Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bo do Tanga, trzeba dwojga

Gwiazdkujcie, komentujcie i wogóle!

Po lekcjach, gdy zabrałam wszystkie rzeczy z szafki, odrazu ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego. Już wyszłam ze szkoły, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Arsen. Mrugnęłam kilka razy, bo nie wiedziałam o co mu może chodzić. Zdjęłam słuchawki, po czym zeszłam z nim na bok, aby nie blokować wyjścia. 

— Mam dla ciebie propozycje... — Znowu mrugnęłam kilkukrotnie. — Nie chciałabyś wziąść udziału w konkursie matematycznym? Masz bardzo dobre wyniki i szybko rozwiązujesz zadania. Za konkurs dostaniesz dodatkową ocenę, i będzie to widniało na twoim świadectwie, kiedy ukończysz tę szkołę. W pewnym, może minimalnym stopniu, mogą wziąć to pod uwagę na uczelni, gdzie będziesz aplikować. Co ty na to? Z pewnymi kwestiami bym ci pomógł. Zwłaszcza podczas przygotowywania się do tego konkursu... — Teraz to mnie zaskoczył. 

— Eee... Z...zastanowię się... — Powiedziałam cicho. 

— Jeśli postanowisz wziąść udział, to do końca tego tygodnia potrzebuję odpowiedzi... — Kiwnęłam głową. 

— Dobrze... Do piątku dam panu odpowiedź... Do widzenia... — Wycofałam się. 

— Do widzenia... — Wrócił do budynku szkoły, a ja się odwróciłam. 

W tym momencie zobaczyłam jak autobus odjeżdża z przystanku. No ekstra. Westchnęłam, po czym ruszyłam w jego kierunku, jednocześnie zakładając na głowę kaptur. 

— Kaya? — Spojrzałam w kierunku, skąd dochodził głos. 

— Isaac... — Powiedziałam to tak cicho, że bardziej to zabrzmiało jak mruknięcie. 

— Myślałem, że już pojechałaś... — Podszedł do mnie, a następnie odciągnął na bok. 

— ... Arsen mnie zatrzymał... — Kiwnął głową, że rozumie. — Za jakieś pół godziny mam kolejny autobus... — Mruknęłam pod nosem, gdy sprawdziłam telefon. 

— Nie wygłupiaj się... Jesteś moją partnerką do tańca, możemy jechać razem... — Spojrzałam na niego zaskoczona. — Wsiadaj... — Kiwnął głową w kierunku swojego samochodu. 

Spojrzałam na samochód. Mustang GT V8. Jak bogaty ten chłopak jest? Lekko speszona podeszłam do drzwi samochodu, a następnie usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pas. Zanim ruszyliśmy spod szkoły, Isaac dostał jeszcze SMS-a. Szybko odpisał, po czym odpalił samochód. Na ryk silnika aż podskoczyłam. 

— Czy ty się właśnie wystraszyłaś? — Zabiłam go wzrokiem. — Już się nie odzywam... — Wycofał z miejsca parkingowego, a następnie ruszył w kierunku wyjazdu z terenu szkoły. 

— Nie boisz się o swoją reputację? — Zapytałam cicho. 

— Nie rozumiem... — Szybko rzucił mi spojrzenie, a następnie wrócił wzrokiem na drogę. 

— Od kiedy gwiazda szkolnej drużyny, zadaje się z największym odludkiem w szkole? Nie uważasz, że ucierpi na tym twoja reputacja? W końcu ludzie mają mnie za dziwaczkę, szajbuskę i co im akurat wpadnie do głowy... — Zwróciłam na niego swoje oczy. 

— Nie obchodzi mnie, co inni o mnie myślą... Mam ich gdzieś... Ja wiem kim jestem... I to się liczy... A nie zdanie osoby, która nawet nie próbowała mnie poznać... — Spojrzał na mnie kiedy zatrzymaliśmy się akurat na światłach. 

— Rozumiem... — Zaskoczył mnie. 

— ... Tak przy okazji... — Odezwał się nagle, po chwili ciszy, jaka między nami zapanowała. — Ten układ, który wczoraj tańczyłaś... Był genialny... — Kiwnęłam głową w podziękowaniu.

— Od jak dawna tańczysz? — Zapytałam. 

— Praktycznie od kiedy nauczyłem się chodzić... Głównie za sprawą mamy... Sama mnie wszystkiego uczyła... A ty? — Odbił piłeczkę z pytaniem. 

— Od 6 roku życia... Najpierw chodziłam na balet, ale średnio mi to szło... Chociaż kilka ruchów z niego wykorzystuję w tańcu... — Opuściłam wzrok. 

— Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz, ale... Dlaczego rano uciekłaś? — Nie wiem co mam mu odpowiedzieć. 

— Nie wytrzymałam napięcia... I tego, że w tamtym momencie przypomniałam sobie, co zobaczyłam tamtego dnia... — Odpowiedziałam, a w tym samym momencie Isaac zaparkował pod szkołą tańca. 

Oboje wyszliśmy z auta, a następnie ruszyliśmy do białego budynku. Isaac otworzył przede mną drzwi, czym naprawdę mnie zadziwił. Weszłam do środka, jednocześnie szukając karty, a jako podziękowanie skinęłam głową. Już na wejściu spotkaliśmy Panią Isabelle. 

— Chyba się dogadaliście? — Spojrzała na nas z podejrzanym uśmiechem. 

— Hmmm... Czyli Isaac jest twoim partnerem, co, Kaya? Może w końcu uda nam się wygrać stanowe... — Odezwała się Diana, która nam obojgu zaznaczała wejście do szkoły. 

— Mhm... — Mruknęłam pod nosem, a następnie, gdy oddała nam karty weszliśmy do środka. 

— Spotkajmy się w sali numer 20, gdy tylko się przebierzecie! — Powiedziała uradowana Pani Isabelle. 

Ruszyliśmy do szatni, gdzie rozdzieliliśmy się do odpowiednich. Standardowo przebrałam się w luźne dresy, przy których związałam sznureczki ściągające, top do ćwiczeń, który odkrywa mi praktycznie cały brzuch i moje buty do tańca. Wzięłam wodę oraz telefon, po czym zamknęłam szafkę i ruszyłam do wyjścia. 

Zaraz przy drzwiach mało co nie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam czekającego na mnie Isaaca. Spojrzałam na niego z chęcią mordu w oczach, a on się podrapał po karku, jednocześnie się rumieniąc. Przeleciałam po nim wzrokiem, dokładnie mu się przyglądając. Jest ode mnie wyższy, o może dziesięć centymetrów. 

Na stopy ma założone adidasy, a na nogach, tak samo jak ja dresy. Jako bluzkę ma dość opinającą koszulkę na krótki rękaw. Oboje ruszyliśmy w kierunku największej sali, czyli numer 20. Ciekawe jak mi to pójdzie. Najlepsza to ja w tańcu towarzyskim nie jestem. Westchnęłam zrezygnowana, czym zwróciłam uwagę Isaaca. 

— Coś się stało? — Zapytał, a ja pokręciłam głową. — Dlaczego nagle teraz się nie odzywasz? — Wzruszyłam ramionami. — Naprawdę cię nie rozumiem... — Zatrzymaliśmy się. — W aucie, najnormalniej w świecie ze sobą rozmawialiśmy... Dlaczego nagle teraz znowu przechodzisz do odpowiadania gestami, a nie jak wcześniej? — Zapytał, a ja odwróciłam wzrok. — Ramon nam powiedział, że ze sobą rozmawialiście... Dlaczego co minutę masz inny nastrój? — Dalej zadawał pytania. 

— Nie odzywam się, bo nie widzę takiej potrzeby... Odpowiadam gestami, bo tak mi jest wygodniej... A co do mojego nastroju, to odpowiedź znasz... Wystarczy, że się zastanowisz... — Widziałam na jego twarzy skupienie. Myśli nad moimi słowami. — Nie jesteś w stanie tego wywnioskować? No tak... Przecież za szkolną gwiazdeczkę myślą jego kumple... — Złapał mnie za rękę. 

— Kompletnie nic o mnie nie wiesz... — Mi się wydaje, czy w jego oczach widzę krople łez. —  Nie jesteś jedyną osobą chodzącą po świecie, która miała ciężkie życie... Więc nie oceniaj ludzi, jeśli ich nie znasz... Bo zdziwisz się, gdy się dowiesz, co mogli przeżyć... — Po tych słowach ruszył w kierunku sali. 

Wszedł do środka, nawet się nie oglądając. Po kilku sekundach ruszyłam za nim. Kaya, uspokój się. Powiedziałaś mu co o nim myślisz. Dobrze zrobiłaś. 

— Skoro dobrze zrobiłam, to dlaczego nagle źle się z tym czuje? — Wymruczałam sama do siebie, po czym weszłam na salkę. 

Isaac rozmawiał ze swoją mamą. Znowu się uśmiechał, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Dziwnie źle się czuję, kiedy na niego patrzę. Trochę jakby ciężko mi było złapać oddech. Jakby coś go blokowało. Tak samo przeszkadza mi narastająca gula w gardle. Przełknęłam ślinę, po czym podeszłam do nich. 

— O! Kaya, już jesteś! — Powiedziała uradowana kobieta, gdy odkładałam butelkę wody przy lustrze. 

— ... — Kiwnęłam głową. 

Podniosłam z niej wzrok, a następnie przerzuciłam go na chłopaka, który odrazu spojrzał w innym kierunku. Zamierza uciekać od patrzenia na mnie? 

— Świetnie! A więc tak... Skoro od dzisiaj jesteście partnerami, to ustalmy cel, do którego będziemy dążyć... — Pani Isabelle była ubrana w ciuchy bardziej sportowe. 

Tak samo jak ona, razem z chłopakiem usiedliśmy na podłodze, naprzeciwko niej. 

— Isaac? — Spojrzała w jego kierunku, a on  skierował na nią wzrok. 

— Przejście kwalifikacji, aby dostać się do okręgowych, a potem stanowych... — Powiedział odrazu, a jego matka kiwnęła głową. 

— Kaya? — Podniosłam na nią spojrzenie. 

— Mój cel Pani zna... — Odezwałam się cicho. 

— Ale Isaac nie... — Zauważyła. 

— ... — Westchnęłam zrezygnowana. — Dostać się na scenę Broadwayu... — Zauważyłam jak czarnowłosy spojrzał na mnie zaskoczony. 

— Mam dla was niespodziankę. Możemy połączyć wasze cele! W tym roku jurorami na stanowych, są osoby występujące regularnie na Broadwayu.... — Szeroko otworzyłam oczy na tę wiadomość, i poczułam jak delikatnie drgają mi kąciki ust. 

— Czyli jeśli wygralibyśmy na stanowych, to mielibyśmy szansę, aby dostać się na Broadway... — Powiedział Isaac, a ja się podniosłam. 

— To na co czekamy? Musimy się wziąć do roboty, bo inaczej wszyscy nam zagrają na nosie... — Podekscytowałam się. 

— I o taką energię mi chodzi! Jeszcze zanim rozgrzewka, to ustalmy co zatańczycie. — Powiedziała nieco poważniej. — Na stanowe, zostawimy coś specjalnego, ale na okręgowe, potrzebujemy czegoś, dzięki czemu zakwalifikujemy się... Ja proponuję Tango... — Powiedziała, podniosła się i podeszła do wieży, a następnie włączyła jakąś melodię. — Zatańczycie do tej piosenki... Każdy lubi romans, a już tym bardziej, kiedy opowiada o tragedii Romea i Julii... — Uśmiechnęła się, jednocześnie nam się przyglądając. 

— Mamo, ty chcesz, żebyśmy... — Przerwała mu.

— W tym układzie, będziemy dążyć, aby pokazać miłość... Szczerą, prawdziwą i niezniszczalną miłość... Chcę ją zobaczyć, odczytać z waszych ruchów... Dobrze! — Klasnęła w dłonie. — Szybka rozgrzewka i zaczynamy! — Popędziła nas, a my się odrazu za to zabraliśmy. — Postawa! — Powiedziała głośno, kiedy ledwo byliśmy w stanie ustać na nogach. 

Spojrzałam na Isaaca, który tak jak ja, miał problem, aby złapać oddech. Wyprostowałam się, po czym do niego podeszłam. Stanął do mnie przodem, a następnie wyciągnął ręce. Położyłam lewą dłoń na jego barku, a prawą splotłam z jego lewą. Jego prawą rękę czułam na łopatkach. 

— Kaya, nie bój się go. Przecież cię nie ugryzie. Przysuń się do niego trochę bardziej. — Machnęła ręką, jakby chciała mnie do tego zachęcić. 

Niechętnie się do niego przysunęłam, a on objął mnie bardziej pewnie. Pani Isabelle włączyła muzykę, a następnie stanęła za mną i złapała mnie za ramiona. Wyprostowała mi plecy, po czym złapała moje biodra. Trochę mnie tym zaskoczyła, ale starałam się, aby tego nikt nie zauważył. 

— Zaczniemy od dość łatwych ruchów, czyli poprostu ruchu bioder... — Dobry miesiąc minie zanim my to zatańczymy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro