Chapter 13
Odblokowałam telefon i sprawdziłam nadawcę. Justine. No tak, przecież dziś sobota.
Wiadomość: Będziesz dzisiaj? Czekamy na ciebie xxx
Kompletnie zapomniałam.
- Uhm, Marcel. Pamiętasz jak rozmawialiśmy kiedyś o hobby i powiedziałam ci, że to taniec i śpiew?
- Tak - przytaknął. - A co jest?
- No bo za piętnaście minut mam lekcję tańca. Zawiózłbyś mnie? - zrobiłam słodkie oczka.
- Janse, nie ma problemu - mrugnął i dał mi buziaka w czoło.
Pobiegłam szybko po torbę z moimi ukochanymi spodniami dresowymi i sportowym stanikiem oraz butami do tańca. Jestem całkiem niezła, ale nie, aż tak dobra jak Justine. Ona od dziecka trenowała hip-hop i sexy dance. To, aż cud, że wylądowałyśmy w tej samej grupie. Justine była mniej więcej mojego wzrostu. Była uroczą dziwczyną o ciemnych blond włosach, sięgających do piersi. Miała śliczne niebieskie oczy, z żółtą obwódką. Bardzo ją lubiłam.
Podjeżdżając pod studio tańca, przy wejściu czekała na mnie Justine i Veronica. Nie chodzą do mojej szkoły, ale to moje dwie najlepsze kumpele. Nie wspominałam o nich wcześniej, bo w sumie nie było kiedy.
- Dziękuję Marcel - dałam chłopakowi słodkiego całusa.
- O której po ciebie przyjechać? - Zapytał kiedy już miałam wychodzić z auta.
- Czwarta - pomachałam mu i skierowałam się do dziewczyn.
Marcel odjechał z piskiem opon.
Uśmiechnięta przywitałam się z koleżankami. One stały jak wryte, z wielkimi oczami.
- Czy, czy to był Hazza? - Wyjąkała Justine.
Dla mnie Marcel. Duuh? No, ale co miałam odpowiedzieć. Przytaknęłam i skierowałam się do wejścia.
- Czy wy jesteście razem? - Zapytała Ver. Była trochę wyższa ode mnie. Jej włosy były prawie do połowy pleców, brązowe z jasmy ombre. Miała niebieskie oczy. Była śliczna.
- Tak - dumnie odpowiedziałam.
Dziewczyny zapiszczały.
Nareszcie zaczęła się lekcja. Dawałam z siebie wszystko. Nawet jeśli było to niekonieczne, starałam się wykonywać perfekcyjnie każdy ruch. Chciałam ukazać swoje emocje: radość, strach, smutek. Justine i Veronica też robiły to samo.
Po skończonej lekcji, przebrałyśmy się i wyszłyśmy z budynku. Przed wejściem czekał na mnie Marcel. Na sam jego widok uśmiechnęłam się.
Pożegnałam się z dziewczynami, przytulając je.
- Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
Pomachałam im, kiedy wsiadałam do auta Stylesa. Przywitałam się z nim całusem.
Kiedy opowiadałam mu o moim dniu, zauważyłam, że nie jedziemy w stronę mojego mieszkania, ani domu Marcela. Trochę mnie to zdziwiło.
- Uhm, Marc gdzie jedziemy?
Chłopak zaśmiał się szyderczo, co w jego wykonaniu było bardzo seksowne.
- Niespodzianka - wyszeptał poprawiając swoje loki.
________________
Proszę oto 13 :)
pechowa czy szczęśliwa?
xxx
JMSster x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro