Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42: Operacja odzyskać reputację cz.1

Okno było lekko uchylone. Nasze ciuchy leżały na podłodze, rzucone byle jak. Oboje leżeliśmy przykryci kołdrą i wpatrywaliśmy się w siebie. Rozciągnęłam się, a po chwili ziewnęłam. W pokoju było ciemno i cicho. Nie słyszałam nic oprócz naszych ciężkich oddechów. Kołdra była lekko chłodna, dawała dzięki temu miłe uczucie. Wszyscy domownicy już spali. Zapewne tylko moja mysz wyszła się najeść i pobiegać w kołowrotku. Swoją drogą nie rozumiem jak można biegać w kółko całą noc. Moja mysz robi to z taką pasją... w sumie mogę to odebrać za jakiś stopień uzależnienia... Każdy ma swój fetysz.

Okryłam się mocniej kołdrą w którą oboje byliśmy zaplątani. Ręką gładziłam ramię mojego chłopaka, a wzrokiem wciąż wodziłam po pokoju. Na podłodze leżało wiele szpargałów, ale nie mogłam dostrzec co dokładnie. Było zbyt ciemno. Noc była cicha. Żadnego pijaka lub kibica. Bardzo dobry znak. Lider patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. To jedna z nielicznych rzeczy jakie mogłam dostrzec. W głowie szumiało mi od zmartwień dniem dzisiejszym. Co się teraz z nami stanie? Czy autoboty będą musiały się oddalić?

Przytuliłam się do mojego opiekuna. Radził mi nie zwariować. Tak, to chyba dobry pomysł. Zamknęłam moje przemęczone powieki i niemal od razu zasnęłam.

O poranku wybraliśmy się do naszych przyjaciół. Lider jako pierwszy, udał się z innej strony, by nie wyszło, że nocował u mnie. Ja udałam się tradycyjną drogą pięć minut po tym jak lider dał mi znak, że mogę już ruszać. Coraz trudniej i bezsensowniej było ukrywać nasz związek, ale postanowiłam posłuchać lidera, ten jeden raz. Wyłoniłam się zza krzaków. Spostrzegłam Arsen, która oparta o alt mode Ironhidea rozmawiała z nim ochoczo. To chyba pierwszy raz, gdy nie miała agresji wypisanej na twarzy, podczas konfrontacji z mięśniakiem. Widzę postęp.

Nieopodal odszukałam blondwłosego chłopca, kucał na trawie i sprawiał wrażenie zaciekawionego. Być może podziwiał malutkie stworzonka, jakie można spotkać w lesie. Nie wnikałam. Podeszłam do niego i poczekałam, aż odwzajemni moje spojrzenie. Gdy to zrobił, odważył się też na wstanie z ziemi. Przygarnęłam go do siebie i przytuliłam. Odwzajemnił uścisk.

- Dziękuje ci Bee, ale wiesz, że to było nie potrzebne? – zaczęłam. Młody pokręcił przecząco głową.

- Nie chciałem by tak wyszło – odparł, a ja uśmiechnęłam się do niego.

- Nikt z nas nie chciał - powiedziałam - Musimy jakoś to wszystko naprawić. Być może ktoś będzie miał jakiś pomysł...

- To może być trudne zadanie - wtrącił się medyk, który od początku zainteresował się moją konwersacją z Bee.

Upewniłam się czy mój łuk nadal stoi oparty o drzewo i usiadłam w kręgu obok pozostałych. Tak, nadszedł czas na rozmowę. Miałam nieco pecha, ponieważ po jednej stronie miałam Ironhidea, a po drugiej Ratcheta. Bardzo ich lubię, ale ostatnim razem Hide co chwile dźgał mnie w żebra, a nasz medyk patrzy się zbyt dokładnie. Poczułam się lekko zakłopotana. Zwłaszcza, gdy oboje mnie przygnietli.

- Ustalmy dokładnie co się stało – rozpoczął Jazz – wtedy, moje kwiatuszki, będziemy wiedzieć co dalej zrobić.

- Lub nadal nie będziemy – westchnęła Arsen. Spojrzeliśmy się na nią, mniej więcej synchronicznie. Gdy już zrozumiała, że jej słowa nie były zbyt motywujące, zakłopotana podrapała się po głowie i przeprosiła.

- A więc mały dał się sfotografować ludziom. Zdołał jednak uciec na czas, nim nadjechała policja – podsumował nasz mięśniak.

- Nawet nie chcę wiedzieć co by było, gdybyśmy wtedy nie zdążyli uciec – pokręciłam głową.

- Policja pewnie uzyskała zdjęcia i rząd się o wszystkim dowie – Arsen nie zmotywowała nas swoim stwierdzeniem PONOWNIE, ale miała rację.

- A więc załóżmy, że rząd za chwile się dowie... co teraz?

- Możemy udać się do ich kwatery i wykraść zdjęcia – odezwał się Mudflap.

- No dobra, ale to chyba nie jest właściwy pomysł – powiedziała moja przyjaciółka.

- A masz jakiś lepszy ? – odpysknął jej Mud.

- Chodziło mi tylko o to, że na pewno mają ich dużo. Są zapewne na komputerze, w telefonach, wydrukowane, wywołane... to zajmie nam strasznie dużo czasu, a z resztą przecież te zdjęcia są już w sieci... nie da się przecież usunąć wszystkich fotografii na świecie – powiedziała.

- Tak uważasz? – zapytał Ironhide.

Spojrzeliśmy się na niego pytająco. Hide zaczął objaśniać.

- Nie znam się na tym tak bardzo, ale coś tam potrafię. Głównie tworze bronie, ale wiadome, że liznąłem coś o technologii zanim trafiliśmy na ziemię. Mój ojciec był w tym bardziej rozeznany, ale wojna nam go zabrała, więc jesteście zdani tylko na mnie i na Quee, ale on raczej nie da rady przybyć na Ziemię. Każdy wybuch, który będzie spowodowany wylądowaniem nowych przyjaciół może być odebrany jako nalot przez kolejnego obcego. Oczywiście będzie to prawda, tyle, że ludzie nie mogą mieć takiej świadomości. Wracając do tematu... byłem przygotowany na różne możliwości i także na tą. Mudflap miał racje co do włamania się do kwatery rządu, ale nie wykradniemy zdjęć.

- A co zrobimy? – zapytałam zniecierpliwiona.

- Usuniemy je. Nie tylko z komputera rządu, ale i z innych wszelkich źródeł.

- Jak zamierzasz do zrobić? – zapytałam zdziwiona.

- Już mówiłem, liznąłem technologię, więc wiem. Jedynym minusem będzie to, że przez około dwa dni wszystkie telewizory, Internet, komputery i telefony zgasną. Jak już znowu zaczną działać, żadnych zdjęć nie będzie.

- Zdjęć Bumblebeego, tak ?

- Nie, ogólnie żadnych - stwierdził beznamiętnie.

- Hej, ale moje zdjęcia są pamiątkami... - jęknęłam.

- Nie bój się, smarkulo, tylko żartowałem. Pozbędziemy się zdjęć Bumblebee'go. Jednak na wszelki wypadek, na czas tych komplikacji wgracie to wszystko na mój procesor dobra? – westchnął. Uspokoiło mnie to. Szczerze nie mogłam wyobrazić sobie jak czuliby się ludzie po utracie wszystkich zdjęć, bezpowrotnie. To musiałoby być okropne. Na szczęście mięśniak żartował. Jedynie fotografie naszego przyjaciela zostaną skasowane. Nie wiedziałam jak to w całości będzie funkcjonować, nie wiem jak to wszystko możliwe, ale przyjaźń z robotami z kosmosu nauczyła mnie akceptowanie wszelkich dziwacznych zjawisk i możliwości autobotów. A więc mieliśmy ułożony plan.

- Tylko trzeba się tam włamać... - Arsen słusznie zauważyła pewną przeszkodę. Ten budynek jest pełen kamer i straży. Na zewnątrz i wewnątrz.

- Mamy swoje sposoby dziecino – odparł Ratchet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro