Rozdział 38: Cicho, ja tu mecz oglądam
Ocknęłam się na miękkim łóżku. Byłam przykryta kocem. Leżałam nieruchomo bowiem nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Przez mgłę udało mi się rozpoznać kolor ścian i meble charakterystyczne dla mojego pokoju. Odetchnęłam z ulgą. Potem poczułam się nieco dziwnie, gdy zauważyłam Ironhidea siedzącego na łóżku obok mnie. Oglądał mecz, a jego według mnie zbyt spocona pacha była centralnie przy mojej twarzy. Wymamrotałam jego imię i otarłam ślinę poduszką. Umięśniony mężczyzna spojrzał na mnie i wydał z siebie samogłoskę „o". Nie było słychać w jego głosie ani trochę entuzjazmu i prawie w ogóle zdziwienia. Postanowiłam kontynuować moją wypowiedź, chociaż szła mi ona z trudem. Tyle śliny na mojej poduszce nie widziałam jeszcze nigdy. Pozbierałam słowa w zdanie, ale nie wiem czy je zrozumiał. Sama nawet nie do końca odgadłam o co mi chodziło.
- H...Hide?! Oni tutaj... ja... Optimus? Gdzie? Co ty tutaj ? – wysilałam się czując coraz większy ból.
- Cicho, mecz oglądam! – wrzasnął, a po chwili wybuchł śmiechem – widziałaś jak on broni tej bramki? Tchórz! Boi się dostać kontuzji by zawalczyć o swoje! Takich to my zjadamy na śniadanie, tam na Cybertronie. I oni śmieją się nazywać żołnierzami?! Frajerzy!
Próbowałam dojść do siebie. Nie dostałam odpowiedzi na moje twórcze pytanie, ale natomiast dostałam upomnienie, że mam siedzieć cicho, bo mięśniak, który wprosił mi się do domu ogląda mecz. Spoko. Można i tak. Nie wytrzymałam.
- Hide!!!
- No co! już dobra... Twój Romeo za chwilę przyjdzie. Poszedł z Ratchetem po dodatkowe środki na ból. A wiesz, że masz spuchniętą gębę?
- Co? – ciężko było mi pozbierać myśli. Bolała mnie głowa, a w dodatku wszystko inne też. Hide pierdzieli o jakichś głupotach w dodatku nadal nie wyjaśnił co tu robi. Na szczęście niedługo dostałam skróconą wersję wydarzeń z ostatniej godziny. A więc wraz z Optimusem walczyłam ze stworami nasłanymi przez decepticony. Tak, pamiętam to. Odważyłam się wbić w jednego z nich All Spark, ale oberwałam przy tym w tył głowy. Armia zniknęła, a ja byłam nieprzytomna. Dowiedziałam się także, że autoboty szły nam na pomoc, ale zostały zatrzymane przez Starscreama, który znowu zerwał połączenie dzięki któremu nasza grupa mogła pójść nam z pomocą. Dotarli jak już było po wszystkim. Optimus, podobno, wyglądał na wściekłego, a ta wiadomość mnie nie zmotywowała. Dostanie mi się od niego za nieposłuchanie. Ale może złagodnieje jak przytoczę argument, że przynajmniej wygraliśmy. Haha, jasne. Autoboty zaniosły mnie do mieszkania, które było już na szczęście otwarte przez mojego brata. Większość jest teraz w moim salonie i rozmawiają o zdarzeniu, które miało miejsce w lesie. Ratchet wraz z Optimusem poszli do ambulansu, by przynieść więcej środków przeciwbólowych i nasennych dla mnie, a także by opatrzyć lidera. Prime kazał Ironhideowi zostać ze mną na wypadek jakbym się obudziła. A że było mu nudno, włączył sobie meczyk. No proszę... cwaniaki rozgryźli już pilota do telewizora. Niedobrze...
Westchnęłam cicho. Mogłam zginąć... gdyby nie ten głupi sms z wygraną mogłabym nie wpaść na pomysł z All Sparkiem. To nie jest lekcja na przyszłość. Nie każde wiadomości potrafią ocalić życie. Ta była pierwszą i prawdopodobnie ostatnią, która to zrobiła. Wbiłam głowę w poduszkę i przymknęłam oczy. Zwariowane to życie.
Mecz został chwilowo przerwany reklamą. Usłyszałam znajomą melodyjkę i natychmiast spojrzałam się na ekran. Denna pioseneczka w tle, a w monitorze kobieta tańcząc podała rodzinie talerz pełen wędlin. W tym momencie usłyszałam potężny bulgot wydobywający się z brzucha mięśniaka. Spojrzałam na niego. Łapczywie patrzył na szynki w telewizji.
- O na lepkie granaty... mięso – jęknął. Uśmiechnęłam się, ale tylko chwilowo. Każdy mój ruch, nawet najmniejszy powodował okropny ból w okolicach kręgosłupa i głowy. Mówiłam już? Lubię się nad sobą użalać. Przepraszam.
- W lodówce masz trochę kabanosów i kiełbasek. Śmiało, przegryź sobie - powiedziałam nie czując już tak mocnego bólu przy wydobywaniu głosu.
Ironhide popatrzył na mnie jakby zastanawiał się czy to jakiś podstęp, ale ponownie się uśmiechnęłam i powróciłam do rozmyślania z zamkniętymi oczami. Nie minęło nawet kilka chwil, a mięśniak zamknął za sobą drzwi. W sumie to i ja bym coś przegryzła, ale wolę nie wstawać przez najbliższy czas. Trzy, może cztery minuty później usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych, a zaraz potem głośną konwersację z dołu.
- Ironhide, miałeś pilnować Selen. Co ty tu robisz?! – W uniesionym tonie rozpoznałam głos mojego mężczyzny.
- Ale szefie, tu jest mięso! – Hide bronił się kiepskimi argumentami. Nie zadziałały one na lidera. Że też mnie to nie dziwi.
- To nic nie znaczy! Nie wywiązałeś się z danego ci obowiązku.
- Selen mi kazała! – krzyknął, a ja wybuchłabym śmiechem, gdyby nie fakt, że prawdopodobnie umarłabym przez to z bólu.
- To znaczy, że już się obudziła?! O twojej karze porozmawiamy później – westchnął.
- Chcesz kiełbaski? – jęknął na koniec mięśniak, ale widocznie Prime zmierzył go wzrokiem, bo nastała cisza. Rozejrzałam się po pokoju. Mój łuk wraz z kołczanem pełnym strzał stał oparty o szafę. All Spark leżał na szafce, obok mojego telefonu i innych drobiazgów takich jak np. słuchawki czy klucze od domu. Drzwi od mojego pokoju uchyliły się i usłyszałam spokojny głos mojego bohatera. Nie udało mi się przekręcić głowy w jego stronę więc poczekałam aż usiądzie na łóżku. Gdy to zrobił spojrzałam na niego niepewnie.
- Bardzo się złościsz? – zaczęłam – no wiesz, że cię nie posłuchałam...
- Nie, już prawie wcale – westchnął - narobiłaś mi strachu.
- Przepraszam – jęknęłam, a lider wyjął swój pistolet z kieszeni. Przez ułamek sekundy poczułam, że postanowi mnie zabić. Ja mu serio ufam, to nie tak. Chodzi o to, że zachowania autobotów są czasem dziwne i nigdy tak na prawdę nie wiedziałam, co zamierzają zrobić. Optimus jednak obracał broń w dłoni i uśmiechał się rozbawiony. Wcale nie psycho, wcale. Spojrzał na mnie ukazując swoje białe zęby w uśmiechu.
- Kto by pomyślał, że tak szybko rozgryziesz jak dobrze go użyć. Nie potrzebnie wątpiłem – westchnął, a ja przytaknęłam. Przynajmniej próbowałam...
- A ja nie sądziłam, że Hide tak szybko rozgryzie mechanizm pilota do telewizora.
Pokazałam liderowi czarny przyrząd leżący na poduszce obok mnie i ponownie przymknęłam oczy.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
(Optimus)
Przyglądałem się przez chwilę dziwnemu urządzeniu pełnym guzików, a po chwili wzrok skierowałem na Selen. Poczułem ulgę, że jest. I że wszystko jest w porządku. Poskarżyła mi się na bóle, ale ja nic nie mogłem poradzić. Byłem myślami w wielu miejscach na raz. Przede wszystkim zastanawiało mnie co chciała od nas armia Megatrona. Nie stanęliśmy im teraz na drodze do energonu. Może chodziło im o All Spark? Nie dowiemy się tego tak prędko, a może jednak wielka wojna jest blisko? Nie lubiłem o tym myśleć. Zwłaszcza teraz, gdy musiałem chronić moją ukochaną. Nie chcę narażać jej na żadną z walk, ale nie mam na to wpływu. Myślałem nawet o odejściu... to znaczy powrocie na Cybertron jak tylko uda nam się wydobyć więcej energonu. Wtedy może nie wpakowałbym jej w niebezpieczeństwo? Ale to byłoby za trudne dla mnie i dla niej. Zadomowiłem się tutaj i mam wrażenie, że moi przyjaciele również. Każdy z nas znalazł tu azyl i nie chce wracać na naszą planetę, gdzie jest istne pogorzelisko. Złapałem młodą dziewczynę za rękę i uśmiechnąłem się do niej. Nie chciałem tracić Selen w żaden sposób i to jej powiedziałem. Poczułem ciepło w środku, gdy usłyszałem od niej to samo. To dziwne uczucie, gdy ktoś się zakocha. Jakby wszystko dookoła przestało mieć większe znaczenie. Do pokoju wszedł Ratchet i obejrzał obolałą nastolatkę. Nie reagowała bólem na dotyk, ale odczuwała go przy każdym swoim ruchu. Było mi jej szkoda i bardzo chciałem by doszła do siebie jak najszybciej się da. Medyk podał jej jakieś płyny i sprawdził tętno. Po chwili poklepał ją po ramieniu i mrugnął jednym okiem. Selen opowiadała mi, że nazywa się to „puszczeniem oczka". Ratchet nauczył się tego właśnie od naszej małej łuczniczki. Niedługo poznamy wszystkie ziemskie zwyczaje dzięki naszym przyjaciółkom.
- Jutro powinny zniknąć silne bóle. Będziesz mogła wstać i próbować żyć normalnie. O ile to możliwe będąc członkiem armii z kosmosu – Ratchet widocznie potraktował swoje słowa za niesamowity żart, bo huknął takim głośnym śmiechem, że aż się wzdrygnąłem. Uśmiechnąłem się, aby mój dobry przyjaciel nie poczuł się głupio bowiem w jego żarciku nie było nic zabawnego.
- To prawda, Ratchet. Już dawno przestałam żyć normalnie. A co ze strzelaniem z łuku?
- Na głowę upadłaś? O! To żem dobrał. Faktycznie upadłaś na głowę! Ironia losu co? – zaczął ponownie rozbawiony.
- Ironia to na pewno. Za dwa dni mam zakończenie roku szkolnego, myślisz, że będę mogła iść?
- A co to? – medyk wyglądał na zaskoczonego. Ja w sumie także nie wiedziałem o co dokładnie chodzi. Na szczęście niedługo Selen postanowiła nas oświecić. Uroczystość pożegnania szkoły. Potem po kolejnych pytaniach zyskałem pełną wiedzę łącznie z tym co to takiego szkoła. Równie dobrze mógłbym dowiedzieć się tego z Internetu, ale czasem warto jest się zapytać.
-No i jak Ratchet, mogę? – niecierpliwiła się.
- Tak, wtedy już na pewno będziesz mogła chodzić. Ale o łuku zapomnij na jakieś kilka dni. To, że dałem ci teraz substancję zmniejszającą ból nie znaczy, że wszystkie twoje mięśnie i kości są już ustabilizowane. Nadwyrężyłaś sobie kręgosłup, a on jest w twoim układzie kostnym najważniejszy. Z nim połączone są twoje odnóża oraz głowa. Teraz wszystko cie boli, ale właśnie przez kręgosłup. Może i nie czujesz tego w tym momencie, bo jesteś cała obolała, ale po jakimś czasie niektóre bóle ustąpią, a ten pozostanie. Jak w najbliższym czasie zaczniesz strzelać z łuku, to znów nadwyrężysz sobie kość ramienną i łopatkę. Nie polecam.
Selen przytaknęła, ale nie widać było na jej twarzy entuzjazmu. Nie wiem czy potrafiłbym się tym dziwić. Nadal ją bolało, a powinno przejść jej dopiero za dwa, trzy dni. W dodatku może pożegnać się z łukiem na jakiś czas. Złapałem ją za rękę i trzymałem przez chwilę. Miałem ochotę pocałować ją teraz lub powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale wolałem poczekać z tym aż wyjdzie Ratchet. Sprawy jednak potoczyły się inaczej. Reszta naszych przyjaciół błyskawicznie znalazła się w pokoju mojej dziewczyny. Usiedli na dywanie i dopytywali się o jej zdrowie. Bumblebee wskoczył do ciepłego łóżka obok mojej ukochanej. Dziewczyna przełamała swój ból i objęła małego ramieniem. Wśród zebranych znalazł się też Ironhide. Zmierzyłem go wzrokiem, ale na dalsze czyny nie pozwoliła mi nasza łuczniczka. Przyznała, że to ona pozwoliła iść mięśniakowi po jedzenie, więc resztę przemilczałem. Powrócił wcześniejszy temat jaki podjęli nasi towarzysze. Z jakiego powodu zaatakowała nas armia Megatrona? Z tego co usłyszałem, przed wyjściem po leki dla Selen i przy okazji teraz, opcji było wiele. Ani jedna nie nastawiała nas na pozytywne myślenie. Trudno było sobie wyobrazić decepticony szykujące jakąś miłą niespodziankę. Wszystko co jest z nimi związane nie ma ani trochę wspólnego z czymś dobrym. Wszystkie pomysły "co ich do nas sprowadza" oparły się na energonie i All Sparku. Jednak według Jazza energon trzeba było wykluczyć, ponieważ akurat go tam nie było. Ratchet natomiast uważał, że mógł być, bo nie sprawdził całej pobliskiej okolicy, gdzie nastąpiło starcie. Mieszało mi się od tego w głowie. Postanowiłem jeszcze raz wszystko przemyśleć.
- Mogli potrzebować energonu, ale nie rozumiem dlaczego wysłali po niego armię skoro wcześniej fatygowali się sami – stwierdziłem.
- Może nie mieli siły? – Skids po raz pierwszy udzielił się w konwersacji, ale wydaje mi się ,że niestety nie miał racji.
- Gdyby nie mieli siły, to już wcześniej, by nam się nie pokazali. Zapewne pamiętacie nasz drobny wyścig po energon. Domyślam się, że musieli być gotowi na podjęcie z nami walki. Jedynym szczęściem dla nich było to, że ich zgubiliśmy. Nie doszło do starcia więc mieli jeszcze więcej czasu na odpoczynek i regeneracje. A dążę do tego, że już wtedy musieli być w pełni sił – rzekłem.
- No dobra, a więc mamy jeszcze jeden pomysł – wtrąciła się Arsen. Spojrzałem na nią i przytaknąłem, dając pozwolenie do przemowy – Może chodzi tu o zemstę?
- A jaśniej? – zapytał Hide.
- Już któryś raz nie pozwalamy im dotrzeć do energonu, a ostatnim razem zostawiliśmy jedną kostkę. Wiadome jest dla nas, że nie daliśmy rady jej zabrać, bo ratowaliśmy Selen, ale oni tego nie wiedzieli. Mogli uznać to za drwinę wobec nich.
- A więc sugerujesz, że natarli na nas by się zemścić? - zapytałem ironicznie - Cały pomysł jest oczywiście dobry, ale znam dobrze decepticony. Takie małe uderzenia nie są w ich stylu.
- No właśnie liderze – westchnął Ratchet – Znasz ich. To może być dopiero początek zemsty...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro