Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Głośny dźwięk powiadomienia obudził mnie i Hobiego.

- Wyłącz to, durniu - mruknął zaspany, przewracając się na drugi bok. Podniosłem się ospale na łokciu, chwytając telefon. Odblokowałem aparat, a biel wyświetlacza oślepiła mnie swoją jasnością. Odczekałem chwilę. Zmrużyłem oczy czekając, aż przyzwyczają się do światła. Kątem oka zanotowałem godzinę: 4:32. Spałem dopiero kilkanaście minut, a ktoś musiał zakłócać mój spokój nawet w tak piękny dzień, jakim była sobota. Yoona, zabiję cię. Czy jej się naprawdę nudziło? Kliknąłem ikonkę koperty, a po chwili zobaczyłem kółko ładowania. Obraz zaszedł mi łzami przez zmęczenie. Przymknąłem powieki. Tylko w czasie snu odpoczywałem. Dni stały się czystą szkolną katorgą. Byłem wykończony i jedyne, o czym aktualnie marzyłem to to, żeby się wyspać. Wzdrygnąłem się lekko, kiedy po pokoju rozniosło się ponowne pikanie. Ociężale podniosłem telefon nad głowę, a treść smsa wprawiła mnie w zdziwienie. 

- To jakiś żart? - mruknąłem, marszcząc brwi. Podaję adres, brzmiała pierwsza wiadomość. Nieznany numer musiał być Jungkookiem. - Ty głupi dzieciaku - jęknąłem. Kompletnie wypadło mi z głowy nasze spotkanie. Napisałem szybko odpowiedź z podziękowaniem, chciałem być miły nawet wtedy, kiedy w rzeczywistości przejawiało za mnie rozdrażnienie. Włożyłem telefon pod poduszkę, nastawiając uprzednio budzik. Sen przyszedł praktycznie od razu, dlatego zasnąłem w błyskawicznym tempie.

***

Wcisnąłem po raz kolejny dzwonek. Stałem od kilkunastu minut pod domem Świra i czekałem, aż mi otworzy. Ponownie wybrałem jego numer.

- Nie, to niemożliwe, że pomyliłem adresy - mruknąłem do siebie, kierując się podenerwowany w stronę żelaznej furtki.

- Słucham? - odezwał się po drugiej stronie Jeon niskim głosem. Chłopak odchrząknął znacząco, próbując pozbyć się chrypki. - Kto tam?

- Taehyung - odparłem, odwracając się w stronę piętrowego domu.

- Taehyung kto? - zapytał, kaszląc.

- Kim Taehyung.

- A, to ty, cześć. Co tam, po co dzwonisz?

- Żartujesz sobie? Stoję pod twoim domem już dość długo, może raczysz otworzyć? - westchnąłem. - Byliśmy umówieni, może nie pamiętasz - dodałem z wyrzutem.

- Cholera! - głośny łoskot zagłuszył głos Jungkooka. - Na śmierć zapomniałem, zaspałem! - w jednym momencie połączenie zostało przerwane. Wróciłem na miejsce przy dzwonku. Nie minęła minuta, a moim oczom ukazał się zaspany chłopak. Jęknąłem w duchu i zdusiłem w sobie ochotę przytulenia go. Wyglądał jak mała, słodka kulka. Jego ułożone w nieładzie włosy, zapuchnięte od snu oczy i brak makijażu komponowały ze sobą w najbardziej uroczy sposób, jaki się da. Miał na sobie dużo za dużą koszulkę ciemnego koloru i szare dresy.

- Przepraszam, naprawdę przepraszam - zaczął ze skruchą, a ja wzruszyłem zaledwie ramionami. Gdyby on tylko wiedział, że to jedynie maska. - Wejdź, proszę - zaprosił mnie gestem ręki. Znalazłem się w wąskim korytarzu. Chłopak poprowadził mnie do salonu. - Pozwól, że się ogarnę.

Zniknął za drzwiami. Od razu podszedłem do komody, która zwróciła moją uwagę zaraz po wejściu. Stały na niej ramki ze zdjęciami. Mały Jungkook z rodzicami wyglądał rozbrajająco. Na jednej z fotografii przytulał się prawdopodobnie do mamy, a na drugiej szczerzył do aparatu. Kolejna przedstawiała jego i jego brata, na dole widniał podpis:. "Jeonggukowi i Jung-hyunowi". Uśmiechnąłem się na widok tej dwójki. Spojrzałem na ścianę obok. Liczne dyplomy, świadectwa i dziękowania pokrywały ją w znacznej części. Przejechałem palcami po najnowszym dokumencie ukończenia drugiej klasy. Ten dzieciak zdawał wszystko z wyróżnieniem.

- Co ty robisz? - usłyszałem jego zdezorientowany głos. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się kompletnie inny chłopak, niż kilka minut wcześniej. Uczesał włosy, lekko się pomalował, ubrał. Na jego nadgarstku pojawił się klasyczny szary sznureczek. Ta wersja też była dobra. Mimo wszystko wciąż wyglądał urzekająco. On naprawdę ma w sobie pełno aegyo. 

- Spokojnie, oglądałem tylko... to - uśmiechnąłem się, wskazując na ściany. - Musisz być niezłym kujonem - westchnąłem, rozbawiony jego oburzeniem.

- Nie! Nie jestem żadnym kujonem, nigdy więcej mnie tak nie nazywaj - nakazał ostro. - Przyniosę coś do picia.

Opadłem ciężko na kanapę, czekając na Jeona. Nie minęła nawet minuta, a ten wrócił z sokiem i szklankami. Usiadł na fotelu naprzeciwko mnie.

- Dobra, możemy zaczynać. Pomyślałem, żeby dziś tylko wszystko omówić i zrobić ogólny zarys projektu, a na następnym spotkaniu zacząć - powiedział. - Myślałeś w ogóle o formie? 

- Tak, trochę. Prezentacja byłaby dobra, ale nie jakoś specjalnie zachwycająca, plakat to też nic szczególnego. Może przedstawienie? - zaczęliśmy pracować. Spędziliśmy razem kilka godzin, w czasie których dopracowaliśmy nawet najmniejsze szczegóły. Było dosyć... fajnie. Poznałem go nieco lepiej, dużo się śmialiśmy, mógłbym nawet powiedzieć, że się polubiliśmy. W pewnym momencie mój telefon zaczął dzwonić. Jungkook podniósł na mnie wzrok, wcześniej skupiając się na zabawie palcami. - Przepraszam na chwilę. 

Wyszedłem na zewnątrz.

- Gdzie ty jesteś?! Ile mam na ciebie czekać?! - Yoona zaczęła krzyczeć do słuchawki. Ogarnęło mnie gorąco, zapomniałem odwołać z nią spotkania.

- Nie czekaj - nakazałem nerwowo. - Nie mam dzisiaj czasu - poczułem zirytowanie. Ona naprawdę zaraz zacznie dramatyzować.

- Co znaczy: nie mam czasu? - oburzyła się. - Nie masz dla mnie czasu? Dla mnie?

- Tak, dla ciebie właśnie. Przepraszam, że wcześniej ci nie powiedziałem, ale wypadło mi to z głowy. A teraz wybacz, muszę iść - rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź. Wiedziałem, że dalsza rozmowa będzie bezsensowna i poprowadzi jedynie do kłótni. - Jestem - obwieściłem entuzjastycznie, wchodząc do salonu. To, co zastałem, było całkowicie innym obrazkiem niż to, co zostawiłem wychodząc. Jungkook siedział na podłodze, przy szafce z filmami.

- Pomyślałem, że wystarczy nam tej nauki na dziś - uśmiechnął się, odgarniając włosy z czoła. - Lubisz komedie?

Wyszczerzyłem się. Zapowiadało się miłe popołudnie.

***

- Czy ty widziałeś, co on właśnie zrobił?! - głośny śmiech rozbrzmiał po raz kolejny po pokoju. Jungkook, pokładając się z rozbawienia, zatrzymał film. - Ty płaczesz! - krzyknął, chichotając. Złapałem się za brzuch, czując, że jestem czerwony z braku powietrza. 

- Boże, jak się oddycha - jęknąłem, łapiąc spazmatycznie oddech.

- Poczekaj - nakazał - zaraz dam ci chusteczkę.

Parsknąłem cicho, gdy rzucił we mnie całą paczką. Szybko otarłem łzy, opadając znów na kanapę. Wziąłem garść popcornu i momentalnie wpakowałem ją sobie do buzi. Spojrzałem na Kooka - leżał zmęczony na fotelu. Uśmiechnął się do mnie lekko. 

- To co, skończymy innym razem? - zapytał. - Mogę cię trochę odprowadzić w ramach rekompensaty - zaproponował ze śmiechem. 

Wyszliśmy. Skierowaliśmy się wolnym krokiem w stronę mojego domu. Dystans kilku przecznic pokonaliśmy w zdecydowanie za krótkim czasie.

- Następny raz u ciebie? - zapytał, kiedy staliśmy przed bramą.

- Wolałbym nie - mruknąłem. Młodszy otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, jednak nie było mu to dane. Zza moich pleców usłyszeliśmy rozwścieczony głos... Yoony. Zmierzała w naszą stronę śmiesznie żwawym krokiem. Kiedy wreszcie znalazła się przy nas, bezceremonialnie wymierzyła mi siarczysty policzek. Kompletnie zamroczony, złapałem się za pulsujące miejsce.

- Ty idioto! - krzyknęła, przy tym plując. Zmierzyła mnie gniewnie, a następnie znów ryknęła: - Jak mogłeś zrobić ze mnie takie pośmiewisko?!

A ja, czując się rozbawiony jej przesadną reakcją, parsknąłem śmiechem. Szybko jednak zakryłem usta dłonią. Jej oczy rozszerzyły się ze złości i niedowierzania.

- Wybacz - mruknąłem przytłumionym głosem - ale w którym momencie zrobiłem z ciebie pośmiewisko?

- Wystawiłeś mnie dla jakiegoś chuja! - dziewczyna wyrzuciła ręce w górę w akcie frustracji. - Czego ty nie ogarniasz? Potraktowałeś mnie jak śmiecia, Tae.

W odpowiedzi usłyszała ciche odchrząknięcie. Przenieśliśmy nasze spojrzenia na zmieszanego Jungkooka. Bawił się palcami, spoglądając to na mnie, to na Yoonę.

- A ty to...?

- Chuj, dla którego Noona została wystawiona, miło mi - powiedział, kłaniając się grzecznie. Kolejna fala śmiechu zbliżała się niebezpiecznie. Zachichotałem cichutko w nadziei, że nie zostanie to odnotowane, jednak oboje mnie usłyszeli. Dzieciak uśmiechnął się rozbawiony, a Yoona tupnęła nogą. Pokręciła głową energicznie, jakby chcąc sprawdzić, czy to się dzieje naprawdę.

- Myślę, że przesadzasz. Odezwij się, kiedy ochłoniesz - poprosiłem. - Pa, dzieciaku - zwróciłem się w stronę Jeona. Wszedłem na podwórku, podszedłem do drzwi. Obejrzałem się ostatni raz za siebie - Kook ponownie kłaniał się przed moją dziewczyną. Wszedłem do domu.

***

- Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego ona tak wrzeszczała?

Namjoon siedział na blacie kuchennym, sącząc powoli sok przez słomkę. Z jego telefonu leciała piosenka Block B. Przyjaciel zajmował miejsce przy oknie wychodzącym na ulicę. 

  - Obstawiam, że jesteś zawiedziony moim karygodnym zachowaniem i zaraz dasz mi wykład na temat lekceważenia - przywróciłem oczami, biorąc mleko z lodówki.  - Czemu nie jesteś w pracy? Myślałem, że dziś też pracujesz - próbowałem zmienić zręcznie temat.   

Od początku naszej przyjaźni to właśnie on był tym, który o nas dbał, karcił i uspokajał. Mógłbym nazwać go nawet liderem naszej paczki.

- O co poszło? Nie sądzisz, że przesadziłeś? - odezwał się ostro. - Widziałem jak się śmiałeś, Taehyung.

- Nawet nie znasz powodu, dla którego krzyczała! A uwierz, był błahy - oburzyłem się, porzucając kolejną próbę odwiedzenia go od rozmowy o moim związku. Do pomieszczenia wszedł Hoseok.

- I co z tego? Powinieneś mieć do niej szacunek, niezależnie od tego, czy cię zdradza, czy dramatyzuje, czy przeklina albo czy się na tobie wyżywa.

Poczułem, że zaraz wybuchnę. Zacisnąłem kurczowo palce na uchwycie od lodówki.

- Wiesz co? Nie potrzebuję twoich rad. To moje życie, moja sprawa, mój związek. Nie wtrącaj się.

- Oczywiście, że będę to robił. Jesteś moim przyjacielem i już.

- Pieprz się - warknąłem, zamykając oczy. Mój oddech przyspieszył.

- Ale przecież Namjoon ma rację - poparł młodszego Hobi, przysłuchujący się jedynie i będący do tej pory cicho.

- Ty też tak uważasz? Dobrze,  w takim razie pieprzcie się oboje.

Wyszedłem z kuchni, wbiegłem na schody, a po chwili znalazłem się w swoim pokoju. Trzasnąłem drzwiami, zakluczyłem się i rzuciłem na łóżko. Zakopany pod pościelą, samotny, zamknięty w azylu, zacząłem płakać. Gdyby ktoś mnie zapytał, czemu ryczałem, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Czułem się niezrozumiany i zawiedziony. Osoby, które kochałem, stawały w obronie kogoś im teoretycznie obcego. Nie znając sytuacji, ocenili z góry, że to moja wina. A ja tylko odwołałem spotkanie, a w zamian dostałem w twarz, zostałem wyzwany, wyszedłem na idiotę przy Jungkooku. Właśnie, ten chłopak. Gdyby go wtedy nie było tam ze mną, padłbym przed Yooną na kolana i błagał o wybaczenie, a tak? Sprawił, że było mi obojętnie. Teraz jednak, kiedy nie stał koło mnie i nie uśmiechał, poczucie winy i zażenowanie sobą uderzyły we mnie, wywołując jeszcze głośniejszy szloch. Miałem dwie opcje: poczekać, aż Yoona sama się odezwie albo do niej jechać.

Podjęcie decyzji zajęło sekundę. Poderwałem się z łóżka, otarłem łzy i poprawiłem włosy. Złapałem za telefon, wybierając numer mojej dziewczyny. Kiedy odebrała, odezwała się swoim słodkim głosem, odebrało mi mowę. Przypomniałem sobie scenę pod domem. Oczami wyobraźni zobaczyłem ukłon Jungkooka, jego uśmiech i zmieszanie. Yoona powtórzyła zniecierpliwione "słucham?". Po raz kolejny tego dnia zmoczyłem policzki. Rozłączyłem się nagle. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Osunąłem się na podłogę, zakrywając usta dłonią. Nikt przecież nie może usłyszeć, że płaczę przez jakiegoś dzieciaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro