Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV. Sprzeczka budzi napięcie

Isna nie spodziewała się, że udział w konkursie przyniesie jej zwycięstwo. Niepewność co do swoich umiejętności, sprawiała, że choć dała z siebie wszystko, wciąż nie wierzyła w swoją wygraną. Dostała drugie miejsce, z którego była dumna.

Konkurs rozgrywał się poza miastem Walla Walla, a dojazdy komunikacją miejską potrafiły być naprawdę wolne, stąd odebranie nagrody zajęło parę godzin. Medal, który dostała był tego wart. Teraz jedyne czego chciała, to spotkać się ze swoimi rodzicami i opowiedzieć im o wszystkim.

Wróciła do domu, gdzie przebrała zapocone ubrania. Po drodze spotkała Bluffa, który jak to miał w zwyczaju, zażartował sobie z niej trąbiąc w niespodziewanym momencie. 

Gdy nastał już wieczór, Isna zjawiła się pod siłownią, gdzie powitała swoich rodziców. Byli tutaj właścicielami i trenerami.

- Hej, dobrze was widzieć. - przytuliła ich z uśmiechem na ustach.

- Ciebie również. - Izabelle odwzajemniła gest. - Nawet nie wiesz, jak potrafi być tutaj nudno. - powiedziała żartobliwie.

- Aż tak nie lubisz swojej pracy? - Isna kontynuowała żart.

Przeniosła swój wzrok na Artura, a dokładnie na jego ubrania.

- Coś nie tak? - zapytał spoglądając w dół. Dobrze wiedział o co chodziło jego córce.

- Z jakiej to gry tym razem? - westchnęła łapiąc się za czoło. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego jej ojciec nie może brać pracy na poważnie. Nie przeszkadzały jej jego zainteresowania dotyczące gier, ale czasami potrafił być bardzo dziecinny w miejscach, gdzie nie powinien.

- Z żadnej gry, to z serialu. Opowiada o dwóch siostrach. - wyjaśnił pokrótce.

- Właśnie widzę, jedna ma niebieskie włosy. - skomentowała Isna, starając pokazać zainteresowanie. - A właśnie! Chciałam się pochwalić. - wyjęła medal z nerki przewieszonej przez ramię.

- Kochana, no teraz to zaszalałaś. - Izabelle wzięła go do ręki, by móc się lepiej przyjrzeć. - Za gotowanie? Wiedziałam, że ci się uda. - powiedziała widocznie dumna z córki. - Szkoda, że ze srebra. Złoto by się lepiej sprzedało. - zażartowała.

- No wiesz co? - Isna udała obrażoną. Dobrze znała swoją matkę i wiedziała, że ta często się zgrywała. - Ale tak, byłam równie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że znajdę się na podium, a co dopiero na drugim miejscu.

- Potrzebujesz więcej wiary w siebie. Sama widzisz, że potrafisz osiągnąć więcej niż ci się wydaje. - Artur poklepał ją po ramieniu. - Masz też nas, zawsze będziemy cię wspierać.

- Wiem, to naprawdę miłe. - Isna odetchnęła z ulgą. Była bardzo wdzięczna światu za takich rodziców.

Spojrzała na swój zegarek. Było dwadzieścia minut później niż zawsze.

- Muszę już lecieć. Jak skończę będzie można pogadać. - oznajmiła i udała się do przebieralni.

Siłownia stała się dla niej czymś ważnym. Zaczęło się od chęci poprawienia formy ze względu na innych. Porównywała siebie do kobiet z ulicy, czy mediów. Teraz robi to dla siebie.

Zmiana w odpowiednie ubrania do trenowania nie zajęła jej długo. Wzięła wodę i odłożyła rzeczy, które miała przy sobie. Była gotowa wejść na sale i zacząć ćwiczyć.

Niespodziewanie napotkała jeden problem.

- Bluff? - zareagowała na znanego mężczyznę. Ten był odwrócony do niej bokiem i podnosił ciężary. Miała już z nim dzisiaj jedno nieprzyjemne spotkanie. Dlaczego musi go znowu widzieć?

Nie wiedziała jak się zachować, ale musiała coś zrobić, żeby nie wyglądać na idiotkę.

Ostatnio specjalnie zmieniła godzinę treningu, tylko po to, by się z nim nie mijać.

Niechętnie udała się na bieżnię. Jej powolne ruchy wystarczyły do tego, by Bluff ją zauważył. Jego wzrok przeszył jej ciało. Co powinna w tej sytuacji zrobić?

- Hej. - usłyszała z ust Bluffa.

Isna rozejrzała się po sali. Niewielka ilość osób wykonywała swoje ćwiczenia.

- Hej. - odpowiedziała po cichu. Nie chciała zwracać na siebie większej uwagi, dlatego zaczęła i bez mówienia czegoś więcej, weszła na bieżnię. Miała nadzieje, że Bluff nie podejdzie do niej, gdy będzie zajęta.

Z początku wszystko szło po jej myśli, jednak po pewnym czasie poczuła na sobie czyiś wzrok. Z początku uznała, że był to Bluff. Choć miała świadomość, że mogło się jej to tylko zdawać.

Wróciła do sytuacji sprzed lat, gdy Bluff śmiał się z niej wraz ze swoimi kolegami. Nie potrafiła być przy nim zrelaksowana, jednocześnie nie rozumiała, dlaczego uczucia do niego wciąż siedziały w jej sercu.

Trening kondycji Isny trwał pół godziny. Nie potrafiła się skupić, przez co biegła wolniej niż zazwyczaj. Po bieżni przyszedł czas na trening siłowy. Przeszła do innej części sali na piętrze, tej znajdującej się za ścianą, gdzie mogła korzystać z większej ilości sprzętów.

Mijając w drodze Bluffa nic nie powiedziała.

Miała nadzieję, że nie wyszła na niemiłą...

Nieważne, teraz jej uwaga przeszła na maszynę do trenowania mięśni ramion. Sale zajmowały zaledwie dwie osoby, nie licząc niej.

Weszła pod drążek, który zaczęła ciągnąć w dół.

Przez dwadzieścia minut skupiała się na miarowym oddechu oraz napinaniu poszczególnych mięśni. Zbyt pochłonięta powtarzającymi się czynnościami, nie od razu poczuła na sobie czyiś dotyk.

 Ktoś chwycił ją za pośladki.

W momencie przestała wykonywać swój trening i mocno odepchnęła dłoń jakiegoś napaleńca.

- Przestań! - wykrzyknęła odwracając się w jego stronę.

- Maleńka, przecież nie ma co się gniewać. - obcy uniósł dłonie w górę na znak niewinności. 

Co ten typ sobie myślał?

Nim zdążyła na to cokolwiek powiedzieć, na barkach nieznanego pojawiła się dłoń, a ten w momencie został odrzucony w stronę pobliskiej ściany. Dźwięk impaktu o podłogę był słyszalny w całym pomieszczeniu.

Nim dobrze zrozumiała co się właśnie stało, poczuła delikatny dotyk ręki Bluffa, co dodatkowo ją skołowało.

- Co ty sobie wyobrażasz? - Bluff skierował słowa do obcego gościa, a następnie spojrzał prosto na Isnę. Był wyraźnie przejęty tym, co się stało.

Isna czuła się zbyt przytłoczona całą sytuacją, przez co cofnęła rękę i spojrzała w dół.

- Wszystko okej? - zapytał Bluff.

Jednak nie było dane jej odpowiedzieć.

- Co się tutaj dzieje?! - na sale wbiegli rodzice Isny. Szybko zrozumieli powód całego zajścia.

- Ten wariat przegiął pałę. - odezwał się Stephen. Oparł się o ścianę. Zdawał się być cały obolały.

- Jeszcze czego, tylko broniłem Isny! - podniósł głos Bluff. Miał nadzieję, że Artur i Izabelle zrozumieją jego zachowanie.

- Nie jestem pewna, czy tak właśnie wygląda obrona. - Izabelle podeszła do zranionego klienta i pomogła mu wstać. - Użycie przemocy nigdy nie jest rozwiązaniem. - pouczyła.

Ten typ zagrał kartę ofiary i do tego mu to wyszło. Bluff nie mógł dać za wygraną, był przekonany, co do swojej racji.

- Wiem. Ale musicie mi uwierzyć, że chciałem dla niej tylko dobrze. - trzymał przy swoim.

Izabelle wraz z Stephen opuszczali pomieszczenie, nie mówiąc już nic więcej. Nim Izabelle wyszła, lekko pokiwała głową, pokazując Bluffowi wiarę w jego słowa.

Bluff odetchnął z ulgą. Rozluźniony rozejrzał się za Isną. Nie stała obok niego. Wyszła.

Pozostał jedynie jej ojciec.

- Rozumiemy twój powód, ale mimo wszystko poszło to za daleko. - Artur starał się, by jego słowa brzmiały wyrozumiale. - Okładanie naszych klientów? To przegięcie. - wytłumaczył.

- Żadne okładanie. - Bluff zaczął. Emocje dalej jeszcze w nim buzowały. - Lekko go popchnąłem. - westchnął. - Nie wiem skąd miałem tyle siły...

- Tak czy inaczej, jesteśmy zmuszeni wystawić ci zakaz przychodzenia. Przynajmniej na tydzień. - Artur uprzedził.

- Ja-

Bluff przerwał swoją wypowiedź. Nie chciał już więcej kłótni. Wolał wyjść na zewnątrz i ochłonąć. - Nieważne. Powiedz Iśnie, że się o nią martwię. - po tych słowach minął Artura.

Gdy znalazł się na dworze coś zrozumiał.

- Nie powiedziała mi choćby 'dziękuję'? - burknął do siebie. 

Że niby jestem tym złym?

Bluff nie potrafił tego pojąć.

Jasne, być może odepchnął gościa trochę mocniej niż powinien, ale w tamtej chwili nie potrafił tego kontrolować. Czuł się jakby coś przejęło władzę nad jego ciałem.

Wziął głęboki oddech i spojrzał w górę. Pierwsze gwiazdy pojawiły się na ciemnym niebie, jednak wiedział, że wkrótce zjawi się coś jeszcze.

I szczerze się tego bał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro