Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Złe wspomnienia

Gwiazdkujcie, komentujcie i w ogóle!

Około 22 zaczęłam się zbierać do powrotu. Isaac zadeklarował się, że mnie odwiezie, bo powrót o tej godzinie autobusem, a potem piechotą nie byłby zbyt bezpieczny. To nawet miłe. Właśnie zmieniłam o nim nieco mniemanie. 

— Dziękuję... — Złapał mnie za nadgarstek, gdy miałam wychodzić z jego auta. — ...za pomoc z matmą... Nie musiałaś tego robić, a mimo to... I tak mi pomogłaś... — Uśmiechnął się. 

— Taka już jestem... Nie umiem zostawić kogoś, kto potrzebuje pomocy... — Odpowiedziałam, a następnie przysunęłam się do niego i dałam mu całusa w policzek. — Dzięki za podwózkę... I za tamten taniec... — Wyraźnie był zaskoczony, a ja wyszłam z auta. — Do poniedziałku... — Po moich słowach zamknęłam drzwi i pobiegłam w kierunku wejścia do sierocińca. 

Isaac

Oparłem się o oparcie w fotelu samochodowym. Serce zaczęło mi walić jak młot, a ja nie potrafiłem się uspokoić. Dotknąłem swojego policzka, na którym nadal czułem jej miękkie usta. Ona mnie pocałowała. W policzek, ale nadal. Naprawdę coś takiego zrobiła. Czy ona zaczyna się otwierać? Nie, to niemożliwe, aby tak szybko nam to poszło. 

Jest zbyt uparta, żeby tak szybko się zmienić. A zresztą, mniejsza. Wyjąłem swój telefon, a następnie zadzwoniłem na czat grupowy, który założyliśmy z dziewczynami. O dziwo wszyscy odebrali. 

— O co chodzi, Isaac? — Zapytała Marcy. 

— Chyba udało mi się zrobić krok w stronę Kayi... — Powiedziałem, czym wszystkich zaskoczyłem. 

— Co zrobiłeś? — Dopytywała Scarlett. 

Streściłem im całe nasze zajęcia i wieczór, kiedy mnie uczyła. Wszyscy słuchali naprawdę skupieni. Włożyłem telefon w uchwyt, a następnie powoli ruszyłem w kierunku swojego mieszkania. 

— Dała ci całusa w policzek?! — Zapytała podekscytowana Riley, a ja kiwnąłem głową. 

— Mnie też tym zaskoczyła... — Powiedziałem, gdy zatrzymałem się na czerwonym świetle. 

— Czyli wychodzi na to, że jak narazie tylko z tobą i z Ramonem normalnie porozmawiała... Nam nawet to nie było dane... Co wy takiego robicie, że najnormalniej w świecie z wami gada? — Charlotte się chyba wkurzyła. 

— Ja nie zmuszałem jej do odpowiedzi... Jak nie chciała mówić, to nie musiała... — Wybronił się meksykanin. 

— Może wywiercie na niej zbyt dużą presję... Nikt nie lubi być bombardowany pytaniami, a za każdym razem jak z nią próbujecie pogadać, to zadajecie ich od groma... — Odezwał się Bruce, który chyba robi w tej chwili trening. 

— Nie wierzę, że to powiem, ale Bruce może mieć trochę racji... Za każdym razem, gdy próbowaliśmy z nią porozmawiać, to nachodziliśmy ją całą grupą... Musiała się pewnie wtedy czuć, jakby była pytana w czasie lekcji... Wszyscy wiemy jakie to uczucie, a u Arsena to już wogóle... — Przypomniałem sobie środę, kiedy to zaczął wszystkich przepytywać. 

— Fakt... Wywieraliśmy na nią za dużą presję... W końcu... Nasza siódemka kontra ona jedna... Raczej nikt z nas nie chciałby być w takiej sytuacji, jak Kaya w takich momentach... — Wszyscy się zgodziliśmy ze słowami Scarlett. 

— Pogadam z nią w poniedziałek... — Odezwała się Marcy, a ja akurat wjechałem na parking w budynku. — Odzyskam przyjaciółkę... — Ponownie każdy się zgodził, a ja wysiadłem z auta, gdy zaparkowałem i je zamknąłem. 

— W końcu musi nam się udać... — Odezwałem się. 

— Masz rację... — Zgodziła się ze mną, po czym wszyscy się pożegnaliśmy i zakończyliśmy rozmowę. 

Wjechałem na swoje piętro, po czym weszłem do swojego mieszkania. Zdjąłem buty, a gdy znalazłem się w dużym pomieszczeniu, zauważyłem na blacie kartki, na których Kaya tłumaczyła mi matmę. Podszedłem do blatu kuchennego, z którego następnie zacząłem sprzątać. W tej chwili usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Odebrałem nie patrząc nawet na wyświetlacz, czego odrazu pożałowałem. 

— Aż tak się stęskniłeś, że odrazu odbierasz telefon od swojego starszego braciszka, młody? — Zamarłem, gdy usłyszałem jego głos. Cholera, naprawdę muszę się nauczyć w końcu za każdym razem patrzeć na wyświetlacz. 

— Czego chcesz, Myles? Po co dzwonisz? Nagle ci się przypomniało o członkach rodziny? Przypomniałeś sobie, że masz młodszego brata, który cię potrzebował, kiedy się ojciec na nim wyrzywał? Nie wiem po co dzwonisz, ale mnie to nie obchodzi... Robię dokładnie to samo, co ty zrobiłeś, kiedy uciekłeś, bo bałeś się ojca... Spadaj, i więcej do mnie nie dzwoń... — Odsunąłem komórkę od ucha. 

— Czekaj! Nie rozłączaj się, proszę! — Usłyszałem przez głośniczek, kiedy miałem się rozłączyć. 

— Niby dlaczego mam się nie rozłączać? No, proszę bardzo, czekam na wyjaśnienia, dlaczego do cholery mam się nie rozłączać?! — Wkurzyłem się. 

— Nie drzyj się tak, bo rodzice usłysz... — Przerwałem mu. 

— Tak się składa, że nie mieszkam już z rodzicami... I nie pouczaj mnie, bo jestem pełnoletni... Jedenaście lat żeś nie dawał znaku życia, a teraz nagle braciszek na medal się znalazł?! Nie wiesz co się działo po tym, gdy uciekłeś niewiadomo gdzie... Ojciec stał się jeszcze gorszy, bo był wkurwiony, że jego najstarszy pierworodny gdzieś spierdolił! A wiesz co w tym wszystkim było najgorsze? Że wyrzywał się na mnie, a dodatkowo jeszcze na mamie... Czy ciebie chociaż przez pięć minut, obchodził ktoś inny, niż ty? Jesteś egoistom i tchórzem! I pomyśleć, że jak miałem 7 lat, to chciałem być taki jak ty... Zawsze idealny, ze świetnymi ocenami, masą przyjaciół i dobry we wszystkim, za co kiedykolwiek się zabrał... — Musiałem mu to wszystko wygarnąć. 

— Isaac, proszę... Daj mi dojść do słowa... — Odezwał się, a jego ton był znacznie bardziej płaczliwy, niż wcześniej. — Wiem, że wtedy popełniłem błąd, ale teraz chcę go naprawić. Chcę odzyskać zaufanie brata, matki... Chcę odzyskać rodzinę, którą porzuciłam, bo w głowie zawróciła mi jakaś laska... Posłuchaj, wiem, że nigdy mi raczej nie wybaczysz tego co zrobiłem, ale potrzebuję twojej pomocy... — Zaśmiałem się.

— Potrzebujesz mojej pomocy? A gdzie ty byłeś, kiedy to ja potrzebowałem ciebie, co? Dziewczyna ci zawróciła w głowie? Wiem jakie to uczucie, kiedy jest się w kimś zakochanym, ale to nie jest powód, aby porzucać rodzinę! — Pod koniec już nie wytrzymałem i krzyknąłem na niego. 

— Jasmin była w ciąży... — Zamurowało mnie. — Pierworodny idealny, jednak nie jest taki doskonały... Uciekłem razem z Jasmin... Nie umiałem jej zostawić... Nie mogłem... Skoro wiesz jakie to uczucie, kiedy jest się zakochanym, to powinieneś to zrozumieć... A teraz... Zostawiła mnie... Znalazła sobie kogoś na boku, zabrała naszą córkę, a mi zostawiła list z pożegnaniem... Nie zrobiła tego nawet osobiście... — W tym momencie zrobiło mi się go trochę żal. 

— W czym mam ci niby pomóc? — Zapytałem. 

— Naprawdę mi pomożesz? — Przewróciłem oczami na jego pytanie. — W nocy mam samolot do Dover... Jutro o 12 powinienem być na Dover AMC Passenger Terminal... Mógłbyś po mnie przyjechać? I przenocować u siebie, dopóki nie znajdę sobie jakiegoś mieszkania i pracy? — On chce wrócić? 

— Zgoda... — Powiedziałem po chwili. 

— Dziękuję, Isaac... — Dlaczego mam wrażenie, że kamień spadł mi z serca. 

— Do jutra... — Po swoich słowach rozłączyłem się. 

Skąd on w ogóle wytrzasnął mój numer telefonu? Przecież jako siedmiolatek nie miałem komórki. Jutro się go o to zapytam. Odbiłem się od blatu, o który się oparłem, gdy z nim rozmawiałem, po czym weszłem do łazienki. Po prawej umywalka z dużym zlewem, który jest wbudowany w blat. Nad nim sporych rozmiarów lustro. Zaraz obok znajduję się sedes. Naprzeciwko niego znajduje się szafa, w której znajduje się pralka i suszarka do ubrań. 

Po lewej jest ogromny prysznic, który otoczony jest szklanymi szybami. Zdjąłem koszulkę, dzięki czemu w odbiciu na szybie prysznica zobaczyłem swoje plecy, a na nich kilka blizn. 

 Gdzie jest Myles?! — Upadłem na podłogę, przez uderzenie jakie sprzedał mi mój ojciec. 

— Ja... Ja nie wiem... — Powiedziałem przez łzy, gdy znowu podniósł rękę. 

— Doskonale wiesz! Gadaj natychmiast, albo tego pożałujesz, smarkaczu! — Złapał mnie za koszulkę. 

— Ale ja naprawdę nie wiem... — Próbowałem się jakoś bronić. 

— Ostrzegałem... — Pociągnął mnie za ramię do swojego gabinetu, gdzie zdjął pasek i zaczął mnie nim okładać po plecach, aż do krwi. 

Chlusnąłem sobie lodowatą wodą w twarz, a następnie zacisnąłem szczękę z całej siły. Uspokój się, Isaac. Uwolniłeś się od tego potwora. Rozebrałem się do końca, po czym wskoczyłem pod prysznic. Gdy się umyłem, wyszłem z łazienki w samych luźnych dresach, z nadal kapiącą wodą z włosów. Pogasiłem wszystkie światła na dole i ruszyłem w kierunku schodów. 

Wszedłem na piętro, gdzie znajdowała się sypialnia. Jedyna ścianą odchodzącą od konstytucji tego pokoju jest tą, przy której znajduje się łóżko. Tak jest tu tylko poręcz w odcieniu starego złota, przy której jest ustawiona komoda i jakieś dwie sztuczne rośliny. Po lewej, właśnie przy tej ścianie znajduje się łóżko, przy którym znajdują się dwie szafki nocne. 

Na posłaniu znajduje się szara pościel, natomiast obicie całego zagłówka jest zrobione z czarnej skóry. Pod nim znajdował się włochaty dywan. Na ścianie naprzeciwko balustrady, znajduje się duża szafa z przesuwnymi drzwiami, a na jednym z nich lustro. Po prawej stoi mniejsza biblioteczka, na której są książki do szkoły, a obok niej kilka rzeczy do treningów. 

Zgasiłem światło a następnie podszedłem do swojego łóżka. Wszedłem pod pościel. Po chwili wyłączyłem lampkę, która stała na półce nocnej, a następnie włożyłem ręce pod głowę. Przez jakiś czas patrzyłem w sufit. Myślałem o mojej rozmowie z Myles'em, o swojej przeszłości, gdy ojciec katował mnie za każdym razem, kiedy miał gorszy humor. Aż moje myśli wróciły do czegoś milszego, czyli do momentu kiedy Kaya dała mi całusa w policzek. Uśmiechnąłem się, po czym zamknąłem oczy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro