Rozdział 2
Pierwsza połowa dnia minęła błyskawicznie. Po otrzymaniu lunchu, Camila rozglądała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Obróciła się i zauważyła, że Lauren do niej machała. Zawahała się przez moment, ale później zobaczyła Dinah zmierzającą w jej kierunku, która pociągnęła ją w stronę stołu.
- Chodź, usiądź się z nami.
- Dzięki - odpowiedziała Camila, gdy zajmowała miejsce.
- Camilo, Dinah, to moja przyjaciółka, Normani Kordei Hamilton - przedstawiła Lauren, wskazując na ciemnoskórą dziewczynę o czarno-niebieskich włosach.
Camila spojrzała na nią, po czym wróciła wzrokiem na swój lunch.
- A więc to jest Camila Cabello, a ja jestem Dinah Jane Hansen - powiedziała Dinah pogodnie. - Myślałam, że jestem jedyną, która używa swojego drugiego imienia.
- Cóż, ludzie najczęściej mówią do mnie Normani Kordei. Ciągle zapominają, że mam jeszcze jedno nazwisko - odparła Normani.
- Normani Kordei ci pasuje - odpowiedziała blondynka.
- Aw, dzięki, boo.
- Lauren mówiła mi, że jesteś tu nowa - Normani zwróciła się do Camili.
- W pewnym sensie.
- Przeniosła się tutaj z Kuby jakiś tydzień temu. Jest Kubanko-Meksykanko-Amerykanką - wyjaśniła Dinah.
- Naprawdę?
- Ale zaczekaj, myślałam, że trzeba mieszkać tu dłużej, by dostać obywatelstwo.
- Przeprowadziłam się stąd, gdy miałam sześć lat. Mieszkałam tu aż do piętnastego roku życia. Wróciłam jeszcze do Kuby na rok, zanim znowu tu przyjechałam.
- Jest jakiś powód, dla którego wróciłaś?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
Camila zauważyła, że Lauren się do niej uśmiechała.
- W porządku, Camz. Nie musisz nam mówić, jeśli nie chcesz - powiedziała Lauren.
- Camz?
- Tak. Nie masz nic przeciwko, prawda?
Camila uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głową.
- Ja mówię na nią Mila - wtrąciła się Dinah.
Brunetka zerknęła na nią, po czym wyciągnęła rękę i nieświadomie zaczęła drapać się po nadgarstku. Lauren spojrzała na nią i zauważyła, że Camila czuje się niekomfortowo.
- Camz, wszystko w porządku?
- Jest... Okej - odpowiedziała.
Dinah obejrzała się, wzięła ją za rękę i podciągnęła rękaw jej koszulki. Zobaczyła, że cały nadgarstek dziewczyna ma pokryty bliznami. Były zaczerwienione od nieustannego drapania i pocierania.
- Mila - odparła Dinah zaniepokojonym głosem.
- Przestań! - krzyknęła Camila, wyrywając rękę z jej uścisku. Rozejrzała się i zrozumiała, że wszyscy na nią patrzą. Chwyciła plecak i wybiegła przez drzwi. Dinah, Lauren i Normani wymieniły szybkie spojrzenia, po czym wstały i pobiegły za nią. Zobaczyły, jak wchodziła do łazienki dla dziewczyn, ale gdy znalazły się tam, Camila zdążyła już zamknąć się w kabinie.
- Mila - zaczęła mówić Dinah. - Przepraszam.
- Po prostu zostaw mnie w spokoju - powiedziała Camila, po czym zaszlochała.
- Camila - odezwała się Lauren. - Wiesz, że to porządku jest nie być w porządku?
- Czasami dobrze jest odczuwać emocje, bo duszenie ich w sobie nie przyniesie niczego dobrego - dodała.
- Ale czasami dobrze jest też dopuszczać do nich innych ludzi. Wiem, że cierpisz, z jakichkolwiek powodów, ale czując się tak, samemu, nic ci nie pomoże.
- Camila, proszę - błagała Lauren.
Dziewczyna powoli otworzyła drzwiczki, a Lauren ujrzała jej czerwone, opuchnięte oczy. Zanim się zorientowała, Camila oplotła ramiona wokół jej szyi, wciąż płacząc. Zielonooka nie zawahała się objąć ramionami dziewczynę, mocno ją przytulając. Niedługo później dołączyła do nich Dinah razem z Normani i obdarzyły szlochającą Camilę grupowym uściskiem. Gdy przestała płakać, dziewczyny odsunęły się.
- Dasz sobie radę? - zapytała Lauren.
- Nie wiem - odpowiedziała cicho Camila.
Lauren obdarzyła ją szczerym uśmiechem.
- W porządku.
Po nagłym załamaniu Camili, Dinah i Normani czekały na zewnątrz, podczas gdy ona myła twarz i próbowała się jakoś ogarnąć. Lauren została z nią i pomasowała ją po plecach, by dodać jej otuchy.
- Jesteś gotowa?
- Bardziej niż kiedykolwiek - odpowiedziała brunetka, po czym wzięła głęboki wdech i wyszła z łazienki, a Lauren tuż za nią.
- Mila, przepraszam. Po prostu bardzo się martwię.
- Wiem - odparła Camila, przytulając się do wysokiej dziewczyny. - Kocham cię CheeChee.
- Ja ciebie też, Chancho - odpowiedziała Dinah.
Dziewczyny odsunęły się od siebie i wróciły do klasy. Po zajęciach, spotkały się z Lauren i Normani na szkolnym parkingu.
- Cześć - powitała je Lauren z uśmiechem.
- Hej - odpowiedziała Camila, uśmiechając się lekko.
- Idziemy do domu Lauren na grilla. Chcecie dołączyć? - zapytała Normani.
- Nie wiem...
- Będzie fajnie - zachęcała Lauren. - Mamy darmowe jedzenie.
- Myślę, że mi pasuje - odparła Camila.
- Tak! Chodźmy - ucieszyła się zielonooka, otworzyła drzwi do samochodu i wsiadła do niego. Zawiozła przyjaciół do swojego domu, a Camila przypomniała sobie, że znajdował się naprawdę niedaleko od jej czy Dinah. Czwórka dziewczyn wysiadła z auta i weszła do środka.
- Wróciłam do domu! - zawołała Lauren w progu.
- Zaraz wrócę - powiedziała jeszcze do dziewczyn, zanim się oddaliła. Normani zaprowadziła resztę do salonu. Usiadły się na kanapie, gdy Lauren wróciła.
- Czy ktoś z was ma alergię, o której powinnam wiedzieć?
- Nie, nic z tych rzeczy - odpowiedziała Dinah, na co Camila jedynie skinęła, a Lauren ponownie zniknęła w kuchni.
- Nie mogę uwierzyć, że mieszka kilka przecznic dalej - powiedziała Dinah do Camili.
- Około dwudziestu minut od mojego domu. Mniej więcej - zauważyła brunetka.
Dinah zachichotała.
- Cholera, dziewczyno, dlaczego musisz być taka inteligenta?
Camila posłała swojej przyjaciółce niewielki uśmiech. Zadzwonił dzwonek do drzwi i zobaczyła, jak Lauren rzuca się do nich, by je otworzyć. Po krótkiej chwili, Lauren weszła z kimś do środka, a Camila zamarła. Normani wstała z kanapy.
- Ally! - krzyknęła, obejmując drobną brunetkę.
Gdy odsunęły się, Lauren oznajmiła:
- Camila, Dinah, to moja droga przyjaciółka, Ally Brooke Hernandez.
- Chwila, Camila? - zapytała Ally, a jej oczy zatrzymały się na Latynosce. - Jak się masz?
Camila spojrzała na nią przez chwilę, po czym odwróciła wzrok, nie mówiąc ani słowa.
- Przepraszam, zazwyczaj nie jest taka nieuprzejma - powiedziała Dinah.
- Wiem - odparła Ally.
- Zaczekaj, skąd znasz Camilę? - zapytała Lauren.
- Jest moją pacjentką.
- Cóż, zrobiło się niezręczne - zauważyła Dinah.
- Myślę, że powinnam pomóc twojej mamie.
- Och, okej - zdążyła odpowiedzieć Lauren, zanim Ally poszła do innego pokoju.
- Camz, wszystko w porządku?
- Tak.
- Nie musisz mnie okłamywać - powiedziała, siadając obok niej.
- Mam dość ludzi, którzy mnie o to pytają - odparła Camila, patrząc prosto w jej zielone tęczówki.
Lauren uśmiechnęła się.
- Rozumiem.
- Okej, więc nie będę o to pytać, ale pod jednym warunkiem - dodała. - Obiecaj, że powiesz mi, gdy coś nie będzie w porządku. Zrobisz to? - zapytała Lauren, unosząc swój mały palec prawej dłoni.
Camila spojrzała na nią, po czym jej oczy zeszły na dłoń dziewczyny. Uniosła palec i złączyła go z palcem Lauren.
- Obiecuję spróbować.
- Tyle mi wystarczy - odpowiedziała Lauren, całując jej dłoń, zanim ją wypuściła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro