1
Sekundy mijają, jedna, druga, trzecia, nic. Mimo strachu powoli otworzyłem powieki.
-Co do...
Zamiast ziemi mym oczom ukazał się śnieżno biały zdający się nie mieć końca tunel.
-Więc tak wygląda przechodzenie na drugą stronę, co? Spodziewałem się czegoś w stylu wyjścia z ciała i wciągnięcia w światło dobiegającego z nieba, chyba że spadam do piekła... - jakby znikąd poczułem na plecach krople zimnego potu - Ciekawe czy jest jeszcze szansa na spowiedź. W każdym razie... Jak długo będę spadał? Ta biel zaczyna kuć w oczy - podniosłem rękę z myślą przetarcia oczu, lecz naglę poczułem na swojej twarzy coś miękkiego, jakby futro... - Hmm? - spojrzałem na swoją dłoń, albo raczej łapę - Co!? Co to jest?
Futro zaczęło powoli rozrastać się na resztę ciała. Po chwili poczułem rozchodzący się po całej czaszce o po kilku sekundach reszcie ciała ból, jakby każda cząstka mojego ciała płonęła, ból był coraz większy, z nosa nagle ciurkiem zaczęła lecieć krew. Moje ubranie zaczęło się po chwili pruć nie pozostawiając na mnie praktycznie nic poza strzępami mojej bluzy oraz spodni.
-Uciekajcie! - usłyszałem krzyk gdzieś w oddali a po chwili ogromny wybuch.
Nie minęła nawet sekunda a moje ciało gwałtownie zaczęły opuszczać siły, obraz gwałtownie się rozmazał a moje ciało bezwładnie upadło na coś twardego i zimnego. Zanim straciłem całkowitą przytomność usłyszałem kogoś.
-Szefie! Znalazłem kogoś!
.
.
Nie wiem jak długo byłem nie przytomny, obudziłem się w jakimś mieszkaniu. Przetarłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej, co było ogromnym błędem, praktycznie natychmiastowo poczułem jak mój żołądek się przewraca a od głowy bije przerażający ból. Natychmiast rzuciłem się w stronę pierwszych drzwi, które zobaczyłem, nogi od razu same ugięły się pod moim ciężarem, więc jedyne co mi pozostało to doczołgać się do nich. Nie minęło 10 sekund, gdy już sięgałem po klamkę. Zamknięte. Czułem, że już dłużej nie wytrzymam, nagle drzwi się otworzyły. Wyszedł zza nich brązowo-biały wilk, ubrany w czarny podkoszulek i białe spodenki. W uszach miał słuchawki.
-Och? Już się ob-
Moje zdziwienie spowodowane jego osobą było jak zapalnik, automatycznie straciłem kontrole nad ciałem, tym samym przystrajając jego skarpetki warstwą wymiocin. Mężczyzna praktycznie od razu zaczął przeklinać z obrzydzenia, po ochłonięciu ściągnął skarpetki i cisną w bęben pralki, następnie podszedł do mnie, podniósł z ziemi i położył na łóżku.
-Następnym razem proszę, użyj tego - powiedział wyciągając z kąta plastikową miednicę i kładąc ją zaraz obok łóżka.
Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem, mężczyzna widząc to odwrócił się i udał się z powrotem do łazienki skąd po chwili można było usłyszeć szum prysznica. Moja głowa automatycznie wypełniła się pytaniami: "Gdzie jestem?", "Kim/Czym on jest?", "Co się stało, gdy byłem nieprzytomny?", "Czym był ten tunel?" oraz "Czemu tu jestem".
.
.
-Wstawaj, musisz coś zjeść - powiedział mężczyzna, kładąc po chwili rękę na moim ramieniu, co poskutkowało lekkim odtrąceniem jego ręki.
-P-przepraszam, nie chciałem...
-Nic się nie stało, powinienem się spodziewać takiej reakcji, w końcu siedzisz tu nagi z jakimś nieznajomym kolesiem.
-Nagi? - uniosłem lekko kołdrę, natychmiastowo poczułem na twarzy falę gorąca, ale... ~ Czemu moje krocze jest całe w futrze!?
-Wszystko dobrze? - zapytał, próbując ukryć lekki uśmieszek.
-T-tak... Masz może coś, co mógłbym założyć? - zapytałem zażenowany.
-Bokserki masz na szafce obok. Nie krępuj się, są nowe - wskazał szafkę nocną stojącą zaraz obok łóżka, po czym wyszedł z pokoju.
Cięgle czerwony sięgnąłem po bokserki, przy okazji zauważając, że nie tylko moje dolna część ciała jest pokryta futrem. Szybko założyłem nowe bokserki, a następnie zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwania jakiegoś lustra. Niestety nic takiego tu nie było, nagle w oczy rzucił mi się monitor komputera znajdującego się centralnie przed łóżkiem. Odbicie nie było zbyt wyraźne, ale to wystarczyło, aby ujrzeć w nim swoje odbicie. Zamiast człowieka, mym oczom ukazał się psi pysk. Z niedowierzaniem dotknąłem swojej twarzy. W takiej pozycji zastygłem na jakiś czas, ten stan przerwał dopiero odgłos kroków dobiegający zza drzwi, lekko się zlęknąłem, po czym wskoczyłem z powrotem pod kołdrę. Wilk przyszedł po chwili z talerzem wypełnionym zupą.
-Proszę, to powinno przywrócić ci siły - położył talerz przede mną, po czym lekko podniósł rękę, kładąc ją na moim czole.
-C-co robisz? - zapytałem, lekko się rumieniąc.
-Sprawdzam, czy gorączka już przeszła.
-Gorączka?
-Nie pamiętasz? Leżysz tu od kilku dni z wysoką gorączką.
-Ale... Dlaczego u ciebie, a nie w szpitalu?
-... No, gorączka zniknęła, jeszcze przez kilka dni możesz być osłabiony, więc wcinaj, zanim wystygnie - zmienił temat i włożył mi do ręki łyżkę.
Zamieszałem zupę i wziąłem na łyżkę, miałem już zaczynać jeść, zatrzymał mnie jednak kwaśny, tłusty zapach.
-Przepraszam, co w tym jest? - zapytałem grzecznie.
-Hmm, zobaczymy... jest cebula, czosnek, ziemniaki, pomidory, marchew, mleko sojowe, ślimaki morskie, cuki-
-Ślimaki? - wypaliłem.
-No, na początku byłem sceptyczny, ale później przypomniałem sobie jak w jakimś programie kulinarnym mówili, że są pełne protein i witamin. Pomyślałem, że po tym może poczujesz się lepiej.
-J-jest tam coś jeszcze?
-Hmm... jest jeszcze mąka dla zagęszczenia, kawa dla mocniejszego smaku, sok pomarańczowy dla kwaśności, syrop klonowy dla słodkości, oh, dodałem jeszcze trochę suplementów sportowych dla większej ilości witamin!
~... Boże, ja od tego umrę.
-Nie spróbujesz? - zapytał, lekko się uśmiechając.
-A pan już jadł?
-Jadłem na mieście, kiedy szukałem składników, więc nie, a poza tym nazywam się Hal - wystawił doń w moim kierunku.
-Phil - powiedziałem, niepewnie ściskając jego dłoń.
Nagle po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka. Hal sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął z niej telefon, spojrzawszy na ekran, momentalnie spoważniał i wyszedł z pokoju, aby odebrać.
-Uratowany - westchnąłem, czując ulgę.
Wilk po kilku minutach wrócił, a wyraz na jego twarzy w żadnym stopniu się nie zmienił.
-Muszę na chwilę wyjść, dasz radę zająć się sobą? - przytaknąłem.
Po chwili po mieszkaniu rozległ się dźwięk zamykanego zamka. Upewniając się jeszcze czy na pewno nie wróci, zostałem na miejscu, wysłuchując najmniejszego dźwięku. Następnie wziąłem talerz i udałem się do łazienki, aby pozbyć tej trucizny. Talerz odłożyłem do zlewu, który znajdował się w niewielkiej kuchni zaraz obok wejścia do sypialni, trochę dalej znajdował się salon z wygodną kanapą oraz telewizorem, kilka metrów dalej było wejście na niewielki balkon z widokiem na domki jednorodzinne. Nie mając wielkiego wyboru, włączyłem telewizor na jakimś kanale informacyjnym i zacząłem oglądać, wyczekując powrotu Hala.
_____
Słów: 1004
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro