Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Następnego dnia, Camila weszła do szkoły i zobaczyła Lauren, czekającą na nią przy szafkach. Wzięła głęboki oddech i podeszła do niej. Na twarz zielonookiej wpłynął duży uśmiech, gdy zobaczyła zbliżającą się do niej dziewczynę.

- Hej, Camz.

- Mogę z tobą porozmawiać?

- Um, jasne. Co się dzieje? - zapytała Lauren, zamykając drzwi swojej szafki.

- Nie tutaj - odpowiedziała Camila nerwowo.

Lauren pokiwała głową, wzięła dziewczynę za rękę i zaprowadziła ją do pustej klasy. Zamknęła za nimi drzwi i spojrzała na nią.

- Coś się stało?

Camila rozpostarła dłonie, w których znajdowały się jej żyletki, a ręka krwawiła. Oczy ciemnowłosej rozszerzyły się. Wpatrywała się w ręce dziewczyny tak długo, aż napotkała jej wzrok.

- Tak właściwie to nie przemyślałam tego - powiedziała Camila z zakłopotaniem.

Lauren błyskawicznie zdjęła swój plecak z ramienia, wyjęła małe pudełeczko i wyrzuciła z niego resztę rzeczy. Ostrożnie zabrała żyletki, włożyła je do środka i zamknęła pudełko, po czym wrzuciła go z powrotem do plecaka. Zdjęła swoją czerwoną, flanelową koszulę, pod którą miała podkoszulek i użyła jej do zakrycia ran.

- Lauren, zniszczyłaś sobie koszulkę!

- Przynajmniej to powstrzymuje krwawienie. Poważnie, Camz, to ma pierwszeństwo.

- Przepraszam - odparła cicho Camila.

- W porządku - odpowiedziała Lauren, wyjmując swoją skórzaną kurtkę z plecaka i wzruszając ramionami.

- Przyszło mi coś do głowy, ale to nie ma znaczenia.

- Ma, powiedz mi - poprosiła zielonooka.

- Powiedziałaś, że mam ci oddać swoje żyletki gdy będę gotowa.

- Tak, to było dwadzieścia cztery godziny temu.

- Ostatniej nocy, moja mama powiedziała coś, co sprawiło, że jestem gotowa. Po prostu jeszcze o tym nie wiedziałam

- Chcę się polepszyć, Lo. Ale potrzebuję pomocy - wyznała Camila.

Lauren uśmiechnęła się dumnie. Ujęła twarz dziewczyny dłońmi i ucałowała oba jej policzki, po czym przytuliła ją.

- Jestem z ciebie tak dumna, Camz.

Brunetka uśmiechnęła się i uścisnęła ją niezranioną ręką. Dziewczyny odsunęły się od siebie, a Lauren wzięła swój plecak i wyjęła pudełeczko. Spojrzała na Camilę.

- No chodź, musimy zbadać to rozcięcie - powiedziała, otwierając drzwi. Zaprowadziła ją do gabinetu pielęgniarki z ramieniem owiniętym wokół ramienia Camili, nie zwracając uwagi na to, że wszyscy się im przyglądali.

Zapukała do drzwi i weszła do środka.

- Cześć, mamo - powitała ją uśmiechem.

- Lauren, czemu zawdzięczam tę wizytę? - zapytała Clara.

Dziewczyna otworzyła drzwi nieco szerzej i wpuściła Camilę do środka. Zamknęła za nią drzwi, podczas gdy brunetka usiadła na krześle.

- Zraniła się - oznajmiła. Clara spojrzała na córkę, która tylko pokręciła głową.

- Nie pytaj.

- Nie będę - odpowiedziała kobieta, odwijając koszulkę.

- Wygląda na to, że krwawienie ustało - stwierdziła. Pomogła oczyścić krew i nałożyła krem na ranę, aby nie wdało się żadne zakażenie. Zakończyła, jeszcze raz owijając dłoń Camili bandażem.

- Dasz sobie radę? - zapytała.

- Tak. To moja lewa ręka, więc wciąż mogę wrócić na lekcje.

- W porządku, zaraz wrócę - powiedziała Clara, wychodząc z gabinetu.

Lauren uśmiechnęła się do Camili.

- Muszę ci za to podziękować - odparła brązowooka.

- Co, dlaczego? To nie z mojej winy? - zapytała Lauren.

- Cóż, chciałam to zrobić jakimś wielkim gestem, przemówieniem i wszystkim, ale nawet wtedy udało mi się to spieprzyć.

- Myślę, że to jest urocze - odpowiedziała zielonooka. -  To jeszcze nie koniec świata, że to spieprzyłaś.

- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, wyglądasz niesamowicie - dodała.

Camila zarumieniła się, a uśmiech Lauren powiększył się. Wzięła zranioną rękę dziewczyny i przez bandaż złożyła pocałunek na jej nadgarstku. Gdy uniosła wzrok, jej zielone tęczówki napotkały czekoladowe Camili. Oblizała usta, a jej oczy zniżyły się na usta brunetki. Dziewczyna przygryzła dolną wargę. W tym momencie przerwano im, gdy usłyszały, jak drzwi się otwierają.

- Dobra, Camilo - powiedziała Clara. - Możesz iść.

- Dziękuję, pani Jauregui.

- Proszę, Camilo, mów mi Clara.

- Dobrze, Claro - odparła dziewczyna nieśmiało.

Lauren spojrzała na swoją mamę, która się w nią wpatrywała. Zamrugała pod wpływem dyskomfortu.

- Dzięki, mamo. Na razie - pożegnała się, otworzyła drzwi i razem z Camilą szybko wyszły na zewnątrz, zamykając drzwi za sobą.

- Co to było?

- Nie mam pojęcia - odpowiedziała Lauren.

- Hej, chcesz przyjść do mnie po szkole? - zapytała zielonooka, gdy dotarły do szafki Camili.

- Naprawdę?

- Tak. To znaczy, jeśli chcesz.

- Z przyjemnością.

Lauren uśmiechnęła się.

- Świetnie - powiedziała w momencie, gdy zadzwonił dzwonek.

- Do zobaczenia na lunchu?

Camila pokiwała głową. Lauren uśmiechnęła się do niej, zanim odeszła. Brunetka zamknęła drzwi swojej szafki i ruszyła do klasy. Pierwsze lekcje minęły w mgnieniu oka. Dziewczyna pospiesznie opuściła klasę, gdy zadzwonił dzwonek na lunch. Weszła do stołówki i zobaczyła, że Dinah i Normani już tam są i na nią czekają. Wzięła głęboki oddech, zanim do nich podeszła.

- Cześć, dziewczyny.

- Hej... Whoa! Co stało ci się w dłoń?! - zapytała zmartwiona Dinah.

- Nic mi nie jest. Po prostu przypadkowo się skaleczyłam.

Dinah spojrzała na nią.

- Przysięgam.

- Jak dokładnie się skaleczyłaś?

- No więc... Chciałam zrobić coś w rodzaju wielkiego gestu dla Lauren, by powiedzieć jej, że zgadzam się na pomoc i oddać jej swoje żyletki, a wtedy przypadkowo się zraniłam - odpowiedziała szybko Camila.

- Czekaj... Przepraszam, pozwól mi to dobrze zrozumieć. Chciałaś oddać Lauren swoje żyletki wielkim gestem, by powiedzieć jej, że zgadzasz się na pomoc, ale wtedy się zraniłaś?

Camila pokiwała głową, po czym wzięła łyk wody.

- Wow, musisz naprawdę ją lubić - skomentowała Dinah. Dziewczyna zakrztusiła się wodą w momencie, gdy blondynka to powiedziała.

- Co?

- No dalej, Mila, nie robi się dla kogoś takich rzeczy, no chyba, że ci się podoba.

- Dinah ma rację. Mogłaś poprosić nas o pomoc, ale poszłaś do Lauren, co oznacza tylko jedno - dodała Normani.

- Lubisz ją - odparły zgodnie. Oczy Camili rozszerzyły się, a na policzki wpłynął wściekły rumieniec.

- O czym rozmawiacie? - zapytała Lauren, dosiadając się.

- Nic takiego - odpowiedziała Normani.

- Właśnie rozmawiałyśmy o tobie - wtrąciła Dinah.

Camila uderzyła blondynkę wierzchem dłoni.

- Ał! - wykrzyknęła.

- Zgaduję, że to coś, o czym nie powinnam wiedzieć - powiedziała Lauren, patrząc na tę dwójkę.

- Cóż, przynajmniej nie teraz - odparła Dinah. Camila znów uderzyła ją w ramię.

- Ałć! Przestań mnie bić! - krzyknęła dziewczyna, pocierając ramię, które uderzyła brunetka.

Lauren spojrzała na siedzącą pomiędzy dziewczynami Normani, która tylko wzruszyła ramionami, więc dalej kontynuowała jedzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro