17
- Powiesz mi, co się stało?
Zamknąłem oczy, po raz kolejny ignorując Yoongiego. Miałem dość zbywania go. Nie chciałem się z nikim dzielić moimi problemami, a on udawał, jakby tego nie zauważał. Z drugiej strony czułem się źle, olewając go cały czas. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie w żadnym wypadku.
- Powiem - rzuciłem, będąc kompletnie wypranym z emocji. - Powiem - powtórzyłem, jakby chcąc siebie samego przekonać, że to dobra decyzja.
Minął miesiąc od czasu, kiedy dowiedziałem się prawdy od Jungkooka. Samo myślenie o nim sprawiało mi ból, wywoływało pieczenie oczu i zawroty głowy. Jedyne, o czym marzyłem, to żeby zapomnieć. Nienawidziłem siebie za tę całą naiwność i tęsknotę. Bo tęskniłem, tego nie dało się ukryć. Swoje żałosne smutki topiłem w tanich winach, czasem sięgając po coś mocniejszego. Dzieciak odpuścił sobie zabieganie o moje wybaczenie po kolejnym razie, kiedy nawet nie otworzyłem mu drzwi do pokoju, gdy przyszedł.
Opowiedzenie całej historii Yoongiemu z najmniejszymi szczegółami i powstrzymywanym płaczem było trudniejsze, niż przypuszczałem. Wydawało się, jakby wszystko, co tłumiłem w sobie tyle tygodni, nagle wróciło ze zdwojoną siłą.
Gdybym tylko mógł cofnąć się w czasie, zacząłbym od nowa, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na Jungkooka. Z każdym kolejnym dniem, kiedy nie chciałem wstawać, jeść czy chociażby pić, upewniałem się w przekonaniu, że kocham tego dzieciaka. Dojście do tego wniosku bolało mnie jeszcze bardziej, bo wiedziałem, że nie wrócimy do siebie. Może gdybym był trochę mniej dumny i zraniony, coś by z tego wyszło. Ja tymczasem tkwiłem w swojej anemii, nie widząc szansy na poprawę sytuacji.
- Więc Hoseok i Jungkook mieli jakby... umowę? - zapytał Yoongi. Tak naprawdę odciąłem się od niego, jak od wszystkich. Siedziałem w zamknięciu, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek i odpychałem ich od siebie twierdząc, że niedługo mi przejdzie. Czułem się przez to jeszcze gorzej.
- Tak - potwierdziłem, przejeżdżając ręką po włosach. Zielone pasemka zdążyły już nieco wyblaknąć, jednak nie miałem siły na ponowne farbowanie włosów, więc pozostały kolorowe. - A wiesz co jest najlepsze? - zaśmiałem się rozżalony.
- Nie - Suga usiadł koło mnie, by po chwili przyciągnąć do uścisku. W efekcie wylądowałem na jego klatce piersiowej, do której mimowolnie zostałem przyciśnięty. Nie narzekałem na działania mojego przyjaciela, bo od dawna brakowało mi jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. On znał mnie najlepiej i prawdopodobnie to wyczuł.
- Że on chce ze mną być - powiedziałem, oplatając ręce wokół talii Yoongiego. Tęskniłem za naszymi rozmowami prawie tak bardzo, jak za Jungkookiem.
- A jak zachowuje się Hobi?
- Nijak. Mówiąc "nijak" mam na myśli dosłownie zero. Pewnie mu Jungkook powiedział, że rozmawialiśmy i wiem o wszystkim, więc postanowił usunąć mi się z drogi na jakiś czas.
Westchnąłem, czując ciężar w brzuchu. Od dawna jakiś kamień spoczywał w moim żołądku, dziwnym sposobem wywołując ciągły płacz. Hoseok naprawdę mnie unikał na wszelkie sposoby, ograniczając się do rzucania nieśmiałego "cześć" na przywitanie i "dobranoc", kładąc się spać. Jak do tej pory ani razu nie usłyszał odpowiedzi.
- Jak to możliwe, że tego nie zauważyłem? - zdziwił się Suga, jedną ręką masując moje plecy, a drugą przeczesując włosy.
- Musisz być ślepy - stwierdziłem. - Przepraszam, że ci nie powiedziałem.
- Tae, to nie ma teraz znaczenia. Mogę cię o coś zapytać, prawda?
- Prawda.
- Nie chcesz dać mu drugiej szansy? - mruknął niepewnie, jakby bał się mojej reakcji.
- Oczywiście, że chcę - zapewniłem, zamykając oczy. - Przyjaźnimy się już tyle lat, że nie potrafiłbym mu nie wybaczyć. Chyba z nim porozmawiam i będzie dobrze.
- Mówiłem o Jungkooku, Sherlocku.
- Miałem nadzieję, że nie będziesz dociekał - zaśmiałem się. - Nie wiem, Suga, serio.
- Kłamca - prychnął przyjaciel. - Naprawdę myślisz, że bym się nie skapnął?
Przejechałem nosem po klatce piersiowej Yoongiego, by po chwili całkowicie się w nią wtulić.
- Chcę - odpowiedziałem szczerze. - Jestem w stanie dać mu drugą szansę.
- Więc na co czekasz? - zapytał, nadal bawiąc się moimi włosami. - Myślisz, że on będzie wiecznie wolny, żebyś do niego w końcu wrócił?
- Nie - odetchnąłem.
- Właśnie. Nie zachowuj się jak jakiś dzieciak, który będzie zraniony już na zawsze przez złe okazanie emocji.
- Od kiedy zakład o kogoś, okłamywanie pół roku i ranienie nazywa się "złym okazywaniem emocji"? - sapnąłem, czując złość.
- Przypominam ci, że ty też kłamałeś. Słuchaj, Tae, rozumiem twoje zachowanie, mnie też Jimin na chwilę zostawił. Wiem, co czujesz ale wiem też, jak szczęśliwym jest się później. Traktuję cię jak mojego najlepszego przyjaciela, dlatego ci radzę: zamiast marnować czas na wypłakiwanie oczu, idź do niego.
- A co, jeśli mu przeszło? - zawahałem się. - W miesiąc może przejść, nie?
- Nie denerwuj mnie nawet - warknął starszy, odsuwając się nieco. Położył ręce na moich ramionach, przymknął powieki, a na jego usta wpłynął uroczy uśmiech. - Muszę ci coś powiedzieć - tchnął, patrząc na mnie. W jego oczach zebrały się łzy.
- Co się stało? - zapytałem, martwiąc się o niego. To, co powiedział chwilę później, całkowicie pobudziło mnie do życia.
- Jimin mi się oświadczył.
***
Stałem pod domem Jungkooka od dobrej godziny. Nie sądziłem, że powrót tam będzie tak bolesny. Liczyłem chmury, mnożyłem przypadkowe liczby w myślach, nuciłem, wstrzymywałem oddech - jednym słowem robiłem wszystko, byleby nie płakać. Wreszcie odważyłem się na zapukanie do drzwi. Najwyraźniej zrobiłem to na tyle niepewnie, że nikt mnie nie usłyszał. Zastukałem jeszcze raz palcami, tym razem upewniajac się, że robię to dostatecznie głośno. Niestety, znów brak odpowiedzi.
- Taehyung?
Kompletnie nie spodziewałem się go usłyszeć, na pewno nie tak szybko. Jego głos był równie piękny, co ostatnim razem. Odwróciłem się w stronę dzieciaka, a widok przede mną odebrał mi zdolność oddychania.
Jungkook stał przede mną w dużo za dużych ubraniach, z zapuchniętymi oczami i czerwonymi policzkami. Miał na sobie czarne jeansy i bluzę z tak długim rękawami, że palce ledwo wystawały zza nich. Wyglądał tak mizernie, że jedyne, co chciałem w tamtym momencie zrobić, to przytulić go z całej siły.
- Cześć - powiedział słabo, uśmiechając się delikatnie. Nawet jeśli przede mną była całkowicie inna osoba, jedno się nie zmieniło - nadal wyglądał najpiękniej na świecie.
Stałem tam sparaliżowany, nie mogąc się ruszyć, jakby moje nogi zostały przytwierdzone do podłoża. Na szczęście to on wykonał pierwszy ruch, podchodząc do mnie. Zmierzył moją twarz wzrokiem, aż wreszcie zatrzymał się na oczach. Dzieliły nas jakieś dwa metry ode mnie, co wydawało się być wielkim dystansem.
- Chodź, wejdź - zaproponował, podchodząc do drzwi. Wyjął z tylnej kieszeni spodni klucze, a następnie zaczął szukać tego właściwego. Gdy go wreszcie znalazł, jego ręce drżały tak bardzo, że nie mógł trafić do dziurki. Zabrałem mu pęk, wywołując u niego ciche westchnienie, by ostatecznie samemu otworzyć.
- Chcesz coś pić? - zapytał, gdy weszliśmy do środka.
- Jestem tylko na chwilę - powiedziałem zachrypnięty. Chciało mi się płakać. Marzyłem o tym, by móc wrócić do pokoju, zakopać się pod kołdrą i przespać resztę dnia.
Dzieciak zaprowadził mnie do salonu, zajął miejsce na kanapie. Nie wyglądał na skrępowanego, gdy na mnie spojrzał. Opuściłem wzrok, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Stałem w wejściu jak głupi, bojąc się chociażby poruszyć. Miałem wrażenie, że bicie mojego serca słychać w całym domu.
- Przyszedłem porozmawiać - wyszeptałem drżąco. - Przemyślałem wszystko.
- Tak? - w głosie Jungkook dało się wyczuć nadzieję. - Chodź, usiądź - poprosił, odsuwając się nieco, tym samym robiąc dla mnie miejsce.
Nie potrafiłem nie wykonać jego polecenia. Miał na mnie za duży wpływ, w efekcie czego wylądowałem kilkadziesiąt centymetrów od niego.
- Tak - potwierdziłem, bawiąc się palcami. - Rozmawiałem z Yoongim i to dzięki niemu tu jestem - dodałem.
- Powinienem mu dziękować?
- A cieszysz się, że tu jestem?
- Cieszę - przyznał.
- To dziękuj.
Zapadła chwila ciszy, w czasie której milion myśli przebiegło przez moją głowę, zdążyłem ułożyć jakiś tysiąc różnych scenariuszy na następne godziny i zadać sobie setki pytań.
- Tae... - jęknął niespodziewanie Kook, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. - Przepraszam.
- To nie jest teraz istotne - mruknąłem. - Nie chcę wspominać tego, co było wcześniej. To nie ma sensu.
- Wybacz mi, dobrze?
- Dobrze - zgodziłem się cicho. Wziąłem głęboki odddech, uśmiechając się lekko. Za chwilę będę szczęśliwy. Będę z moim Jungkookiem.
- Proszę, mogę nawet zrobić wszystko, bylebyś tylko wrócił - ciągnął dzieciak, jakby nie usłyszał mojej odpowiedzi. - Przez te wszystkie dni...
- Powiedziałem przecież, że dobrze - przerwałem mu. Spojrzałem na Jungkooka, który teraz wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.
- Naprawdę?
- Te wszystkie dni bez ciebie były istną katorgą i nie chcę spędzać ani jednego więcej bez ciebie - przyznałem, odgarniając włosy.
- Wiem, co czujesz - zaśmiał się smutno Jungkook. - Więc jest w porządku?
- Jeśli tego chcesz - wzruszyłem ramionami.
- Oczywiście, że chcę - wyznał z uśmiechem. - Tae?
- Słucham? - zapytałem, przesuwając się w jego stronę. Powstrzymałem uśmiech cisnący się na moje usta.
- Mogę się do ciebie przytulić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro