Moje żyćko i bonusik w postaci zdjęć
Hej kochani! Ostatnio wstawiam jakieś pierdoły albo moje smutne wyżalanie się, więc teraz może trochę więcej o moim życiu czy coś.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy stało się więcej, niż bym chciał. Niektóre zmiany wyszły na lepsze, inne na gorsze ale przynajmniej jeszcze żyję...
Otóż minusy. Niechronologicznie oczywiście, jak zawsze
· Pokłóciłem się z tatą. Dość mocno. Chodzi o tą kłótnię odnośnie lewicy i tego ile jest płci. Zranił mnie, więc się do niego nie odzywałem. Nadszedł dzień ojca. Calusieńki dzień zastanawiałem się, czy złożyć mu życzenia. W końcu tego nie zrobiłem. Mama przyczłapała do mnie do pokoju by o tym ze mną pogadać.
Mama: dlaczego nie złożyłaś tacie życzeń?
Ja: *mruczę pod nosem* on nie jest moim tatą.
Mama: co proszę? Jak możesz tak mówić?
Ja: normalnie. Tak jak on traktuje mnie tak ja traktuję jego. Jest dla mnie nikim.
Okazało się, że mój wspaniały ojciec usłyszał tą rozmowę(znowu „przypadkiem" czatował przy moim pokoju?). Był wkurwiony(dlaczego?). Pokłócił się o to z mamą. „Skoro ona nie ma ojca to ja nie mam córki". No w sumie racja. Bo nie ma córki. Ma syna. Od tego czasu unikamy się jak ognia, nie odzywamy się do siebie. Rodzice wciąż się o to kłócą.
· Straciłem przyjaciółkę. Pamiętacie Natalkę, moją „siostrę"? W dzień zakończenia roku szkolnego napisała do mojej przyjaciółki Mai(pamiętacie tą dziewczynę, która była wyśmiewana przez AZS?). Napisała do niej epistołę odnośnie tego, że zniszczyła jej życie w siódmej klasie(chciała pomóc jej w wyjściu z zaburzeń odżywiania) i jakieś rzeczy typu „wkurwiasz mnie". A na koniec walnęła tekstem „nie widać że biegasz". Zerwałem przyjaźń kilka godzin po tym. Dlaczego? Bo uświadomiłem sobie, jak fałszywą szmatą jest Natala. Jest strasznie wredną osobą, w większości ma w dupie uczucia innych, "przyjaźniła się" z chłopakiem, który zniszczył mi życie i doprowadził mnie do próby samobójczej(ja rozumiem, może się przyjaźnić z kim chce ale serio? „Przecież mi nic nie zrobił". Dobre sobie). Długo nad tym myślałem i uświadomiłem sobie, jak tak naprawdę wyglądała nasza „przyjaźń". Olewała mnie. Każdy mój pomysł był zły i głupi. Mówiła, że wyglądam i zachowuję się "niemęsko" dowalała mi do dysforii, wyśmiewała, uznała, że jestem dla niej nikim i nic dla niej nie znaczę, choć niby się przyjaźniliśmy, uznała, że "zachowuję się gorzej niż Maja" czyli jestem pieprzoną latawicą bo mam kolejnego chłopaka i mój związek z Axelem nie ma sensu. Dopiero niedawno sobie to uświadomiłem, ale molestowała mnie. Dotykałaś mnie w sposób, w jaki nie powinna. Doskonale pamiętała o tamtym chłopaku, który mnie zgwałcił a sama robiła podobne rzeczy. Dotykanie moich miejsc intymnych, kładzenie dłoni na wewnętrznej stronie uda, gwałtowne łapanie za szyję, klepanie w tyłek, wsadzanie ręki pod nogawkę spodni, próbowanie „dla zabawy" ściągnięcia mi spodni w szkolnej szatni... Bałem się. Ale bałem się też jej sprzeciwić. A ona tego nie widziała. Nie widziała moich łez i tego, że się boję.
· Dysforia z każdym dniem jest coraz silniejsza. Nie radzę sobie z tym. Chciałbym kupić sobie męskie bokserki, binder, taki, który łatwiej by mi się zakładało i który byłby w dobrym rozmiarze, lepsze ubrania, paker(tsa, marzenie). Chciałbym obciąć sobie włosy tak jak chcę i po prostu począć się bardziej "męsko". Terapeutka powiedziała mi, że mój wygląd czy to w co się ubieram nie decydują o tym, czy jestem mniej lub bardziej męski. Ale mój mózg najwidoczniej uważa inaczej. (pls aktualnie mam okres i czuję się chujowo).
· Mama miała pogadać z tatą o tym, czy mogłaby mnie zapisać do seksuologa. Miała to zrobić w kwietniu, a do tej pory nie poruszyła z nim nawet tego tematu, bo mówi, ze nie ma czasu i inne tego typu głupoty. To boli.
· Moje ataki są coraz silniejsze. Mam objawy schizofrenii, przynajmniej tak twierdzi terapeutka, będę musiał pogadać z moim psychiatrą(mam wizyty raz na dwa miesiące). Nie mogę spać, cholernie się boję. Słyszę i widzę rzeczy, których nie ma. Każda noc to koszmar.
To może teraz plusy?
· Przyjaciel(teraz bardziej kolega) kupił mi binder. Mega się cieszyłem. Problem był taki, że źle wybrałem rozmiar i binder jest troszeczkę za duży. Próbuję namówić mamę, by kupiła mi nowy (obiecała, że kupi mi w czerwcu).
· Jestem w nowym, zdrowym związku. Naprawdę, jeszcze nikt nigdy się o mnie tak nie troszczył i nie opiekował się mną tak jak Axel. Kocham go tak strasznie mocno. Dzięki niemu moja samoocena poszybowała trochę bardziej w górę, w końcu jest ktoś, przy kim czuję się dobrze, bezpiecznie i mogę być w 100% sobą. Mój chłopak akceptuje mnie w pełni. Wszystkie moje odklejki, choroby psychiczne, zaburzenia, pojebane pomysły. Chcę budować z nim wspólną przyszłość.
· Mam diagnozy w nowym ośrodku zdrowia psychicznego. Prawdopodobnie będę miał spotkania z moją terapeutką na NFZ, więc nie będziemy za to płacić. A terapia będzie raz na tydzień :D. Naprawdę tego potrzebuję.
Rzecz, która jest zarówno plusem jak i minusem. Sytuacja ta doprowadziła mnie do załamania nerwowego ale to naprawdę było mi potrzebne. Dokładnie piątego maja, dzień po moich urodzinach zerwałem z Maksem. Wiele osób mi mówiło, ze powinienem z nim zerwać, bo ten związek mnie niszczy, ale ja nie chciałem ich słuchać. W końcu jednak sam z siebie uświadomiłem sobie, jak to wygląda. Mówię to z pewnego rodzaju bólem, ale ta relacja nie była zdrowa. Zraniłem Maksa, ale to dobrze że z nim zerwałem. Naprawdę, tym samym uratowałem tą resztkę normalności która mi pozostała i moje zdrowie psychiczne.
Moje życie aktualnie składa się z czekania na wyniki przyjęcia do szkół, spania do 12, jedzenia, czytania książek, siedzenia na Wattpadzie i pracowania nad kolejnymi książkami. Empty love piszę już od ponad roku a nadal mam tylko dwa rozdziały. Ale pomysł na książkę jest całkiem niezły. Zaś jeżeli chodzi o Carpe diem(tytuł roboczy) to sam nie wiem, skąd mi się wziął ten pomysł. Przyszedł tak jakoś sam z siebie. Jestem w trakcie kończenia pierwszego rozdziału i opracowywania kwestionariuszy osobowych bohaterów. Akcja dzieje się w moim mieście, głównie w szkole, do której najprawdopodobniej od września będę chodzić.
Więc cóż, jeszcze żyję. Rodzice planują gdzieś wylecieć. Grecja, Włochy czy coś w tym stylu. Trochę boję się lotu samolotem ale się w sumie na to cieszę. O ile oczywiście rodzice w końcu się zdecyduję.
Teraz macie kilka moich zdjęć z ostatniego okresu.
Eyes dont lie.
Ale mam tu dużą dupę.
Lubię to zdjęcie.
Na chwilę po tragedii(wpadłem do jeziora).
Mama fotograf.
No dobra, dość tej paplaniny. Co tam u Was moje rumianki?
Do następnego,
~Kami<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro