Partnerzy
Gwiazdkujcie, komentujcie i tak dalej.
Od dnia dzisiejszego ustalam, że rozdziały się będą pojawiać co drugi dzień.
Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać.
Ja tymczasem biorę się za dalsze pisanie, a wam życzę miłego czytanka!
Nie mogę uwierzyć w to, że Isaac Morton, ten Isaac Morton, chciał zaprosić mnie na randkę. Ciekawe o co założył się z kumplami. Innej opcji nie widzę. Spojrzałam na godzinę w telefonie. 14:28. Dzisiaj o 15, Pani Isabelle ma mi przedstawić tego mojego partnera. Po niecałych dziesięciu minutach jazdy wysiadłam z autobusu, po czym ruszyłam na drugą stronę ulicy.
Każda osoba, która przeszła obok mnie, szeptała coś pod nosem. Jakaś starsza kobieta nawet się przeżegnała, gdy zobaczyła mój wygląd. Ludzie, zejdźcie ze mnie! Jakbyście przeszli to co ja, wyglądalibyście tak samo. Złapałam za metalową rączkę przy szklanych drzwiach, za którymi jest recepcja.
-Witaj, Kaya! - Uśmiechnęła się w moim kierunku Diana.
- Hej... - Odpowiedziałam niemrawo, gdy szukałam w portfelu karty członkowskiej.
- Dzisiaj poznajesz swojego partnera do tańca, prawda? - Zapytała, gdy dałam jej kartę.
- Mhm... - Kiwnęłam głową.
- Powiem tak... Ty nie potrzebujesz partnera... Jesteś genialną tancerką bez niego... - Oddała mi skrawek plastiku, który następnie schowałam oraz podała mi kluczyk do szafki, który zwykle tu zostawiam żeby go nie zgubić.
- Dzięki, Diana... - Spróbowałam się uśmiechnąć, ale jak zawsze wyszedł z tego grymas.
- No nad uśmiechem, to musisz popracować.. - Zaśmiała się, po czym otworzyła mi drzwiczki.
Kiwnęłam głową, a następnie weszłam do kolejnego pomieszczenia, za recepcją. Diana Wine. Ma brązowe oczy i mocno rozjaśnione włosy, które ma związane w luźnego koka. Na sobie ma założoną czarną sukienkę, we wzorek w czerwone róże, a na nogach koturny z zapięciem na kostce. Ma około 27 lat i jest ode mnie niższa o całą głowę.
Ruszyłam korytarzem, na którym znajdowały się sale do tańca. Każda była przeszklona lustrem weneckim. Po drodze do szatni, natknęłam się na właścicielkę szkoły tanecznej. Pani Isabelle. Była tancerka, która niegdyś tańczyła na Broadwayu. Jednak po kontuzji kolana, musiała z tego zrezygnować. Dlatego otworzyła szkołę. Aby uczyć.
Jest wysoką, czarnowłosą kobietą o zielonych oczach. Na jej twarzy zawsze jest uśmiech. Zwykle jest ubrana w ołówkową jasną spódnicę i bordową lub czarną koszulę. Na nogach nosi baleriny z delikatnym obcasem, bo na wyższy sobie pozwolić nie może. Ma chyba 54 lata o ile się nie mylę i jest mniej więcej mojego wzrostu.
- Dzień dobry, Kaya... - Uśmiechnęła się szeroko w moim kierunku.
- Dzień dobry, Pani Isabelle... - Starałam się powiedzieć to nieco głośniej, niż mówię zazwyczaj.
- Miałaś mi mówić po prostu Isabelle... Jesteś moją najlepszą tancerką, więc nie musisz się aż tak krępować... - Powiedziała, a ja na jej słowa kiwnęłam głową. - No dobrze, mniejsza... Sala numer 15 jest wolna, dlatego możesz tam się rozgrzać... Chciałabym bardzo zobaczyć twój nowy układ, nad którym ostatnio pracowałaś... W sumie to przyprowadzę twojego partnera, aby sam mógł ocenić, jak zdolną dziewczynę do niego przypisałam... - Znowu kiwnęłam głową, a kobieta sprawdziła swój telefon. - Właśnie dostałam od niego wiadomość... Za 10 minut powinien być, więc przebierz się i rozgrzej na spokojnie... - Minęła mnie, po czym poszła w kierunku recepcji.
Ruszyłam do szatni, gdzie przebrałam się w luźne dresy, top do ćwiczeń, który na plecach ma siatkę i buty do tańca. Włosy zostawiłam puszczone, bo i tak są krótkie, więc nie będą mi przeszkadzać. W razie potrzeby, mam na ręce czarną frotkę, w którą zawsze wycieram pot.
Wzięłam wodę, zamknęłam szafkę, schowałam kluczyk do kieszeni, którą zapięłam, po czym poszłam do salki numer 15. Rozgrzałam wszystkie stawy, bo były zastane po całym dniu, czego dowodziło strzelanie praktycznie każdego jednego łączenia kostnego. Podłączyłam telefon pod wieżę, a następnie zaczęłam wykonywać nowy układ.
Isaac
Zatrzymałem samochód na parkingu, pod szkołą tańca mojej mamy. Razem ze mną z auta wyszli chłopacy, a z pojazdu Marcy, wysiadły dziewczyny.
- Szkoła tańca? - Powiedziała zaskoczona Riley.
- Mama jest byłą tancerką... Po kontuzji musiała zrezygnować z tańca, dlatego otworzyła szkołę... - Szybko wytłumaczyłem.
- Czekaj... Skoro twoja mama chce ci kogoś przedstawić, to znaczy, że będzie to... - Przerwałem Bruce'owi.
- Moja nowa partnerka do tańca... - Wzruszyłem ramionami.
- Umiesz tańczyć? - Niedowierzała Marcy.
- Tańcze, od kiedy nauczyłem się chodzić... Głównie przez mamę... - Weszliśmy do środka.
Moją mama rozmawiała z Dianą. Gdy tylko usłyszała zamykanie się drzwi, spojrzała w moim kierunku i uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć, mamo... - Podszedłem do niej, a ona odrazu dała mi całusa w policzek.
- Masz farta... Będziesz mógł zobaczyć umiejętności taneczne swojej nowej partnerki... - Kiwnąłem głową.
- Mamo... Chłopaków znasz... A to są Marcy, Scarlett, Riley i Charlotte... - Przedstawiłem jej je, bo dość podejrzanie im się przyglądała.
No cóż. Te dziewczyny mają dość niecodzienny styl ubioru. Marcy, która jest hipiską już tym bardziej.
- Mogą... - Weszła mi w zdanie.
- ... Zobaczyć twoją partnerkę? Oczywiście, że tak! Może będę miała nowe uczennice! - Uradowała się, po czym przepuściła nas na korytarz.
Ruszyliśmy za nią. Cała szóstka rozglądała się po każdej salce, którą mijaliśmy. Dziewczyny co jakiś czas szeptały między sobą, ale mówiły tak cicho, że kompletnie nic z tego nie zrozumiałem.
- Powiem tak. Dziewczyna, nie dość, że utalentowana, to jeszcze prześliczna! Mimo bardzo mocnego makijażu. Ma mnóstwo energii, więc powinniście się dogadać. Głównie tańczy hip-hop, ale czasami dorabia u mnie, jako partnerka do tańca towarzyskiego, kiedy akurat nie ma Louis, więc zna podstawy praktycznie każdego tańca. Od walca angielskiego, na tango kończąc. Pojęcia nie mam czy jej talent ma jakąś granicę, bo z każdym dniem, coraz bardziej mnie zadziwia! Ona wymyśla własne układy, kiedy tańczy do hip-hopu, ale z jakąś sambą raczej by problemu nie miała.... - I się rozgadała.
Odwróciłem się do reszty i cicho szepnąłem im przeprosiny za moją mamę. Moja mama ma zdecydowanie za dużo energii, dlatego jak się rozgada, to nie idzie jej uciszyć. Zatrzymaliśmy się przy sali numer 15, a mama wskazała abyśmy spojrzeli przez lustro weneckie do środka. To właśnie wtedy szeroko otworzyłem oczy, kiedy zobaczyłem dokładnie przemyślane kroki.
Ale nie tylko to. Mama ma rację. Ona ma naprawdę wielki talent. To jak się rusza i wyraża siebie jest niesamowite. Jej gracja w każdym ruchu, którą podkreśla. Po prostu brakuje mi słów. Przełknąłem ślinę, kiedy zobaczyłem jak jej lewa ręka przesunęła się po płaskim, lekko świecącym się od potu brzuchu. Nie! Uspokój się! Kaya! Myśl o niej!
- Jest niesamowita, prawda? - Kiwnąłem głową na pytanie mamy, kiedy dziewczyna skończyła tańczyć i podeszła do wieży, skąd wzięła do ręki swój telefon. - ... Pora żebyście się poznali... - Otworzyła drzwi do salki, po czym zawołała dziewczynę o krótkich, brązowych włosach. - Kaya! - Wszyscy szeroko otworzyliśmy oczy, kiedy usłyszeliśmy imię dziewczyny.
Wzrok każdego z nas utkwił na dziewczynie, która odwróciła się w kierunku mojej mamy. Zdziwienie właśnie sięgnęło zenitu. To jest Kaya. Ta sama, z którą chodzimy do klasy i szkoły, a także ta sama, która dała mi dzisiaj kosza. Schowała telefon do kieszeni, po czym zaczęła się kierować w stronę drzwi, trzymając ręce w kieszeniach spodni.
- Poznaj proszę swojego partnera, a także mojego syna, Isaaca... - Gdy tylko spojrzała w moim kierunku, szeroko otworzyła oczy, a jej źrenice automatycznie się pomniejszyły. - Isaac, to Kaya Sterling... Najlepsza tancerka w całej mojej szkole... Jesteście prawie w tym samym wieku, więc powinniście się dogadać... Hm? Coś się stało? Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha... - Zauważyła po chwili.
- Kaya... - Nie mogę uwierzyć w to, że to właśnie ona ma być moją partnerką.
- Isaac... - Ledwo wydusiła.
- Sądząc po waszych minach, znacie się... W takim razie, będzie wam chyba jeszcze łatwiej złapać wspólny język... - W tym momencie dostała SMS-a. - Twój ojciec... Muszę do niego zadzwonić... Skoro się znacie, nie muszę was sobie przedstawiać... Jutro o 15 macie pierwszą sekcję przygotowawczą do konkursu! Liczę, że gdy połączymy wasze dwa talenty, to dojdziemy do finałów stanowych! Isaac, zadzwonię do ciebie wieczorem! - Powiedziała szybko, po czym ruszyła w kierunku swojego gabinetu.
- Zaraz, Pani Isabelle... - Próbowała ją zatrzymać, ale mama już zniknęła za zakrętem.
- Dobra, od kiedy ty do cholery tańczysz? I czemu nigdy wcześniej nam tego nie powiedziałaś? - Skierowała pytanie do brunetki Marcy.
- Nie no, to są chyba jakieś jaja... - Całkiem zignorowała jej pytanie.
- Kaya... - Próbowała zwrócić na siebie uwagę.
- Agh! Za jakie grzechy muszę przez to wszystko przechodzić? - Zaczęła mówić do siebie.
- Kaya... - Odezwała się Charlotte.
- Czym ja do cholery zawiniłam Bogu? - Nadal nie zwróciła na nikogo uwagi.
- Kaya! - Teraz spróbowała Riley, która zawołała ją nieco głośniej.
- Dlaczego życie musi być takie do dupy? - Dalej mamrotała.
- Kaya! - Ostatnią była Scarlett.
- Czego?! - Odwróciła się w naszym kierunku, ale miała zmarszczone brwi. Zdenerwowała się.
- Odpowiesz mi na pytanie? - Zapytała spokojnie Marcy.
- Nie... I przepraszam, że się uniosłam... - Weszła spowrotem na salę, skąd wzięła wszystkie swoje rzeczy, po czym wróciła i poszła w kierunku szatni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro