8 |alkohol|
Mary Jane
Drogie wino to trunek, z którym jestem dobrze zapoznana. Whisky to coś, co z kolei uwielbia Nathan. Znam jego ulubione alkohole, a nawet w naszym domu ma swoją specjalną szklankę. Zawsze proponuje mi trochę, ale wie, że za nimi nie przepadam.
Za to zawsze mam ochotę na piwo.
Zabawne, bo wcale nie to drogie, a to najtańsze.
Jestem bogaczką i zarazem prawdziwą fanką taniego piwa.
Nikt nie musi o tym wiedzieć. Zazwyczaj piję je w samotności.
Alkohol też może być twoją słabością.
Gdy barmanka pyta, co podać dla mnie, rozgląda się wzrokiem za moim chłopakiem, dla którego według niej zamówiłam piwo, uśmiecham się i jeszcze raz proszę o to samo. A co mi tam i tak nie zamierzałam skończyć na jednym.
Kocha mnie.
Mój Spiderman mnie kocha.
Pamiętam, jak raz go pocałowałam. Miałam może czternaście lat i rozcięłam sobie kolano, bo ćwiczyłam balet w ogrodzie. On chciał opatrzyć moje kolano, a ja znowu nazwałam go moim superbohaterem i tym razem dałam mu buziaka.
Chciałam z nim dzielić te pierwsze razy, nie chciałam oddać ich nikomu innemu.
Ta naiwna myśl, że on kiedyś będzie pragnął je ode mnie wziąć...
Więc dałam mu najgorszego buziaka, jakiego w życiu dostał. Był tak zaskoczony, że otarł usta dłonią, spojrzał na mnie z obrzydzeniem i odszedł.
Byłam małą, zakochaną w nim dziewczynką, gdy on był już dorosły.
Cóż, teraz już wiecie, dlaczego pocałunek, który złożyłam na ustach Luke'a był nieidealny.
Nie umiem tego robić.
Nigdy nie poczułam ust Nathana na swoich. Jego rąk, żeby ściskał mnie, jakbym do niego należała.
O Boże, to takie ciężkie.
On mówi, że mnie kocha, a nigdy nie pokazał mi, że to robi w taki niesamowity sposób, który po raz kolejny mam w swojej głowie.
Gdyby komuś udało się tam zajrzeć...,
To za dużo, to za dużo dla mnie samej. Wypijam jedno piwo za drugim i proszę barmankę o trzecie.
Gdy nie jestem już w stanie myśleć o tym, jak bardzo pragnę być idealna i zasługiwać na idealne rzeczy czy ludzi, którzy tak naprawdę zrozumieją moją nie idealność...
Rzucam się na parkiet.
Niestety lekcje tańca towarzyskiego, to nie to samo, co taniec w barach czy klubach. W tym barze na szczęście nie jestem jedyną tańczącą. Leci jakaś piosenka, której nie znam, bo kompletnie nie znam się na muzyce. Zamykam oczy, mimo, że tak naprawdę to nie pomaga i zaczynam się ruszać, wyobrażając sobie, że wychodzi mi to tak dobrze, jak najseksowniejszym dziewczynom w filmach.
O Boże, chciałabym być jedną z nich.
Wyobrażam sobie moją ulubioną aktorkę, a zarazem tancerkę i udaję, że jestem nią.
Cholera, kocham to. Kocham nie być w stanie racjonalnie myśleć i nie przejmować się konsekwencjami.
Luke Ainsworth
Wybiegam z pizzerii, czując się źle, samotnie i zdezorientowany. Biegnę przed siebie, nie pamiętając, dokąd, nie widząc konkretnego celu.
Nienawidzę mojego ojca, brata, całej tej pieprzonej rodziny.
Nawet nie zależy mu na mnie na tyle, żeby za mną pobiec.
Powinien za mną biec.
Nie wiem, ile czasu biegnę, ale gdy na dworze robi się ciemno, a ja oddałam się od kampusu, dostrzegam świecący szyld.
Bar.
Nie wchodź tam.
Nie możesz tam wejść.
Jeśli tam wejdziesz...
Nie chcesz tego.
Łapię za klamkę...
Otwieram drzwi.
Wdycham tak dobrze znany mi zapach. Alkohol wymieszany z papierosami.
Jeszcze mogę wyjść.
Nie chcę, wychodzić.
To przypomina mi o Chrisie.
Obiecałem sobie...
Potrzebuję tego...
To sprawia, że wszystko jest prostsze.
Musi być prostsze.
Cholera.
Wchodzę w głąb baru, a wtedy...
A wtedy ją dostrzegam.
Stoi na pieprzonej scenie, nie jest sama, wokół niej są inni ludzie, także tańczą. Jednak wszystkie pozostałe spojrzenia są na niej. Nigdy nie widziałem jej tak ubranej. Jej krągłości nie są mi obce, ze względu na ciuchy do biegania, ale teraz? Teraz nie jest piękna, to znaczy jest, ale przede wszystkim jest niesamowicie seksowna.
Moje nogi niosą mnie prosto do niej.
Nie zatrzymuję się, nie wychodzę.
Ktoś staje mi na drodze, także kierując się w jej stronę, ale ona zwraca uwagę na mnie.
Uśmiecha się.
W tych uniesionych kącikach, nie widać tego, co widać w jej oczach.
Pieprzona wolność.
Brak dezorientacji.
Pewność siebie, która od niej bije, przyciąga mnie do niej, mimo, że to ona wyciąga do mnie rękę.
– Jesteś pijana? – krzyczę ponad muzykę.
– Zatańcz ze mną!
Ta radość po alkoholu...
– Nie tańczę.
Mówienie do pijanego nie ma sensu. Wiem o tym najlepiej.
Mary Jane uśmiecha się szeroko i odbija swoją pierś od mojej.
– Zawsze jesteś we właściwym miejscu i..... – Stuka się po głowie. – Ups! Wyleciało mi z głowy! Puff i nie ma! – Robi to pieprzone ‚puff' ustami. – O jejku. – Patrzy w górę. – Jesteś taki wysoki. – Opiera czoło o moją pierś. – Ci wszyscy faceci się na mnie gapią – szepcze. – Zawsze w filmach pojawia się mężczyzna, który zabiera stąd swoją kobietę, nawet jeśli jest tak obrzydliwie wulgarna, jak ja.
– Nie mam pojęcia, o czym ty gadasz.
Staje na palcach. Patrzę na jej stopy, a wtedy...
Jej usta spotykają moje.
Czuję alkohol na jej ustach, który przechodzi na moje.
Dostałem to po co przyszedłem, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro