Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

70 |nie mój ojciec|

Kołnierzyk gryzie mnie w szyje, gdy staję przed biurem jej ojca. Pieprzony facet w koszuli schodzący z motocykla przykuł uwagę facetów pod krawatem. Zapomniałem o krawacie. Poprawiam kołnierzyk, a najchętniej bym go odciął. Dzięki niemu jednak trudno dostrzec tatuaż na mojej szyi. Telefon dzwoni w mojej kieszeni, ale go ignoruję.

– Pan Watson czeka – sekretarka zachęca mnie, żebym do cholery wszedł do gabinetu, ale wtedy drzwi się otwierają.

– Luke, jestem zaskoczony – a ja zdenerwowany – I to jeszcze w koszuli.

– Mogę z panem porozmawiać? – mój głos jest pełen rezerwy, a może nawet wrogości.

– Proszę – widzę jego pieprzony uśmiech, gdy wpuszcza mnie do gabinetu.

Pokazuje mi krzesło, na którym mam usiąść, ale ja wybieram stanie. Chowam dłonie głęboko do kieszeni, moich idealnych wizytowych spodni, ale gdy zauważam, że na nie patrzy, szybko je wyjmuję. Pocieram moją zarośniętą szczękę, mimo, że wszyscy chodzą tu gładko ogoleni.

– O co chodzi, Luke'u Ainsworthie? – używa mojego nazwiska, jakby podkreślał skąd pochodzę.

– Bycie z pańską córką znaczy dla mnie wszystko – kręcę głową – Jeszcze raz – mówię ostro – Bycie z pańską, wspaniałą córką znaczy dla mnie wszystko.

– Tak? – już mam ochotę wyjść.

– Tak – kiwam dla potwierdzenia głową – Nie jestem jej wart, wiem, jak wyglądam i co robię, ale nigdy nie myślałem, że w ogóle będę miał szanse poznać kogoś takiego, jak Marty Jane – kręcę głową – Nie wszyscy w waszym świecie, są tacy, jak pańska córka. Ona jest wyjątkowa i nie jest taka, jak myśli ten jej były chłopak, ani może wy – – Przepraszam, po prostu czuję, jakbyśmy sobie pomagali albo jakby ona pomagała mi.. chcę też móc być dla niej taką podporą, wie, pan? Potrzebuję w tym pomocy i pracy, żeby móc kiedyś kupić jej coś równie drogiego, jak samochód...

– Prosisz mnie o prace? – nie dziwię się, że jest, , zaskoczony.

– Nie zrezygnuję z Mary Jane, ale nie mogę być dla niej taki, jak jestem pod tym ubraniem. Proszę, niech mi pan pomoże i....

– Nie zrezygnujesz z Mary Jane?

– Dla niej chcę być lepszy – to kolejny pieprzony fakt – Wiem, że potrafię, ale nie zrobię tego sam. Potrzebuję pieniędzy, na cholernie wiele rzeczy, ale przede wszystkim potrzebuję, żeby pan we mnie uwierzył. Dał mi szanse. Nie chcę, żeby Mary Jane była tylko nierealnym marzeniem...

– Dobrze – mówi spokojnie – Dobrze – powtarza, jakby się zastanawiał – Nie możesz rzucić szkoły. Ojciec mówił, że jesteś na finansach i że Jesteś dobry z matematyki. Mogę dać ci płatny staż. Trzy dni tutaj, dwa na uczelni.

Nie chcę zapytać o pieniądze, ale to jedyna pieprzona rzecz, która mnie obchodzi.

– Nie pozwolę, żeby mojej córce czegoś brakowało, dlatego nie chwal się pensją za staż – patrzy na mnie – Musisz pozbyć się zarostu i przyciąć włosy. Będziesz potrzebował też prawdziwego garnituru.

Po prostu kiwam łową.

– To test, Luke. Na zaufanie i na wiele innych rzeczy, o których nie zamierzam ci przypominać. Wierzę, że robisz to dla Mary Jane, a nie dla pieniędzy. Chociaż kobiety są kosztowne, prawda?

Znowu kiwam głową, żeby nie powiedzieć jakieś głupoty.

– Moja najmłodsza córka zasługuje na wszystko, co najlepsze – jego ostre spojrzenie tak naprawę mnie nie rusza – Może być pospolitym węglem, który w odpowiednich warunkach staje się diamentem. To twoja szansa.

Niczym nie gardziłem bardziej od tego życia, a teraz go potrzebuję, żeby utrzymać dziewczyny, móc dbać o Mary Jane i w ogóle, jakkolwiek żyć. Ojciec będzie wniebowzięty.

– Załatwię wszystko z uczelnią, jutro zaczynasz.

Kiwam głową.

– Nie jestem twoim ojcem, nie będę dawał ci miliona szans. Ta jedna to wszystko, co masz.

– Dziękuję – bo jak mógłbym nie?

– Cieszę się, że zrozumiałeś, że Mary Jane zasługuje na więcej.

Znowu kiwam głową.

– Dam ci pieniądze na garnitur – już mam się sprzeciwić – Na litość boską jesteś chłopakiem mojej córki, nie możesz przyjść tu tak jutro ubrany. Potraktuj to jako inwestycje w wasz związek, zero sprzeciwu. Może dam ci też adres do fryzjera...

– Nie zawiodę, pana – i Mary Jane i dziewczyn... – Ale czy mógłby, pan, na razie nie mówić Mary Jane? Ona może nie zgodzić się z tym...

– Dobrze – wiem, dlaczego się ze mną nie sprzeciwia – Nie narób jej tutaj jutro wstydu.

Wie, jak sprawić, żebym czuł się winny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro