Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 20

-  Masz wszytsko? - Zapytałam chłopaka podając mu walizkę do ręki. 

 - Tak - odpowiedział poraz, chyba czwarty. 

Byłam tak zestresowana wyjazdem chłopaka, że przez ostatni czas nie myślałam o niczym innym. Bałam sie o niego. Miałam nadzieję, że wygra tę walkę. Tym razem była przynajmniej legalna. Wszystko było z góry ustalone. Jednak miałam złe przeczucie.

- Nie denerwuj się. Nic mi nie będzie - pocieszył mnie przygarniając mnie pod swoje ramię 

- Nic nie poradzę, Marcel. Ja jestem za tym, żebyś został. 

- Wiesz, że Hazz nigdy nie opuścił walki, ani nie poddał się dobrowolnie. Zapamiętaj to. Ale nie zapomnij, że Hazza też żadnej nie przegrał - cmoknął mnie w czubek głowy.

- No dobrze, dobrze. 

Sęk w tym, że martwiłam się o Marcela, a nie o Harry'ego. Ręce mi się trzęsły i były całe mokre. To nie ja miałam wziąć udział w walce w Portugalii, ale denerwowałam się bardziej niż mój chłopak.

- Okej, wszystko mam. Pora ruszać - rozłożył ręce. 

Wtuliłam się w niego mocno, zaciągając cudownym zapachem. Pachniał miętą i jakimś dezodorantem. Całkiem przyjemne połącznenie, jeśli doda się do tego naturalną woń chłopaka. 

- Będę tęsknić.

- Ja też.

Uroniłam kilka łez, które brunet mi otarł z policzków.

- Nie płacz. Wrócę.

Uśmiechnął się pocieszająco.

- Mam nadzieję - westchnęłam cicho. 

Czuły całus na pożegnanie i Marcel już siedział w samochodzie, który miał go zawieźć na lotnisko. W szkole będę musiała tłumaczyć wszytkim, że brunet jest chory. No cóż... 

Stałam na podjeździe patrząc na odjeżdżające auto, a łzy swobodnie spadały po policzkach i kapały na chodnik. 

Miałam zobaczyć go  dopiero za tydzień. 

TYDZIEŃ.

________________________________

 WRÓCIŁAM Z WYMIANY xxx

:)))

Drama coming soon.

Czytajcie, a będzie wam dane.

Hehe.

JMSster xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro