Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. drowning lessons

Yoongi siedział w samochodzie i przez przednią szybę obserwował, jak Hoseok idzie w stronę jeziora. Jego kroki były niepewne, a dłonie nerwowo miętosiły w palcach ściągacze bluzy, która mimo upalności dnia wciąż tkwiła na jego wychudzonym ciele. Chłopak kucnął przy brzegu, a potem zamoczył dłoń w wodzie, wzbudzając na jej powierzchni małą falę. Yoongi nie potrafił wyzbyć się wrażenia, że to wcale nie działo się naprawdę – chwilę temu Hoseok wreszcie przyznał się, że go kocha i to jedno „tak" zapętliło się w jego głowie tak mocno, że wszystkie inne myśli ustąpiły mu miejsca. Siedział i patrzył.

Patrzył, jak Hoseok nachyla się, aby rozwiązać buty, a potem zsuwa je z nóg. Jak wsadza do środka obuwia skarpetki i ostrożnie stawia pierwszy krok do wody. Jak podciąga nogawki dresów do kolan i zanurza się w wodzie do połowy łydki. Jak chodzi powoli wzdłuż brzegu, ze wzrokiem utkwionym w tafli jeziora. Yoongi obserwował każdy jego gest tak, jakby obserwował największe mistyczne wydarzenie. Hoseok wciąż nosił go w swoim sercu, nosił w sobie miłość – jeśli to nie było największym cudem i tajemnicą, to Yoongi nie wiedział, co mogło tym być.

Otworzył drzwi samochodu, z ulgą witając powiew świeżego powietrza. Popołudniowe słońce rozlewało mleczne światło na tafli wody – poruszona krokami Hoseoka szkliła się milionem małych iskierek.

„Ciepła woda?"

Hoseok przystanął i odwróciwszy głowę w jego stronę, uśmiechnął się słabo jednym kącikiem ust. Yoongi uśmiechnął się również. Wysiadł z samochodu, by następnie zrzucić z siebie wszystko oprócz bokserek. Jego skóra, nienaturalnie blada, zasługiwała na odrobinę słońca.

Woda rzeczywiście była dość ciepła. Yoongi zaczął schodzić po mulistym dnie, a kiedy zanurzył się aż do pasa, odepchnął się nogami i zaczął płynąć, choć bardziej czuł się, jakby latał. To jezioro kojarzyło mu się wyłącznie z Hoseokiem oraz ich dawnymi randkami – nawet, jeśli nigdy nie nazwali tego w ten sposób. Kiedy dopłynął na sam środek, przewrócił się na plecy i zawrócił w kierunku brzegu.

Poczuł pod ramionami wzburzony muł, a wtedy usiadł w wodzie, dłonią zaczesując do tyłu włosy. Hoseok wciąż spacerował wzdłuż brzegu i właśnie szedł w jego stronę. Nie miał już na sobie bluzy, a jedynie wyciągnięty biały podkoszulek – często używał go jako piżamy, Yoongi pamiętał to. Przez ostatnie dni przypomniał sobie wiele rzeczy.

„Chcesz popływać?"

Hoseok stanął przy nim, jakby zastanawiał się, czy powinien go wyminąć, czy też zawrócić. Pokręcił głową, wsadzając palce za gumkę spodni.

„Wiesz, że nie umiem."

„Tak, jak dawniej, Hobi," odpowiedział cicho. Miał nadzieję, że Hoseok nie wyłapał tego małego załamania w jego głosie, gdy nazwał go tak, jak kiedyś. Tylko on go tak nazywał i tylko wtedy, kiedy nikt inny nie słyszał. „To jak, chcesz popływać?"

„Nie wiem, czy mogę," wyjąkał Hoseok. Zagryzł wargę, po czym kilka razy naciągnął i puścił gumkę dresów. Yoongi nie potrafił wyczytać kierunku jego myśli. „Czy gdybyś miał brata, pływałbyś z nim w ten sposób?"

Yoongi zmarszczył brwi i ponownie zaczesał do tyłu pasma włosów – były dziwnie lepkie i prawdopodobnie było w nich mnóstwo mułu. Będzie musiał to wypłukać, zanim wrócą do domu.

„A co, miałbym pozwolić mu się utopić?" prychnął, ochlapując wodą jego łydki. Hoseok skrzywił się i ruszył nogą w wodzie, posyłając w jego stronę małą falę. „To grzech łazić przy brzegu w taki upał."

„Grzech," westchnął i uśmiechnął się dziwnie, po czym zaczął się rozbierać. Podkoszulek oraz spodnie zostały rzucone na trawę, a Yoongi nachylił się tak, by Hoseok mógł uwiesić mu się na szyi. Ręce chłopaka ostrożnie objęły jego ramiona, a nagrzane słońcem ciało przylgnęło do jego mokrych i zimnych pleców. Hoseok wzdrygnął się i syknął cicho.

Zaczęli iść w stronę głębi. Pomimo chłodnej wody, Yoongi czuł, jak jego skóra płonie. Nie chciał o tym myśleć, naprawdę nie chciał – ani o jego oddechu na swoim karku, ani ich ocierających się o siebie nogach, ani o twardości bokserek na swoich pośladkach.

(Czy na pewno nie chciał?)

Miał chłopaka. Chłopaka, który od roku utrzymywał go na powierzchni, kiedy chciał zatonąć.

(To Hoseok pociągał go na dno.)

Woda stała się głębsza, a on zaczął iść na palcach, powoli tracąc grunt pod nogami. Hoseok objął go mocniej, wtulając twarz w zagłębienie pomiędzy jego szyją, a ramieniem.

„Machaj nogami, płyniemy," powiedział, samemu odpychając się od dna i jednocześnie ruszając rękami. Hoseok nie tyle co nie umiał pływać, co się bał – potrzebował asekuracji, ale od dmuchanego koła o wiele bardziej wolał jego ciało. Czując, że Yoongi był blisko, perfekcyjnie utrzymywał się na powierzchni, ale kiedy tylko go puszczał, panikował i zaczynał się topić.

Yoongi wiedział, że Hoseok potrzebował jego pomocy nie tylko w wodzie.

(Musiał go uratować, nawet jeśli wszystko inne miałoby utonąć.)

„Nie chcesz wiedzieć, czy ja też jeszcze cię kocham?" mruknął cicho. Ich ruchy były nieporadne – Yoongi nie przewidział tego, że jego mięśnie ostatnio przypominały warzywa strączkowe, co niekoniecznie pomagało przy pływaniu z dość sporym ciężarem na barkach. Tracił oddech, nie tylko przez zmęczenie.

„Wiem, że kochasz, Yoongi," odpowiedział spokojnie. „Nigdy nie rozumiałem za co, dalej nie wiem. Jestem takim gównem. Czasem tak bardzo się nienawidzę, nawet nie wiesz. A ty mnie kochasz. Zabawne."

Yoongi nie mógł dłużej tego słuchać. Gdyby ktoś przyglądał się im z brzegu, pomyślałby, że właśnie zaczynają się topić, ale to nie było to. On po prostu nie mógł dłużej trzymać tego w sobie. Przestał płynąć, zamiast tego starając się obrócić w wodzie twarzą do Hoseoka, tak, by go nie wypuścić. Trwało to może dziesięć sekund, ale Yoongi zdążył w tym czasie stoczyć sam ze sobą co najmniej kilka walk – wygrywał i przegrywał, a dwa serca bijące w jego piersi ważyły się na szali, bombardując go wszystkimi za i przeciw. Hoseok zdecydował za niego, wpijając się gwałtownie w jego wargi.

(Przepraszam, Jimin.)

***

„Co on tu jeszcze robi?" westchnął zrezygnowany Yoongi, wskazując na Taehyunga wcinającego chrupki przed telewizorem. Jungkook uciszył go gestem dłoni i pociągnął pod rękę do swojej sypialni. Wepchnął chłopaka do środka, a potem zamknął za nimi drzwi. „Powiedziałeś, że się wszystkim zajmiesz, Kukson."

„Zająłem," odpowiedział spokojnie, opierając się o ścianę. „Dopóki hajs nie przyjdzie, chodzę do roboty. Wczoraj zapłaciłem rachunki."

Yoongi zmarszczył brwi i podążył wzrokiem za łańcuchem, który wystawał spod drzwi i ciągnął się aż do łóżka Jungkooka.

„Ty z nim śpisz? Pojebało cię?" prychnął pod nosem. „Ten hajs nie przyjdzie, mają na niego wyjebane. Odwieźmy go."

„Ale ja nie mam wyjebane," odparł powoli. Yoongi spojrzał na niego z konsternacją, a potem przewrócił oczami i opadł na krzesło przy biurku. Jungkook nie był pewien, czy cisza, która właśnie zapadła, była korzystna. „Poczekajmy jeszcze trochę."

Yoongi zaczął wybijać rytm palcami na blacie biurka, wreszcie jednak pokręcił głową.

„To nie ma sensu, oprzytomnij," westchnął, kolejny raz zerkając na ciągnący się po podłodze łańcuch, „nie będziemy go tu przetrzymywać z powodu twojej słabości."

Podniósł się z krzesła, kierując kroki do wyjścia.

„Wszyscy mamy słabości, Yoongi," odparował Jungkook. Może był to chwyt poniżej pasa, ale nic innego nie mogło mu teraz pomóc. Chłopak zatrzymał się z ręką na klamce.

„Co masz na myśli." Chciał brzmieć, jakby nie wiedział o co chodzi, ale jego mina i ton głosu mówiły wszystko.

„Hoseok chyba dostał jakiejś dziwnej wysypki na szyi," prychnął Jungkook. „Jakby coś... coś go ugryzło," dokończył powoli. Yoongi odsunął dłoń od drzwi i zacisnął ją w pięść. „Może Jimin by coś na to poradził, jakieś okłady, nie wiem."

„Pierdol się, Kukson."

***

Jungkook cieszył się na piątkowy wieczór, jak nigdy wcześniej. Co prawda był to taki wieczór, jak co tydzień, ale świadomość, że jutro w końcu nie musi iść do hurtowni i może się wyspać, czyniła go wyjątkowym. Chłodne powietrze wpadało przez uchylone okno, a pokój rozświetlał tylko ekran komputera, na którym leciał jakiś film, który wybrał Taehyung.

On sam włączyłby raczej jakiś film akcji, ewentualnie horror, ale był ciekawy jego gustu. Dlatego od godziny wpatrywał się w biografię jakiegoś jazzmana, którego nazwisko słyszał pierwszy raz w życiu. Jungkook nie znał się na jazzie, ale pomyślał sobie, że gdyby usunąć z tego te jęczące trąbki i dodać trochę beatu, to może coś z tego by było.

O wiele bardziej wolałby patrzeć na Taehyunga, ale nie chciał wyjść na chama i ignoranta. Nawet, jeśli chłopak oglądał ten film już wcześniej, wyglądał na skupionego na akcji – co, jeśli potem zapyta go o zdanie, a on nie będzie nic pamiętał? Oparty o jego ramię nucił pod nosem wszystkie melodie, okazyjnie wybijając rytm palcami na udzie Jungkooka. No dobra, musiał przyznać, że ta sytuacja miała swój klimat i bez bicia mógł nazwać ją romantyczną.

„Słuchasz takiej muzyki?" zagadnął, kiedy zaczęły się napisy końcowe. Nie chciało mu się iść na drugi koniec pokoju, żeby wyłączyć odtwarzacz – melancholijne dźwięki chyba wprawiały Taehyunga w dobry nastrój do przytulanek, a on nie miał zamiaru się od niego odklejać. „Nawet spoko był ten film."

Taehyung podniósł głowę z jego ramienia i rozmasował odciśnięty policzek. Spojrzał na Jungkooka z czymś przypominającym zaskoczenie, bynajmniej nie negatywne.

„Serio ci się podobał? To mój ulubiony," uśmiechnął się szeroko. „Tak na co dzień to nie, ale lubię czytać przy jazzie."

„Czytać przy jazzie," powtórzył Jungkook. Kiedy on ostatni raz coś czytał? Prawdopodobnie instrukcję do wiertarki w zeszłym miesiącu. Albo nie – dwa dni temu czytał etykietę szamponu, kiedy siedział na kiblu. Ale niestety nie przy jazzie. „A co lubisz czytać?"

Taehyung przekrzywił głowę i zamyślił się, jednocześnie sunąc palcem po jego udzie, w tą i z powrotem. Napisy dalej leciały, zapełniając ciszę filmową muzyką.

You make me smile with my heart
Your looks are laughable, unphotographable
Yet you're my favourite work of art

„Klasyki literatury, szkoda mi czasu na złe książki," odpowiedział po chwili. „Nie chcę nosić w głowie historii, które nic nie wnoszą, jak na przykład te denne książki dla młodzieży, co zawsze dobrze się kończą. Bzdury. Czasem czytam biografie, bo są autentyczne, albo książki podróżnicze, bo nie stać mnie na podróże. Przez studia dawno nic nie czytałem, trochę mi wstyd."

Jungkook pokiwał głową – czuł, że też zaczyna być mu wstyd. Kiedy był w podstawówce, przeczytał jedną lekturę i pamięta z niej jedynie to, że była cienka. Taehyung naprawdę pochodził z innego świata.

„Kurwa, jesteś taki mądry," stęknął, przeczesując zakłopotany włosy dłońmi. Taehyung zaśmiał się cicho. „I do tego piękny."

Is your mouth a little weak?
When you open it to speak
Are you smart?

Palce Taehyunga przestały się poruszać, zastygając niezręcznie na jego udzie.

„Jaki?" wydusił. Jungkook poczuł, jak jego twarz zamienia się w rozgrzaną do czerwoności patelnię – dobrze, że w pokoju było ciemno. Po co on to powiedział? Chyba za bardzo dał się ponieść tej jazzowej otoczce.

(Piękny, kurwa. Tak piękny, że nie mogę przestać na ciebie patrzeć.)

„Nieważne, muszę zapalić," westchnął, sięgając dłonią do kieszeni dresów. Dopiero kiedy spróbował wyciągnąć papierosa z paczki, zobaczył, jak bardzo trzęsły mu się palce. Westchnął i wsunął fajkę między wargi. „Nie chcesz spróbować?"

Taehyung skrzywił się i pokręcił głową.

„Nie pal tego syfu." Jungkook wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu zapalniczki. Z tego wszystkiego zapomniał, czy wyjmował ją z kieszeni. Boże drogi nieistniejący, jaki go głód wziął nagle, za dużo stresu. „Jungkook?"

Taehyung wyciągnął papierosa z jego ust i rzucił go gdzieś za siebie.

„Ej, co ty ro-"

Jungkook był tak zaskoczony, że przez kilka sekund po prostu siedział z otwartymi oczami, podczas gdy para wilgotnych warg przylegała do tych jego, obejmując je niezdarnie z powodu braku współpracy. Taehyung go całował. Kiedy ta myśl wskoczyła na swoje miejsce, zamknął powieki i przejął inicjatywę. Jedną ręką objął go w pasie, a drugą wplótł we włosy, nieznacznie przekrzywiając jego głowę w bok, by lepiej dobrać się do jego ust. Papieros mógł zaczekać. Wszystko mogło zaczekać, a nawet jak nie mogło, to musiało, bo on nie zamierzał oderwać się od tej słodyczy. Jego język był delikatny, a ciche pomruki, które z siebie wydawał, gdy Jungkook zasysał się na jego wargach, doprowadzały go do szaleństwa.

Jungkook nie miał pojęcia, jak czytało się przy jazzie, ale mógł potwierdzić, że całowało się najlepiej na świecie.

***

Chociaż Jungkook planował spać w sobotę do oporu, obudził się dość wcześnie. Słońce cudownie świeciło, a on był pełen radości i chęci do działania. Pieniądze szczęścia nie dają – ach, jak on szydził z tego powiedzenia przez całe życie. Przecież dzięki pieniądzom można zapewnić sobie wszystkie wygody i rozrywki, a więc i szczęście. A jednak w ten przepiękny sobotni poranek, Jungkook miał na koncie mniej, niż kiedykolwiek w przeciągu ostatnich pięciu lat, a czuł się o wiele lepiej.

Miał cel i miał plan.

Poprawił włosy w przyciemnianej szybie drzwi, a potem wszedł do środka, rozglądając się niepewnie. Nigdy wcześniej nie był w bibliotece – przez te wszystkie lata instytucja taka jak ta była mu do życia zbędna i nie przykładał do jej istnienia zbyt wielkiej wagi. Nie miał nawet pojęcia, jak to działało i kto miał interes w tym, by udostępniać mu książki za darmo, ale skoro Jimin tak mówił, to pewnie miał rację. Podszedł do wielkiej tablicy z planem budynku, ostatecznie wnioskując, że powinien udać się do wypożyczalni.

Wypożyczalnia znajdowała się na drugim piętrze. Jungkook nie wiedział, czego się spodziewać i liczył na to, że ktoś przed nim będzie coś wypożyczał – wtedy mógłby uniknąć potencjalnej kompromitacji. Przy wejściu, po lewej stronie znajdowała się lada, a z prawej strony małe szafki, takie jakie znał z supermarketów. Z tyłu rozciągały się rzędy wysokich półek, całe w książkach. Jungkook rozejrzał się niepewnie po pomieszczeniu, nieumyślnie nawiązując w pewnym momencie kontakt wzrokowy z kobietą siedzącą za ladą.

„Mogę panu w czymś pomóc?" zapytała go. Na oko miała około pięćdziesiąt lat i idealnie wtapiała się w aurę biblioteki, zarówno wyglądem, jak i nieco ospałym głosem.

Jungkook podszedł do lady i podrapał się w głowę.

„Chciałem wypożyczyć książkę," zaczął niepewnie. Pech chciał, że oprócz niego, nie było tu nikogo. „Jakiś klasyk litela-, kur-, literatury," dokończył powoli. Przenikliwy wzrok tej baby go stresował.

„Poproszę pana kartę," westchnęła ciężko, odwracając na chwilę wzrok do ekranu komputera. Jungkook zmarszczył brwi – wiedział, że nie powinien był ufać Jiminowi. Nie chciał jednak wyjść na idiotę, dlatego wyciągnął z kieszeni portfel, by następnie położyć na blat swoją świecącą pustkami kartę kredytową. Kobieta wyciągnęła dłoń w jej kierunku, zatrzymała rękę w pół drogi i spojrzała na niego dziwnie. „Dał pan złą kartę."

„A co to, gra w uno? Nie mam innej."

Bibliotekarka uniosła brwi do góry, a potem machnęła ręką w powietrzu. Bez słowa wsadziła dłoń pod blat, kładąc przed Jungkookiem jakiś formularz.

„Proszę to wypełnić, założę panu kartę biblioteczną."

Dziesięć minut później najgorsze było już za nim – w międzyczasie kilka osób przyszło oddać książki, parę osób coś wypożyczało. Trochę się uspokoił, ponieważ nikt nie wyciągnął portfela.

„Więc co dokładnie chce pan wypożyczyć?"

Jungkook wzruszył ramionami.

„Jakiś klasyk, wie pani. Żeby miało ciekawą historię, która... która coś wnosi," zacytował Taehyunga, licząc na to, że kobieta zrozumie, o co mu chodziło. Bo on sam do końca nie wiedział. „I nic babskiego," dodał, tak dla pewności.

Bibliotekarka przyjrzała się mu uważnie, po czym zniknęła między półkami. Po chwili wróciła z kilkoma książkami i rozłożyła je na ladzie.

„Niech pan sobie przejrzy."

Jungkook rzucił okiem na tytuły. „Folwark zwierzęcy" brzmiał trochę idiotycznie i od razu go odrzucił, nawet nie biorąc książki do ręki. Następny był jakiś „Moby Dick" - prychnął pod nosem i podniósł egzemplarz z lady, aby przeczytać opis. Już liczył na to, że to będzie coś dla niego, ale kiedy tytułowy Dick okazał się jakimś wielorybem, stwierdził, że bez przesady. Trzecia książka była zdecydowanie najgrubsza, co działało na jej niekorzyść, ale tytuł „Zbrodnia i kara" brzmiał zajebiście. Przekartkował szybko zawartość, ubolewając nad małym drukiem i brakiem obrazków.

„Wezmę Dostojewskiego," oznajmił, podając kobiecie książkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro