69 |koszula|
Odwiozłem ją na zajęcia, ale sam zrezygnowałem z pójścia na własne. Zamiast tego jestem w pieprzonym centrum handlowym i rozglądam się za koszulą. Gdy niezbyt delikatnie przesuwam kolejne wieszaki z kolejnymi durnymi koszulami.
– Może panu pomóc? – nienawidzę pieprzonych ekspedientek. W szczególności, gdy mam na sobie spodnie dresowe i krótki rękaw i wyglądam, jak facet, którego nie stać na zakupy w tym sklepie. Cóż, właściwie mnie nie stać. Nigdy nie potrzebowałem zbyt dużej ilości pieniędzy, a potem postanowiłem wynająć mieszkanie i mieć dziewczynę. Brzmi, jak zwyczajna dorosłość. W innym życiu może ktoś byłby ze mnie dumny.
– Szukam koszuli i jakiś pieprzonych spodni – może powinienem ubrać to w inne słowa.
Czuję, jak ta młoda kobieta mi się przygląda, gdy ja przesuwam kolejne wieszaki.
Czy w dzisiejszych czasach nie istnieje coś takiego, jak gładki materiał?
Ja pierdole.
Może powinienem wziąć Mary Jane ze sobą.
– Krótki czy długi rękaw? Jakiś krawat?
– Nieważne – po prostu wychodzę z tego sklepu i uciekam, jak najdalej. , nie wierzę, że byłem w takim eleganckim sklepie z własnej woli.
Wyciągam telefon i dzwonię do osoby, która mi z tym pomoże bez zbędnych pytań.
Maria pojawia się sama. Callie na kilka godzin chodzi do żłobka, żeby mieć kontakt z dziećmi. To kolejne pieniądze, których na te chwile nie mam.
– Potrzebuję koszuli i pieprzonych spodni. Nie mogę powiedzieć Mary Jane. Pomożesz mi?
– Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? – staje na palcach, żeby wziąć moje policzki w swoje małe dłonie – Co się dzieje?
– Dlaczego nikt mi nie powiedział, że życie jest takie cholernie trudne? Gdy on żył, nie miałem czasu o tym myśleć.
– Jakbyśmy wyszli z Nibylandii, co?
– Wróćmy tam.
– Chodź, znajdźmy ci koszule i spodnie. To jakaś oficjalna randka?
– Czasem trzeba zrobić dobre wrażenie. Wszędzie mają tonę gówna ze wzorami, dlaczego nie sprzedają już gładkich rzeczy?
– Widać, że moda ci nie w głowie.
– A tobie tak? – pytam zaskoczony.
– Czasem w pracy, jakieś modowe czasopismo wpadnie mi w ręce, ale nie staram się. To zabawne, ale... – waha się – Przepraszam, nie powinnam tego kończyć. Nie mam przyjaciółek i czasem, gdy tęsknie za seksem to po prostu.
– No mów – szturcham jej małą sylwetkę ramieniem.
– Chris lubił, gdy nosiłam seksowną bieliznę. Nigdy nie było mnie stać na drogie komplety, ale zawsze udawało mi się znaleźć coś seksownego i taniego, a teraz nawet tego już nie robię. Rozumiem, gdy mówisz, że życie bez niego jest za chmurami, uwierz, że to rozumiem, ale gdyby tu był to by na nas nakrzyczał i kazał wrócić do robienia tego, co nas uszczęśliwia.
– Cóż, to znaczy, że musisz kupić bieliznę.
– Cóż, to znaczy, że najdziemy coś, co się tobie podoba.
Na mojej twarzy pojawia się grymas, a ona wybucha śmiechem.
– Nie mówię o mojej bieliźnie, kretynie.
Obejmuję ją ramieniem.
– Tylko ty to rozumiesz – szepcze, jak kretyn.
– Dlatego jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi – to pieprzony fakt.
Wchodzimy do sklepu, a Maria kieruje mnie w miejsce, które sam pominąłem. Czuję się spokojniejszy, gdy ona tu jest. Gdy przebiera te cholerne wieszaki, opieram czoło o tył jej głowy.
– To tylko koszula, Luke.
Nienawidzę cholerny koszul.
– Powinniśmy później pójść na piwo – rzucam bez zastanowienia.
– Ty idź, ja zajmę się córką.
– To zostanę z wami – to przychodzi mi tak łatwo.
Maria zdejmuje coś z wieszaka.
– Oto twoja idealna koszula w kolorze białym i czarnym.
– Cholera – podnoszę głowę z jej głowy i przyglądam się jej znaleziskom – Jeszcze spodnie.
– Musisz przymierzyć, Luke!
– Nie chcę przymierzać.
– Jaki nosisz rozmiar...
– A skąd znałaś rozmiar koszuli?
– Robię ci pranie – – Nie zauważyłeś, prawda?
– Szczerze? Nigdy nie robiłem sam pieprzonego prania. Czyste rzeczy po prostu pojawiały się w szafie – a to znaczy, że gdy mieszkałem u brata też mi ktoś prał.
– To nic, chociaż tyle mogę, gdy ty...
Znowu ją obejmuję, a ona odpręża się w moim uścisku.
– Zrobię ci pieprzone pranie, obiecuję.
– Nie! – krzyczy – Ja też mogę coś robić i...
– Przez prawie dwa lata wychowywałaś sama dziecko, byłaś w ciąży i nie miałaś nikogo przy sobie. Zasługujesz, , żeby ktoś cię teraz po rozpieszczał.
– I znowu żałuję, że ty nie jesteś tym facetem. Jesteś tak cholernie idealny, wiesz?
– Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego ode mnie, Maria – chcę być, jak najbardziej przekonywujący.
– Nie znam wielu facetów, jak ty. Do biblioteki przychodzi wielu studentów, niektórzy w garniturach, a ja tam nie pasuje. Ty... – celuje we mnie palcem – Jesteś wszystkim, czym są tamci faceci w garniturach, a nawet więcej, bo widzisz więcej. Nie masz klapek na oczach..
– Stale ktoś próbuje przekonać mnie, że jestem więcej wart.
– Wierzę, że wszystko będzie dobrze – całuje mnie w policzek – Wybierzmy spodnie.
– Maria... – chce jakoś skomentować to, co powiedziała, ale jestem w tym beznadziejny – Znajdziesz faceta, który będzie ciebie wart.
– Nie jestem, jak Mary Jane, nie mam wiele do zaoferowania i mam córkę.
– Przestań w siebie nie wierzyć – warczę.
– Chyba chorujemy na ten sam problem.
– Czy Mary Jane pomaga ci go rozwiązać? – pyta cicho.
– Mary Jane sprawia, że w ogóle chcę go rozwiązać, ale muszę to zrobić sam.
Kiwa głową, jakby taka odpowiedź jej wystarczyła.
Jesteś z Marią zbyt podobni. Gdzieś w środku wiem, że bylibyśmy ze sobą po prostu szczęśliwi. Jednak ‚po prostu', to za mało w obliczu całego życia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro