Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII. Ciecz wylewająca się z meteorytów

Isna mając osiem lat, zraniła się w rękę. Przestraszona nie była w stanie się poruszyć. Siedziała na placu zabaw, obserwując inne dzieci, aż jedna z nauczycielek podeszła do niej.

Widząc zakrwawioną dłoń, wzięła dziewczynkę na ręce i czym prędzej zaniosła ją do pielęgniarki.

Isna obserwowała wystraszone kobiety, nic przy tym nie robiąc. Nim zauważyła opatrzono jej ranę. Później w domu matka obchodziła się z nią nad wyraz ostrożnie. Przez kilka dni pomagała podczas jedzenia, przy ubieraniu się, nawet piciu.

Mając to w pamięci, teraz to Isna chciała zrobić coś takiego dla kogoś.

Nie potrafiła.

Kolejny dzień siedziała obserwując pracę Novy. Etter dawał jej wskazówki.

Pod bandażem rana nie wyglądała już tak strasznie.

- Szybko się goi. - Isna skomentowała.

Vela z Antilą westchnęły zawiedzione. Układały wierzę z klocków, która runęła po dołożeniu kolejnego elementu.

Leo zapisywał swoje myśli w niewielkim notesie. Z kolei Reggane patrzył w przestrzeń. Odessa plotła Toluce kłosa. Hydrus dojadał kanapkę.

Ogólnie grupa zdawała się mieć dość siedzenia w jednym miejscu.

- Wyjdźmy na zewnątrz. - Isna zaproponowała. Sama wolałaby zostać tutaj ze względów bezpieczeństwa, jednak nie mogło trwać to w nieskończoność.

- Ja pójdę na drzemkę. - Etter uprzedził.

Isna od razu pozazdrościła mu wyboru.

- Dasz radę iść? - zwróciła się do Aletai.

- Trochę będę kuśtykał. Chyba nie musimy iść szybko? - upewnił się.

Isna pokręciła głową. - To będzie spokojny spacer.

Na zewnątrz świeciło słońce, a to uwydatniało każdą zmianę, jaka zaszła po deszczu meteorytów. Nie musieli odchodzić daleko, by usłyszeć szeleszczenie.

Isna podeszła bliżej Aletai.

Nova spojrzała w bok.

W jednej alejce znajdowała się matka z dzieckiem. Oboje szukali pożywienia. Przynajmniej na to wyglądało. Otwierali okno siłą, aż matka zdecydowała się wybić je kamieniem.

- Chodźmy. - Isna poleciła. Nie chciała patrzeć na tę przykrą scenę.

Parę kroków dalej usłyszeli ich krzyk.

Nova już chciała zawrócić, gdy powstrzymała ją Isna.

- Jeśli zobaczyli martwe ciała? - zapytała wpatrzona w ziemię.

Nova nie przejęła się tym. Cofnęła rękę i zawróciła, gotowa pomóc. Jednak nim zdążyła wejść do środka, pod oknem usłyszała kobiecy głos.

- Jest dobrze, nic nam nie zrobią. Nie możemy im pomóc. Weźmiemy, co po sobie zostawili.

Nova wróciła do grupy w ciszy. Złapała Isnę za rękę.

Z przodu słychać było nagły wrzask bólu.

Isna pobiegła przed siebie.

Minęła nastolatki i młodsze dziewczynki, odwracające wzrok.

Reggane, mający czternaście lat bił się z dwoma chłopcami.

- Zostawcie nas! - krzyknął.

Jeden chłopiec zgiął się w bólu, drugi wyprowadził cios prosto w policzek Reggane.

Isna pisnęła, przerażona tym, jak jego głowa odleciała w drugą stronę.

Reggane nie ugiął się. Splunął śliną, po czym zbliżył się do chłopaka. Spojrzał na niego z rękoma w dole, gdy nagle uniósł prawą rękę, a ta zmiażdżyła nos przeciwnika.

- Stop! - rozkazała Isna.

Aletai zdążył podejść bliżej Reggane, którego złapał za rękę i odciągnął od dwójki chłopaków.

- Zawsze się z nas śmiali. - Reggane oddychał ciężko, pobudzony adrenaliną.

Dwójka chłopców uciekła za dom.

- Nie interesuje mnie co macie mi do powiedzenia. Wiem, że nie powinno rozwiązywać się spraw przemocą. Słyszę to od trzech lat, od kiedy ta dwójka postanowiła zrobić sobie ze mnie swój cel. I nigdy nie lubiłem placu zabaw. Chodziłem tam tylko po to, by oni nie zaczepiali naszych. - Reggane machnął ręką. Zrobił krok w tył, spojrzał z nienawiścią na opiekunów i ruszył przed siebie.

Isna pobiegła za nim, jednak szybko go zgubiła. Nie znała dwójki chłopców, dlatego gdyby Reggane pobiegł dokończyć sprawę, nie wiedziała gdzie go szukać.

Do tej pory szli wzdłuż ulicy Pleasant, tej wychodzącej na szkołę. Pobiegła do budynku, bo tam znalazła go ostatnio.

Niestety nie tym razem. Natomiast zwróciła uwagę na meteoryt. Wyciekająca z niego substancja zaczęła wylewać się na trawnik.

Dziwne. Na prawdę nie lubiła tego widoku.

Chłopak nie był dziesięciolatkiem. Poradzi sobie.

Isna stwierdziła, lecz nie zawróciła. Chodziła dalej, po innych ulicach. Nie natrafiła na żaden ślad po chłopaku. Za to zobaczyła grupę ludzi, od których bezzwłocznie postanowiła się oddalić.

Wołali za nią, jednak ona nie reagowała.

Gdy wróciła do sierocińca zastała tam siedzącego na krześle Reggane.

- Jesteś. - Isna odetchnęła z ulgą.

Nova dawała Reggane reprymendę. - Isna mogła się zgubić, albo ktoś mógł ją skrzywdzić. - denerwowała się.

Leo kiwał głową, w stu procentach zgodny z Novą.

Etter nałożył maść na policzek Reggane. - Znam tamtą dwójkę. Od samego początku są z nimi problemy. Nie dziwne, że w końcu nie wytrzymałeś. Ale drugim razem-

- Wiem. - Reggane położył rękę na rękę. - Zachowam się w cywilizowany sposób. - powtórzył ironicznie, słowa nauczycieli.

- Jak się czujesz? - Isna podeszła bliżej.

Reggane nie spodziewał się po niej takiego zachowania. Zawsze trzymała się od niego z pewnym dystansem. - Dobrze, bo miałem ich dość. - poruszył barkami, pokazując że nie przejmie się żadnymi słowami Isny.

Nie uważał tamtej dwójki za cywilizowanych ludzi, dlatego nie postąpił z nimi w taki sposób.

Isna objęła Reggane. - Masz szczęście, że nie byli silniejsi od ciebie. - skomentowała.

Reggane był bliski płaczu. Poczucie, że komuś na nim zależy było mu obce.

- Ja też się cieszę. - Vela złapała chłopaka za jeansy.

- Nie chcę nas martwić, ale zostało nam do jedzenia głównie – Etter zmienił temat. Po krótkiej drzemce, jakiej nie był w stanie sobie odmówić, przez bóle głowy, zerknął do kuchni. - Wciąż makaron i ryż.

- Dziś zrobię zupę z pozostałych warzyw. - Isna stwierdziła spokojnie.

Wspomniała grupę ludzi. Bała się, że przyjdą tutaj. Jak mają sobie z nimi poradzić, jeśli ich zaatakują?

- Nie wychodźcie nigdzie sami, dobrze? Zawsze z kimś. - zwróciła się do grupy, jeszcze nim poszła do kuchni. - I nie zbliżajcie się do meteorytów. Wypływa z nich jakaś dziwna substancja. Jest jej coraz więcej.

Etter wraz z Aletai zainteresowali się ostatnimi słowami, sami ostatnio dyskutowali na ten temat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro