta liną. Nie mogłam ruszać rękoma, więc nie dałam rady zadzwonić do lidera. Pomieszczenie nie było zamknięte. Drzwi były lekko uchylone. Czułam się jak w domu olbrzymów. Wszystko było większe ode mnie. Pomyślałam, że może uda mi się poluzować linę. Zaczęłam ocierać się o podłogę. Posuwałam się do przodu próbując oswobodzić ręce. Wydawałam przy tym ciężkie westchnięcia. Lina nadal była zaciśnięta jak wcześniej. Mimo niepowodzenia nadal próbowałam się wydostać.

- Ciekawie wyglądasz - dobiegł do mnie głos z pomieszczenia. Rozejrzałam się niespokojnie po pokoju aż w końcu dostrzegłam siedzącą w nim postać. Była to postać człowieka. Opierała się o ścianę. Ciemność nie pozwalała mi rozpoznać, kto to. Podniosłam się lekko i podeszłam w stronę holoformy. Dopiero, gdy stanęłam z nim twarzą w twarz dostrzegłam, że to Sideways.

- A, to ty... - westchnęłam rozczarowana.

- Hm, a kogo byś wolała? Grubego Haula, czy może samego Megatrona?

- Nikogo, najchętniej, by mnie tu nie było - stwierdziłam nadąsana.

- Nie żartuj, dobrze wiem, że gdybyś nie chciała, to trzymałabyś się z dala od lasu.

- O co ci znowu chodzi? - zapytałam niespokojnie.

- Gdybyś nie chciała dostać się tutaj, unikałabyś bezludnych miejsc. A tymczasem nasza dziewoja udała się na spacerek wzdłuż lasu. Ciekawe...

- Obiecaj mi coś.

- Co? - zapytał zaciekawiony.

- Że już nigdy nie użyjesz określenia "dziewoja". Z resztą... Mylisz się. Nie chce już o tym gadać.

- Coś ukrywasz - westchnął cicho, a po chwili poklepał podłogę obok siebie i spojrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami. Usiadłam obok decepticona i westchnęłam ciężko.

- Długo będę tak siedzieć?

- Aż przyjdzie Megatron - odparł. Jego spokój był niemal irytujący. Przymknęłam oczy. Cały ten plan, który wydawał mi się idealnym nagle legł w gruzach. Na dodatek zaczął swędzieć mnie nos. Jestem pewna, że to złośliwość losu. Oparłam twarz o kolana i starałam się zlikwidować swędzenie. Nie pomogło. Podjęłam kolejną próbę. - W cholerę to wszystko! - wrzasnęłam. Decepticon spojrzał na mnie zdziwiony - swędzi mnie nos - wyjaśniłam. Przez chwile patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W końcu Ways podjął próbę podrapania mnie. Kierowałam go na właściwe miejsce aż w końcu przeklęłam z satysfakcji. Szybko skończyliśmy dziwną maskaradę. Znów zapanowała cisza. Trochę niezręczna.

- Dzięki.

- Za co? - zapytał.

- No, podrapałeś mnie w nos... - wyjaśniłam.

- Aha, tak. Nie ma sprawy - powiedział - a w ogóle to mam twój sztylet.

- Wiem. Ja mam twój.

- Nie oddasz mi go?

- Spadaj.

- Lubiłem go.

- Fajnie.

Oparłam głowę o ścianę. Nie chciałam być sama, ale nie wiem, czy takie towarzystwo mi odpowiadało. Zmęczyłam się. Nie mam zielonego pojęcia czym. Po prostu czułam, że spada ciśnienie i robiłam się senna. Nie wiedziałam co dokładnie mnie czeka. Dałam plamę jeżeli chodzi o cały ten plan. Nie tak go sobie wyobrażałam. Nie tak powinno być. Schrzaniłam. Bałam się. Jak każdy normalny w tej sytuacji. Bez autobotów nie byłam już taka twarda. Trochę głupio było tak umierać. Sama poszłam do wroga i dałam się złapać. Miało to pójść na moją korzyść, ale kto spodziewał się, że mnie przywiążą. Przeklęte życie, ale jednak je lubię. Przyjdzie mi je oddać? Mogłabym powiedzieć sobie Selen, bądź twarda!, ale związana liną nie mam szans z rozwścieczonym liderem decepticonów. Nawet i na wolności, bez broni miałabym przesrane. Westchnęłam cicho. Było mi niewygodnie, zimno i nudno. Co miałam robić z Sidewaysem? Rozmowy o niczym. Nie mamy wspólnych tematów. Przypomniałam sobie jak miło było siedzieć wśród autobotów. Oczywiście Skids i Mudflap uprzykrzali nam niektóre chwile, ale było to mimo wszystko wesołe. Irytujące obelgi Hidea, narzekanie Ratcheta. Ich zachowania były specyficzne, wyjątkowe. Jazz, pogodny i kochający wszystkich. Bee, który mimo swojego młodziutkiego wieku potrafi wykazać się wielką odwagą i siłą. A w szczególności mój Optimus. Był odważny, stanowczy, mądry, a w stosunku do mnie czuły, delikatny i kochany. Autoboty były dla mnie bardzo ważne. Wraz z Arsen i Arturem byliśmy jakby jednymi z nich. Nadal są moimi przyjaciółmi i będą nimi mimo, że straciliśmy kontakt. Chyba, że dzisiaj umrę. Wtedy kicha. Ciekawe czy moi przyjaciele o mnie myślą? Pewnie nie wiedzą, że mam kłopoty. Hm... zdaje mi się, że zapomniałam napisać Arsen o tym, że idę realizować swój plan. Pewnie się na mnie wścieknie. Może zrozumie? Nie wiem... Oczy zaczynały mi się kleić. Z każdą chwilą byłam bardziej senna. W końcu postanowiłam zdrzemnąć się trochę i pozwoliłam sobie zaprzestać myśleniu. Trwałam tak przez chwile w błogiej ciszy. Niczym nie zajmowałam mojej zmęczonej głowy, która po kilku minutach opadła na ramię Sidewaysa. Decepticon nie zareagował na to, lecz sam bezwładnie opuścił głowę i oparł ją o moje włosy. Leżał bezruchu tak samo jak ja. Nieco później usłyszałam jego ciężki oddech. Spał. Czując kolejny przypływ zmęczenia poddałam się mu i pozwoliłam sobie na sen. Nie trwał on za długo. Obudziło mnie skrzypienie drzwi. Poderwałam się lekko, budząc decepticona. Spróbowałam przyzwyczaić wzrok. Gdybym miała wolne ręce, pewnie potarłabym oczy, ale musiałam ograniczyć się do intensywnego mrugania. Dygnęłam ze strachu. Ways podniósł się z ziemi.

- Megatron - szepnął, a po chwili pomógł mi wstać. Spojrzałam na wysokiego, mrocznego robota stojącego u progu drzwi. Dopiero teraz zaczęłam naprawdę żałować dzisiejszego dnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro