Rozdział 8: Obsesja Prime'a
Obudziłam się zaraz po usłyszeniu ogromnego huku. Przeciągnęłam się i spojrzałam na godzinę. Za dwadzieścia siódma, a mama już urządza rewolucję w kuchni. No trudno. Nie mogłam już zmrużyć oka więc wyszykowałam się i zeszłam na dół. Mama przygotowywała obiad. Trochę zdziwiona podeszłam do niej i uścisnęłam pytając czemu tak wcześnie robi popołudniowy posiłek. W odpowiedzi dostałam, że wychodzi do pracy i musi zrobić obiad wcześniej abyśmy wraz z bratem nie głodowali. Przytaknęłam podając karmę mojej myszy. Czyli znowu chata wolna, da się przyzwyczaić. Może, gdy nie będziemy wyławiać energonu z rzeki cały dzień, będziemy mogli u mnie posiedzieć? Mam kilka dobrych filmów, w szafce zawsze znajdą się chipsy i popcorn, może być ciekawie. Jak najszybciej chciałam powiedzieć o tym moim przyjaciołom, a więc zrobiłam sobie kanapkę i wraz z nią wybiegłam z domu. Powędrowałam do Arsen wyciągnąć ją na dwór. Udało się. Co prawda dostałam od niej ochrzan, że tak wcześnie zrywam ją z łóżka, ale po odgryzieniu kawałka mojej kanapki już jej przeszło. Wspólnie weszłyśmy do lasu i doszłyśmy do autobotów. Zaskoczeniem był brak Optimusa. Gdy zapytałam moich przyjaciół, gdzie on może być żaden z nich nie był pewny. - Gdy się obudziliśmy, go już nie było –oznajmił Skids.
Miałam już dać sobie spokój, gdy nagle podszedł do mnie Bee. Ukucnęłam przy nim, bowiem widziałam, że ma mi coś do powiedzenia.
- Obudziłem się w nocy, widziałem jak jechał – wyszeptał mi do ucha.
Spojrzałam na Bee z lekkim zdziwieniem. – ale dokąd... -jęknęłam zastanawiając się. Bee jednak pokręcił głową okazując kompletną niewiedzę w tym temacie.
-Ejże, kwiatuszku, gdzie masz swój łuk? – Jazz w postaci robota podszedł do mnie i wysunął palca. W pewnym momencie jakby mnie tchnęło. Złapałam jego palec lekko go ściskając i krzyknęłam aby zwrócić na siebie uwagę. Skoro Prime wymknął się w nocy i nie wrócił do teraz, jest to bardzo podejrzane, a prawdopodobnie to nawiązuje do jego wczorajszego wygłupu z energonem. I to im powiedziałam. Nie czekaliśmy zbyt długo. Jak najszybciej zajechaliśmy do kopalni. Na miejscu obok niej stał Prime, w wersji alt mode. Podbiegłam do niego od razu po wyjściu z Ironhidea. Zaczęłam do niego mówić i stukać by się zmienił, ale nie odpowiadał. Przestraszona spojrzałam w stronę Ratcheta, który w wersji holoformy szedł w moją stronę.
-Co się dzieje? -zapytałam niepewnie.
- To jest teraz tylko jego alt mode. Jeżeli Prime używa teraz wersji hologramu to nie może odpowiedzieć jako samochód. Chyba, że jego hologram zniknie.
- Ale dlaczego nie znika? –zapytałam niepewnie.
- Patrzcie, kopalnia jest zawalona – krzyknął mięśniak próbując podnieść jeden z kamyków, które taranowały wejście do tunelu.
- Dlaczego Prime nie może teraz zniknąć i powrócić do swojej normalnej formy, Ratchet? –zapytałam już bardziej rozpaczliwie.
- Najwidoczniej coś mu jest. Trzeba się tam dostać. Zobaczymy co dalej– odparł Ratchet po czym poszedł w stronę kopalni. Dotknęłam lekko maski ciężarówki –Będzie dobrze – pomyślałam kierując te słowa bardziej do Optimusa niż do siebie samej. Wiedziałam jednak, że mnie teraz nie słyszy. Pobiegłam do reszty przyjaciół i pomagałam ściągać kamienie. Gdy byliśmy już pewni, że to na nic w ruch poszły granaty. Trzeba było modlić się by Optimus nie był w pobliżu. Zacisnęłam dłonie i trzymałam je przy sercu. Miałam zamknięte oczy. Bałam się. To był pierwszy z tych okropnych momentów, gdzie wiedziałam, że mogę stracić kogoś ważnego. Nigdy wcześniej nie czułam tak wielkiego stresu, może oprócz tego jak siedziałam na komendzie policji za pobicie woźnego. Raz się zdarzyło! Nie istotne. Uspokoiłam się dopiero w momencie, gdy usłyszałam okrzyk Hidea, że możemy wchodzić. W tunelu panował kompletny chaos. Co chwile coś spadało. W końcu wyszło na to, że wraz z moją przyjaciółką, bliźniakami i Bee musieliśmy zostać przed kopalnią, ponieważ istniało ryzyko zawalenia. Z wielką niechęcią wycofałam się i usiadłam na trawie. Obok mnie moja przyjaciółka.
- Cholera, że też nie mógł sobie odpuścić. On ma jakieś problemy psychiczne, nie może się podzielić tym gównem? – Arsen westchnęła ciężko. Widziałam, że także się bała. Uśmiechnęłam się słysząc jej naburmuszony ton.
- Widocznie nie. Co zrobić. Jeżeli wyjdzie z tego cało to... -Zawahałam się. No właśnie. Jeżeli wyjdzie z tego cało.
- To co? – zapytała z zaciekawieniem moja przyjaciółka.
- To mu nakopie do dupy, że nam narobił tyle stresu – kontynuowałam próbując ukryć mój strach. Chociaż twierdzę, że i tak był dość mocno widoczny. Skids i Mudflap rozmawiali ze sobą na boku, a Bumblebee wspinał się na drzewo. Prawdopodobnie by rozładować emocje, albo po prostu poczuł dziką chęć stania się na chwilę małpą. Co? Położyłam się na trawie.
-Nie tak wyobrażałam sobie te wakacje – podjęłam się dyskusji. To było chyba jedyne co odciągało moje myśli od strachu. Jednak nadal czułam, że wszystko we mnie drży.
- Ja też. Ale co zrobić. Chciało nam się zobaczyć jakieś sześciany w kopalni i proszę! Natknęłyśmy się na obcą rasę – Arsen z ironią podsumowała wszystko.
- Zgodzę się – przytaknęłam maltretując trawę. Dało się słyszeć krzyki Ratcheta, niestety nie wiedziałam czego dotyczyły, ponieważ głos roznosił się po całej kopalni, a do nas dochodził tylko niewyraźny bełkot.
-Ciekawe co będzie dalej? Jak będą wyglądały kolejne walki? Przecież to bezsensu aby przebiegały tak samo.
- Pewnie będą inne – westchnęłam – ale nie wiem czy to dla nas dobrze czy źle.
- Megatron dziwnie się zachowuje, no na przykład, gdy nagle spytał cię czy pamiętasz swoje szóste urodziny. Skąd mu takie pytanie naszło?
Faktycznie, to było dziwne. Nie rozumiałam tego i nie wiem czy w ogóle chciałam rozumieć. Ten świat staje się jakiś nienormalny. Okazuje się, że we wszechświecie istnieją dwie rasy robotów, które nieustannie ze sobą walczą. Teraz ta wojna i zarazem wyścig o energon toczy się na ziemi ,a udział w niej biorą także dwie małolaty ze zwykłego miasta. Nie widzę w tym sensu ani trochę. Ale znając ten świat to sens w tym pewnie jest. I to może nawet głęboki. Pokręciłam głową aby skwitować wszystkie moje myśli. Zamknęłam oczy i usłyszałam okrzyk Skidsa. Coś w rodzaju „ o idą!" ale nie byłam pewna, bo ma jakiś dziwny akcent. Poderwałam się i zauważyłam, że Hide i Ratchet niosą nieprzytomnego lidera z zaschniętą krwią na głowie. Podbiegłam do nich. Z tyłu Jazz niósł kilka kostek energonu, a na ramieniu miał mój łuk. Uśmiechnęłam się do niego, ale zaraz zajęłam się Optimusem. Podstawowe pytanie jakie zadałam to czy jest żywy. Na szczęście odpowiedź brzmiała tak. Ratchet wyjął apteczkę z ambulansu i natychmiast zaczął wykonywać różne zabiegi. Najpierw przemył ranę. Nie była wielka. Prime stracił przytomność przez uderzenie najprawdopodobniej spadającym kamykiem. To nic poważnego. Ale mogło skończyć się gorzej. Nie wiadomo jak długo leżał na ziemi. Postanowiłam, że zabierzemy go do mnie. I tak było. Jego alt mode musiał zostać, ale to nie robiło wielkiego problemu. Podjechaliśmy pod mój dom, a autoboty przywlekły nieprzytomnego lidera po schodach, do mojego pokoju. Ściągnęliśmy mu ubrania, aby został w bieliźnie i położyliśmy go do mojego łóżka. Ciuchy Optimusa szybko wsadziłam do pralki. Ratchet opatrzył rannego i zabandażował mu głowę. Usiedliśmy na dywanie i co chwile patrzyliśmy, czy aby się nie wybudza. Jednak przez dłuższy czas nic takiego się nie działo. Włączyłam więc film, zrobiłam popcorn i siedząc w moim pokoju czekaliśmy aż nasz lider w końcu się ocknie. Jako jedyna siedziałam na łóżku obok nieprzytomnego. Od czasu do czasu głaskałam jego rękę w nadziei, że nią poruszy. Oprócz wciąganego powietrza Prime nie dawał o sobie żadnych znaków życia. Jazz ukrył energon i podał mi łuk. Położyłam go na szafie. Teraz nie był mi potrzebny ani trochę. Oglądaliśmy trzeci film i dopiero wtedy lider zaczął się wybudzać. Towarzyszyły mu przy tym silne bóle głowy. Nie dziwie mu się, skoro nieźle oberwał w głowę. Ratchet dawał mu tabletki przeciwbólowe. Działały, ale dopiero po jakiejś godzinie. Gdy czuł się już lepiej zapytałam co go podkusiło. Westchnął tylko i powiedział, że musiał. Nie wnikałam w szczegóły. Dałam mu odpocząć, ale zagroziłam, że jeżeli jeszcze raz narazi mnie na taki stres to obudzi się bez głowy.
- Kiedy twoja mama wraca? – zapytał Ratchet.
- Mniej więcej późnym wieczorem.
- Trzeba go stąd zabrać przed przyjściem twojej mamy – westchnął.
- Nie ma takiej potrzeby. Przenocuje u mnie – powiedziałam.
Autoboty spojrzały na mnie łącznie z Optimusem.
-Na pewno? – upewnił się Ratchet.
- Tak. Na wszelki wypadek. Dzisiaj nie będzie miało sensu jak będzie leżał w lesie. Moja mama się nie dowie – powiedziałam.
-Dobra, to zrobimy tak: dam ci tabletki, które będziesz musiała mu podawać co pięć megacykli.
- Hę? –zapytałam.
- Godzin – wyjaśnił Prime.
-Dobra – westchnęłam.
- Dodatkowo podasz mi swój telefon, będę ci dawał sygnały. Wyświetli ci się kilka Cybertrońskich znaczków, a ty na nie zadzwonisz – powiedział Ratchet.
Podałam mu swój numer. Ratchet zaprogramował go i przytaknął. A więc tej nocy opiekuję się liderem. Nie ma sprawy, nie będę się chociaż nudziła.
Wspólne spędzanie czasu trwało mniej więcej do osiemnastej. Potem do domu przyszedł Jaden, a więc autoboty musiały jak najszybciej udać się z powrotem do lasu. Zostałam już sam na sam z liderem. Trochę to było krępujące, ale w końcu zaczęliśmy gawędzić i stres ustał. W między czasie nawet pokazałam mu obrazek który naszkicowałam wieczorem. Zdziwił się nieco.
- Aż tak źle? – zapytałam uśmiechając się.
- Nie, obrazek jest ładny, ale... skąd ten pomysł, roboty, średniowiecze? – zapytał.
- Nie wiem. Usiadłam przed kartką i narysowałam, a co?
- Bo widzisz, ten obrazek nie jest do końca fikcją jak mi się zdaje.
- Co masz na myśli, Prime?
- Cybertron jest podzielony na dwie połowy. Jedna ,w której wychowałem się ja i moja drużyna czyli pogorzelisko. Kiedyś ta połowa wyglądała tak jak wasze miasto, rozbudowana, pełna życia i przyrody. Połowa Cybertronu jest średniowieczem. Oczywiście jest dużo mniej zniszczona, ale też dlatego, że tam właśnie panuje The Fallen. Boją się go, więc nie walczą tam gdzie ma największą władzę. Na tamtej połowie jest zamek, wszystko jak w epoce średniowiecznej. Sideways się wywodzi z jednego ze szlacheckich rodów. Narysowałaś to co mniej więcej mieści się w tej połowie Cybertronu.
- Czyli nie wiedząc o niczym właśnie narysowałam drugą połowę Cybertronu?
- Na to wygląda. Coś musiało cię tchnąć – uśmiechnął się, a po chwili skwasił minę najprawdopodobniej z bólu. Usiadłam na łóżku obok niego, a obrazek położyłam na podłodze.
- Cieszę się, że zechciałaś mnie przygarnąć – zaczął.
- Nie ma sprawy, skoro masz cierpieć, to chociaż w ciepłym domu, pod kołdrą.
- Wychodzi na to, że dopiero jutro zanurkujemy po energon – westchnął, a ja przewróciłam oczami.
- Nie zaczynaj, jutro także przeleżysz u mnie. Dopiero po południu będziesz stawiał pierwsze kroki. Być może.
- Selen, ja muszę...
- Nie interesuje mnie to. Jesteś moim przyjacielem i się troszczę. Energonu poszukamy, gdy tylko zagoi ci się rana.
- Ale to może trwać wieki! – wrzasnął, ale po chwili zorientował się, że to nie właściwy sposób na zatrzymanie bólu.
- To potrwa, kochany, i nic na to nie poradzimy – uśmiechnęłam się gładząc go po drugiej stronie głowy – ale przecież są tego dobre strony. Poleniuchujesz sobie w towarzystwie swojej przyjaciółki.
Lider mruknął tylko, a po chwili przymknął oczy. Leżał tak kilka minut, więc stwierdziłam, że zasnął i że zdarzę się wykąpać. Zabrałam ze sobą bieliznę i zamknęłam drzwi na klucz, aby Jaden nie wpadł na cudowny pomysł włamania się do mojego pokoju. Wyobrażenie, że zobaczy w nim mężczyznę w samych majtkach leżącego w moim łóżku, nie spodobała mi się. Brat siedział w swoim pokoju na dole i grał w jakąś grę. Słyszałam po dźwiękach. Włączyłam prysznic i niemal natychmiast wskoczyłam pod niego. Po kąpieli mogłam wysuszyć włosy i założyć bieliznę w której miałam spać. Byłam świadoma, że będę musiała nałożyć coś jeszcze na wierzch, bo tego dnia śpi ze mną lider. Jednak nie wzięłam nic ze sobą, bo nie miałam żadnej koszuli nocnej. Ubiorę się w szlafrok i poczekam jak zaśnie mocniej. Wtedy swobodnie zasnę w bieliźnie, jak to robię na co dzień. Wyszykowana na noc wyszłam z łazienki i powędrowałam do pokoju. Otworzyłam cicho zamek i weszłam do swojej siedziby. Zamykając drzwi z powrotem, zorientowałam się ,że lider już nie śpi lecz patrzy na mnie zarumieniony. Jak najszybciej chwyciłam szlafrok wiszący w szafie i nałożyłam go na siebie.
- Myślałam, że śpisz – wytłumaczyłam się.
- W porządku, zgrabne masz ciało – na ten komentarz spojrzałam na niego zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęłam się lekko i dodałam od siebie, że wiem. Stanęłam przy łóżku i odchyliłam delikatnie kołdrę po czym położyłam się i przykryłam nas obu. Przez chwilę jeszcze grał telewizor, a my gawędziliśmy. Podałam liderowi tabletkę, aby w nocy nie męczył go ból. Byłam przygotowana na telefonowanie do Ratcheta, ale miałam ogromną nadzieję, że ta noc przebiegnie w miarę spokojnie. Po godzinie usłyszeliśmy otwieranie mieszkania. Zgasiłam telewizor i na chwilę zeszłam na dół. Mama weszła do kuchni, zbadała stan czystości i w miarę szczęśliwa poszła do swojego pokoju. Poprosiła mnie tylko abym rano nie schodziła jak usłyszę jakieś trzaski, bo w tym tygodniu ma na dziewiątą więc będzie hałasować robiąc obiad. Przytaknęłam uradowana tą wiadomością. To znaczy, że będzie zajęta. Prime spokojnie przenocuje, a gdy moja mama wyjdzie, autoboty przyjdą sprawdzić stan Optimusa. Weszłam z powrotem do pokoju i znowu weszłam do łóżka. Lider przyglądał się mi uważnie.
- Czy coś się stało? – zapytałam.
- Nie, nic - westchnął po czym przechylił lekko głowę i obdarzył mnie czułym uśmiechem – dobrze być z tobą sam na sam – dodał. Nie minęło kilka minut, a lider zasnął. Wtedy zdjęłam szlafrok i lekko przytulając mojego przyjaciela również zamknęłam oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro