Chapter 8
Przez cały tydzień próbowałam namówić Marcela, aby wziął mnie ze sobą. Nadszedł piątek i zamierzałam kontynuować kręcenie chłopakowi dziury w brzuchu.
- No Marceeeel, prooooszę! - Przeciągałam wyrazy.
- Ile razy mam ci powtarzać? Nie, to jest zbyt niebezpieczne. Tam będą ludzie, z którymi mam na pieńku. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Ale ja nie będę sprawiać kłopotów. Będę grzeczna, nawet mnie nue zauważysz. Proszę - zrobiłam oczy smutnego kotka.
-Dobra, już dobra! Wezmę cię ze sobą - gestykulował.
- Dziękuję, dziękuję - powtarzałam i rzuciłam mu się na szyję.
Styles przytulił mnie.
- Pod jednym warunkiem. Nie będziesz się rzucać w oczy.
- Oj, nie mam zamiaru - przytuliłam go mocniej. - Dziękuję.
Ukazał mi swoje dołeczki.
Nareszcie miałam przyjaciela. Nie znajomego, kolegę, ale przyjaciela. Staliśmy się nierozłączni. To nic, że straciłam swoją pozycję w szkole...
Melanie i Stan często nam dokuczali, jednak Nathalie i chłopaki nie odwrócili się ode mnie. Wciąż jednak nie trawią do końca Marcela, ale mam nadzieję, że szybko im przejdzie.
Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i uszykować się na walkę Marcela. W co się ubrać na nielagalną walkę bokserską? Sukienka jest zbyt formalna i wyglądałabym w niej dziwnie, spódniczka też. Może ubiorę zwykłe spodnie i t-shirt. Tak to byłoby świetne rozwiązanie.
Nareszcie po kilku godzinach spędzonych w szkole, byłam już w domu. Mój wybór padł na jasne, prawie białe jeasne i granatową, szeroką, męską bluzkę. Na nogi założyłam granatowe trampki.
Około godziny szóstej przyjechał po mnie Marcel. Był ubrany w czarne, obcisłe rurki i biały podkoszulek. "Boże, jakie ona ma nogi!" - pomyślałam. Włosy były naturalnie kręcone, a na twarzy nie miał już okularów. Cieszyło mnie to, ponieważ mogłam dokładnie widzieć jego piękne, zielone oczy.
- Gotowa? - zapytał.
- Tak myślę - uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z domu zakluczając go.
- No to idziemy - wyszeptał.
- To idziemy - powtórzyłam.
Strasznie się bałam o Stylesa. Nie wiedziałam, jak może się skończyć ta walka. Nie dawałam jednak tego po sobie poznać. Po około piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce. Wyglądało ono jak stary opuszczony klub sportowy. Weszliśmy do środa. Uderzył we mnie zapach potu. Było tam mnóstwo ludzi, a na środku stał ogromny ring.
Do Marcela podszedł wysoki, umięśniony chłopak o ciemnej karnacji. Przybili sobie żółwika.
- Siema, Hazz gotowy? - Dlaczego nazwał go Hazz?
- Jasne Mitch, daj mi chwilkę i zaraz będę w szatni - powiedział po czym zwrócił się do mnie. - Teraz posłuchaj, ja pójdę się przebrać,a ciebie zaprowadzę do Suzie, która pomaga nam w przygotowaniach.
- Dobrze, ale dlaczego Mitch powiedział na ciebie Hazz? - zapytałam.
- To mój pseudonim. Wszyscy znają mnie jako Harry'ego lub Hazz. Nigdy nie podaję prawdziwego imienia - mrugnął do mnie.
Hmm, logiczne. Ciekawi mnie to, że nikt go nie rozpoznał. Chociaż, w sumie nikt go nie zna tak jak ja.
- Okej, Hazz... podoba mi się - poruszyłam brwiami.
- Chodź, poznaj Suzie - objął mnie ręką w pasie i skierowaliśmy się do tłumu ludzi stojących tuż przy ringu.
Styles przywitał się ze wszystkimi po kolei. na końcu była Suzie. Była wyższa ode mnie. Miała długie, gęste, kręcone włosy o pięknym odcieniu brązowego oraz piwne oczy z kasztanową obwódką w środku i szarą na zewnątrz. Była śliczna, przez co poczułam się nieco zazdrosna o Marcela.
- Cześć, jestem Susanna, ale mów mi Suzie - uśmiechnęła się ukazując rządek białych zębów.
- Catalaya, miło mi - wyciągnęłam rękę, aby ta ją uścisnęła.
Suzie pokręciła głową i zrobiła kwaśną minę.
- O nie, nie! Ja nie podaje dłoni, ja przytulam - rzuciła się na mnie i zamknęła w uścisku.
Po chwili jednak przerwał nam Styles.
- Dobra, dziewczyny. Ja już lecę się przebrać.
- Okej, powodzenia - przytuliłam mocno chłopaka.
- Dzięki - oderwał się, puścił mi oczko i poszedł w stronę szatni.
____________________________________________
I co moi kochani? Podoba się?
Zuza, twoja rola będzie jeszcze większa. Don't worry x
Justyna, dla ciebie teeż będzie... SOON x
Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze i głosy. Jesteście niesamowici.
#sendingavirtualhug#
c(*_*c)
xDD
Miał być rano rozdział, ale byłam zajęta x
JMSster
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro