12
Przewróciłem się na drugi bok, by być twarzą do okna. Po chwili zmieniłem wybraną pozycję, kładąc się na wznak. To także mi nie pasowało. Skopałem kołdrę, siadając na łóżku. Oparłem się plecami o ścianę. Było mi duszno i niewygodnie. Najchętniej wyszedłbym gdzieś, najlepiej na długi spacer w pojedynkę. Najpierw jednak chciałem wziąć zimny prysznic, długi i orzeźwiający. Może chociaż tam dałbym radę się skupić na przyziemnych sprawach.
Już trzecią noc z rzędu nie mogłem spać. Ciężko mi było patrzeć na chłopaków, wciąż o niczym nie wiedzieli. Myśleli, że dalej tkwię w szczęśliwym związku z dziewczyną, wobec której mam szczere zamiary. Bolało mnie, kiedy Yoongi opowiadał mi o swoim Jiminie i o tym, jak szczęśliwy jest pomimo ukrywania się przed Namjoonem i Hobim. Wiedziałem, że mi się tak nigdy nie uda, bo albo Yoona mnie wyprzedzi i wszyscy dookoła mnie znienawidzą za te kłamstwa, albo sam im to powiem i skutek będzie podobny.
Telefon wskazywał kilkanaście minut po piątej, gdy podnosiłem się z posłania. Przetarłem oczy, odczuwając irytujące pieczenie. Moje powieki były tak ciężkie, że z trudem przychodziło mi nawet oddychanie. Wstałem, a następnie wsunąłem stopy w puchowe kapcie od Jungkooka. Poczułem ostry ból głowy, przez co jęknąłem nieco za głośno.
- Co robisz? - usłyszałem zaspany głos Hoseoka z rogu pokoju. Odwróciłem się w stronę przyjaciela, by zobaczyć, jak podnosi się na łokciach. - Wszystko ok?
- Mhm - odpowiedziałem niewyraźnie, przenosząc wzrok na swoje paznokcie, które nagle wydały się być bardziej interesujące od Hobiego.
- Tae, chyba powinniśmy pogadać - zauważył. - Nie tylko we dwójkę, ale wszyscy razem.
- Po co? - zapytałem, podchodząc do szafy. Zacząłem przeszukiwać ją w celu znalezienia jakichś rzeczy na dzisiaj.
- Uważamy, że coś cię dręczy - wyznał, wywołując u mnie falę gorąca - i to wygląda trochę tak, jakbyś wstydził się nam powiedzieć. Tak jest?
Mój umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach, musiałem szybko podjąć decyzję: mogłem udawać, że nic się nie dzieje lub wykorzystać okazję i wreszcie wyrzucić z siebie to, co skrywałem już tyle czasu.
- Macie rację - mruknąłem w końcu, decydując się ostatecznie na zwykły sweter i spodnie. - Jest coś, o czym chcę porozmawiać.
- Naprawdę? - Hoseok brzmiał, jakby nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Przytaknąłem, wciąż na niego nie patrząc, więc kontynuował: - W takim razie dobrze. Jak wszyscy wstaną, to powiesz, co tam chcesz powiedzieć, ok?
- Jasne. Idę się myć - rzuciłem na odchodne, a następnie podreptałem do łazienki, zabierając jeszcze z szafki telefon.
Zakluczyłem za sobą drzwi, by nikomu nie przyszło na myśl wchodzenie bez pukania. Już raz się coś takiego zdarzyło - zażenowanie Namjoona można było wyczuć z kilometra nawet tydzień po całym zajściu.
- No przepraszam! - mówił wtedy. - Nie chciałem przecież.
Napuściłem wody do wanny, jednak nie miałem zamiaru się kąpać, przynajmniej nie teraz. Wybrałem za to numer, który znałem już na pamięć.
- Słucham? - usłyszałem najpiękniejszy głos na świecie.
- Cześć - przywitałem się, powstrzymując uśmiech. Moje zmartwienia odeszły w niepamięć tylko dlatego, że mogłem z nim porozmawiać.
- Czy ty masz pojęcie, która godzina? - wyjęczał rozżalony.
- Wiem, dzieciaku, ale muszę ci coś powiedzieć - westchnąłem. - Rozmawiam dzisiaj z chłopakami. Hobi powiedział, że zachowuję się dziwnie i jakoś tak wyszło, że ostatecznie to dzisiaj.
- Znasz moje zdanie na ten temat - odparł Jungkook, ziewając. - Im szybciej, tym lepiej. Uwierz mi, nie będzie tak źle.
W planach miałem rozmawianie z nim jeszcze kilka minut, jednak przeciągnęło się to do godziny. Czułem się jak typowa amerykańska nastolatka, która potrafi całe dnie przegadać ze swoją najlepszą przyjaciółką, obgadując każdą możliwą osobę. Nie mogłem przecież nic poradzić na to, że z tym chłopakiem tematy do rozmów mi się nie kończyły, a pojęcie "krótka rozmowa" nie istniało. Wreszcie się pożegnaliśmy, życzył mi powodzenia, nazwał słońcem, powiedział, że będzie trzymał kciuki.
Następne kilka godzin minęło mi całkowicie inaczej niż oczekiwałem. Chciałem, żeby reszta już wstała, bo wtedy mógłbym zrzucić z siebie cały ten ciężar. Niestety, nic nie poszło po mojej myśli, a Yoongi obudził się dopiero, kiedy wybiła jedenasta.
- Taehyung chce nam coś powiedzieć - ogłosił Hobi, gdy jedliśmy wspólne śniadanie w salonie, nadrabiając dramę. Akurat wyskoczyła przerwa reklamowa. - Tae?
W jednym momencie poczułem na sobie wzrok całej trójki. Supeł w brzuchu zacieśnił się, a ja marzyłem o tym, by móc stamtąd wyjść.
Ucichł telewizor, ucichli wszyscy. Wstałem niechętnie, by skierować się na fotel naprzeciwko chłopaków. Nie miałem odwagi na nich chociażby spojrzeć, byłem kompletnym tchórzem.
Dla Jungkooka, pomyślałem, to zajmie tylko chwilę. Kochają mnie bez względu na wszystko, powtórzyłem. Wybaczą mi.
Gdybym tylko wiedział, jak bardzo się w tamtym momencie myliłem, nigdy nie wysunąłbym tak pochopnych wniosków. Nie mogłem jednak cofnąć czasu, padły słowa, a ja zostałem ostatecznie sam jak palec.
- Przede wszystkim chcę, żebyście wiedzieli, że bez względu na wszystko jest mi przykro przez to, jak daleko zabrnąłem w tym wszystkim i jak cholernie was zawiodłem - zacząłem, bawiąc się palcami. Odpowiedziała mi cisza, dlatego postanowiłem kontynuować: - Myślę, że wpadłem w trans.
- Jak to: trans? - przerwał mi Namjoon z niezrozumieniem w głosie.
- Mój trans nie jest żadną grą, nałogiem, uzależnieniem - ciągnąłem niezrażony, będąc gotowym na wyczerpujący monolog. - W mój osobisty zachwyt wpadłem zupełnie nieświadomie, nie chciałem się do tego przyznać nawet przed samym sobą, a osoba, która się do tego przyczyniła, zapowiadała się całkiem zwyczajnie. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że nie wpadłem w to gwałtownie, w sposób, gdzie mogłem się jeszcze wycofać, bez złamanego serca i wylanych łez, bo wtedy pojawiłaby się szansa, że dam radę szybko skończyć tę znajomość póki nie będzie za późno i nie będę odczuwał dziwnej pustki. Nic z tego, ja brnąłem w relację z góry skazaną na porażkę i bez racji bytu, zakochiwałem się z dnia na dzień coraz bardziej, tłumacząc każdemu, że to tylko koleżeństwo z mojej strony. Dopiero kiedy zauważyłem, że wielu rzeczy wam nie mówię, nie odwiedzam matki, nie mam wyrzutów sumienia i czuję cholerny niedosyt z kilkugodzinnych spotkań, nie miałem wyjścia. Przyznałem się wreszcie do mojej fascynacji chłopakiem, którego pewnie zdążyliście już poznać.
Zamknąłem oczy, spodziewając się najgorszego. Ręce mi drżały ze stresu i bałem się odezwać. Nie mam pojęcia, jak dałem radę zdobyć się na tak szczere wyznanie.
- Kim jest ta osoba?
Yoongi nie brzmiał na zawiedzionego. Nie brzmiał też na kogoś, kto jest ciekawy czy chociażby trochę zainteresowany. Był kompletnie wypruty z emocji, obojętny i opanowany, a to wydawało się najgorszą z możliwych reakcji.
- Jungkook - powiedziałem tak cicho, że nie byłem pewien, czy mnie usłyszeli.
- Jeon Jungkook? Ten świr z twojej klasy? - odezwał się Hobi. U niego za to nie dało się ukryć emocji - rozczarowanie dało się wyczuć bez większych starań.
- Tak - pokiwałem głową, zdobywając się na odwagę i spoglądając na nich. Gdyby Namjoon mógł zabijać wzrokiem, z pewnością leżałbym już martwy. Nienawidził mnie z całego serca, patrzył na mnie z obrzydzeniem i wrogością.
- Jesteś pierdolonym gejem? - wycedził przez zęby.
- Chyba tak - wyszeptałem, chcąc się schować przed jego palącym spojrzeniem.
- Co z Yooną?
- Nic. Zerwała ze mną, kiedy się dowiedziała.
- Ty idioto! Zaprzepaściłem swoją przyszłość na jakiegoś gówniarza?! - krzyknął najstarszy, wyrzucając ręce w górę w akcie złości.
- Zdradzała mnie od początku - próbowałem się bronić. - Sama przyznała, że poleciała na kasę.
- Nic cię nie usprawiedliwia, Tae, nic a nic - warknął Hoseok. - Myślałem, że nam ufasz!
- Bo ufam! - zadeklarowałem pospiesznie. - Ufam jak nikomu innemu, przysięgam.
- Więc jak nam, książę, wytłumaczysz te wszystkie sekrety? - mruknął Suga. - Kłamstwa, tajemnice, ukrywanie - tak zachowuje się wobec przyjaciół? - zapytał, patrząc mi w oczy.
- No nie - jęknąłem ze smutkiem. Czułem się okropnie. - Przepraszam, ja po prostu się trochę pogubiłem i przesadziłem, czego żałuję. Wiedziałem, że Hobi i Namjoon mnie nie zaakceptują, bo są zagorzałymi kibicami mojego byłego związku, poza tym ty - wskazałem skinieniem głowy na najstarszego z nas - nienawidzisz gejów.
- Masz rację! Pierwszy raz masz rację! - uniósł się ponownie chłopak. - Nienawidzę cię tak bardzo, że sobie tego nawet nie wyobrażasz. Jestem dobrym przyjacielem, w przeciwieństwie do ciebie, i daję ci szansę, myślę, że reszta się zgodzi. Musisz wybrać: my albo on.
Zakręciło mi się w głowie, słowa Namjoona odebrały mi zdolność oddychania.
- Nie możesz... - wyszeptałem łamiąco.
- Ależ mogę i właśnie to robię - odparł bez zawahania.
- Dobry przyjaciel nie każe wybierać!
- Nie, dobry przyjaciel chce dla ciebie dobrze - zaśmiał się drwiąco Kim. - Zresztą, powiedz mi, co ty możesz wiedzieć o byciu dobrym przyjacielem? - prychnął, wywołując u mnie łzy.
- Zluzuj trochę - nakazał Hobi, patrząc z podenerwowaniem na Joona. - Przesadzasz.
- To jaką podejmujesz decyzję? - ciągnął niewzruszenie przyjaciel. - No dalej, nie będę czekał ruski rok.
Byłem w rozsypce. Nie potrafiłem zdecydować: życie bez chłopaków wydawało się tak okropne, jak nic innego, jednak Jungkook znaczył dla mnie zbyt wiele, by go móc zostawić ot tak.
- Widzę, że ciężko u ciebie z myśleniem, więc sam podejmuję decyzję: nie chcę cię tu więcej widzieć.
Kilka kropli z oczu zmoczyło moje policzki, zachłysnąłem się powietrzem, przestałem myśleć racjonalnie.
- Yoongi, powiedz coś... - poprosiłem błagalnie.
- Przykro mi, Taehyung - odpowiedział dramatycznie.
Wstałem powoli z fotela, nie spoglądając na przyjaciół. Wyszedłem z mieszkania, starając się uspokoić. Kilka głębszych wdechów zatrzymało cieknące łzy. Chwiejnym krokiem skierowałem się w stronę domu, gdzie ktokolwiek mnie jeszcze chciał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro