Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. "Śmierć to nie wolność"

//nowa książka (niestety) tym razem seria TwT przepraszam, że tak cringe'uje depresje

Pov. Trzecia osoba

Grenlandia siedział na łóżku pusto patrząc się w okno, które było w większości pokryte wzorkami z mrozu. Mimo, że to powinno być dla Grenlandczyka urocze... zdecydowanie taki widok mocno mu sie przejadł. Wszędzie było mnóstwo zimnego, białego śniegu, przezroczystego lodu, szarych chmur i ledwo prześwitującego słońca.

Schował twarz w dłoniach. Przez dobre dziesięć lat mieszka sam na tej śnieżnej pustyni. Niby odwiedzają go nordyki ale raz w roku, na święta.
Grenlandii chciało się płakać, ale nie mógł wycisnąć już ani jednej łzy. Zakrył usta rękami tym razem ponuro spoglądając na antydepresanty, leki nasenne i mnóstwo innych opakowań.

Miał wybór. Wiele wyborów do popełnienia śmierci. Mógł się powiesić, zamarznąć, podciąć żyły ale ciągle się bał. Bał się śmierci. Bał się co po niej będzie. Nie bał się, że ktos o nim zapomni, bo i tak czuł, że wszyscy mają go gdzieś.
Nie mógł płakać mimo, że bardzo chciał. Nie mial jak ukoić swojej psychiki płaczem.
Chwiejnie wstał, podpierając się mebla na którym spał. Przez te leki nasenne... zawsze kiedy wstawał robiło mu sie niedobrze, mało brakowało do upadku i uderzenia o ziemie, obraz mu sie rozmazywał, momentami mamrotał, a nawet majaczył nocami. Niczym psychopata, ktorym nie był. Potrzebował poprostu zainteresowania, opieki, towarzystwa, wsparcia, ochrony. Pomocy ze strony innych.

Były święta. Podobno tym razem miał być sam. Cały rok w samotności, całe lata we własnym towarzystwie. Takie rzeczy mogą naprawde wtrząsnąć człowiekiem. Zrobić z niego aspołeczną osobe źle nastawioną do innych, z brakiem odczuwania, że komuś na nim zależy.
Sam wyglądał okropnie. Rozczochrane włosy, nie pachniał przyjemnie, a przynajmniej do dzisiaj, bo wreszcie raczył wziąć prysznic. Wory pod oczami, markotny, odstraszający innych bezuczuciowy wzrok, czasami cały lodowaty, nie chcąc palić w kominku lub też czerwony od ataków gorączki. Wrak człowieka. Żenada.

Grenlandia usiadł przy biurku i wyciągnął śnieżno-białą, czystą kartke. Kilknął długopisem i przyłożył ręke do papieru. Zaczął mozolnie kreślić na nim skoczne literki, które ledwo co stały w równym rzędzie. Dmuchnął spokojnie w spadając na jego twarz kosmyk. Na kartce widniał koślawy napis czarnym wkładem:
"Przepraszam, ale chciałem wolności."
Wreszcie Grenlandczykowi po policzku spłyneła łza, a za nią ciut więcej, spadając na papier.
Dzisiaj miał wystarczająco dużo odwagi, którą zbierał całe cholerne dziesięć lat.

Odsunął się lekko od biurka i chwycił leki nasenne. Otworzył pudełko, drżącymi rękami i wyjął dziesięc tabletek. Równe dziesięć tabletek, tyle ile lat tu siedział. Usłyszał pukanie co jeszcze bardziej go zestresowało. Wepchnął szybkim ruchem tabletki do ust, szybko je popijając.

Zrobiło mu sie słabo, okropnie słabo. Rzeczy zaczeły się rozdwajać, dźwięki robić dwa razy głośniejsze. Dźwięki... jakie dźwięki? Przecież tu zawsze było cicho. Usłyszał trzask i kilka głosów. Już wiedział, że mu sie nie uda ale mimo wszystko zignorował je. Kliknięcie klamki i... cisza. Zupełna ciemność, wszystko zamilkło. Wiedział, że nie siedział tu momentem, mimo że jego umysł wprowadzał go w błąd myślą: "To trwało kilka minut."
Tylko co trwało skoro miał sie nie obudzić. No właśnie... miał.

Pov. Grenlandia

"Pik... pik... pik..." w głowie odbijał mi sie cichy dźwięk pikania i tak w kółko. Uchyliłem lekko oczy stwierdzając, że znajduje sie w szpitalu. Biało, znowu biało.
-Obudził się!-usłyszałem odrazu rozpoznając daną osobe.
-Norwegia?-wymruczałem, przecierając oczy.

Grenlandia został zamknięty w żelaznym uścisku przez Norwega i dopiero teraz zdałem sobie sprawe, że nie udało mi się uciec z tego piekła. Podniosłem się do siadu, dalej duszony przez Norwegie. Spojrzałem ponuro na białą pościel i siedzących na krańcach łóżka Finlandie i Danie. Szwecji nie zauważyłem.
-Czemu do cholery jest tu was tak dużo.-wymruczałem ponownie. Dla mnie wszyscy mieli maski, wszyscy kłamali, wszyscy byli przeciwko mnie.
-Chciałeś się zabić.-odparł Norwegia dalej dusząc mnie w uścisku i klęcząc na łóżku, obok Grenlandi.

-Trzeba było dać mi zdechnąć. Nie zasługuje na coś takiego. Zresztą mam już wszystkiego dość... czemu to zrobiliście...-powiedział spokojnie jakbym właśnie opowiadał pogodzie. Schowałem twarz w dłoniach. Po chwili uniosłem wzrok. Zostałem sam z Norwegią.
-Przepraszam.-załkał cicho młodszy odemnie kuzyn, dalej mnie dusząc, a nawet mocniej.-Obiecuje, że już nigdy nie zostaniesz sam.
-Nie obiecuj czegoś, czego nie kesteś pewny.-powiedziałem i wyprostowałem się troche. Przez uchylone drzwi zobaczyłem dwie sylwetki, Finlandi i jakiegoś obcego kraju ale moją uwage znowu zajął Norwegia wybuchając niepochamowanym płaczem. Teraz uderzyło mnie poczucie winy. Niepewnie go przytuliłem.-Nie płacz.
-Niby jak mam nie płakać! Mój najlepszy przyjaciel i członek rodziny był bliski śmierci! Chciałeś się z-zabić i... i...-urwał krztusząc się łzami.
-Ale żyje, dzięki wam.-przerwałem mu. Sam wolał bym być daleko stąd. Nie sprawiać im problemu.
-Śmierć n-nie jest ucieczką...-wyszeptał kojącym głosem, tak bardzo szczerze, że nawet ja musiałem się nad tym zastanowić.

Zanim Norwegia się uspokoił do środka zdążył wejść Finlandia z obcym krajem. Rozmawiali o sytuacji politycznej czy tam gospodarce. Widocznie Fin zaczynał się martwić o brata i właśnie dlatego przyszedł tu nie przerywając dyskusji.
"Oj chamsko Finland, chamsko..." zasyczałem w myślach. Norwegia w końcu się uspokoił i zaczeła się między mną, a Norwegią zacięta kłótnia o to, by z nimi zamieszkał. Ja rzucałem ponure odpowiedzi, a on pozytywne przykłady i nawet zyskiwał czasami poparcie dwójki która weszła. Odwróciłem wzrok wiedząc, że przegrałem tą kłótnie. Antarktyda, jak dosłyszałem, i Finlandia opuścili pokój.

Jakaś pielęgniarka przyszła i podała mi leki na gorączke, dostałem zimnu okład na gorączke, a kroplówka została zmieniona. Wkrótce, po długich przekonywaniach, udało mi sie wynegocjować, by pojechali do domu i zapomnieli o sytuacji.
No może to drugie zjebałem ale pojechali do siebie.

Całą noc siedziałem i myślałem w jak bardzo beznadziejnej sytuacji jestem. Podobno w szpitalu mam przesiedzieć cały tydzień, jeśli mój stan sie nie pogorszy. To jak dożywocie w wiezieniu, za dobre sprawowanie mnie wypuszczą.
Momentamo atakowały mnie szepty podpowiadające ochrypłym, głębokim głosem o śmierci. Mówiące jaka to była by ulga. Kiedy raz odpowiedziałem jednemu z nich, pielęgniarka zapytała się czy wszystko w pożądku. Zdecydowanie potrzebowałem opieki.

W końcu wszystko ucichło. Była trzecia w nocy, a ja wreszcie mogłem usnąć. Położyłem się tak by widzieć jedną z zasłon. Światła już dawno zgasły, bo po 22 już nic sie nie świeciło. Nareszcie zasnąłem, chowając głowe pod poduszką dla spokoju i ciszy.

-----------------------------------------------------------
Okej? Zacznijmy od tego, że ostatnio dużo oglądam i czytam o statystykah samobójców na świecie. Nie ważne gdzie, na prowadzeniu zawsze jest Grenlandia. Z tego co widziałem to najczęstsza liczba samobójstw to... 86? Na 100.000 osób w Grenlandii. Czyli zajmuje pierwsze miejsce w statystykach najewiększej ilości samobójstw na świecie.
Dlatego Grenlandia to taki zdepresowany chłopczyk =>
Mam nadzieje, że znośnie opisuje jego uczucia i perspektywe, chodziaż szczerze... okropnie się myle podczas pisania pierwszej osoby.
Swoją drogą. Wydaje mi się, że opisy takich uczuć jak smutek, żal, gniew czy choroby psychiczne idą mi najlepiej. To nie dziwne?
W każdym razie w naszym opowiadaniu Grenlandia ma 22 lata, a Antarktyda 25 lat. Kraje Nordyckie od 20 do 30. Mam nadzieje, że częśc nie zawiera wiele błędów ortograficznyh ani interpukcyjnych, w razie czego proszeo poprawe. Ehh... 123 słowa pożegnania z 1123 słów.
Ciao!
kypo




























;-;


















































(Tak, znowu nowe pożegnanie i znowu nowa dziwna książka)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro