Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

64 |dosyć|

Robię wszystko, żeby nie być samolubnym.

Wszystko.

A dziewczyna, która nie potrzebuje nikogo, robi wszystko, żeby być samolubną.

Nigdy nad nią nie nadążę, jakkolwiek nie będę się starał. Zawsze będzie kilka kroków przede mną, bo jej pieprzona dusza jest w całości.

– Maria, wychodzę – Wróciła mniej niż dziesięć minut temu. – Potrzebujecie czegoś?

Uśmiecha się do mnie i jestem cholernie szczęśliwy, że mogę to widzieć. Nie spodziewałem się, że zobaczę jeszcze jej uśmiech, po naszym pierwszym spotkaniu.

– Chyba pójdziemy na spacer, a potem porysujemy.

– Weźcie pieprzony wózek, nie musisz nosić jej cały czas na rękach – kupiłem nowy, bo jej zdecydowanie do niczego się nie nadawał.

– Luke, nie martw się, idź już.

– Idę. – Całuję obie w głowy i wychodzę na spotkanie z dziewczyną, która doprowadza mnie do szału.

Kupiła mi motocykl.

Pieprzony motocykl dla naszych wspomnień.

I mnie kocha.

Ja pierdole.

Nie powinienem pozwolić jej wyjść, ale ona nie powinna wyjść, bo poszedłem do małego dziecka! Callie sama nie wyjdzie z łóżeczka!

Nie mogę kupić jej równie drogiego prezentu.

Nawet nie wiem, co by chciała, do cholery.

Jej były facet był w tym na pewno lepszy, do kurwy nędzy zabrał ją do Nowej Zelandii.

Jestem, kurewsko zmęczony tym wszystkim, a ona jeszcze sprawia, że szaleję.

Mary Jane

Nathan: Twój Spiderman stał się chyba czarnym charakterem.

Nathan: Przepraszam

Nathan: Porozmawiamy, gdy wrócę, a wracam wcześniej. Myślę, że dobrze nam zrobiło, że oboje ochłonęliśmy. Przepraszam.

Nathan: Nie załatwiam tego przez wiadomości. Niedługo wracam.

Dlaczego moje życie stało się takie skomplikowane?

Nathan przeprasza, że wybuchnął, mimo, że ja nie przeprosiłam go ani razu za zdradę go. Nie wiem, czy nawet wtedy tego żałowałam.

Czy żałuję tego teraz? Czy mogłam wybrać łatwiejszą opcję?

Kiedyś wydawało mi się, że Nathan to coś skomplikowanego, a potem spotkałam Luke'a i wszystko się zmieniło,

Dlatego spędziłam dwie godziny na siłowni, żeby nie marnować czasu na leżeniu w łóżku i płacz. Nienawidzę tracić czasu. A czasem, gdy jestem z Luke'm, oprócz obezwładniającego uczucia s piersi, czuję, jakbym traciła czas i energię na coś, co tylko wyrwie mi w ostateczności serce z piersi.

Wychodzi z siłowni, gdy ja parkuję przed nią maszynę śmierci.

– Nie możesz sobie od tak wychodzić, gdy ja mówię, żebyś została! – Mam gdzieś to, że krzyczę. Jestem na nią wściekły, że może wydać na mnie tyle pieniędzy, a nie może chwili poczekać.

Ludzie obracają się w moim kierunku.

– Poprosiłem cię, żebyś po prostu została! A ty zachowałaś się, jak rozkapryszone, pieprzone dziecko!

– Co dwoje to dla ciebie za dużo? – krzyczy, gdy zamiast się do mnie zbliżyć, obiera inny kierunek drogi.

Gonię ją.

Czasem myślę, że o to jej chodzi, żebym był taki, jak ona.

– Zatrzymaj się, do cholery.

– Bo co?! – krzyczy, jak pieprzone dziecko.

Łapię ją w talii i unoszę nad zimie.

– Moje życie jest trudniejsze od twojego.

– Wiesz, co ci powiem?! Że gówno prawda! Ty sprawiasz, że ono jest trudniejsze! Ty sam to sobie robisz każdego dnia! Rodzice dali ci wszystko i rozumiem, że tym gardzisz, każdego dnia przy tobie rozumiem, co aż lepiej, dlaczego to nie jest dobre, ale ty to sobie utrudniasz! Robisz wszystko, żeby twoje życie wyglądało w ten sposób! Rysujesz? Tylko to ukrywasz. Opiekujesz się nimi? W porządku, ale nie bądź cholernym ojcem dla tej małej! Myślę, że dogadałbyś się z rodzicami, gdybyś chociaż spróbował! A wszystko, co robisz to tylko uciekasz! Niszczysz się, żeby im coś udowodnić! Nie mogę tego znieść! Nie mogę znieść tego, że robisz z siebie pieprzonego śmiecia, gdy ja cię kocham!

No i proszę powiedziała to.

Nie jestem dla niej wystarczająco dobry.

– Niszczysz swoje pieprzone życie, gdy wszyscy dookoła o ciebie walczą!

– Przestań pierdolić – warczę. – To ja walczę każdego pierdolonego dnia, żeby żyć!

– Walczysz, bo co? Bo żyjesz jego życiem, którego on nie chciał? – krzyczy – Myślisz, że jest ci za to wdzięczny?! Bo moim zdaniem, gdyby tu bul cieszyłby się, że zdjąłeś odpowiedzialność z jego barków! – Puszczam ją. – Zginął przez swoją głupotę, nie przez ciebie!

– Nic nie wiesz!

– Chciałam, żebyśmy zrobili coś razem, chciałam ci pokazać, że nie wszystko musi być takie ograniczone, jak ci się wydaje...

– I kto to mówi?! Ktoś kto nie może zrozumieć, że się kimś opiekuję?

Mary Jane

– Wiesz, mam to już gdzieś! Jestem zmęczona, wykończona – podkreślam każde słowo. – Te dobre chwile z tobą, tylko mnie później ranią. Nie mogę się zastanawiać kogo wybierzesz w każdej minucie, gdy jesteśmy razem. Jestem wykończona i zaczynam wierzyć, że moja mama miała rację. – Nie mam nawet siły krzyczeć. – Kochanie kogoś, jak ty wykańcza.

– A ty jesteś zbyt słaba, żeby...

No i proszę, znowu go policzkuję.

– Dziękuję, że nauczyłeś mnie, że nie da się wygrać każdego wyścigu.

Niektóre wygrane wymagają zbyt dużo poświęceń. Tak zdecydowanie jest z Lukiem Ainsworthem.

– Pieprzony tchórz! – krzyczy za mną, gdy odchodzę. – Cholerny tchórz, który nie umie kochać! Który boi się miłości! Który woli puste, spokojne życie!

Nie cofnę się.

Łzy mogą rozmyć mój świeżo zrobiony makijaż, ale to nie ma znaczenia.

Nie mogę się cofnąć, bo wtedy zacznę spadać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro