Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Możemy spróbować?

Przez ostatnie dziesięć minut siedzę pod biurkiem. Czemu? Bo pozostała szóstka zwolniła się z lekcji, ponieważ martwili się tym, że ani Isaac, ani ja nie daliśmy znaku życia. Czarnowłosy natomiast siedział na moim łóżku i chował się pod kapturem swojej bluzy, ukrywając swój naprawdę spory rumieniec po tym, kiedy to pozostali nakryli nas, kiedy akurat żeśmy się całowali bez opamiętania. 

— Kaya, wyłaź spod tego biurka! Nie jesteś małym dzieckiem... — Kucnęła przy blacie Marcy, a ja poczułam jak robię się jeszcze bardziej czerwona ma twarzy. 

— Nie skończyłam jeszcze osiemnastki, więc teoretycznie jak i praktycznie nadal nim jestem... — Usłyszałam jak blondynka bierze głębszy oddech. 

— Proszę cię, nie załamuj mnie. Za mniej, niż półtora miesiąca masz urodziny. Poza tym, jesteś naj dojrzalsza z naszej piątki, bo jako jedyna nie jesteś dziewicą... — Wzdrygnęłam się na jej słowa. 

— Marcy, nie żeby coś, mogłaś nam oszczędzić tej informacji... — Odezwał się Bruce, a ja aktualnie chciałam się zapaść pod ziemię. 

— Kiedyś naprawdę cię uduszę... — Wysyczałam przez zaciśnięte zęby, kiedy wychyliłam się spod biurka. 

— Kaya... — Spojrzałam na nią, a ona słodziutko się uśmiechnęła. — Wyszłaś spod biurka... — Zauważyła, a ja szerzej otworzyłam oczy. 

Po chwili dziewczyny wytargały mnie spod blatu, a następnie usadowiły obok Isaaca. Cała szóstka stanęła przed nami z założonymi na piersiach rękoma, czekając na wytłumaczenia. 

— Dobra, co tu się działo, kiedy wbiliśmy do pokoju? — Zapytała podekscytowana Scarlett. 

— Nie wiem o co wam chodzi... — Odpowiedziałam równo z chłopakiem, po czym na siebie spojrzeliśmy. 

Zażenowani szybko odwróciliśmy wzrok, a reszta zwróciała się na siebie i spowrotem na nas. 

— Niczego nie ukryjecie, przecież widzieliśmy jak się ze sobą całujecie. Gadać co miało miejsce, bo spokoju to my wam nie damy... — Odezwała się tym razem Riley. 

— Zwykły całus... — Odpowiedziałam szybko, ale oni nadal podejrzanie nam się przyglądali. 

— Dobra, szybka piłka! Jesteście razem? — Zapytała prosto z mostu Charlotte, a ja i Isaac spojrzeliśmy na nią zaskoczeni. 

Ona jest jedyną osobą jaką znam, która zapytałaby o coś takiego tak bez namiętnie. W takich sytuacjach myślę sobie, że byłaby genialnym prawnikiem. 

— My... — Zaczął Isaac, ale zaciął się i spojrzał na mnie. 

Wzruszyłam ramionami, a on opuścił wzrok. Takie pytanie nie padło, więc nie wiem. Czarnowłosy również o tym myśli. 

— Takie pytanie nie padło? — Zapytał tym razem Ramon, a nasza dwójka kiwnęła głowami. 

— Dobra, macie dziesięć minut na obgadanie co jest między wami i jakimi uczuciami się darzycie. My w tym czasie pójdziemy po jakieś przekąski do sklepu naprzeciwko, bo z tego co powiedział Isaac, to chciałaś nam coś powiedzieć... — Zaingerowała Marcy, a następnie wszyscy wyszli z pokoju. 

Spojrzałam zaskoczona na drzwi, a następnie na chłopaka, który miał równie skonsternowany wyraz twarzy, co ja. Oparł się łokciami o kolana, a dłonie spuścił, a ja podsunęłam swoje nogi pod brodę. 

— Kaya... — Zaczął chłopak, a ja się lekko wzdrygnęłam, kiedy się nagle odezwał. —  Ja... — Przerwałam mu. 

— Wiem... Zależy ci na mnie... — Kiwnął głową. — A ja... — Teraz on wszedł w zdanie mi. 

— Tak, wiem... Kiedyś byłaś we mnie zakochana... A teraz? Co czujesz? — Spojrzał na mnie. 

— Ja... Nie wiem... Przy tobie jestem inną... — Wyraźnie go zaskoczyłam. — Czuję się bezpiecznie. Nie muszę się niczym martwić i wogóle. Zawsze czuję się inaczej, kiedy tylko jesteś obok... — Dlaczego nie umiem nagle tego dokładnie opisać? 

Czułam na sobie jego uważny wzrok. Moje serce chyba za moment wyskoczy z klatki piersiowej. No już, Kaya. Wdech, wydech. 

— ... Kiedy tańczymy, też jest inaczej... — Uśmiechnął się. 

— Wtedy jesteśmy tylko my... — Kiwnęłam lekko głową, a on się przesunął i złapał moją rękę, po czym położył ją na swoim sercu. 

Niesamowicie szybko biło. Podniosłam na niego wzrok, a on szerzej się do mnie uśmiechnął. Odsunął moją dłoń, przy której ucałował wystające knykcie i spojrzał na nią. Zaczął rysować na niej kółeczka, a następnie się odezwał. 

— Tak szybko bije za każdym razem, kiedy tylko jesteś obok. Przy żadnej innej dziewczynie nigdy tak nie miałem. Tylko przy tobie... — Uśmiechnął się półgębkiem. 

Lekko zmarszczył przy tym brwi, a na jego twarzy pojawił się delikatnie rumieniec. Poprawiłam się i przekręciłam, tym samym kładąc swoje nogi na materiale pościeli, po czym przysunęłam się do chłopaka. Zbliżyłam się do niego, a następnie złożyłam na jego ustach delikatny i szybki pocałunek. Chyba liczył na coś więcej, bo gdy się odsuwałam nie chciał odpuścić. Złapałam jego dłoń i również położyłam na swoim sercu. 

— Bije szybciej od mojego... — Zaśmiał się, po czym pogłaskał mój policzek. — Kaya... Możemy spróbować? — Spojrzał mi w oczy, a na jego twarz rysowała się czysta powaga. 

Przełknęłam ślinę, a przy okazji ponownie zatonęłam w jego oczach. Odkąd mnie pocałował, mam wrażenie, że jakiś zalążek uczuć, którymi go niegdyś darzyłam odżył. A może to się stało już wcześniej, a to jest tylko tego dowód? Poczułam napływające łzy. Kiwnęłam głową, kiedy zaczęły one wypływać z moich oczu, a u chłopaka zobaczyłam tylko, że zaszkliły mu się oczy, bo w kolejnej chwili trwałam w jego szczelnym uścisku. 

Pociągnęłam nosem, a na czole poczułam wargi chłopaka. Objęłam go, po czym schowałam w zagłębieniu jego szyi. Po jakiejś chwili w takiej pozycji, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. 

— Błagam, mogę wam zrobić zdjęcie?! Wyglądacie uroczo! — Odezwała się podekscytowana Charlotte, a dziewczyny wyjęły swoje telefony. 

— Ani się... — Nim skończyłam zdanie, oślepił mnie flesz. —... ważcie... — Dokończyłam, a dziewczyny pokazały swoje telefony. 

— Wyśle wam to zdjęcie, bo biorąc pod uwagę wasze aktualne położenie, to chyba od dzisiaj jesteście parą... — Odezwała się Marcy, która rzuciła w moim kierunku paczkę moich ukochanych żelków. 

— Wiesz, że cię kocham? — Zwróciłam się w jej kierunku. 

— Wiem, wiem. Ja ciebie też, i to na zabój... — Spojrzała na Isaaca. — Isaac, pamiętaj! Ulubione słodycze Kayi, to truskawkowe Twizzlers... — Powiedziałam, a chłopak przytulił mnie od tyłu i lekko zaśmiał. 

— Trudne to nie będzie, bo tak się składa, że też bardzo lubię te żelki... — Powiedział biorąc jednego żelka z opakowania. 

— Ktoś podmienił Kayę.... Normalnie nie dałaby nikomu nawet jednego żelka... — Spojrzałam z byka na Scarlett, a ona odwróciła wzrok. 

— W każdym razie! Kaya, o czym chciałaś nam powiedzieć? — Przerwała moją próbę morderstwa wzrokiem Riley, na którą odrazu spojrzałam spokojnie. 

— ... O tamtym dniu... — Zwróciłam swój wzrok na ramkę że zdjęciem, a wszyscy poza Isaaciem powędrowali za mną. 

Po chwili wszyscy gdzieś się rozsiedli, a ja oparłam się plecami o klatkę piersiową czarnowłosego. Wzięłam głeboki oddech nie wiedząc od czego zacząć, ale uspokoiłam się nieco, kiedy to zielonooki objął mnie w talii. 

— ... — Odetchnęłam lekko, a następnie zaczęłam mówić. — Napewno dziewczyny pamiętacie, jak wtedy się z wami żegnałam pod moim domem... 

Otworzyłam już drzwi, ale zanim wyszłam, strzeliłam Marcy w nogę. 

— Ej! A to za co było?! — Krzyknęła, ale mimo to się zaśmiała. 

— Z miłości, Baranku Boży... — Wszystkie wybuchnęły śmiechem, a ja wysiadłam z auta. — Do poniedziałku! — Powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. 

— Narazie! — Powiedziały wszystkie, a następnie odjechały. 

Gdy tylko zniknęły za zakrętem, ruszyłam w kierunku swojego domu. Jestem ciekawa jak wielki opierdol dostanę od taty, za moje dzisiejsze pyskowanie. Przełknęłam ślinę, przy okazji zakładając swoje włosy za ucho. Jak zawsze, gdy byłam małym dzieckiem i w sumie do teraz, skakałam z jednego kamienia tworzącego ścieżkę, na drugi. Stanęłam przed schodami, po czym podniosłam wzrok. Natychmiast zobaczyłam lekko uchylone drzwi, co zazwyczaj sie nie zdarzało. 

Odrazu wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer alarmowy, po czym powoli zaczęłam wchodzić po schodach. Lekko pchnęłam drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, a przy tym rozejrzałam się i powoli weszłam do środka. 

— Mamo? — Odezwałam się cicho. — Tato? — Zawołałam obojgu, ale nikt mi nie odpowiedział. 

Ponownie przełknęłam ślinę. Moja ręka się cała trzęsła, tak samo jak całe moje ciało. Jestem w swoim domu, a mam wrażenie, jakbym chodziła po jakimś nawiedzonym dworze. Przeszłam obok klatki schodowej, a następnie stanęłam przy łuku wejściowym po lewej stronie. Tutaj jest salon. Wejrzałam do środka, a widok jaki mnie spotkał sparaliżował moje ciało. Mój telefon upadł na ziemię z głośnym hukiem, a ja cofnęłam się kilka kroków i stanęłam pod ścianą, o którą się oparłam plecami. 

Po paru sekundach zjechałam na podłogę, na której usiadłam, a przy tym nie byłam w stanie odwrócić wzroku od widoku moich rodziców, którzy leżeli na ziemi w ogromnych kałużach krwi. Tata na dywanie, a obok niego niedopałek cygara i popielniczka. Natomiast mama na drewnianych panelach. Przy niej znajdowała się taca, a obok kawałki dwóch białych filiżanek z rozlanym napojem, który zmieszał się z jej krwią. Złapałam się za głowę, biorąc przy tym głębokie wdechy, a po chwili z mojego gardła wydostał się przeraźliwy krzyk, niczym z horroru. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro