Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Nauczyłem się w życiu, że to nie pożegnania są najtrudniejsze, a to, co po nich.

Dlatego stoję tu dumnie z wyprostowaną piersią, próbując nie rozpłakać się przed jedyną dziewczyną, którą kochałem w ten sposób.

Mary Jane też próbuje być silna.

– Nienawidzę cię, za to, że przez ciebie muszę znaleźć inny szczyt – te słowa nie łamią mi serca tak bardzo – Kocham cię za to, że próbujesz znaleźć własny szczyt.

Biorę jej policzki w moje dłonie, dalej nie wiedząc, co powiedzieć.

– Dlaczego nie było dane po prostu być nam szczęśliwymi?

Podziwiam ją za odwagę, że stoi tu i mówi mi, że mnie kocha, gdy ja zawiodłem ją tak wiele razy i zostawiam ją teraz.

Muszę to zrobić.

Inaczej unieszczęśliwię nas oboje i wszystkich wokół.

Opieram swoje czoło o jej.

– Chcę cię przytulić, ale boję się, że wtedy cię nie puszczę.

– Nie mogę kazać ci na siebie czekać. – Nie wiem, kim będę, gdy wrócę, nie wiem, czy będzie mnie kochać z tą całą świadomością, co jej zrobiłem i jak bardzo jestem niegodny zaufania.

– Zaczekam, mogę poczekać.

– Nie. Pomogłaś mi zrozumieć, że w życiu chodzi o coś więcej, że nie muszę udawać idealnego, że mogę być sobą. Tak, jak ty stałaś się sobą przy mnie.

– Nie mogę tak po prostu przestać cię kochać. Jesteś taki samolubny – warczy.

– Unieszczęśliwiałem cię, unieszczęśliwiam wszystkich wokół. Muszę to wszystko zmienić.

– Beze mnie.

Niestety tak.

Łapie za moją koszulkę, ale zabieram jej dłoń, ściskając je w moich.

– Jeśli jesteśmy sobie pisani.

Kręci głową, jakby nie była gotowa na resztę.

Drugą ręką, której nie trzymam, policzkuje mnie, nie jestem tak bardzo zaskoczony, jak powinienem.

– Teraz jesteś romantyczny? Może gdy ty będziesz naprawiać siebie, ja się popsuję? Może ty mnie zniszczyłeś? Może powinieneś...

– Jeśli zostanę i tak cię skrzywdzę.

Bardziej niż może sobie wyobrazić.

– Znajdź siebie, a potem znajdź mnie. – Kładzie dłoń na moim policzku. – Nie możesz mi mówić, co mam robić.

– Mam coś dla ciebie.

Mary Jane

Podaje mi złożoną kartkę. Rozkładam ją, żeby zobaczyć.

Oprócz rysunku jest wisiorek.

– Jin i Jang, które razem tworzy harmonię. Wpierwszej chwili chciałem powierzyć ci moje złe cechy, a samemu zachować twoje dobre. Jednak tobie zostawiam twoje charyzmatyczne Jang, a sam muszę sobie poradzić z moim Jin.

Luke zapina mi wisiorek, sam wyciąga swój spod koszulki.

Patrzę na rysunek.

To ja.

Na motocyklu z kwiatami.

To nie tylko wyobrażenie.

Narysował to z pamięci.

Wszystko jest kolorowe poza kwiatami w moich dłoniach.

– Nic nie jest w pełni idealne.

Więc dlaczego nie zostaniesz?

Nie mogę go o to prosić.

Ja wiem, kim jestem.

– Idź już – to wszystko, co jestem w stanie powiedzieć.

– Mary Jane.

– Idź już – wiem, że jego ojciec czeka na dole.

Nie obiecujemy sobie nic.

To ja byłam samolubna, gdy się poznaliśmy.

Jednak teraz... teraz nie wiem, czy on nie był taki przez cały czas, odkąd go poznałam.

Wychodzi.

Ściskam mój wisiorek w dłoni.

Nawet mnie nie pocałował.

Czy będę pamiętać smak jego ust?

Czy będę za nimi płakać?

Drzwi otwierają się z powrotem.

Żadne z nas nic nie mówi.

Całą odpowiedzią są nasze złączone usta, próbujące złączyć się na zawsze.

Kto będzie mnie tak całował?

Nikt, jeśli nie on, to nikt.

Gdy wychodzi, tym razem na dobre.

Krzyczę.

Nigdy nie myślałam, że będę krzyczeć z samego dna, nie wiedząc, jak wspiąć się na szczyt.

Nie mogę płakać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro