10
Obudziłem się, leżąc sam. Miejsce, gdzie spał Jungkook, było jeszcze ciepłe, więc musiał wstać dosyć niedawno. Bałem się konfrontacji z nim, bo nie wiedziałem, jak aktualnie wygląda nasza relacja. Nie chciałem sam wyciągać jakichś pochopnych wniosków, wolałem zapytać go o to wprost.
Wspomnienia poprzedniego wieczoru sprawiły, że się uśmiechnąłem. Nie wiem nawet, czy żałowałem. Czułem się winny, to fakt, ale obojętność co do Yoony, która w ciągu ostatnich tygodni znacznie wzrosła, usprawiedliwiała mnie. Na swoje wytłumaczenie mogłem powiedzieć, że potrzebowałem bliskości drugiej osoby, a skoro moja dziewczyna wolała robić mi wyrzuty niż spędzać miło czas, dałem się ponieść. Jungkook jedynie stał się chwilową odskocznią.
Suchość w gardle zmusiła mnie do wstania. Kac był jedną z tych rzeczy, których nie cierpiałem najbardziej. Kręciło mi się w głowie i najchętniej przespałbym cały dzień. Musiałem jednak wrócić do domu, spotkać się z Jinem i iść na rozmowę o pracę.
Stojąc na nogach, sprawdziłem telefon. Przyszło mi kilka wiadomości, wszystkie od Yoony.
Musimy porozmawiać, brzmiała treść pierwszego sms-a. Wpadnę około 16, mówił kolejny. Byłem ciekawy, co takiego będzie chciała mi przekazać.
Dotknąłem stopami zimnych paneli, którymi została wyłożona cała podłoga w salonie. Podniosłem się niechętnie z posłania, a następnie skierowałem do kuchni. Od razu mój wzrok przyciągnęła drobna postać stojąca tyłem do mnie. Wyglądała przez okno, opierając się rękami o drewniany blat. Obok leżał telefon, z którego leciało cichutko Paper Hearts. Spomiędzy warg Jungkooka uciekło głośne westchnienie, które dało się słyszeć nawet na drugim końcu pomieszczenia.
Podszedłem na palcach do mojego przyjaciela. Próbowałem zachować się tak cicho, jak to tylko możliwe. Podniosłem powoli ręce na wysokość talii chłopaka, chcąc przytulić go od tyłu. Chwilę się zawahałem, mógł przecież nie pamiętać wczorajszego wieczoru. Pijany wyraża trzeźwe myśli, przypomniałem sobie. Jeśli to prawda, on mnie naprawdę lubił. Raz się żyje, pomyślałem, oplatając go wokół talii.
Jungkook lekko westchnął się na mój dotyk, jakby się tego spodziewał, jednak nie odepchnął mnie, co było już teraz połową sukcesu. Bycie od niego wyższym dawało mi pewien komfort. Postanowiłem jeszcze raz zapomnieć o Yoonie i dać się ponieść chwili. Ugiąłem nieco kolana, a następnie złożyłem pocałunek na jego płatku ucha. Moje działania przyniosły zamierzony efekt - przez ciało dzieciaka przeszedł dreszcz przyjemności.
- Dzień dobry - wychrypiał, przechylając głowę w stronę przeciwną do moich ust. Uśmiechnąłem się, zauważając jego niemą prośbę. Przejechałem nosem po szyi chłopaka, do której teraz miałem tak dobry dostęp. Westchnąłem, kiedy Jeon zamruczał, prosząc o więcej.
- Dzień dobry - odpowiedziałem, szczelniej przyciągając go do siebie. Zacząłem składać lekkie, ledwo wyczuwalne całusy na jego skórze. Zaczynając od góry pleców, skończyłem w miejscu pod uchem. Zostałem tam chwilę dłużej, zasysając się. Na koniec odsunąłem się na kilka centymetrów, by móc dmuchnąć na swoje dzieło. Kolejna fala dreszczy wstrząsnęła Jungkookiem.
- Tae... - jęknął słodko.
Uśmiechnąłem się na słowa dzieciaka. W tamtym momencie wydawał mi się tak posłuszny i tak bezbronny, że mogłem zrobić z nim to, na co tylko miałem ochotę. Ja sam czułem się szczęśliwy. Chciałem się ciągle uśmiechać. Przy nim naprawdę zapominałem o bożym świecie, jakbym wpadał w jakiś niewytłumaczalny trans.
Jungkook powoli odwrócił się przodem do mnie, pokazując swoją piękną twarz. Był piękny, był najpiękniejszą osobą stąpającą po tym świecie. Jego włosy ułożyły się w przedziwny sposób, nie odbierając mu jednak uroku. Zlustrował uważnie moją twarz, zatrzymując się chwilę dłużej na ustach. Ponownie powrócił do oczu, uśmiechając się jednocześnie. Znów byliśmy niebezpiecznie blisko i znów czułem się z tym dobrze.
- Pamiętasz wczoraj - powiedział wyraźnie szczęśliwy.
Przekrzywił lekko głowę, stając się jeszcze bardziej słodkim. Czy on ma jakiś limit?
- Pamiętam - potwierdziłem. Paper Hearts zostało zastąpione piosenką Eltona Johna.
- Powinienem przeprosić? Żałujesz? - zapytał niepewnie.
- Czy jeśli bym żałował, robiłbym to? - rzuciłem w odpowiedzi, przejeżdżając nosem po pulchnym policzku Jungkooka. - Albo to? - tym razem pocałowałem linię szczękową dzieciaka.
- N-nie... - wyjąkał młodszy. Poczułem, jak oplata moją szyję swoimi rękami.
- Uwielbiam tę część - powiedział, nucąc kawałek piosenki.
- Zaśpiewaj - poprosiłem, nie spuszczając z niego wzroku.
- And I can't explain but it's something about the way you look... today - zachichotał Jungkook, zmieniając tekst. - Takes my breath away...*
Połączenie jego ślicznego głosu z palcami wplecionymi w moje włosy sprawiło, że wyrzuciłem z siebie niekontrolowaną pretensję:
- To nie fair, że tak mi zawróciłeś w głowie.
Oczy chłopaka rozszerzyły się w zaskoczeniu. Zaprzestał na chwilę zabawy kosmykami.
- Zawróciłem? - powtórzył, niedowierzając.
- Dlaczego cię to tak dziwi?
- No nie wiem - wzruszył ramionami, spuszczając wzrok i wznawiając ruch palcami. - Ty jesteś idealny, a ja...
- A ty co? - nie dawałem za wygraną. Moje serce zatrzepotało na jego określenie.
- A ja nie jestem nikim szczególnym... - syknął z wyczuwalnym w głosie smutkiem. Już chciałem otworzyć usta, by skarcić go za to stwierdzenie, jednak ten mnie wyprzedził: - Jesteś przystojny, zabawny, z tobą nie da się nudzić i każdy cię lubi, a poza tym Yo-...
- Poczekaj, powoli - przerwałem mu nagle. - Po kolei - nakazałem, przenosząc ręce na biodra chłopaka i podnosząc go nieco do gory, aby mógł usiąść na blacie.
- Po pierwsze: też jesteś przystojny. Uwierz mi, jesteś naprawdę piękny i uroczy, ok? - Jungkook zarumienił się na moje słowa. Niespodziewanie złapał moje dłonie spoczywające po zewnętrznej stronke jego nóg i położył je na swoje uda. Stłumiłem w duchu jęk. - I czasem zastanawiam się, jak można być tak nieporadnym i słodkim jednocześnie. Po drugie: ja z tobą się nigdy nie nudzę. Gdyby tak było, nasze spotkania zakończyłbym po pierwszym razie. Co tam było dalej?
- Zabawny i lubiany... - odpowiedział niechętnie Jungkook, wciąż nieprzekonany.
- Przecież ludzie za tobą przepadają! - oburzyłem się. - Ciągle ktoś się wokół ciebie kręci.
- I co z tego, skoro nie mam przyjaciół? - rzucił ponuro.
- A ja? - odparłem, kreśląc wzorki na jego udach.
- A ty - mruknął Jungkook, robiąc chwilę przerwy na głęboki oddech - masz dziewczynę i własnych przyjaciół. Nie ma dla mnie miejsca w twoim świecie.
Swoją wypowiedź dzieciak zakończył głośnym westchnieniem. Poczułem się naprawdę źle przez jego słowa. Najgorsze było to, że miał rację w stu procentach - nasz 'związek' z góry skreślony był na porażkę. Mimo to nie mogłem się powstrzymać, musiałem powiedzieć to, co cisnęło mi się na usta.
- Chcę je dla ciebie zrobić.
Jego oczy zaszły jakby mgłą, a ja od razu wiedziałem, co to zwiastuje.
- Jak?
- Nie wiem - odparłem szczerze. - Daj mi czas, coś wymyślę, dobrze?
- Zawsze - uśmiechnął się chłopak
***
Ręce drżały mi ze stresu, a ogromna gula w gardle uniemożliwiała oddychanie. Za chwilę miałem spotkać się z kierownikiem kawiarni w sprawie pracy. Pierwszy raz w życiu zależało mi na czymś tak bardzo, jak na tej jednej rzeczy. Wprawdzie matka regularnie przesyłała określoną kwotę, jednak ja chciałem nieco odciążyć naszą czwórkę. Żyliśmy z miesiąca na miesiąc, a jedyne, na co wydawaliśmy pieniądze, było jedzenie. Poza tym dochodziły opłaty za mieszkanie i samochód, więc wiązanie końca z końcem często przychodziło nam z niemałym trudem. Hobi także postanowił zacząć pracować, jemu jednak znacznie gorzej szły poszukiwania. Był dosyć... wybredny. Nie pasowała mu robota w kuchni, bo twierdził, że większość by zjadał, praca mechanika "za brudna", nawet składanie długopisów określił "zbyt skomplikowanym". Tkwił więc w swoim błogim bezrobociu, a leniuchowanie na kanapie całymi weekendami szło mu na rękę.
- Nie martw się tyle, Jimin jest uprzejmy - zapewnił Jin, próbując mnie rozluźnić. Zaraz wchodziłem.
I miał rację. Nie poznałem osobiście tego całego Jimina, bo wypadło mu jakieś spotkanie, rozmawiałem za to z jego przełożonym. Zadał kilka pytań, przejrzał papiery, a potem jak gdyby nigdy nic - wyciągnął jakiś świstek i kazał podpisać. Bez wahania złożyłem podpis we wskazanym miejscu, stając się pracownikiem kawiarni.
- Widzisz, ja się nigdy nie mylę - wyszczerzył się do mnie mój towarzysz, kiedy wyszliśmy z budynku.
- No, teraz będziesz na mnie skazany co najmniej pięć razy w tygodniu - zaśmiałem się, poprawiając szalik.
- To jak, w jakie dni pracujesz? - zapytał Jin, kiedy doszliśmy do skrzyżowania ulic. Tu się zawsze rozdzielaliśmy.
- Pracuję na tygodniu od szesnastej do zamknięcia, a w weekendy od ósmej do czternastej.
- Brzmi nieźle. Jesteś zadowolony?
- Oczywiście, że tak! - odpowiedziałem z entuzjazmem. - Dziękuję, że mi pomagasz. Nie wiem co by było, gdyby nie ty - uśmiechnąłem się wdzięcznie.
Pożegnaliśmy się kilkanaście minut później. Zdążyłem w tym czasie zmarznąć do reszty. Mimo to nie spieszyłem się w drodze do domu, delektowałem się rześkim powietrzem, próbowałem odpocząć. Moje myśli z kompletnych błahostek skierowały się na to, co zwykle: Jungkooka. Wspomnienia ostatnich dwudziestu czterech godzin sprawiały, że na moją twarz wpływał szeroki uśmiech. On mnie naprawdę uszczęśliwiał, tego byłem pewien. Musiałem jednak podjąć decyzję co do przyszłości związku z Yooną. Ta kwestia wydawała mi się najtrudniejsza. Z każdym kolejnym dniem od przybycia Jeona do szkoły moje uczucia do niej się wypalały. Nie dogadywaliśmy się, a ja, zamiast zwierzać się jej ze swoich problemów, wybierałem kogoś, kogo znałem stosunkowo krótko.
Drugim problemem byli moi przyjaciele. Ani Hoseok, ani Yoongi, ani Namjoon nie mieli bladego pojęcia o moich spacerach nad ranem, nowej "znajomości", czy samym Jungkooku. Nic by nie stało na przeszkodzie w powiedzeniu im prawdy, ale po pierwsze zabrnąłem za daleko, by najzwyczajniej w świecie opowiedzieć im wszystko, a po drugie - zacząłem się zakochiwać w tym chłopaku, co prawdopodobnie by się spotkało z jednogłośną dezaprobatą. Tkwiłem więc z moimi problemami, a jedynym pocieszeniem było Jin i sam powód kłopotów.
Wszedłem do domu kilkanaście minut po piętnastej. Z salonu dochodziły odgłosy telewizora, dlatego się tam skierowałem.
- Cześć - przywitałem się z całą trójką. - Zgadnijcie, kto dostał pracę! - obwieściłem, opadając na kanapę. Chłopcy spojrzeli po sobie niepewnie, a następnie przenieśli wzrok na mnie. Coś było nie tak. - Wszystko ok?
- Nie, Tae - odparł cicho Namjoon. - Przyszła Yoona.
Nim zdążyłem odpowiedzieć cokolwiek, moja dziewczyna wyłoniła się zza ściany. Wyglądała na dziwnie spokojną.
- Porozmawiamy? - zaproponowała nienaturalnym głosem. Najchętniej zapytałbym, o co chodzi, jednak niepokojący błysk w jej oczach zmusił mnie do wstania z posłania i podążenia za nią. Wyszliśmy na zewnątrz.
Yoona stała do mnie tyłem. Wyciągnąłem rękę, by położyć ją na ramieniu dziewczyny, gdy ta nagle się odwróciła. Otworzyłem usta, aby zapytać o powód jej niepojętego zachowania, jednak słowa, które uciekły spomiędzy jej warg, uciszyły mnie na dobre.
- Wiem o wszystkim. Wiem o Jungkooku.
________
*Elton John - Something About The Way You Look Tonight
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro