Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Wade, ty mendo

Po nocy spędzonej w warsztacie wraz ze Starkiem udało im się wspólnie ulepszyć strój Spider-Man'a. Po takiej pracy aż sam się prosił o przetestowanie. Tony zgodził się na mały patrol Petera jutrzejszego wieczora. Dzięki temu najbliższa noc była tą dobrą dla nastolatka i z chęcią ruszył do szkoły kolejnego dnia. Odbył swoją karę po lekcjach w wyjątkowo dobrym humorze i zaraz po zakończonych lekcjach, tylko z lekkimi obawami, popędził na swój ulubiony budynek, aby rozpocząć patrol. Chwile w ciszy i spokoju poobserwował okolice, gdy zyskał niezbyt chciane towarzystwo.

-No cześć Pajączku. Trochę cię nie było. Chcesz skoczyć, się zabawić? - zapytał na dzień dobry, Wade.

-Nie ma mowy. Nigdzie z tobą nie pójdę. - zaprzeczył od razu Peter.

-Nie chcesz iść się rozerwać po mojemu? - zdziwił się najemnik.

-Czyli z radością wykręcać komuś kończyny i czekać aż wyzionie ducha? - zapytał z wyraźnym sarkazmem nastolatek.

-Dokładnie! Ostatnio było zajebiście przecież. - ucieszył się Wilson.

-Nie, Wade. Nie było zajebiście. - warknął na niego. - Nigdy więcej mnie o to nie proś, jasne?

-Dlaczego? Przecież ci się podobało. - zawiódł się Wade.

-Nie mi się podobało. Pomyślałeś, gdzie byłem przez ostatnie tygodnie? Nie. Nie odezwałeś się, bo robisz to tylko, kiedy chcesz czegoś. - zauważył Peter. - Dla twojej informacji pozbywałem się jakiegoś chorego symbiotu. Przez niego robiłem to, co chciałeś. Tego już nie będzie. Jestem sobą i tak zostanie.

-Wszystko zepsułeś. Tyle starań. - westchnął teatralnie Wilson. - Zmarnowałeś tyle mojej ciężkiej pracy.

-Jakiej pracy? Co niby zepsułem? - chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na swojego rozmówce. - O czym ty mówisz?

-Myślisz, że dzięki komu Venom ciapnął akurat ciebie? Nie chciałeś spędzać ze mną czasu i olewałeś, więc co innego miałem zrobić. - wyjaśnił, jakby nigdy nic, a Peter zamilkł na dłuższą chwilę. - Czemu nic nie mówisz?

-Czy ciebie do reszty pojebało?! Wiesz, co przez ciebie musiałem przechodzić? Zrobiłeś ze mnie psychopatę i do tego mordercę. Myślisz, że tak się zdobywa znajomości? Jesteś chory.

-Nie wiedziałem, że to wyjdzie aż tak. Liczyłem, że tylko trochę ci odbije i będziesz chciał ze mną coś robić. - powiedział Wade, patrząc na niego.

-Robić, co? Mordować ludzi na zlecenie? To nie jest ani trochę w porządku. Zaczynałem cię lubić, ale nie kiedy zajmowałeś się swoimi sprawami, tylko wtedy, gdy przychodziłeś na wieżowiec pogadać. O szkole, o patrolu, o czymś normalnym.

-Czyli jednak mnie lubisz? - zapytał z odrobiną nadziei.

-Nie. W tym momencie jesteś kurwa u mnie skończony. Masz się do mnie nie zbliżać, nie odzywać, nie pisać, nie dzwonić. Zapomnij, że w ogóle istnieje. Następnym razem się nie zawaham, jak cię przyłapie na zleceniu i skończysz zakuty przed Fury'm. Dotarło?

-Jesteś okropnie niesprawiedliwy, Piti. - skamlał pod nosem Wade.

-A ty jesteś pojebanym psycholem. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Ani z tobą, ani z żadnym debilem, który ma na bakier z prawem. Dość już mam problemów. - postawił sprawę jasno nastolatek.

-Dobrze, dotarło. Ale skoro chcesz, tak bardzo spełnić ten ostatni warunek, to się zastanów czy chcesz dalej lizać się po kątach z seksi blondaskiem z twojej klasy. - warknął na koniec Wade i zniknął z pola widzenia Parkera.

Peter chwilę próbował ogarnąć zdenerwowanie i dopiero po chwili zaczął zastanawiać się nad słowami Wade'a. Nie wiedział, co miał na myśli, ale wydało mu się to podejrzane. Postanowił przemyśleć wszystko w samotności, dlatego udał się na dach swojej ulubionej kamienicy. Usiadł na szczycie dachu i sięgnął telefon. Nie wiedział czemu, ale postanowił, sprawdzić to, o czym wspomniał mu Wade. Nigdy nie miał w zwyczaju myszkować po aktach innych ludzi, a tym bardziej swoich znajomych, ale tym razem nie wytrzymał i sprawdził wszystko, co było związane z Simonem. Niestety już po chwili ogromnie tego żałował. Nie chciał wiedzieć nawet połowy z tego, co wyczytał. Stwierdził, że woli zapomnieć o tym na najbliższy czas i że może wróci do tego tematu, kiedy będzie rozmawiał ze swoim kolegą osobiście. Na ten moment musiał powiedzieć Starkowi o rewelacjach związanych z Venom'em, dlatego zebrał się z miejsca i już miał popajączkować do domu, kiedy jego uwagę przykuł hałas wewnątrz kamienicy. Zerknął przez najbliższe okno do środka i momentalnie przypomniał sobie, że to nie tylko jego ulubione miejsce, kiedy zobaczył blond sportowca. Był prawie środek nocy, dlatego tym bardziej zdziwił się nagłym przybyciem kolegi. Simon tylko rzucił w kąt swój szkolny plecak i usiadł obok, sięgając niedopitą butelkę jakiegoś alkoholu. Peter tylko zmarszczył brwi na ten widok, ale chwilę później podskoczył w miejscu, kiedy szklana butelka rozbiła się z hukiem o przeciwległą ścianę. Teraz wiedział, że nie chce być tylko biernym obserwatorem i zeskoczył prosto przed chłopakiem.

-No cudownie. Jeszcze ciebie tu brakowało. - warknął na niego blondyn. - Nie powinieneś o tej porze popylać już do domku? - zapytał z wrednym uśmieszkiem.

-A ty nie powinieneś być w domu o tej porze? Co ty tu robisz? - zapytał Peter, pozbywając się maski z twarzy.

-Odpoczywam od upierdliwego robactwa na dwóch nogach, ale właśnie mi nie wyszło, jak planowałem. - odpowiedział bez namysłu.

-Okay, rozumiem. Czyli jednak jesteś zły za to, co się stało. - westchnął Peter. - Naprawdę przepraszam.

-Nie jestem zły. - zaprzeczył szybko. - Po prostu chce być sam. Pogadamy jutro.

-Na pewno nie chodzi o to? - dopytał nastolatek.

-Na pewno. To tylko złamana ręka, a ty nie jesteś już morderczym psycholem. To chyba dobra cena. - odpowiedział już nieco spokojniej.

-To coś się stało, czy tak po prostu gorszy dzień? - męczył dalej pytaniami.

-Gorszy dzień. Możemy pogadać jutro? - poprosił sportowiec, układając się wygodniej na podłodze.

-Możemy. Wiem, że pewnie zdania nie zmienisz, ale nie możesz wrócić do domu na noc? - zapytał jeszcze na odchodne.

-Ojoj, martwisz się? - zaśmiał się pod nosem Simon. - Idź do domu. To nie moja pierwsza noc tutaj. Do zobaczenia jutro w szkole.

Peter mimo tego, że wolał mieć na oku, co się dzieje w tej kamienicy, popędził do wieży. Czekała go długa dyskusja na temat Venoma ze Starkiem. Kiedy dotarł do domu, popędził od razu do warsztatu miliardera, żeby zdać relację z patrolu. Tony, kiedy dowiedział się, co się wydarzyło, zdał relację Fury'emu. Każdy chciał jak najszybciej zająć się Wilsonem, ale ten już zdążył zniknąć z Nowego Jorku. Pozostało czekać na jego powrót i wtedy się nim zająć.



Kolejny rozdział: Blond anioł z diablimi rogami

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro