Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

【Fiołek】

Gdyby Elliot wiedział wcześniej, że skończy w ten sposób, nigdy by nie dał się wciągnąć w pułapkę – bo jak inaczej mógł nazwać miłość, znajdując się w obecnej sytuacji? Został sam. Sam w wielkim jeziorze pełnym głodnych piranii, które tylko czekały, aż zrobi jeden, nieodpowiedni ruch. Rzuciłyby się na niego w jednym momencie, rozdzierając każdy pojedynczy mięsień na tysiąc, nie, milion kawałeczków. Szybko odszedłby w zapomnienie, może to i dobrze, nie musiałby sterczeć bezczynnie z ciężącą od nadmiaru myśli głową, nieruchomo zawieszoną na chudej szyi. Siedział właśnie na moście, znajdującym się nad rzeką. Nawet nie wiedział jaką, bo gdy wsiadał do autobusu, nie patrzył, gdzie jedzie. Po prostu chciał odjechać, uciec jak najdalej od wspomnień głęboko wżynających się w serce. Nocne niebo rozświetlał ogromny, biały księżyc. Nie miał konkurencji w postaci gwiazd rozrzuconych po kosmosie, przynajmniej nie tej nocy – był sam, on jedyny dawał jakiekolwiek naturalne światło ziemi. Trochę się z nim utożsamiał, mu także aż za często doskwierała samotność.

Gdy tak siedział, z nogami swobodnie zwisającymi z betonowego murku, sam nie był pewien, co czuje. W jego wnętrzu tworzyła się swego rodzaju mieszanka wszelakich uczuć, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Spoglądał w dół, obserwując przez dłuższy czas wodę, spokojnie płynącą pod wiaduktem, przez krótki moment miał wrażenie, jakby płynęła w nim, miarowo kołysząc się na boki. Patrząc na to miejsce w tamtej sekundzie, wydawało mu się, że to on go posiada. Że ta rzeka należy do niego, droga, na której co jakiś czas przejeżdżały samochody także. Jakaś część chłopaka chciała, aby ten nieduży obszar należał do niego. Podświadomie chciał zrobić na nim swój własny światek, miejsce, do którego by wracał z uśmiechem. Miejsce, które by stworzył od podstaw.

Kiedyś pragnął tego najbardziej na świecie, zbudować coś własnymi rękami – ale wtedy miał przy sobie Stokrotkę, to znaczy, Ninę. Był niedojrzały i kompletnie nieświadomy okrucieństwa, jakim przesiąkł współczesny świat ludzi. Choć nie, to nie ono go tak zniszczyło. To była ona, a raczej fakt, że jej zabrakło. Obiecywali sobie, że zawsze będą razem. Bez względu na okoliczności ani to, w jak kiepskiej znajdą się sytuacji – nigdy nie zostaną rozłączeni, nigdy się nie rozłączą. A jednak wizja, którą miał przed oczami w najgorszych koszmarach w końcu się ziściła – tylko on jeden nie wiedział, co ma z nią zrobić.

Od małego wiedział, że coś jest z nim nie tak. Odstawał, był dziwakiem, z którym nikt nie miał zamiaru się zadawać. Chciał zmienić w sobie to, co innym tak bardzo przeszkadzało, pożegnać tę część siebie, którą tak wszyscy nienawidzili – chciał ją odkryć, zniszczyć i podeptać, aby już nigdy do niego nie wróciła. Mógłby wtedy żyć normalnie, to brzmiało niemalże jak wybawienie. Wtedy zjawiła się ona i wywróciła wszystko do góry nogami. Uratowała go, wyciągnęła z tego głębokiego dołu, w jaki wpadł wieki temu. Pokazała, że nie stanowi wyjątku, że nie tylko on jest dziwny. Ona także odbiegała od reszty, może to właśnie dlatego natrafili na siebie nawzajem: bo szukali kogoś, kto nie będzie taki jak inni, kto będzie odmieńcem, tak samo, jak oni.

Nie potrafił nawiązywać nowych znajomości, nie umiał zrobić tego pierwszego, kluczowego kroku w stronę kogokolwiek, z kim jeszcze się nie znał: głos grzęznął mu w gardle, słowa zatrzymywały się na języku, a przełyk ciasno zaciskał swoje wnętrze, jakby będąc w zmowie z żołądkiem, który zawiązywał mocny supeł. Nina była jednak inna, od razu to wyczuł. Jego bariera przestała istnieć, pękła jak bańka mydlana, kiedy pierwszy raz na niego spojrzała.

Nina posiadała wiele imion, między innymi Inez, Flores, Molly. Nie rozumiał, dlaczego przywiązuje do nich tak wielką wagę, po co zadaje sobie kłopot, aż w końcu, pewnego dnia mu to wytłumaczyła. Wtedy właśnie narodziła się Stokrotka. Pamiętał tę chwilę: poszli na łąkę, było wówczas lato. Wyszli wieczorem, tak, aby dojść w porę na polanę i obserwować z niej zachód słońca. Trwali w ciszy przez prawie całe widowisko. Chmury zabarwiły się na różowo, mieniąc się w promieniach pomarańczowego słońca leniwie opadającego za horyzont. Zapanował półmrok, ich twarze łapały ostatnie strużki światła słonecznego, w tęczówkach odbijała się wielka gwiazda, a oni po prostu siedzieli i podziwiali, jak powoli znika im sprzed oczu. Wtedy właśnie Nina przerwała ciszę:

– Nazwij mnie.

– Słucham?

– Daj mi imię – poprosiła, przenosząc na niego swoje oczy. – Wymyśl nazwę, której tylko ty będziesz używał, mając mnie na myśli.

Nie wiedział, o co jej chodzi, ale mimo to, zgodził się.

– Ja zrobię to samo – dodała szybko.

Zamyślił się na chwilę, zastanawiając się długo nad swoją odpowiedzią. Prośba Niny zdezorientowała go, była nagła i niespodziewana. Nie lubił, kiedy w życie wchodziły spontaniczne decyzje, wolał mieć ściśle określone zasady, plany, których nie zaśmiecał spontanicznością i niespodziankami. Brązowowłosa natomiast je uwielbiała, sama stanowiła swego rodzaju chodzącą zagadkę. O dziwo przywykł do niej, a nawet coś więcej – przywiązał się. Specjalnie dla jej osoby zmienił swój tryb życia oraz swoje upodobania. Zmienił siebie po to, aby być blisko niej.

Spojrzał w bok, na kwiaty, gdzie szukał jakiejkolwiek wskazówki. Dziewczyna uczyniła to wcześniej i po prostu czekała aż zabierze głos. Wpatrywała się w niego dużymi oczami, w głowie mając już dawno gotowe imię dla niego.

– Stokrotka – odrzekł w końcu. – Jesteś taka sama jak ona: delikatna, niewinna i...

Nie był w stanie dokończyć swojej wypowiedzi przez zaciskające się gardło. Zdał sobie sprawę z jeszcze jednej sprawy...stokrotki były również symbolem prawdziwej miłości. Czy ją kochał? Sam nie był pewien, nie był nigdy wcześniej zakochany, więc nie znał tego uczucia. Jeżeli miłość cechuje się częstym zdezorientowaniem, nagłą zmianą zachowania, tym dziwnym uczuciem w całym ciele na widok tej jednej jedynej osoby – to owszem, Elliot kochał Ninę. Kochał ją tak bardzo, że nie chciał niczego innego poza nią. Dla niej był w stanie zrzec się wszystkiego, naprawdę wszystkiego, byleby tylko była przy nim.

Dla niektórych miłość to szczęście, dla Elliota był to jedyny możliwy ratunek, którego kurczowo się trzymał, bojąc się o to, co będzie, gdy zluzuje swój ucisk. Uzależnił się od dziewczyny do tego stopnia, że nie widział bez niej swojej przyszłości. Może sam nie chciał wiedzieć co będzie, jak jej zabraknie. Była jego skarbem, który trwał przy nim od długiego czasu, a mimo to, nie zdawał sobie sprawy, jak wiele dla niego znaczy. Tamto spotkanie było ich ostatnim, nie widział już później jej ani razu. Znalazł jedynie krótką wiadomość, z której dowiedział się o chorobie dziewczyny.

Tęsknota rozrywała mu serce: chciał ją zobaczyć, porozmawiać, dotknąć, przekonać się, czy wszystko w porządku – ale nie mógł, bo Stokrotka odeszła. Gdzieś w głębi wierzył, że żyje, ale nie miał pewności. Strasznie za nią tęsknił, za ich rozmowami, za jej widokiem, uśmiechem. Ponoć rany potrzebują czasu, żeby się zagoić, lecz ta ciągle była świeża, nadal krwawiła i w dodatku pustka po niej z każdym kolejnym dniem jeszcze bardziej się poszerzała, a on nie miał pomysłu jak sobie z nią poradzić.

– Ładnie – skomentowała. – Ty będziesz Fiołkiem.

Wtedy nie rozumiał, dlaczego tak go nazwała, lecz teraz, siedząc na moście, z nogami swobodnie z niego zwisającymi domyślał się, co chciała przez to powiedzieć.

Fiołki leczą złamane serca.




❀❀❀❀❀

Okej, więc tak, to jest bardzo ważny tekst dla mnie. Dlaczego? Cóż, dlatego, że dzięki niemu pokonałam pewną barierę w swojej głowie. "Fiołka" napisałam ponieważ dowiedziałam się, że pewna gazeta ogłasza nabór do lutowego numeru swojego pisma, wysłałam go i czekałam na odpowiedź. Jestem bardzo niecierpliwą osobą, dlatego czekanie było dla mnie najgorszym etapem xd w końcu jednak, dostałam wiadomość.

"Fiołek" się dostał. 

Teraz mam przed sobą swój egzemplarz, otwarty na stronie 48, gdzie widnieje moje nazwisko. wiecie, czekałam tylko na dzień kiedy ukaże się również wydanie cyfrowe, żebym mogła go opublikować tutaj, na wattpadzie, w moim autorskim domku, na którego fundamentach ulepszałam (i wciąż ulepszam) swój warsztat. Jeżeli czytacie tą notkę, to pewnie jesteście już po lekturze, jednak mimo wszystko daję wam tutaj link do pisma, gdzie oryginalnie jest do przeczytania opowieść o Stokrotce i Fiołku. 

----------->

Tak przy okazji, zachęcam wszystkich autorów, którzy mnie czytają, do spróbowania swoich sił :D Bezkres to co prawda dopiero początkujące pismo, nie dostaniecie za swoje teksty honorariów (ponieważ prawa autorskie do użytku komercyjnego są przekazywane na wydawce) ale warto spróbować. Dla czystej satysfakcji <3 

Zajrzyjcie do mediów, ponieważ znajdziecie tam dwa arty (Ninę i Elliota dokładniej) wykonane przez Hazamee<3 Wyszły cudnie, dziękuję jeszcze raz ;* 

plus wracamy do Vargas and Lagola, bo "Forgot to be your lover" bardzo pasuje do historii Elliota i Niny, mam nadzieję, że się cieszycie :D macie ich w mediach <3

❀ ❀ ❀ ❀ 

Jak zwykle, jestem ciekawa waszych wrażeń, które przewinęły się podczas czytania :D

btw Nina i Elliot to (chyba) pierwsze moje postacie, które cierpią na jakąś chorobę/ zespół chorób :o

dodzieńdobry <3.

{czy tytuł dobrze wam się wyświetla? zmieniłam domyślną czcionkę tytułów, którą mam jeszcze nie sprawdzoną i sami rozumiecie :} }

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro