Rozdział 9: Nocowanie
Drzwi od pokoju były zamknięte, toteż moja mama nie miała jak się do mnie dostać. Obudziłam się druga. Lider patrzył na mnie nadal sennym wzrokiem. Gdy przyzwyczaiłam moje oczy do światła dziennego mogłam widzieć już całokształt mojego pokoju. Rozciągnęłam się i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że znowu jestem przy Optimusie w samej bieliźnie. Wyobrażałam sobie bardziej, że to ja wstanę pierwsza, ubiorę się i przywitam go siedząc przy biurku. Nie wszystko musi wyjść idealnie. Trudno.
- Boli cię nadal? – zapytałam przyglądając się jego zabandażowanej głowie.
- Nie tak bardzo, ale jednak wciąż mam to uczucie, że moja głowa jest za ciężka dla całego ciała, no i bardzo boli gdy dotykam głowy – poskarżył się.
- To nie dotykaj. Na wszelki wypadek przenocujesz tu jeszcze dzisiaj –Westchnęłam, a po chwili zbadawszy czy moja mama jest w domu poszłam przygotować śniadanie. Jaden siedział na kanapie i oglądał durne bajki. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się wrednie. Oho, już się zaczyna poranne dogryzanie sobie.
- A mama powiedziała, że jak wstaniesz masz mi zrobić jeść! – rozdarł się.
- Nie masz rąk? – zapytałam zirytowana. Dlaczego mam robić śniadanie temu darmozjadowi, ma już wystarczająco dużo lat, by umieć obsługiwać lodówkę.
- Mama ci kazała! I powiedziała, że jak tego nie zrobisz to będziesz miała kłopoty – zaczął swoje.
- Dobra już! Co chcesz?
- Jajecznice – oznajmił.
- Pomarz sobie, zrobię ci kanapkę i masz się cieszyć ,że w ogóle coś dostaniesz.
- Zołza! To po co się pytasz co chcę, skoro i tak mi tego nie zrobisz?
- Bo chce wyjść na miłą. Wychodzisz gdzieś dzisiaj? – zapytałam udając zainteresowanie.
- Nie wiem, możliwe ,że Rafael do mnie wpadnie.
- O boże tylko nie ten debil –przewróciłam oczami.
- Sama jesteś debil!
- Jeszcze jedno słowo, a o kanapce też zapomnisz! – wrzasnęłam.
- To powiem mamie! – zaczął także w krzyku.
- To i ja powiem ,że mnie przezywasz i dostaniesz takie lanie, że się nie pozbierasz z chodnika! – na ten argument Jaden zamilkł. Odwrócił się i wrócił do bajek. Podłożyłam mu pod nos talerz z kanapką i zaczęłam robić śniadanie dla mnie i mojego przyjaciela.
Oprócz twarożku z rzodkiewką posmarowałam masłem kilka kromek chleba. Zaniosłam jedzenie do pokoju, gdzie leżał lider. Pomogłam mu usiąść. Dowiedziałam się, że lekko zakręciło mu się w głowie. Odczekaliśmy moment.
Gdy już mu się polepszyło podałam mu miseczkę z twarogiem i kanapki. W ciszy oboje zjedliśmy nasz posiłek. Podałam liderowi tabletkę i soczek na popicie. Do pokoju wpuściłam świeże powietrze, otwierając okno i włączyłam radio. Leciał jakiś rockowy utwór do którego można było potupać sobie nogą. Gdy Jaden po jakiejś godzinie buszowania po domu w końcu wyszedł na podwórko, zawiadomiłam Ratcheta, by sprawdził co i jak z Optimusem. Ubrałam się i uczesałam włosy, bez przerwy czułam na sobie wzrok Optimusa. Nie wiem czy było to miłe uczucie, na pewno dziwne. Co do tego nie mam wątpliwości. Nasz medyk bardzo szybko znalazł się u nas w domu. Wszedł do pokoju i zmienił bandaż liderowi. Rana nadal wyglądała paskudnie.
Ale czego ja wymagałam, to dopiero drugi dzień. Ratchet zapytał o samopoczucie, ale oczywiście lider nie mógł odmówić sobie kłamstwa. Oznajmił, że czuje się świetnie na co przewróciłam oczami. Ten gest spowodował, że Ratchet nie mówiąc nic poszkodowanemu postanowił na własne oczy zobaczyć czy faktycznie nastąpił przełom i cudowne ozdrowienie. Medyk kazał mu wstać. Prime wykonał zadanie, ale za chwile usiadł z powrotem na łóżku. Oznajmił, że zakręciło mu się w głowie. Pomogliśmy mu ostrożnie wstać. Tym razem Prime zachwiał się tylko, a potem poszło już gładko. Stojąc lider patrzył na mnie triumfalnie. Uśmiechnęłam się, bo bawiło mnie jego zachowanie. Było czasem na poziomie dziecka.
- Przejdź się kilka minut po pokoju, zobaczymy czy nic ci nie będzie – nakazał nasz lekarz, a lider wykonał zadanie. Szedł w jedną i drugą stronę, a potem w kółko. W pewnym momencie ustał łapiąc się za ranę i jęknął, podbiegłam do niego przerażona pytając co mu jest. Odpowiedział mi głośnym śmiechem, a po chwili dźgnął mnie palcem w żebro przez co odskoczyłam czując znienawidzone przeze mnie łaskotki.
- Oszalałeś? Bałam się o ciebie! – krzyknęłam nie ukrywając rozbawienia.
- I oto mi chodziło, lubię jak się o mnie martwisz.
- Dlatego rozwaliłeś sobie łeb w kopalni mimo, że ostrzegaliśmy? – zapytałam ironicznie.
- Może...- lider zamyślił się, a po chwili znowu się zaśmiał. Ratchet patrzył na niego zdumiony.
- Od kiedy ty się śmiejesz Prime!? – na pytanie nie dostał odpowiedzi.
- I co ze mną Ratch ? Mogę już normalnie funkcjonować?
- Myślę, że możemy spróbować, ale co do pluskania w rzece, nie w najbliższym czasie – wyjaśnił krótko.
- Ale energon, Ratchet! Wiesz dobrze jakie to ważne.
- Wiem, ale twoje zdrowie jest ważniejsze w tej chwili. Zastanów się!
- To samo mu mówiłam – wtrąciłam się w rozmowę.
- Nic nie jest ważniejsze od odbudowy Cybertronu – warknął lider.
- Tak nie będziemy rozmawiać. Powiedziałem nie i koniec, a jak znowu wywiniesz taki numer jak w tej kopalni ,to inaczej cię potraktuje – powiedział oschle medyk.
Zaczęło robić się niezręcznie. Chciałam coś powiedzieć, ale sądząc po wściekłej minie Primea, wszystko raczej by go tylko bardziej wnerwiło. Postanowiłam dalej milczeć.
- Decepticony są coraz bliżej zdobycia energonu. Trzeba go bronić!
- I to robimy, ale w tej chwili jak widzisz na twoje własne życzenie się nie da! – Ratchet zaczął pokrzykiwać. Nie dziwie się mu, Optimus był uparty jak osioł. Nic do niego nie trafiało.
- Chciałem bronić energonu, dlatego to się stało.
- Nie, ty go już nie bronisz. Odbija ci i zachowujesz się jak szaleniec, by tylko go zdobyć. Nie różnisz się tym od decepticonów – medyk wrzasnął wytykając lidera palcem.
- Co ty do cholery sugerujesz? Że jestem jednym z nich, tak?! Bo próbuję zdobyć go, by uratować mój dom?!
- Nic nie sugeruje oprócz tego, że jesteś czasem stuknięty. Za kilka kostek energonu oddasz życie? To idiotyczne, energonu jest dużo, nic się nie stanie jeśli trzy bądź cztery trafią w ręce naszych wrogów.
- Mów sobie co chcesz, nie rozumiesz powagi sytuacji – odszczeknął mu Prime.
- To ty nie rozumiesz na co się szczeniaku narażasz! I temat skończony. Spróbujesz coś wywinąć, to tylko dodatkowo ci wpieprzę!
Lider nie odzywał się już, tylko parsknął wściekle. Podałam obu szklanki z wodą. Lider pomarudził trochę pod nosem, ale wypił kilka łyków cieczy.
- Po pierwsze, oboje zachowujecie się jak szczeniaki, chociaż oj... na takich nie wyglądacie i to wcale. Po drugie dajcie na luz, wymiana zdań jest ważna, no pewnie, ale to co się tutaj działo? Serio, czekałam tylko aż któryś wyjmie nóż – usiadłam podprowadzając szklankę z wodą, którą trzymał Optimus. Upiłam trochę po czym trafiła z powrotem do rąk lidera.
- On zaczął – mruknął Prime.
- Ja?!
- Cisza! – klasnęłam w dłonie – oboje zawiniliście. Prime masz faktycznie ciężki charakter. Trudno ci coś wbić do głowy, bo uprzesz się i już koniec, nic do ciebie nie dociera, ale zrozum Ratcheta. Jest twoim przyjacielem. Martwi się, tak samo jak ja.
Podniosłam się i podeszłam do lidera. Stanęłam naprzeciwko niego. Spojrzał się na mnie.
- Znamy się kilka dni, ale nie znam osoby, która była dla mnie kiedyś tak dobra jak ty, wiesz? – uśmiechnęłam się – Oczywiście mam Arsen, ale wiem, że z tobą jest... po prostu inaczej. Serio, jesteś mi bliski. Ratchetowi też. Więc zrozum, że nikt tu nie chce cię stracić.
Milczał.
- Nie chciałem krzyczeć, wiesz, że już od dawna jesteśmy przyjaciółmi i chcę, by nadal tak było – zaczął Ratchet.
- Wiem, mnie też poniosło. Zgoda?
Obaj przyjaciele podali sobie ręce. Miło było widzieć, że wszystko się układa. Usiadłam na łóżku.
- Skoro Prime już może funkcjonować całkiem normalnie, to ja mam z powrotem mój pokój – zaśmiałam się.
- Chyba, że masz ochotę na mały rewanż – uśmiechnął się lider.
- Do czego zmierzasz? – zapytałam.
- Jeżeli chcesz, to możemy sobie urządzić noc w lesie. Wszyscy razem, weźmiesz jakieś jedzenie, rozpalimy ogień, może być nawet fajnie – zaproponował lider - noc spędzisz w moim alt mode.
- Brzmi nieźle, Arsen zapewne też się ucieszy - powiedziałam.
Pomysł mi się spodobał. Musiałam tylko potem powiadomić mamę. Teraz gdy jest w pracy nie będę jej denerwować. I tak będę musiała skłamać, bo przecież nie powiem, że spędzam dni z robotami. Myślę, że nie byłaby na to gotowa.
- A więc Prime ubieraj ciuchy i będziemy wychodzić na świeże powietrze – rozkazał Ratchet. Przyniosłam ciuchy lidera i położyłam na łóżku. W momencie, gdy się przebierał, odwróciłam się i schowałam średniowieczny obrazek do szafy. Aby urządzić ten cały biwak, trzeba będzie się uzbroić w niezłe jedzenie. Wraz z moją przyjaciółka pójdziemy do sklepu i nakupimy jakichś smakołyków. Mogliśmy wyjść. Idąc po schodach trzymałam Optimusa, by nie spadł. Wszystko się może zdarzyć. Dopiero na dole go puściłam. Sprawdziłam czy wszystko w domu jest jak należy i zamknęłam go od zewnątrz. Wyszliśmy na powietrze. Poczułam ulgę. Uwielbiam być poza domem. Każdy dzień jest inny i przynosi nowe niespodzianki. No choćby nawet to, że wyszłyśmy zobaczyć o co chodzi z tą kopalnią, a wróciłyśmy z robotami, które są teraz naszymi przyjaciółmi. Przeżyłyśmy już naszą pierwszą walkę i zapowiada się ich więcej. Nasi przyjaciele siedzieli na trawie i rozmawiali. Arsen goniła Mudflapa. To na pewno miało jakiś sens. Wierzę w to. Wszyscy zapatrzyli się przez chwilę na naszego lidera. Hide uścisnął mocno jego rękę. W porównaniu do naszego wielkiego mięśniaka, Optimus jest mizerny, jednak posiada fajne ciało.
- Jak się czujesz? – zapytał Bee.
- Lepiej – odpowiedział.
Podeszłam do Arsen i powiedziałam o biwaku. Dziewczyna była zachwycona. Kilka godzin po siedzeniu z naszymi przyjaciółmi wraz z nią udałam się do miasta, by kupić jakieś dobre jedzenie. Spacer zajął nam więcej czasu niż myślałyśmy. Centrum handlowe nie jest tak blisko jak się wydaje. Szłyśmy drogą przez targ. Codziennie mieszkańcy tego miasta przychodzili, by do południa handlować jedzeniem, ubraniami, albo zwykłymi rupieciami.
Kusiło nas bardzo dużo cukierków, owoców i temu podobnych. Jednak nic nie poradzimy, pieniędzy nie starczy na wszystko, a trochę nas tam było. Weszłyśmy do dużego spożywczego. Do koszyka wpakowałyśmy kilka paczek chipsów, paluszków, żelków i innych przekąsek. Do tego wzięłyśmy zgrzewkę coli i butelkę mrożonej herbaty. W dziale na mięso wybrałyśmy cztery paczki kabanosów i jakiejś kiełbasy. Hide się ucieszy, on lubi mięso. Kilkanaście bułek, ser i czekoladę dla małego. Z wszystkim poszłyśmy do kasy. Wychodząc ze sklepu rozejrzałam się po okolicy. Zauważyłam policjanta. Był po drugiej stronie ulicy i opierał się o przystanek autobusowy. Przyglądał się mi. Przeszył mnie nie miły dreszcz, ale po chwili odwróciłam się jakby nie wzruszona.
- On się tu gapi? – zapytała moja przyjaciółka, a ja zatrzęsłam się. Czyli i ona go zauważyła.
- Możliwe – powiedziałam.
- Trochę upiorne, gdy wchodziłyśmy do sklepu też tam stał. W tej samej pozycji. I też się gapił – wyszeptała Arsen.
Spojrzałam na niego jeszcze raz spod ramienia, a po chwili weszłyśmy w inną alejkę i policjant zniknął nam z oczu – dziwak. Pewnie myśli, że coś zwędziłyśmy czy coś... – wyszeptałam i zamilkłam na chwilę. Potem plotkując o naszym ulubionym wokaliście doszłyśmy do domu, gdzie zostawiłyśmy zakupy. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę u mnie, bo musiałam zjeść obiad. Była mniej więcej siedemnasta, kiedy zdecydowałyśmy wrócić do naszych przyjaciół - kosmitów. Zabrałyśmy do autobotów piłkę w którą wspólnie graliśmy do wieczora. Wtedy właśnie zadzwoniła mama.
- Selen? Posłuchaj, nasi sąsiedzi dziś wieczorem przychodzą na kawę. Ubierz się ładnie i kup ciasto do kawy.
Tylko mi nie mów, że to ci wredni... oni ma ze mną na pieńku! -westchnęłam
- Selen! Bądź miła. Kup to ciasto i przychodź, bo już późno.
- Em... Mamo? W zasadzie to mogłabym spędzić tę noc u mojej koleżanki?
- U Arsen?
- Nie, u innej. Ale Arsen też będzie. Proszę.
- Dobrze, ale szoruj po to ciasto.
- A jakie ma być?
- Najlepiej sernik. Jak nie będzie kup coś innego. Pa.
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam.
- U mnie załatwione. Tylko musze iść po to ciasto i mogę nocować – powiedziałam patrząc na Arsen.
- No to ja szybko idę się wszystkiego dowiedzieć – powiedziała z uśmiechem.
- To wsiadaj, pojedziemy razem do cukierni, a potem wysadzę was pod waszymi domami - zaproponował lider. Zgodziłyśmy się. Wybór ciasta nie był problemem. Chwilę potem jechaliśmy z powrotem do domu.
Wsiadłyśmy do Optimusa. Lada moment znalazłyśmy się pod naszymi domami. Spodziewałam się, że lider autobotów zostanie w swoim alt mode, jednak ruszył za mną. Szedł wolniej, prawdopodobnie było to spowodowane jego raną i a co za tym szło utrudnieniem w poruszaniu się. Arsen zniknęła w progu swojego mieszkania, my natomiast weszliśmy do środka mojego domu. W drzwiach stanął mój denerwujący brat. Postanowiłam zawrzeć z nim chwilowy rozejm. Mama zaprosiła sąsiadów i wolałam nie narobić jej wstydu.
- Nie mów mamie, że przyprowadziłam znajomego - powiedziałam mu, ale w tej chwili na jego małej, wkurzającej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Natychmiast pobiegł do salonu krzycząc, że przyprowadziłam, uwaga: "Swojego chłopaka". Zacisnęłam ręce w pięści.
- Nie daruję mu - warknęłam. Optimus uspokoił mnie kładąc swoją rękę na moim ramieniu.
- Selen?! - głos mojej mamy odezwał się z salonu. Był pełen niepokoju. Niepewnie wyjrzałam zza holu, by przekonać się, ze sąsiedzi siedzieli na kanapie i spoglądali wścibsko w moją stronę. Mama stała na środku salonu z dzbankiem herbaty w ręku i patrzyła zaskoczona. Brat zmył się z domu w samą porę. Jeszcze go dorwę...
- Dzień dobry –starałam się wypowiedzieć to bez żadnych wrednych spojrzeń w kierunku gości.
Nie uzyskałam odpowiedzi. Mogłam się spodziewać. Weszłam do salonu i podałam ciasto na stół. Sąsiad, posiadający nos przypominający ziemniaka, zmierzył mnie wzrokiem zimnym jak lód. Zrobiłam to samo. Chciałam już powiedzieć "I co Kartoflu... znów się spotykamy...", ale sobie darowałam. Głównie ze względu na mamę stojącą obok. Chciałam już iść do mojego pokoju, gdy nagle mama złapała mnie za rękę.
- Nic mi nie mówiłaś, że masz chłopaka – spojrzała na mnie przerażona.
Westchnęłam cicho dając jej do zrozumienia, że nie mam ochoty o tym mówić.
- Czy twój chłopak gdzieś tu jest? Jak ma na imię? Ile ma lat?
- Eh... Tak jest. To znaczy... to raczej mój kolega. Ma na imię Optimus... po prostu ci go przedstawię - odpowiedziałam, a po chwili mój wzrok powędrował w stronę przedpokoju - Optimusie, pozwól na chwilę.
Lider autobotów zakłopotany całą sytuacją wyłonił się zza ściany. Moja mama mało nie zemdlała widząc specyficzny wygląd Optimusa. Przypominał trochę zbuntowanego rockmena. W dodatku posiadał bandaż na głowie.
- Witam... nazywam się Optimus Prime.
Moja mama wzięła kilka głębokich oddechów i wyjaśniła, że jest moją matką.
- To zaszczyt poznać chłopaka... czy tam... znajomego... mojej córki.
- Zaszczyt jest po mojej stronie – uśmiechnął się po czym chwycił rękę mojej matki i pocałował ją w dłoń. Tego już za wiele.
- Skoro już jesteś kotku, pójdziesz ze mną i pomożesz mi się spakować? – zapytałam dając mu wyraźne znaki, że musimy pogadać. Optimus przytaknął i poszedł za mną na górne piętro mieszkania. Weszliśmy do mojego pokoju. Zmierzyłam go paraliżującym wzrokiem.
- Czy coś się stało, kotku? – uśmiechnął delikatnie. Starał się mi dokuczyć.
- Owszem, mogłeś siedzieć w swoim alt mode– krzyknęłam rzucając go poduszką.
- Hej, chciałem dobrze. Poznanie twojej mamy było dobrym pomysłem. Teraz będę mógł siedzieć u ciebie częściej, legalnie.
- Uważa, że się spotykamy. Że jesteś moim facetem - przypomniałam mu. Ten uśmiechnął się raz jeszcze.
- To aż takie złe? - zapytał. Podrapałam się po głowie czując niezręczność.
- Nie o to chodzi... ja po prostu... nie przepadam za kłamstwami. W dodatku... Eh, nie ważne.
- Nie przejmuj się. Udawanie mojej dziewczyny nie byłoby takie złe.
Optimus usiadł wygodnie na łóżku. Nie na długo, bowiem wstał znowu podnosząc spod siebie moje majtki. Widziałam rumieniec na jego twarzy. Podeszłam do niego i odzyskałam swoją bieliznę.
- O! moja piżama – spróbowałam przerwać milczenie, a Prime uśmiechnął się chytrze.
- A... u mnie też będziesz spała w samych majtkach?
Zaśmiałam się.
- Liczysz na to? - zapytałam podnosząc brew z rozbawieniem.
Optimus zdeterminowany podszedł do mojej szafki z bielizną i zaczął grzebać w jej zawartości.
- Co ty robisz? – zapytałam stając obok szafki.
- Wybieram ci ładną bieliznę. No... może i jestem facetem, ale znam się nieco na tych sprawach... Mogę ci doradzić w czym NA PEWNO nie będzie ci gorąco.
Optimus pochwycił w swoje dłonie czarne stringi. Zaśmiałam się i podeszłam do niego. Wzięłam jeden ze staników z mojej szafki i rzuciłam liderowi na twarz.
- A czy przypadkiem moja bielizna nie uderzyła ci do głowy przyjacielu?
Optimus zaśmiał się ściągając moją bieliznę z twarzy.
- Może trochę. Chcę ci tylko pomóc.
- Z pewnością - mruknęłam. Przyjrzałam się moim ubraniom po czym wybrałam odpowiednie z nich. Niekiedy spoglądałam na lidera autobotów, który również na mnie spoglądał. Usiadł na łóżku czekając aż wybiorę wszystkie ubrania. Zapakowałam niezbędne mi rzeczy do torby, która leżała obok niego. Pochyliłam się, by ją zapiąć i wtedy poczułam jak jego ciepła ręką ściska mój nadgarstek. Spojrzałam na niego zaskoczona. Jeszcze bardziej oniemiała byłam, gdy przybliżył swoją twarz do mojej. Stałam nieruchomo czekając na jego dalsze ruchy. Te jednak nie nadeszły. Lider zacisnął pięści i odwrócił twarz od mojej.
- Przepraszam - szepnął - nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Nie przepraszaj - zaczęłam niepewnie - nic się przecież nie stało.
Uśmiechnęłam się gładząc go po zabandażowanej głowie. Po chwili zdecydowałam sie zapakować tabletki na ból głowy. Mogły się przydać. Podałam rękę mojemu rudowłosemu przyjacielowi po czym wyszliśmy z pokoju. Prime wziął po drodze siatki z zakupami, które rano zrobiłyśmy wraz z Arsen. Stały obok mojego pokoju. Mieliśmy wychodzić z domu, gdy w przejściu zatrzymała mnie mama. Poprosiła mnie na chwilę do swojego pokoju. Usiadłam u niej na łóżku i spojrzałam pytająco.
- Czy ten facet też będzie na nocowaniu? – zapytała.
- Tak, to taki przyjacielski grill wraz z nocowaniem, będzie dużo moich kumpli – powiedziałam.
- W jego wieku?
- Częściowo, ale są i młodsi, nie martw się.
- Nieważne. Wiedziałam, że kiedyś nastąpi taki moment i to jest właśnie on.
- Do czego zmierzasz mamo? - zapytałam zaniepokojona.
Moja rodzicielka otworzyła szafkę i podała mi czerwone pudełeczko. Na opakowaniu narysowana była truskawka. Otworzyłam kartonik i myślałam, że się zakrztuszę.
- Nie wiedziałam jakie kupić, więc wzięłam takie – wyjaśniła, ale to nie to mnie zatkało.
- Mamo! Zwariowałaś? – zapytałam.
- Nie, to całkiem normalne, jeżeli chcesz współżyć z mężczyzną to bez prezerwatyw się nie obejdzie.
- Ale ja nie zamierzałam...
- Tak, ale nigdy nic nie wiadomo. Weź je i nie protestuj, nie będę niańczyć twojego dzieciaka, bo miałaś wpadkę – powiedziała surowo. Pozbierałam się z szoku, podziękowałam i wyszłam.
- Miłej zabawy, tylko nie siedź za długo na dworze bo się przeziębisz.
Przytaknęłam i wyszłam bez słowa. W milczeniu podeszłam do lidera trzymając pudełko w ręce.
- Coś nie tak? – zapytał zaniepokojony.
- Nie, wszystko świetnie – westchnęłam i wyszliśmy z domu. Schowałam prezent od mamy głęboko do torby i pokręciłam głową. Tego jeszcze w moim życiu nie było. Gdy weszłam do środka Optimusa jego hologram zniknął. Za chwile staliśmy już w lesie przy kumplach. Była późna godzina. W każdym razie robiło się ciemno.
- Co tak długo?! –zapytał Skids
- Pakowaliśmy się –wyjaśniłam pomijając sytuację w moim pokoju.
- To... co macie dla nas? – uśmiechnął się Hide.
- To co zwykle. Może trochę bardziej urozmaicone - wyjaśniła Arsen, która jak się dowiedziałam, od dwudziestu minut wysłuchiwała głośnego burczenia w brzuchu umięśnionego autobota.
- To wskakujcie w piżamki. Ratchet chce popatrzeć – uśmiechnął się medyk.
- Ubierzemy się w nie, gdy już będziemy zamierzały spać – powiedziała Arsen - wy stare zboczuchy.
Optimus stał jako swój hologram. Zostawiłam w jego alt mode swoje ciuchy i słuchawki. Przyniosłam bułki, kabanosy i piwo, a także chipsy i inną niezdrową żywność. Przykryłam się kocem. Widząc jak Optimus pociera ręce z zimna zaprosiłam go obok mnie. Koc wystarczył na nas dwoje Każdy z nas pochwycił bułkę i mięso popijając piwem. Zostawiliśmy jeszcze trochę na śniadanie. Potem zabraliśmy się wszyscy za chrupanie ciastek i temu podobnych. W mojej torbie zostawiłam jeszcze jedną paczkę słonych ciastek. Na czarną godzinę. Nigdy nie byłam na prawdziwym biwaku. A teraz nie dość, że śpimy w autach to jeszcze z naszymi przyjaciółmi. Właściwie to w naszych przyjaciołach co brzmi dostatecznie dziwnie. Pogadaliśmy dosyć długo. Potem doszły fascynujące opowieści o wojnie, które przedstawiał nam Ironhide. Był tak wczuty w to co mówi, że bez przerwy wstawał, udawał ,że walczy i gestykulował. O trzeciej w nocy ja i hologram Optimusa weszliśmy do jego alt mode. Było tam dużo miejsca, jednak nie koniecznie do spania. Optimus siedział obok mnie na tylnym siedzeniu i jedliśmy ciastka. Zaczęłam rozpinać spodnie i ściągać koszulkę. Zostałam tylko w staniku i majtkach. Optimus zrobił się zakłopotany. Poprosiłam, by się odwrócił, bym mogła zmienić bieliznę. Chwile potem spojrzał na mnie. Miałam na sobie czarne majtki z różową kokardką na lewym boku i czarny stanik do kompletu. Oparłam głowę o jego ramię i chwyciłam jedno z ciastek. Optimus siedział po cichu. Słychać było tylko jak chrupie słono-słodką przekąskę. Wzięłam do ręki resztkę piwa z puszki, które zostało mi jeszcze sprzed godziny. Dopiłam je pozbywając się resztek ciastka z ust i próbowałam usnąć. Optimus też skończył jeść i robił się senny. Na początku bawił się moimi włosami, potem oparł głowę o moje włosy i czułam jak jego oddech się zmienia.
- Dobranoc - mruknął.
- Dobranoc Prime...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro