Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

82 |przyszłość|

Zrezygnowanie z pracy u jej ojca, jest zarazem głupotą, jak i oddechem pełnym ulgi. Jednak jedna frustracja zamienia się w drugą frustrację. Nie jestem zaskoczony, że gdy jej ojciec swoim spokojem, próbuje mnie upokorzyć, ona wpada do jego gabinetu.

– Jak możesz, tato? – ta dziewczyna zawsze stoi po mojej stronie, nawet jeśli chodzi o jej rodzinę, to niesamowite – Dlaczego myślisz, że możesz mi wybierać chłopaka? Jestem z nim szczęśliwa, mimo wszystko – ta, to ‚mimo wszystko' uderza w mój czuły punkt – Luke chciał zrobić to, co właściwe dla mnie, jednocześnie unieszczęśliwiając siebie. To jest to czego chcesz? – pyta – Żebym była ze sfrustrowanym mężczyzną, który ma zbudowaną pozycje i dobre imię, a gdy tylko stąd wychodzi czuje się bezwartościowy?

– Mary Jane, jesteś zakochana, nie myślisz trzeźwo.

– Dlaczego ludzie zawsze to mówią?! – krzyczy – To ty nie myślisz trzeźwo, bo jesteś moim tatą! To niesprawiedliwe, że rodzice odbierają szanse dzieciom na bycie tym kim chcą, bo wszystko, co robią to czerpią z rodziców! Nie chcę być taka ograniczona, jak ty, tato. Powinieneś podziwiać Luke'a, że ma odwagę.

– Wystarczy. Odwaga go nie utrzyma, odwaga nie zapewni mu ubezpieczenia czy pieniędzy na paliwo. A ty nie będziesz go utrzymywać.

– Zgadnij co! – krzyczy – Już opłaciłam jego mieszkanie za trzy miesiące z góry!

– Co zrobiłaś?

– Nie poznaję cię, Mary Jane. Po co ci taka kula u nogi? – ta, bardzo trafne, co?

– Tato, chcę dla niego wszystkiego, co najlepsze.

– Więc będziesz mnie utrzymywać? – warczę – Mary Jane! Wymyśliłbym coś!

A wtedy drzwi otwierają się jeszcze raz.

Wchodzi przez nie mój pieprzony ojciec.

– Miło cię widzieć, Greg.

– Nie powiesz tego swojemu synowi? – wszystko, czego mi brakuje to butelki alkoholu w ręce.

– Czego chcesz od życia, Luke? – chcę, żeby tamten wypadek nigdy się nie wydarzył, żeby ojciec mnie kochał, żeby Mary Jane nie musiała się za mnie wstydzić – Pochodzisz z bogatej rodziny, spotykasz się z równie bogatą dziewczyną, ale kim byś był, gdyby nie te pieniądze? Co byś zrobił ze swoim życiem, gdyby nie te luksusy? Pomyślałeś kiedyś o tym? Że nie mógłbyś żyć w obłokach?

Ma racje.

Wiem, że ma rację.

– Znajdź sposób na życie, a oddam ci pieniądze. Tylko tego od ciebie chcę.

– Tylko tego? Nigdy nie pozwoliłeś mi rysować! Zawsze mówiłeś, że...

– A co zamierzałeś z tym zrobić? Wybrałeś rysunek jako kierunek, co dalej nie jest czymś konkretnym. Ilustrator, grafik, dlaczego nie?

– Nigdy mi nie pomogłeś... – kręcę głową.

– A ty nigdy nie dałeś sobie pomóc.

Mary Jane kładzie rękę na moim ramieniu, a ja od razu ją ściskam.

– Masz tydzień, inaczej musisz radzić sobie sam.

– Kim ty, tato, chcesz, żebym był?

– Kimś, za kogo nikt w tym pomieszczeniu, nie będzie musiał się wstydzić – uderza w czuły punkt.

– Nie mogę uwierzyć, że nie może, pan wspierać swojego syna, tak po prostu, za nic.

– Pomyśl, że robię to też dla ciebie, Mary Jane – żeby to ona nie skończyła sfrustrowana ze mną.

Mary Jane wyciąga mnie stamtąd niemal siłą.

Nie jestem gotowy usłyszeć, co ona ma do powiedzenia.

– Muszę zostać sam – mówię – Chcę pomyśleć.

– To nie jest...

– Powiedziałaś, że mi ufasz, do chuja. Więc zostaw mnie samego, a ja zadzwonię, gdy będę gotowy.

– Kocham cię – mówi cicho – Chcę, żebyś był szczęśliwy. Tylko to się liczy, a wiem, że potrafisz. Niektórzy musza nauczyć się szczęścia, ale to nie jest niemożliwe.

– Mary Jane, nie rezygnuj ze mnie – ta prośba jest samolubna, wiem o tym. Odpycham ją od siebie zbyt często i robię to nawet teraz.

– Nie mogłabym – podchodzi i całuje mnie w policzek – Zaczekam.

Gdy odchodzi, chcę ją przyciągnąć i pocałować, ale wiem, że jeśli to zrobię, znowu nie zrobię nic dla siebie.

W tej chwili nie przychodzi mi na myśl ani jedna rzeczy, którą poradziłby mi Chris. On żył z dnia na dzień, ja planuję coś więcej.

Jednak mimo wszystko wybieram numer Marii.

– Hej, co jest?

– Pójdziesz ze mną na jego grób? – nie byłem tam od jego pogrzebu. Pogrzebu, na którym pojawiliśmy się tylko ja i Maria, a ona na mnie nakrzyczała, że to moja wina.

– Kupię kwiaty – z Marią rozumiemy się bez zbędnych słów.

Gdy docieramy na cmentarz, nie mogę się powstrzymać, przed złapaniem jej za rękę. Callie śpi w wózku.

– Jak często tu bywasz?

– Odkąd mieszkam z tobą raz w tygodni, wcześniej codziennie.

– Nie byłem tu...

Maria opiera głowę o moje ramie.

– Pewnie byłby na bas zły, że tak się użalamy nad sobą. Powiedziałby, że mamy tylko jedno życie i że nie możemy tak się tak mazać.

– Właśnie jedno życie. Zastanawiałaś się kiedyś z czego on żył? Co planował? Bo ja w tej chwili muszę. Nie chcę zawsze czuć się, jak gówno i być nieszczęśliwym. Chcę uszczęśliwić was i Mary Jane, ale sam też muszę.

– Co byś chciał robić?

– Nie wiem – mówię szczerze – Rysunek to chyba jedyne w czym jestem dobry. Jednak zostanie wielkim artystą...

– Dlaczego prawdziwe życie jest takie trudne?

Oboje spoglądamy na grób naszego przyjaciela.

– Byliśmy Piotrusiami Panami, zapominając, że on też był nieszczęśliwy, gdy poznał inne życie.

Maria zaczyna płakać. Ocieram jej łzy, gdy ona to samo robi z moimi.

– Im dłużej żyję z tobą, tym bardziej uświadamiam sobie, że prawdziwe życie nie jest takie złe, że może spotkać mnie coś dobrego. Też musisz w to uwierzyć.

– Czy Mary Jane to już nie wystarczające zwycięstwo?

– A może Mary Jane to tylko początek szczęśliwego życia? – tak trudno mi w to uwierzyć – Chrisa już nie ma, a my musimy żyć dalej.

– Maria...

– Nie chcę pozwalać życiu się przytłoczyć. Zasługuję na więcej. Ty także, więc walcz.

Przytulam ją do siebie z całej siły, gdy jej łzy moczą moją koszulkę.

Prawdziwe życie jest zbyt trudne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro