Rozdział 14: I'm gonna be the very best*
* Pokeeemooon <3
____________________
Ten koleś wywołał we mnie negatywne emocje. Zapewne będą z nim jeszcze kłopoty, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Będzie na to czas. Wśród żołnierzy na pewno znajdziemy swoich wrogów i przyjaciół. Nie każdy się musi nas lubić i nie zamierzam się nad tym użalać. Lider poprowadził nas na dół, do sali treningowej. Podeszłam do drążka z wysokim uchwytem i zawisłam na nim. Lider stanął za mną i rozbujał mnie. Jego ręka delikatne dotykała moich pleców i odpychała mnie równie lekko. Huśtanie nie dawało mi jakiejś satysfakcji i właściwie mogłabym się zastanowić dlaczego w ogóle podeszłam do drążka. Sprawiło mi to jednak troszeczkę radości i postanowiłam potrwać tak jeszcze przez chwilę. W końcu zeskoczyłam i przyciągnęłam do siebie lidera. Mieliśmy właśnie oddać się wielkim czułościom, gdy do sali wszedł generał z kilkoma żołnierzami. Rozpoznałam w jednym z nich Rogera. Pomachałam mu niepewnie. Ten tylko uśmiechnął się, ale pozostał w pozycji na baczność.
- Testy rozpoczną się wcześniej. Poprzednia sprawa sama się rozwiązała, więc mam sporo wolnego czasu. Autoboty do mnie, wystąp!- zawołał. Przez chwilę nie byłam pewna czy ja także powinnam. Lider jednak pociągnął mnie za sobą. Stanęłam w szeregu nie ruszając się. Patrzyłam przed siebie ciekawiąc się co będzie dalej. Dostaliśmy karty pracy. Moja różniła się od chłopaków. Autoboty musiały wykonać zadania przeznaczone dla facetów. Ja natomiast miałam dołączyć do grupki kobiet, które także miały swój wielki dzień - dowiedzą się czy zostaną przyjęte. Żałowałam, że nie ma ze mną Arsen. Pocierpiałybyśmy razem. Zadania autobotów różniły się od moich znacząco. Oni musieli biegać na sto metrów, ja tylko na osiemdziesiąt. Oni musieli wykonać tak zwany bieg wahadłowy, a ja zygzakowy. Oraz kolejne zadanie - oni podciąganie na drążku, a ja uginanie ramion na ławce, cokolwiek to znaczyło. Dowiem się przy okazji. Wspólne zadania to robienie brzuszków przez dwie minuty. Wbrew wszystkiego wydawało mi się, że idzie zbyt prosto. Po schodach na salę zeszli żołnierze, których spotkaliśmy wcześniej. Pat strzelił sobie z palców posyłając mi wścibskie spojrzenie.
- Patrick, Bill. Dobrze, że jesteście. Przechodzimy do testów. Jutro o poranku przychodzi inna grupka kotów. Ostatnia w tym miesiącu.
- Mamy się nimi zająć? - zapytał potulnie rudzielec.
- Tak samo jak dzisiaj. Roger, tobie przypisuję autoboty. Patrick ty zajmiesz się grupką kobiet - postanowił generał. Pat spojrzał na mnie z wrednym uśmiechem. Spochmurniałam. Towarzystwo rudzielca nie motywowało mnie do pracy. Generał klasnął w dłonie i pokierował moich przyjaciół na dwór. Ja natomiast zostałam w sali z Patrickiem, Billem oraz grupką dziewczyn, które przed chwilą wyszły z siłowni. Oprowadzała je wysoka kobieta w mundurze służbowym. Czarne włosy miała upięte w kok. Nie wyglądała na starą. Miała około trzydziestki. Dziewczyny słysząc rozkaz wydany przez Patricka ustawiły się w rządku wraz ze mną. Było ich pięć. Jedna z nich miała dziewiętnaście lat. Nazywała sie Penny. Miała blond włosy splecione w warkocz i piegowatą twarz. Była niższa ode mnie, wyglądała na bardzo przyjazną. Łatwo było nawiązać z nią kontakt. Zapytałam jej dlaczego wybrała sobie wojsko jako przyszłość zawodową. Odparła, że robi to, by zrobić dobre wrażenie na ojcu, który był wojskowym. Po lepszym poznaniu się dowiedziałam się także, że jej brat zginął na wojnie dwa lata temu. Wyjechał do Afganistanu i został postrzelony podczas zwiadów. Złożyłam wyrazy współczucia, a ona uśmiechnęła się poczciwie. - Robię to wszystko dla taty. Mam wielką nadzieję, że mi się uda - westchnęła zaciskając dłoń w nerwach.
- Ej wy! Przestańcie gadać. Trwa egzamin - krzyknął Patrick. Przewróciłam oczami, a Penny zachichotała cicho. Reszta dziewczyn była pewna siebie. Zapewne wiedziały po co przyszły i były pewne tego, że im się uda. Postawa godna podziwu, no... chyba, że pewność siebie nie wzrasta do przesadnych wielkości. Nieco z tyłu stała Monica. Czarnowłosa pyza. Okrągła na twarzy i w biodrach. Nie przejmowała się swoją wagą, widać było, że ma dystans do siebie - bardzo mi to imponowało. Wojsko jest jej potrzebne, jak to określiła, do zmienienia kilku złych nawyków, a także dla zdrowia. Coś w tym musiało być. Ja dołączyłam do wojska by się wyszkolić, jednocześnie towarzysząc moim przyjaciołom. Przechodziłam przez treningi Ironhidea czasem cała obolała. Wojska się nie boję, a nawet wręcz przeciwnie. Strzelać umiem. Nie profesjonalnie, bo nauczyłam się w chwili, gdy atakowały mnie decepticony bez twarzy. To był instynkt. Odblokowanie pistoletu, cel i strzał prawie tam gdzie chciałam. Pierwszym razem spudłowałam, ale nie mogę się winić. Kurs opanowywania broni palnej przeszłam w kilka sekund, bez niczyjej pomocy, pistoletem z kieszeni mojego chłopaka. No dobra, zapewne pomogły mi gry wideo bo za chiny nie odgadłabym gdzie pociągnąć, by odblokować pistolet. Moją ulubioną bronią jest łuk, lecz raczej mi się nie przyda w najbliższym czasie. Warto jednak przypominać sobie jak się strzela. Wyjdzie mi to na dobre.
Nadszedł czas na Penny. Jako pierwsza test sprawnościowy przeszła Anna. Przeszła, to nie odpowiednie słowo. Czy przejdzie, dowiemy się na końcu. Spocona dziewczyna usiadła na podłodze i wzięła kilka łapczywych wdechów. Penny przygotowywała się do startu. Miała przed sobą bieg kopertowy, czyli bieg zygzakiem. Dzięki obserwacji dowiedziałam się o co w nim chodzi. Czułam lekkie zdenerwowanie. Niedługo miała być moja kolej. Miałam dać z siebie wszystko. Przełknęłam głośno ślinę i strzeliłam sobie z palców. Patrick nie dawał za wygraną. Trzy razy kazał powtórzyć jej bieg co nie dodawało jej pewności siebie. W końcu wskazał ręką, że ma przestać. Dziewczyna przytaknęła i potulnie udała się na ławkę, gdzie miała wykonać kolejny test, który nie koniecznie mógł być łatwy. Przymknęłam lekko oczy tłumiąc ziewanie. Odczuwałam zmęczenie. Przespałam ładne kilka godzin, a od jakiegoś czasu czuję się jakbym była wycieńczona. Mogłabym uznać, że jest tak poprzez ciągłe zamieszania i chyba byłoby to najlepsze wyjaśnienie. Trzymałam kciuki za Penny, ale jednocześnie podeszłam do okna i obserwowałam. Autoboty wraz z kilkoma nieznanymi chłopakami biegali wzdłuż bramy wojska. Ironhide górował nad wszystkimi. Optimus go doganiał. Miał zaciętą minę. Skupiał się na bieżącym zadaniu, a jego niebieskie pasemko uderzało go w czoło z każdym odbiciem się od ziemi. Wyglądał przystojnie. Oparłam głowę o ścianę i uśmiechnęłam się lekko. Obserwowałam moich przyjaciół aż zniknęli za budynkiem. Wtedy otrząsnęłam się i wróciłam do reszty. Penny siedziała na podłodze obok Anny, która już zdążyła dojść do siebie. Obie miały niewesołe miny. Najwyraźniej dawały upust emocjom. Mogły tylko zgadywać czy udało im się czy niestety nie. Zostałam wezwana na miejsce startu. Przeklęłam w myślach, a po chwili ugięłam prawą nogę do rozpędu natomiast lewą zostawiłam w tyle. Patrick gwizdnął co było sygnałem rozpoczęcia testu. Odepchnęłam się od podłogi i ruszyłam patrząc na chorągiewki. Omijałam je jak tylko sprawnie potrafiłam robiąc slalomy i przyspieszając na linii prostej. Gdy dotarłam do końca musiałam powtórzyć cały bieg jeszcze kilka razy. Czułam, że wyszło mi całkiem dobrze, jednak rudowłosy musiał mnie sprowokować i wykończyć. Od pierwszego spotkania był dla mnie nieprzyjemny i nie sądzę by nagle stał się równym gościem. Patrzył z pogardą na Penny i nie byłam pewna czy również na mnie tak nie patrzył. Nie zrobiłam mu w rzeczywistości nic, ale kto wie co myślał. Nie zdążyłam jeszcze odzyskać oddechu, a już musiałam udać się na kolejny test. A niech to diabli - pomyślałam siadając ciężko na ławce. Miałam nadzieję, że test nie potrwa długo i nie wykończy mnie doszczętnie. Zabrałam się do pracy jak tylko zaczęłam prawidłowo oddychać. Uginanie ramion to zwyczajne pompki tyle, że leżąc przodem na ławce. Było ciężko. Nigdy nie lubiłam wf-u. Przetrzymałam ból spowodowany ciężkością mojego ciała. Zignorowałam odgłos strzelających kości. W kolejności zostały mi jeszcze tylko brzuszki i marszobieg. Boże daj mi siły.
xxxxxxxxxx
Udało się dodać jeszcze jeden rozdział! :D
Dobranoc! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro