Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24: Lifesaver

Gdy tylko zaparkowaliśmy w lesie poczułam ulgę. Dodatkowo czułam jeszcze pozostałości wody w moich płucach. Zamierzałam ją wycharkać, ale czekałam na jakieś lepsze miejsce. Jakbym nagle zaczęła wydawać jakieś dziwne odgłosy przy Optimusie mógłby się przestraszyć, że może przeistaczam się w jakiegoś stwora (zombie z The Last of Us czy coś). A jakby doszło do tego jeszcze plucie wodą... wolę o tym nie opowiadać. Otworzyłam drzwiczki od auta i pobiegłam w stronę pobliskiego drzewa. Zaczęłam kaszleć jak najmocniej się dało, chociaż uważałam, by może jednak nie wypluć płuc. Poczułam się lepiej, chociaż nadal miałam wrażenie, że cholerstwo siedzi twardo w środku. Postanowiłam pogodzić się z tą wiadomością, gdyż czułam jak zaczyna boleć mnie gardło. Wróciłam do reszty trzymając się za szyję.

- Masz tabletki na ból gardła, Ratchet? – zapytałam chrypliwie. Medyk jednak pokręcił głową. Zrezygnowana westchnęłam cicho próbując przełknąć ślinę. Bolało.

- Nie szkodzi. Na mnie i tak już czas. Wiecie, głodna jestem – uśmiechnęłam się i chciałam odwrócić się w kierunku domu. Zatrzymał mnie lider. Jego ręka była zaciśnięta na moim ramieniu, a ja skupiłam swój wzrok na jego twarzy.

- Poczekaj chwilę – brzmiał rozkaz. Po chwili Prime zwrócił się do Jazza – Musisz dostarczyć cały energon do Ultra Magnusa. Za długo zwlekaliśmy.

- Dobra szefciu. Czy mam mu przekazać coś jeszcze?

Lider zamyślił się przez chwilę. Wyglądało, że chciał coś dodać, ale zapomniał co takiego. Po chwili zrezygnowany westchnął, że nie.

- Oni oddadzą nam trochę tak ? – zapytał podejrzliwie Hide.

- Tak, taki był układ – odparł Prime. Jazz zabrał cały energon i zniknął w lesie. Tam widzieliśmy jak z dużą prędkością leci w górę. Spojrzałam z powrotem na lidera. Zapytałam go na co miałam czekać.

- Idę z tobą - wyparował. Nim zaczęłam zadawać jakiekolwiek pytania, uprzedził mnie - Nic nie mów. Omal nie straciłaś życia z mojej winy. Dopilnuje, by nic ci się nie stało. Przynajmniej dziś. Tak postępuje opiekun.

Z tego argumentu i wzroku Primea nie mogłam się wymigać. Mimo iż nie spodziewałam się kolejnych napadów decepticonów. Swoją drogą, trochę zdziwił mnie ich brak, jak wracaliśmy z wyprawy. Widocznie zgubili drogę. Przytaknęłam tylko i obdarowałam Optimusa uśmiechem. Podeszłam do Ratcheta, który stał obok nas i poprawiał sobie biały kitel. Uścisnęłam go mocno. Medyk uśmiechnął się, gdy tylko ocknął się z zaskoczenia, a potem dotknął mnie palcem wskazującym w czoło.

- A tobie co gówniaro?

- Chciałam podziękować, bohaterze – zaśmiałam się.

- Nie jestem żadnym bohaterem.

- Ocaliłeś mi życie. Dla mnie jesteś bohaterem – przez chwilę oboje milczeliśmy. Ratchet uśmiechnął się lekko.

- Jak trzeba to trzeba – westchnął po czym pogładził mnie ręką po głowie – uciekaj już.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro