Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

- No? I jak? - zapytałem po raz setny w ciągu ostatnich piętnastu minut.

- Ile razy mam ci jeszcze powtórzyć, że dobrze? - Hobi przewrócił teatralnie oczami, klepiąc mnie po plecach.

Staliśmy przed lustrem w łazience, przyglądając się mojemu odbiciu. Ostatnie dwa dni powstrzymywałem płacz, żeby nie mieć zapuchniętych oczu na spotkanie z matką. Zaprosiła mnie do siebie pod pretekstem omówienia czegoś ważnego, a ja nie byłem w stanie po raz kolejny jej odmówić, więc się zgodziłem. Hoseok zaoferował mi swoją pomoc w zakryciu jakichkolwiek śladów mojej miesięcznej apatii. Nałożył mi na twarz pół tubki korektora, zużył cały puder Namjoona, a także wykorzystał bez pozwolenia cienie Yoongiego. W efekcie wyglądałem jak Taehyung sprzed pół roku. Mimo że po płaczu nie było śladu, martwiłem się na zapas.

- Jak mi nie wierzysz, zapytaj reszty - zaproponował przyjaciel i, nie czekając na odpowiedź, pociągnął mnie do salonu. - Tadam! - krzyknął dumnie, zwracając uwagę chłopaków.

Przed nimi prezentował się wychudzony, nieco zmęczony i przygnębiony chłopak. Widać było, że nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek wyjścia z domu, jednak został do tego zmuszony i odwołanie spotkania nie wchodziło w grę. Na jego twarzy malował się grymas zniechęcenia, co czyniło go jeszcze brzydszym, niż był w rzeczywistości.

- Uśmiechnij się - polecił Namjoon, a ja momentalnie wykonałem polecenie. Na moją twarz wpłynął nieszczery, wymuszony uśmiech. Wyglądał on tak żałośnie, że pewnie niektórzy mogliby się kłócić, czy to nie zwyczajne wykrzywienie twarzy.

- I masz być wyprostowany - dodał Yoongi, mierząc mnie wzrokiem. Odchyliłem ramiona do tyłu, jednocześnie wciągając brzuch.

- Chyba nie pójdziesz w takich włosach, nie? - skrzywił się najstarszy.

- A co z nimi nie tak? - zapytałem zaskoczony, przyklepując tłustą grzywkę.

- Wyglądasz, jakbyś nie mył ich od jakiegoś roku. Mógłbyś na nich smażyć frytki - Hobi ponownie przewrócił na mnie oczami. - Idź je ogarnij, a ja ci naszykuję jakieś ciuchy.

- Nie mogę być w tym? - jęknąłem z żalem, wskazując ręką na moją jednoczęściową piżamę. Onesie, które aktualnie miałem na sobie, było w renifery i płatki śniegu, co czyniło je typowo świątecznym. - No weźcie, to, że jesteśmy po świętach, nie znaczy, że mam to schować na rok do szafy, co nie?

Tegoroczne Boże Narodzenie spędziliśmy we czwórkę, nadrabiając zaległości w dramach i śpiewając kolędy. Było całkiem miło: dostałem od chłopaków kupon do sklepu z zabawkami dziecięcymi i ramkę z naszymi zdjęciami.

- Nie oznacza, ale chyba powinieneś założyć coś bardziej... stosownego, nie sądzisz?

- Niech wam już będzie - westchnąłem, ustępując. Podreptałem do łazienki, uprawniając się, że dostatecznie głośno szuram stopami o podłogę.

Umyłem włosy, rozczesałem i gdy już miałem zacząć je suszyć, zauważyłem na półce farbę Sugi.

- "Deep mint" - przeczytałem. Nie zastanawiając się długo nad tym, co robię, otworzyłem pudełko z zawartością, a następnie nałożyłem na pędzelek (znalazłem go w kosmetyczce Yoongiego, to chyba taki do do pudru) trochę konsystencji. Przejechałem nim po kilku kosmykach, jednak nie wyglądało to specjalnie dobrze, dlatego najpierw rozprowadziłem to staranniej patyczkiem do uszu, a kiedy to także nie przyniosło zamierzonego efektu, poprawiłem całość palcami. Wreszcie, przepełniony dumą, odczekałem kilkanaście minut w oczekiwaniu, aż będę mógł podziwiać gotowe dzieło.

Resztki farby zmyłem w pośpiechu, w ten sam sposób wysuszyłem włosy. Zachichotałem do swojego odbicia, gdy zobaczyłem efekt końcowy. Wyglądałem dobrze, przynajmniej tak się czułem. Pierwszy raz od dawna miałem dobry humor i nikt ani nic nie mógł tego zepsuć.

- Tae, wchodzę zostawić ubrania - usłyszałem Hoseoka po drugiej stronie.

- Poczekaj chwilę - powiedziałem, tłumiąc śmiech. Nie chciałem, żeby mnie już teraz zobaczył, więc szybko wskoczyłem pod kabinę prysznicową, zakrywając się zasłoną. - Już!

Po kilkunastu sekundach wyszedłem z mojego ukrycia, zakrywając sobie usta dłonią, by nikt nie usłyszał mojego rechotu. Ubrałem się pospiesznie w naszykowane przez Hobiego ciuchy, nie zwracając specjalnie uwagi na sam strój. Przejrzałem się ostatni raz w lustrze, potrząsnąłem głową, poklepałem swoje policzki, aż wreszcie wyszedłem.

- Co myślicie? - zapytałem, chichocząc jak opętany. Na początku żaden z nich nie zauważył moich pasemek, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Ostatecznie Yoongi zwrócił na to uwagę.

- Czy to jest moja farba?! - wykrzyknął, wstając. Podszedł do mnie szybkim krokiem, a następnie chwycił pofarbowane kosmyki w dłoń. - Zabiję cię, Kim Taehyung!

- Przyznaj, że wyglądam nieziemsko - parsknąłem śmiechem, niechcący plując na przyjaciela. Namjoon złapał się za głowę, nie wierząc w to, co widzi, a Hobi zaczął klaskać.

- Brawo, geniuszu - powiedział poważnie, jednak po chwili jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.

- Podoba się wam? - zapytałem, bujając się na piętach.

- Nie - burknął Suga, opadając na kanapę.

- Jest okropnie - mruknął najstarszy. - Jesteś nienormalny, Tae.

- No wiem - wzruszyłem ramionami - ale przynajmniej mi dobry humor wrócił.

- Chociaż tyle - rzucił Hobi. - Słuchaj, gadaliśmy o tym festynie, jak cię nie było.

- Jakim festynie? Nic mi nie mówiliście o żadnym festynie - zmarszczyłem brwi, siadając na fotelu.

- To teraz mówimy - wtrącił zirytowany Min. - W następną sobotę jest organizowany właśnie festyn, jedzenie, śpiewy, tańce, będzie fajnie, idziemy - zadecydował.

- Nie wiem, czy wiesz, ale mamy początek lutego i będzie zimno - zauważyłem.

- Durniu, to będzie w środku - powiedział Hoseok.

- Jacy wy jesteście dzisiaj mili - rzuciłem, tracąc humor. - Jadę, trzymajcie kciuki.

***

- Taehyung! Wyglądasz jakoś inaczej niż zwykle - stwierdziła matka, przyglądając mi się badawczo. Siedzieliśmy w kuchni, ona - pijąc herbatę, ja - wyżerając herbatniki. - To te włosy, prawda? Ten kolor bardzo ci pasuje - skomplementowała mnie.

- Dzięki, mamo - wydukałem niewyraźnie, plując ciastkami dookoła. - Wyników egzaminu jeszcze nie ma - wyprzedziłem jej pytanie. 

- Wiem, nie po to cię tu zaprosiłam - zaczęła, wzdychając. - Chodzi o inną rzecz.

- Czekaj, zanim zaczniesz swój wykład, pozwól, że skoczę do łazienki - uśmiechnąłem się przepraszająco. Matka nienawidziła, kiedy ktoś jej przerywał. Poszedłem za potrzebą, spiesząc się jak tylko mogłem. Kiedy wróciłem, zastałem całkiem inny widok niż wcześniej. Moja rodzicielka stała z szeroko otwartymi oczami, dłonią przyciśniętą do ust oraz uniesionymi brwiami. Jej wzrok skupiał się na jakimś przedmiocie w jej ręce.

- Kim jest Jungkook? - zapytała drżącym głosem, podnosząc do góry rozświetlony telefon. Wstrzymałem oddech, widząc wyświetloną wiadomość. Podszedłem do niej szybko, wyrywając aparat. Tęsknię, musimy się spotkać, mówił SMS. Jego zawartość odebrała mi zdolność oddychania.

- Napisał! - wykrzyknąłem uszczęśliwiony, zapominając o otaczającym mnie świecie. - On naprawdę napisał!

- Kim on jest - wycedziła matka przez zęby, najwyraźniej tracąc cierpliwość.

- To mój chłopak - zaśmiałem się, by po chwili zdać sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem. Niestety było za późno na odwołanie tych słów.

- Żartujesz sobie, tak? Więc to prawda, że nie jesteś z Yooną?

- A co, powiedziała ci? - prychnąłem. Nienawidziłem tej dziewczyny z całego serca. - Prawda, znalazłem sobie kogoś i jestem bardzo szczęśliwy - przytaknąłem. - Chłopaki mnie akceptują, ty też możesz - zaproponowałem.

- I co, może jeszcze zorganizować wam ślub?! - wykrzyknęła z oburzeniem.

- A mogłabyś? - udałem głupiego.

- Po moim trupie! - pisnęła gniewnie. - Zawiodłeś mnie, Taehyung, zawiodłeś jak nigdy dotąd. Wstyd mi mieć takiego syna - powiedziała, wbijając mi nóż w serce. - Nie nazywaj się nim więcej.

- Nie ma problemu - zapewniłem, zachowując pozory obojętności. - Twoich pieniędzy też już nie chcę. Szkoda mi tylko - mruknąłem z wyczuwalnym zawodem w głosie - że nie potrafisz mnie zrozumieć. Miłość nie wybiera, mamo, nie kocha się płci, tylko człowieka.

Nie czekałem na jej odpowiedź, nie było sensu. Wyszedłem z mieszkania, wyciągając z kieszeni kluczyki do samochodu. Usiadłem za kierownicą, starając się unormować oddech. Oparłem głowę o kierownicę, a szeroki uśmiech wpłynął na moją twarz. Wystukałem szybko odpowiedź do Jungkooka: zaraz będę i wyjechałem na drogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro