Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0

To była kolejna z wielu nieprzespanych nocy. Powoli podniosłem swoją prawą dłoń i lekko przetarłem swoje oczy, ścierając resztki łez. Cisza... To jedyny dźwięk, który słyszę w tym pustym domu od czasu wypadku. Nie miałem ochoty wstawać. Chciałem po prostu zasnąć. Zasnąć i już nie wstać. Z transu wybudził mnie dopiero dzwonek mojego telefonu.

-8:50 - wyszeptałem.

Powoli się podniosłem i udałem do toalety. Spojrzałem w lustro i ujrzałem chłopaka. Smutnego. Przygnębionego. Rozdartego. Po chwili się jednak uśmiechną. Lecz nie dlatego że był szczęśliwy. Wiedział, że już niedługo się uwolni. Uwolni od tego podłego i okrutnego świata. Przemył swoją twarz, ubrał się, a następnie udał się w stronę wyjścia. Podczas drogi do szkoły nie działo się nic ciekawego. Dorośli spieszyli się do pracy a uczniowie do szkół. Na dzień dobry w szkole przywitały mnie buty po brzegi wypełnione żyletkami i igłami. Powoli je wyciągałem, raniąc się przy tym kilka razy. Po opróżnieniu ich zawartości udałem się do mojej klasy, na miejscu moją uwagę zwrócił ogromny napis ZABIJ SIĘ wypisany na środku ławki czarnym markerem. Naokoło niego natomiast znajdowały się napisy takie jak SPADAJ, LEPIEJ UWAŻAJ oraz NIE POTRZEBA NAM TU MĘSKIEJ DZIWKI. W prawym dolnym rogu znajdował się podpis: OD CAŁEJ KLASY. I tak rozpoczęła się moja dzienna rutyna, którą jeszcze dziś miałem zamiar zakończyć. Zacząłem ścierać napisy wilgotną chusteczką zastanawiając się jak do tego doszło. Wtedy do głowy przyszły mi tylko kilka słów, a mianowicie: Impreza, Drink, Gwałt i Zdjęcia. Przyjaciół straciłem. Rodzina zginęła pół roku temu w wypadku samochodowym. Nie mam już nic. Z zamyślenia wyrwali mnie uczniowie wchodzący do klasy. Za kilka minut miały się rozpocząć lekcje więc przyspieszyłem.

[Godzinę Później]

Po zakończonej lekcji udałem się na dach. Spojrzałem na barierkę i zacząłem się zastanawiać czy ta tułaczka ma jeszcze jakikolwiek sens.

-ZRÓB TO... - wyszeptał zachrypnięty głos.

-ZABIJ SIĘ! NIKT CIĘ TU NIE CHCE!

To coś krzyczało wewnątrz mojej głowy. 

-UMRZYJ!UMRZYJ!UMRZYJ!UMRZYJ! - powtarzał głos z każdym razem głośniej.

-Przestań! - krzyknąłem chwytając się za głowę. Głos ustał.

-Cz-czy ja wariuję. Co jest ze mną nie tak!? A może... Może to znaczy, że świat również ma mnie dość.

Miałem tego dość. Dość tego pojebanego świata. W końcu zrozumiałem... Zrozumiałem, że to najwyższy czas to zakończyć. Uwolnić się od tej męczarni. Powoli podszedłem do barierki, aby po chwili móc ją przekroczyć i zaprzeć się nogami o krawędź dachu. Spojrzałem w dół robiąc krok w przód i runąłem ku ziemi wyczekując odgłosu łamanych o ziemię kości...

.

.

.

Niestety nie wiedziałem, że nie będzie mi to dane...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro