84 |rozmowa|
– Jak możesz tak mówić? – warczy, krzyczy, nie wiem – Przecież wiesz, że je kocham, ale inaczej niż... – kręgi głową – To nie tak powinno wyglądać – warczy – Znowu to się dzieje.
– Myślę, że cię nie znam. Nie masz nawet odwagi przyznać się do nałogu! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
– Bo nie chciałem, żebyś widziała mnie...
– jestem taka zagubiona. może ja cię naprawdę nie znam, może kocham osobę, którą jesteś w mojej głowie. Często to robicie? Często tak leżycie i udajecie rodzinę?
– My nic nie udajemy! Jesteśmy rodziną! – krzyczy – To, że tego nie rozumiesz...
– Leżycie tu, jak brat z siostrą?
– Dokładnie tak!
– Jesteś alkoholikiem? – pytam, a odpowiada mi cisza – Odpowiedz mi, do cholery!
– Skąd o tym wiesz?
– Rozmawiałam z twoją rodziną. – wiem, jak tego nienawidzi – Powiedzieli mi wiele rzeczy, o których ty nie miałeś odwagi!
– I mimo to mnie kochasz? – mam ochotę wrzeszczeć, przeklinać, nazwać go głupim, ale nie robię tego.
– Oczywiście, że cię kocham! Jestem zła, ale cię kocham! Nie mogę uwierzyć, że znowu zacząłeś pić, ale cię kocham! Cały czas testujesz moją miłość, a ja cię kocham! Chcesz zniszczyć naszą relacje, tak jak zniszczyłeś ją ze swoją rodziną?!
– Nie wiesz, o czym mówisz!
– Przestań to wszystko wypierać! Przyjmij na siebie winę za coś prawdziwego, a nie obwiniaj się o coś, na co nie miałeś wpływu!
Luke wyciąga mnie z pokoju Marii i prowadzi do swojego. Zatrzaskuje za mną drzwi.
– Jesteś alkoholikiem? – wrzeszczę po raz kolejny.
– Tak! Jestem alkoholikiem! I znowu piję!
Tym razem nie mogę nie wybuchnąć płaczem.
W każdej minucie czuję, jak spadam, co raz niżej.
– Jak mogłeś wrócić do picia? – osuwam się na ziemie – Dlaczego tak nienawidzisz życia? Dlaczego tak nienawidzisz mnie... pomyślałeś, co to zrobi mi?!?
– Już to słyszałem! Rodzice reagowali tak samo.
– Na to się umiera, Luke! To choroba! To uzależnienie! Boże, Luke! Jak możesz to sobie robić?! Możesz skończyć, jak swój przyjaciel i być tak samo samolubny, jak on... tego właśnie chcesz?! Stracić okazje na miłość, na patrzenie, jak Callie dojrzewa?! Jak możesz być tak samo samolubny, jak on?! Skończyłam z pobłażaniem ci i unikaniem drażliwych tematów.
– Pobłażałaś mi?! Co to w ogóle, , znaczy?!
– Kocham cię, dlaczego to za mało!?! – zaczyna brakować mi sił – Dlaczego ci na mnie nie zależy? Kim ja właściwie dla ciebie jestem?
– – kuca przy mnie i kładzie dłonie na moich kolanach – Nigdy nie chciałem...
– Przestań! Przestań gadać i zacznij działać! – wrzeszczę – Jestem tutaj! Płaczę przez ciebie! Dla ciebie, a ty dalej nie myślisz o mnie....
– Zrobiłbym dla ciebie wszystko.
– Więc przestań pić, zacznij kochać życie, pogódź się z rodziną, ciesz się tym, że jesteśmy razem. A może ty nie chcesz ze mną być? Daj mi, jakiekolwiek odpowiedzi.
Bierze moje policzki w dłonie, ociera moje łzy.
– Chcę z tobą być, tak bardzo chcę... – opiera czoło o moje czoło – Po prostu jestem nałogowcem, to mi pomaga.
– Nie! To nie pomaga! To wszystko niszczy! – krzyczę – Nie możesz mówić, och to po prostu się stało! Byłeś na odwyku, nie piłeś tyle czasu, życie nie może cię przerastać w ten sposób! – wrzeszczę mu w twarz – Kocham cię!
– Ja... nie wiem, co.
– Zawsze nie wiesz, co!
– Czy ty masz dosyć? – pyta cicho.
– Chcę przy tobie być, chcę być przy tobie zawsze. Chcę z tobą się wspinać, chcę ci pomóc, ale ty musisz tego chcieć.
– Ja...
– Powiedz coś, cokolwiek.
– Jestem taki nieszczęśliwy – opiera czoło o moje kolano – Gdy mi zależy wszystko jest trudniejsze, a zależy mi na tobie tak bardzo, do chuja.
– Więc walcz dla mnie. Walczmy dla siebie.
– Myślałem, że alkohol mi pomoże, że będę szczęśliwszy, ale tylko unieszczęśliwiłem ciebie i nie przejmowałem się tym, nie chcę być dla ciebie takim mężczyzną, ale to trudne.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Bo ty jesteś idealna, a ja tylko chciałem być taki dla ciebie i po drodze znienawidziłem tego siebie.
– Luke – nie mogę go do siebie nie przytulić, ściskam go tak mocno, jakby miał mi uciec przez palce.
– Przy Marii nie muszę udawać, że jestem kimś lepszym – mówi w końcu – Jednak nie kocham jej w ten sposób, co ty kochasz mnie.
Kocha wszystkich poza mną.
Dlaczego mnie nie kocha?
– Jesteś za dobra, żeby nieść ciężar miłości kogoś takiego, jak ja.
– Kocham cię, a ty masz tak samo prawo kochać mnie – a wtedy mówię coś, czego nie spodziewałam się powiedzieć nawet za milion lat – Kochaj mnie, walcz dla mnie.
Bierze moją twarz w dłonie, opiera swoje czoło o moje.
– Dobrze, dobrze – nie mam odwagi prosić go, żeby powiedział te słowa.
To musi mi wystarczy na te chwile, a jednocześnie nie zamierzam na tym poprzestać. Gdy go całuję, badam smak jego ust, wyczuwając alkohol, zapamiętując ten zapach, identyfikując się z nim, zadbać, żeby to się nie powtórzyło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro