Możemy spróbować?
Przez ostatnie dziesięć minut siedzę pod biurkiem. Czemu? Bo pozostała szóstka zwolniła się z lekcji, ponieważ martwili się tym, że ani Isaac, ani ja nie daliśmy znaku życia. Czarnowłosy natomiast siedział na moim łóżku i chował się pod kapturem swojej bluzy, ukrywając swój naprawdę spory rumieniec po tym, kiedy to pozostali nakryli nas, kiedy akurat żeśmy się całowali bez opamiętania.
— Kaya, wyłaź spod tego biurka! Nie jesteś małym dzieckiem... — Kucnęła przy blacie Marcy, a ja poczułam jak robię się jeszcze bardziej czerwona ma twarzy.
— Nie skończyłam jeszcze osiemnastki, więc teoretycznie jak i praktycznie nadal nim jestem... — Usłyszałam jak blondynka bierze głębszy oddech.
— Proszę cię, nie załamuj mnie. Za mniej, niż półtora miesiąca masz urodziny. Poza tym, jesteś naj dojrzalsza z naszej piątki, bo jako jedyna nie jesteś dziewicą... — Wzdrygnęłam się na jej słowa.
— Marcy, nie żeby coś, mogłaś nam oszczędzić tej informacji... — Odezwał się Bruce, a ja aktualnie chciałam się zapaść pod ziemię.
— Kiedyś naprawdę cię uduszę... — Wysyczałam przez zaciśnięte zęby, kiedy wychyliłam się spod biurka.
— Kaya... — Spojrzałam na nią, a ona słodziutko się uśmiechnęła. — Wyszłaś spod biurka... — Zauważyła, a ja szerzej otworzyłam oczy.
Po chwili dziewczyny wytargały mnie spod blatu, a następnie usadowiły obok Isaaca. Cała szóstka stanęła przed nami z założonymi na piersiach rękoma, czekając na wytłumaczenia.
— Dobra, co tu się działo, kiedy wbiliśmy do pokoju? — Zapytała podekscytowana Scarlett.
— Nie wiem o co wam chodzi... — Odpowiedziałam równo z chłopakiem, po czym na siebie spojrzeliśmy.
Zażenowani szybko odwróciliśmy wzrok, a reszta zwróciała się na siebie i spowrotem na nas.
— Niczego nie ukryjecie, przecież widzieliśmy jak się ze sobą całujecie. Gadać co miało miejsce, bo spokoju to my wam nie damy... — Odezwała się tym razem Riley.
— Zwykły całus... — Odpowiedziałam szybko, ale oni nadal podejrzanie nam się przyglądali.
— Dobra, szybka piłka! Jesteście razem? — Zapytała prosto z mostu Charlotte, a ja i Isaac spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
Ona jest jedyną osobą jaką znam, która zapytałaby o coś takiego tak bez namiętnie. W takich sytuacjach myślę sobie, że byłaby genialnym prawnikiem.
— My... — Zaczął Isaac, ale zaciął się i spojrzał na mnie.
Wzruszyłam ramionami, a on opuścił wzrok. Takie pytanie nie padło, więc nie wiem. Czarnowłosy również o tym myśli.
— Takie pytanie nie padło? — Zapytał tym razem Ramon, a nasza dwójka kiwnęła głowami.
— Dobra, macie dziesięć minut na obgadanie co jest między wami i jakimi uczuciami się darzycie. My w tym czasie pójdziemy po jakieś przekąski do sklepu naprzeciwko, bo z tego co powiedział Isaac, to chciałaś nam coś powiedzieć... — Zaingerowała Marcy, a następnie wszyscy wyszli z pokoju.
Spojrzałam zaskoczona na drzwi, a następnie na chłopaka, który miał równie skonsternowany wyraz twarzy, co ja. Oparł się łokciami o kolana, a dłonie spuścił, a ja podsunęłam swoje nogi pod brodę.
— Kaya... — Zaczął chłopak, a ja się lekko wzdrygnęłam, kiedy się nagle odezwał. — Ja... — Przerwałam mu.
— Wiem... Zależy ci na mnie... — Kiwnął głową. — A ja... — Teraz on wszedł w zdanie mi.
— Tak, wiem... Kiedyś byłaś we mnie zakochana... A teraz? Co czujesz? — Spojrzał na mnie.
— Ja... Nie wiem... Przy tobie jestem inną... — Wyraźnie go zaskoczyłam. — Czuję się bezpiecznie. Nie muszę się niczym martwić i wogóle. Zawsze czuję się inaczej, kiedy tylko jesteś obok... — Dlaczego nie umiem nagle tego dokładnie opisać?
Czułam na sobie jego uważny wzrok. Moje serce chyba za moment wyskoczy z klatki piersiowej. No już, Kaya. Wdech, wydech.
— ... Kiedy tańczymy, też jest inaczej... — Uśmiechnął się.
— Wtedy jesteśmy tylko my... — Kiwnęłam lekko głową, a on się przesunął i złapał moją rękę, po czym położył ją na swoim sercu.
Niesamowicie szybko biło. Podniosłam na niego wzrok, a on szerzej się do mnie uśmiechnął. Odsunął moją dłoń, przy której ucałował wystające knykcie i spojrzał na nią. Zaczął rysować na niej kółeczka, a następnie się odezwał.
— Tak szybko bije za każdym razem, kiedy tylko jesteś obok. Przy żadnej innej dziewczynie nigdy tak nie miałem. Tylko przy tobie... — Uśmiechnął się półgębkiem.
Lekko zmarszczył przy tym brwi, a na jego twarzy pojawił się delikatnie rumieniec. Poprawiłam się i przekręciłam, tym samym kładąc swoje nogi na materiale pościeli, po czym przysunęłam się do chłopaka. Zbliżyłam się do niego, a następnie złożyłam na jego ustach delikatny i szybki pocałunek. Chyba liczył na coś więcej, bo gdy się odsuwałam nie chciał odpuścić. Złapałam jego dłoń i również położyłam na swoim sercu.
— Bije szybciej od mojego... — Zaśmiał się, po czym pogłaskał mój policzek. — Kaya... Możemy spróbować? — Spojrzał mi w oczy, a na jego twarz rysowała się czysta powaga.
Przełknęłam ślinę, a przy okazji ponownie zatonęłam w jego oczach. Odkąd mnie pocałował, mam wrażenie, że jakiś zalążek uczuć, którymi go niegdyś darzyłam odżył. A może to się stało już wcześniej, a to jest tylko tego dowód? Poczułam napływające łzy. Kiwnęłam głową, kiedy zaczęły one wypływać z moich oczu, a u chłopaka zobaczyłam tylko, że zaszkliły mu się oczy, bo w kolejnej chwili trwałam w jego szczelnym uścisku.
Pociągnęłam nosem, a na czole poczułam wargi chłopaka. Objęłam go, po czym schowałam w zagłębieniu jego szyi. Po jakiejś chwili w takiej pozycji, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.
— Błagam, mogę wam zrobić zdjęcie?! Wyglądacie uroczo! — Odezwała się podekscytowana Charlotte, a dziewczyny wyjęły swoje telefony.
— Ani się... — Nim skończyłam zdanie, oślepił mnie flesz. —... ważcie... — Dokończyłam, a dziewczyny pokazały swoje telefony.
— Wyśle wam to zdjęcie, bo biorąc pod uwagę wasze aktualne położenie, to chyba od dzisiaj jesteście parą... — Odezwała się Marcy, która rzuciła w moim kierunku paczkę moich ukochanych żelków.
— Wiesz, że cię kocham? — Zwróciłam się w jej kierunku.
— Wiem, wiem. Ja ciebie też, i to na zabój... — Spojrzała na Isaaca. — Isaac, pamiętaj! Ulubione słodycze Kayi, to truskawkowe Twizzlers... — Powiedziałam, a chłopak przytulił mnie od tyłu i lekko zaśmiał.
— Trudne to nie będzie, bo tak się składa, że też bardzo lubię te żelki... — Powiedział biorąc jednego żelka z opakowania.
— Ktoś podmienił Kayę.... Normalnie nie dałaby nikomu nawet jednego żelka... — Spojrzałam z byka na Scarlett, a ona odwróciła wzrok.
— W każdym razie! Kaya, o czym chciałaś nam powiedzieć? — Przerwała moją próbę morderstwa wzrokiem Riley, na którą odrazu spojrzałam spokojnie.
— ... O tamtym dniu... — Zwróciłam swój wzrok na ramkę że zdjęciem, a wszyscy poza Isaaciem powędrowali za mną.
Po chwili wszyscy gdzieś się rozsiedli, a ja oparłam się plecami o klatkę piersiową czarnowłosego. Wzięłam głeboki oddech nie wiedząc od czego zacząć, ale uspokoiłam się nieco, kiedy to zielonooki objął mnie w talii.
— ... — Odetchnęłam lekko, a następnie zaczęłam mówić. — Napewno dziewczyny pamiętacie, jak wtedy się z wami żegnałam pod moim domem...
Otworzyłam już drzwi, ale zanim wyszłam, strzeliłam Marcy w nogę.
— Ej! A to za co było?! — Krzyknęła, ale mimo to się zaśmiała.
— Z miłości, Baranku Boży... — Wszystkie wybuchnęły śmiechem, a ja wysiadłam z auta. — Do poniedziałku! — Powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
— Narazie! — Powiedziały wszystkie, a następnie odjechały.
Gdy tylko zniknęły za zakrętem, ruszyłam w kierunku swojego domu. Jestem ciekawa jak wielki opierdol dostanę od taty, za moje dzisiejsze pyskowanie. Przełknęłam ślinę, przy okazji zakładając swoje włosy za ucho. Jak zawsze, gdy byłam małym dzieckiem i w sumie do teraz, skakałam z jednego kamienia tworzącego ścieżkę, na drugi. Stanęłam przed schodami, po czym podniosłam wzrok. Natychmiast zobaczyłam lekko uchylone drzwi, co zazwyczaj sie nie zdarzało.
Odrazu wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer alarmowy, po czym powoli zaczęłam wchodzić po schodach. Lekko pchnęłam drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, a przy tym rozejrzałam się i powoli weszłam do środka.
— Mamo? — Odezwałam się cicho. — Tato? — Zawołałam obojgu, ale nikt mi nie odpowiedział.
Ponownie przełknęłam ślinę. Moja ręka się cała trzęsła, tak samo jak całe moje ciało. Jestem w swoim domu, a mam wrażenie, jakbym chodziła po jakimś nawiedzonym dworze. Przeszłam obok klatki schodowej, a następnie stanęłam przy łuku wejściowym po lewej stronie. Tutaj jest salon. Wejrzałam do środka, a widok jaki mnie spotkał sparaliżował moje ciało. Mój telefon upadł na ziemię z głośnym hukiem, a ja cofnęłam się kilka kroków i stanęłam pod ścianą, o którą się oparłam plecami.
Po paru sekundach zjechałam na podłogę, na której usiadłam, a przy tym nie byłam w stanie odwrócić wzroku od widoku moich rodziców, którzy leżeli na ziemi w ogromnych kałużach krwi. Tata na dywanie, a obok niego niedopałek cygara i popielniczka. Natomiast mama na drewnianych panelach. Przy niej znajdowała się taca, a obok kawałki dwóch białych filiżanek z rozlanym napojem, który zmieszał się z jej krwią. Złapałam się za głowę, biorąc przy tym głębokie wdechy, a po chwili z mojego gardła wydostał się przeraźliwy krzyk, niczym z horroru.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro