1
Internet mówi, że trans to "stan braku kontaktu z otoczeniem, połączony z zatraceniem się w jakiejś czynności". Będąc w transie, nie myśli się do końca racjonalnie, a nawet można określić to "zaślepieniem" czymś lub...kimś. W mój osobisty zachwyt wpadłem zupełnie nieświadomie, nie chciałem się do tego przyznać nawet przed samym sobą, a osoba, która się do tego przyczyniła, zapowiadała się całkiem zwyczajnie. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że nie wpadłem w to gwałtownie, w sposób, gdzie mogłem się jeszcze wycofać, bez złamanego serca i wylanych łez, bo wtedy pojawiłaby się szansa, że dam radę szybko skończyć tę znajomość póki nie będzie za późno i nie będę odczuwał dziwnej pustki. Nic z tego, ja brnąłem w relację z góry skazaną na porażkę i bez racji bytu, zakochiwałem się z dnia na dzień coraz bardziej, tłumacząc wszystkim, że to tylko koleżeństwo z mojej strony. Dopiero kiedy zauważyłem, że wielu rzeczy nie mówię moim przyjaciołom, nie odwiedzam matki, nie mam wyrzutów sumienia i czuję cholerny niedosyt z kilkugodzinnych spotkań, nie miałem wyjścia. Przyznałem się wreszcie do mojej fascynacji tym chłopakiem.
Nie zaczęło się zbyt hucznie. Można by wręcz rzec, że zwyczajnie, jak każda szkolna znajomość. Siedziałem wtedy na lekcji, w ławce od okna. Głowę miałem wspartą na ręce, wzrok utkwiony w jezioro niedaleko szkoły. Myślałem o tym, co mam w planach na później. Poczułem wibrację na udzie. Podniosłem nieco swój telefon, wciąż zakrywając go ławką. Spojrzałem przelotnie na Dongmina, kolegę siedzącego obok. Był na tyle wścibski, że wolałem się upewnić, czy nie czyta moich wiadomości. Oczywiście, patrzył, jak zwykle. Wróciłem do komórki.
- Jestem bardzo ciekawy, w jaki sposób zdasz maturę - wysyczał. - To już za dwa miesiące, a ty wolisz spędzać czas na jakichś durnych smsach niż posłuchać nauczyciela? Lepiej to odłóż, dobrze ci radzę - szepnął.
- Czemu nie zajmiesz się swoimi sprawami zamiast mówić mi co powinienem robić, a czego nie? - odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od ekranu. Dongmin prychnął lekceważąco, kręcąc z dezaprobatą głową. Wystukałem szybką odpowiedź do Hoseoka. Położyłem aparat z powrotem na udzie. Powróciłem do mojej wcześniejszej pozycji. Nie minęło nawet dwadzieścia sekund, a ekran znów został rozświetlony przez nową wiadomość. Niespiesznie przysunąłem palcem po wyświetlaczu. W momencie, kiedy chciałem odczytać smsa, drzwi sali otworzyły się z hukiem, zwracając tym uwagę wszystkich uczniów. Stanął w nich zdyszany chłopak. Potargane włosy, przekrzywiona plakietka szkoły i nierówny oddech wskazywały, że musiał biec. Wyglądał, jakby był po maratonie.
- Dzień dobry - ukłonił się grzecznie. - Przepraszam za spóźnienie.
Przebiegł zmieszanym wzrokiem po klasie, aż wreszcie zatrzymał się na nauczycielce.
- Spóźnienie? Jest środek dnia - odezwał się Chan z ostatniej ławki.
Nowy wyraźnie speszył się na jego słowa.
- Tak, ja wiem, ale jestem tu pierwszy dzień i dopiero teraz mogłem przyjść, poza tym nie wiedziałem, gdzie się znajduje ta sala i... - zaczął się tłumaczyć, jednak nauczycielka przerwała mu miłym głosem.
- Ty musisz być Jeongguk! - zawołała wesoło. Więc tak ma na imię maratończyk.
Twarz chłopaka rozświetlił nieśmiały uśmiech. Skinął nieznacznie głową, potwierdzając jej słowa.
- Może nam coś powiesz o sobie? - zapytała, zapraszając szatyna gestem ręki. Wyszedł z ociąganiem na środek klasy, po czym odezwał się głośno, wbijając wzrok w podłogę:
- Nazywam się Jeon Jeongguk, ale od dłuższego czasu wszyscy mówią na mnie po prostu Jungkook. Gram na pianinie i lubię kino, poza tym kocham kreskówki.
Ściągnąłem brwi w zdziwieniu. Z nim naprawdę musiało być coś nie tak, skoro na pierwszym spotkaniu z klasą mówi, że jest wielbicielem animowanych bajek.
Wtedy po raz pierwszy miałem okazję mu się przyjrzeć. Był dosyć wysoki, chociaż mógłbym przysiąc, że niższy ode mnie. Długie nogi zakryte były przez czarne dżinsy, góra zaś składała się ze szkolnego mundurka, spod którego wystawały rękawy i kołnierzyk koloru głębokiego granatu. Na lewym nadgarstku zauważyłem szary sznureczek z napisem, którego nie potrafiłem dostrzec z ostatniej ławki. Jego ciemne włosy ułożone były w nieładzie, co dodawało mu uroku. Przydługie kosmyki wpadały w jego oczy. Płonące w nich iskierki mogłem jednak zauważyć bez problemu nawet z takiej odległości. Pełne, pucowate policzki sprawiały, że chciało się podejść i ich dotknąć. Oblane były aktualnie wyrazistym różem, co idealnie współgrało z jego ustami. Zanotowałem też mały, czarny kolczyk w prawym uchu, a po dogłębnej analizie jego wyglądu odnalazłem dwa proste pierścionki na palcach.
Zapadła chwila ciszy. Jungkook odgarnął niedbale włosy, rozglądając się po uczniach. Czekałem, aż dojdzie do mnie. Kiedy wreszcie zwrócił uwagę na moją osobę, zatrzymał wzrok na dłuższą chwilę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wpatrywałem się w niego przez moment, a kiedy uznałem, że to, co robię, jest nie na miejscu, wróciłem do telefonu. Zachichotałem cicho na wiadomość od Hoseoka: "Właśnie wracałem z łazienki i potrącił mnie jakiś dzieciak, co za świr"
Wystukałem szybko odpowiedź: "Ten świr jest nowym uczniem w mojej klasie". Wysłałem ją szybko, a następnie znów popatrzyłem na Jeona. Uśmiechał się teraz do Yo Shi, z którym przyszło mu siedzieć. Postawił na podłodze swój plecak z wojskowym motywem, a następnie zaczął spisywać od niego notatkę. Nagle wszystkim, nawet Dongminowi, odechciało się słuchać nauczycielki. Lekcja przestała ciekawić każdego, prymusi i kujoni też woleli wgapiać się w maratończyka. Zacisnąłem usta w cienką kreskę i po raz kolejny tego dnia przeniosłem wzrok na widok za oknem.
Upragniony dzwonek był jak zbawienie. Wprawdzie wyszedłem z sali jako ostatni, ale to tylko dlatego, że to cholerne jeziorko przyciągało moją uwagę. Pod salą czekał już na mnie Hoseok.
- O co chodzi? - zapytał, wskazując ręką na kółeczko utworzone wokół nowego.
- Okrążyli świra - wzruszyłem ramionami.
- Tego świra? - przyjaciel podkreślił znacząco swoją wypowiedź.
- Tak, tego, jeśli mówisz o tym, który cię minął - zaśmiałem się krótko. - Idziemy?
Skierowaliśmy się do stołówki, gdzie kupiliśmy dla siebie obiad. Usiedliśmy przy naszym ulubionym stoliku w rogu hali, w odosobnieniu od innych uczniów.
- Namjoon będzie dzisiaj później, bo zostaje po godzinach w pracy, więc nasze plany co do oglądania nie wypalą - oznajmił Hobi.
- Znowu? Który to raz w ciągu miesiąca? Przecież on się wykończy - stwierdziłem z westchnieniem.
Namjoon, prócz chodzenia na uczelnię, pracował w jakiejś małej kawiarence. Dostał tę pracę niedawno i mówił, że bardzo mu się tam podoba. Rozumiałem, że musiał znaleźć sposób, żeby jakoś zarabiać, bo każdy z nas miał obowiązek dokładać się do rachunków, ale to, co robił jego szef, przychodziło ludzkie pojęcie. Praca do późna za marne grosze, nadgodziny i wymagający klienci - to nie brzmiało jak "przyjemna robota", jak to określił Kim.
- A co z Sugą? - zapytałem, mając nadzieję, że chociaż ten będzie mógł nam towarzyszyć podczas dramy.
- Jest umówiony z Jiminem - Hoseok uśmiechnął się szeroko, wkładając porcję ryżu do ust.
- Co? Żartujesz? - oburzyłem się. - Rezygnuje z premierowego odcinka naszego ukochanego serialu dla jakiegoś Jimina?
- No, nie nazwałbym go "jakimś". Kręcą ze sobą dobry miesiąc i wydaje mi się, że Yoongi serio się zaangażował.
Nie skomentowałem odpowiedzi przyjaciela. Byłem nieco zawiedziony sobą, bo nie zauważyłem, że Suga lubi kogoś na poważnie.
- Ty za to wkręciłeś się w Yoonę, co? - zapytał. Uśmiechnąłem się na myśl o mojej dziewczynie. Mogłem rozmawiać o niej godzinami.
- Czy ja wiem, może troszkę... - powiedziałem wesoło.
- Musisz być szczęśliwy - stwierdził Hobi, mieszając w obiedzie.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo moją uwagę zwrócił Jungkook, który wszedł na stołówkę. Rozejrzał się po niej pustym wzrokiem, a następnie usiadł przy wolnym stoliku.
- Jest niezły. Myślisz, że powinienem się za niego brać? - na słowa Hoseoka miałem ochotę wypluć zawartość z mojej buzi.
- Od kiedy jesteś gejem?! - krzyknąłem szeptem, pochylając się w jego stronę.
- No wiesz...nigdy nie mówiłem "nie" dla tej samej płci, a teraz wreszcie mam okazję - przyjaciel zrobił teatralną przerwę. - "Zagubiony nowicjusz zakochuje się w zabójczo przystojnym chłopaku z równoległej klasy". To brzmi dobrze, co nie?
- Chyba zabójczo głupim - poprawiłem sarkastycznie, wstając od stolika.
- Taehyung! - zawołał mnie jeszcze.
Zignorowałem to, kierując się do wyjścia. Po drodze odłożyłem niedokończony obiad. Straciłem apetyt. Hoseok denerwował mnie swoją naturą podrywacza. Co miesiąc szukał sobie "ofiary", którą najpierw w sobie rozkochiwał, potem zaliczał, a na koniec zostawiał ze złamanym sercem. Rozumiałem, że nie mógł się pozbierać po rozstaniu ze swoją ukochaną, ale minęły już dwa lata, a on wciąż wykorzystywał innych do podzielania jego cierpienia. Nie mówił o tym głośno, nie chciał, by wspominać o jego byłej, najwyraźniej próbował zapomnieć. Zgrywał przy nas niewzruszonego, szczęśliwego Hobiego. Nigdy też nie widziałem, jak płakał, a robił to często w nocy. Wiele razy próbowałem go zmusić do otworzenia drzwi, wpuszczenia mnie do środka i porozmawiania, ale ten nie odpowiadał. Po kilku minutach cichł, a następnego dnia udawał, że nic takiego nie miało miejsca. Tylko raz, po kolejnej takiej nocy, zapytałem, co mu jest. Odpowiedział jedynie "nie wiem, o czym mówisz". Zrezygnowałem więc z dalszych prób dotarcia do niego. Mimo to za każdym razem przychodziłem pod jego drzwi z nadzieją, że wreszcie zdecyduje się mi w pełni zaufać.
- Przepraszam! - poczułem, jak ktoś we mnie wpada. - Wybacz, nie widziałem cię - spojrzałem w dół, a moim oczom ukazał się Jungkook. Jego obiad w wyniku uderzenia wylądował na podłodze.
- Nic się nie stało, Świrze - powiedziałem, kucając i zabierając się za sprzątanie.
- Co? Mówisz do mnie? - chłopak dołączył do mnie, przeglądając się w zdziwieniu.
- No tak. Zresztą, zapomnij - skończyłem zbierać jedzenie, dlatego wstałem i otrzepałem ręce z niewidzialnego kurzu. - Idę - obwieściłem.
- Poczekaj! - złapał mnie za ramię, a ja spojrzałem wymowie na miejsce, w którym mnie trzymał. Ten niewzruszony, zapytał: - Jak masz na imię?
- Taehyung - uśmiechnąłem się.
- W takim razie miło mi cię oficjalnie poznać - odparł wesoło, ściskając lekko moją dłoń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro