74 |pracujący 24h|
Któregoś dnia, gdy wracam z siłowni, nie znajduję Mary Jane w łóżku, a w kuchni. Robi pieprzone śniadanie.
– Co ja mówiłem o śnie? – opieram się o framugę drzwi – Odkąd spędzasz tu prawie każdą noc w ogóle nie śpisz. Wracaj do łóżka — klepię ją po pośladku.
– Robię omlety! Nie mogę po prostu przerwać!
– To ja mam ci robić śniadanie, .
Obraca się, a złość kipi z jej oczu.
– Biegasz na siłownie o piątej, potem robisz mi śniadanie, zawozisz na uczelnia, jedziesz do pracy, wracasz z niej, spędzasz czas z Callie, jedziesz po mnie, robimy coś, na co oboje mamy ochotę. Nawet jeśli mówię, że mam ochotę na spacer po górach, ty to robisz. Potem wracamy, a ty znowu gotujesz. Zamiast iść spać, spędzasz ze mną czas, dopóki to ja nie zasnę. Zrobienie śniadania to nie problem!
– Radzę sobie.
Nie zamierzam z nią o tym dyskutować, odciągam ją od maszynki i przerzucam sobie przez ramie. Niosę ją do pokoju i wpakowuję do łóżka.
– A teraz mnie posłuchasz – przyciskam się do niej swoim ciałem – To ja dbam o ciebie, a nie na odwrót. Śpisz, póki nie przyniosę ci pieprzonego śniadania, bo gdy mieszkałaś w akademiku nie wstawałaś, żeby zrobić śniadania, bo kupowałaś je po drodze. Nie robiłaś wielu rzeczy beze mnie.
– No właśnie bez ciebie! – krzyczy – Ludzie w związku troszczą się o siebie! Normalnie wstaję wcześnie!
– Nie po to, żeby robić mi śniadanie. Rozumiesz?
– Nie jestem księżniczką!
– Jeśli myślisz, że jesteś, jak pieprzona Mary Jane ze Spidermana to jest w cholernym błędzie.
– Czy ty w ogóle widziałeś ten film?
– Od czasu, gdy opowiedziałaś mi historie swoją i Nathana, szczerze czuję odrazę do tych postaci.
– Przepraszam
– Nie przepraszaj, do chuja – opieram czoło o jej czoło – Nie jesteś Mary Jane ze Spidermana, jesteś moją Mary Jane, tą która kocha wspinać się po górach i ma najwięcej energii, gdy dotrze na szczyt. Jednak jesteś też moją cholerną księżniczką, gdy ja nie jestem.
Kręci głową, oplata rękami moją szyje.
– Jesteś księciem na wygnaniu, ale to nie ma dla mnie znaczenia. Wiesz o tym.
– To nie znaczy, że ty musisz stać się księżniczką na wygnaniu – całuję ją w kącik ust – Idę dokończyć omlety, a ty leż.
– Ty nie rozumiesz – mówi mi wściekle – Nie mogę tu leżeć.
– Jesteś czasem strasznym wrzodem na dupie, wiesz?
Ona uśmiecha się od ucha do ucha.
– Pozwolę ci gotować, jeśli pozwolisz mi być tam z tobą.
– No to chodź – owijam ją wokół siebie i zanoszę do kuchni. Staram się dokończyć jej prace, gdy ona tuli się do mojego ramienia i ziewa. Naprawdę za mało sypia.
Jeszcze nigdy nie spóźniłem się do tej cholernej roboty. Czuję, jakby ta pieprzona sekretarka jej ojca informowała go, kiedy przychodzę, bo zawsze chwile później pojawia się w drzwiach mojego gabinetu.
Mam własny gabinet.
W pieprzonej korporacji.
Poprawiam kołnierzyk, który nie przestaje mnie gryźć. Muszę jeszcze raz umówić się na tatuaż, bo nie zdążyłem go zrobić przed telefonem jej ojca, gdy pojawił się cholerny Nathan.
Gdyby Chris mnie teraz zobaczył to by mnie wyśmiał. On nigdy nie wziąłby się za taką prace. Tak na dobrą sprawę to nie wiem z czego żył, wiem, że czasem tatuował, gdy miał problemy pożyczałem mu kasę. W kółko powtarzał, że należy mi się od starych za to, że są takimi beznadziejnymi rodzicami.
Mam do policzenia tonę gówna, to jakieś tabelki, które są zbyt ważne na exela. Nie mogę uwierzyć, że ktoś musi pięćdziesiąt razy sprawdzać to samo gówno.
Zdejmuję marynarkę, ale nie podwijam rękawów.
Myślę, że nie spałem od pieprzonych dwóch dni. Nikomu nie powiedziałem, ale gdy ostatnio zasnąłem... cóż, powiedzmy, że zamiast zalany potem, obudziłem się ze łzami w pieprzonych oczach. Spałem jakieś pięć godzin i po prostu natłok pieprzonych rzeczy, które się nigdy nie wydarzyły.
Od koszmarów przeszedłem do snów o tym, że żyje i że dalej prowadzimy to pieprzone życie. Chwile przed obudzeniem zacząłem szukać Mary Jane, ale Chris nie wiedział o kim mówię.
Czy w innej rzeczywistości naprawdę nie mógłbym mieć obojgu?
Ta myśl mnie dobiła.
Jestem na napojach energetycznych, ale z każdą chwilą jestem bardziej sfrustrowany.
W szczególności, gdy do gabinetu wchodzi jego asystentka i zawala mnie kolejną pracą.
Mary Jane chciała jechać na wycieczkę, a ja zapłaciłem już za tatuaż i rachunki. Przez chwile zapomniałem, że ta kasa nie jest na moje kaprysy.
Czuję, jakbym prowadził podwójne życie. Od ósmej do piętnastej jestem kimś kim nigdy nie chciałem, a potem wydaję pieniądze tego ‚lepszego człowieka' dla moich lepszych ludzi, samemu nigdy nie będąc wystarczającym.
Moje oczy mimowolnie się zamykają.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro