Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

61 |prysznic|

Muszę wziąć prysznic.

Czuję brudna po tej imprezie i kompletnie niepamiętnej części wieczoru. Nie pamiętam powrotu ani co było później, dlatego trochę zimnej wody powinno mi pomóc.

Zamykam za sobą drzwi do łazienki.

Mimo wszystko rozbawia mnie widok szczoteczki z księżniczkami w równie uroczym kubeczku.

Jak wielkie trzeba mieć serce lub poczucie winny, żeby zrobić coś takiego dla kogoś?

Z tego wszystkiego zaczekam zastanawiać się, co w rzeczywistości zrobiłby Chris i naprawdę nie potrafię nic wymyślić, bo opinie tej dwójki są zbyt przyćmione jego śmiercią.

Skoro facet jadł na śniadanie naleśniki z whisky i mógł robić to każdego dnia, a nawet wsiadał po alkoholu do samochodu to czy potrafiłby to zmienić dla dziecka? Czy zmieniłby to, gdyby przeżył? Wiem, że to są te pytania, których oni nigdy sobie nie zadają, bo nie są gotowi na te okropne i prawdziwe odpowiedzi, ale ktoś powinien im je zadać.

Dla Chrisa nie liczyło się jego życie, jego przyjaciela, a nawet jego dziewczyny, po prostu musiał gdzieś pojechać i po prostu to zrobił.

Wiem, ktoś taki, jak ja nie zrozumie.

Poza tym ciężko mi zrozumieć, skoro Luke mi nic nie powiedział, a przynajmniej nie to, jak znalazł się w tym świecie, do którego według niego nie pasuję.

Gdy zdejmuję z siebie jego koszulkę, drzwi od łazienki się otwierają.

– A już myślałem, że to magicznie zniknęło. – Makijażem udawało mi się zasłonić malinki, a teraz są dla niego w pełnej okazałości.

Odpinam stanik, którego ze mnie nie zdjął. Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze. Po chwili jego koszulka dołącza do moich zdjętych części garderoby. Przyciska się do moich nagich pleców, opierając dłonie po obu stronach mojego ciała. Jego usta dotykają mojej szyi. Kładę dłonie na jego dłoniach, a on rozsuwa palce, żebym mogła je spleść z jego.

– Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć, żebyś nie uciekła. – Całuje mnie w nagie ramie.

– Dlatego zrzuciłeś to na mnie w ten sposób? – Nie potrafię tego zrozumieć.

– Może sprawdzam, jak wiele jestem wart od takiej osoby, jak ty, ile jesteś w stanie dla mnie znieść, zanim odejdziesz. – Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze.

Gdy łza spływa po moim policzku, wiem, że dostrzega ją w lustrze. Scałowuje ją i każdą kolejną, która zaczyna płynąć.

– Przestań mnie odpychać – szepczę. – Przestań, do cholery.

Obracam głowę w jego kierunku, a on miażdży moje usta swoimi.

Gdzieś na mojej górze, pojawiła się przełęcz, a ja teraz muszę wymyślić, jaj zbudować most na drugą stronę.

– Będę dla ciebie dobry – warczy w moje usta i przyciska mnie do blatu.

Boże.

Tego właśnie potrzebowałam.

Poczuć, że jestem jego, nawet jeśli mi tego nie powiedział.

Obracam się w jego ramionach, przyciskając nagie piersi do jego piersi. Luke przenosi swoje usta na moją szyje, gdy ja próbuję rozpiąć jego spodnie. Nie widziałam go jeszcze nago, ale to nie tak, że w takiej chwili moje libido szaleje, po prostu chcę go mieć, jak najbliżej. Chcę wziąć z nim prysznic. Udaje mi się je rozpiąć, zsuwam je z jego pośladków, gdy on znowu zasysa skórę na mojej szyi. Odsuwa się ode mnie po to, żeby pozbyć się spodni, po czym łapie mnie za pośladki i przyciska do siebie. Dotykam dłońmi jego zarostu, zapamiętuję to pożądliwe spojrzenie, gdy zaczyna zdejmować ze mnie ostatnią część mojego odzienia.

Owija moje nogi wpół swojego pasa, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zanosi mnie pod prysznic, włącza wodę i przyciska do ściany. Czuję pod sobą jego twardość, ale jestem zbyt dużym tchórzem, żeby się ruszyć. Jednak jęk wymyka się z moich ust.

Trzyma mnie jedną ręką, gdy drugą rozpuszcza moje włosy. Trąca nosem mój policzek, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Mam gdzieś kto jest za ścianą.

W jakiś cholerny sposób jest mój i tylko to się liczy.

Ciągnę go za włosy, chcąc przysunąć jego usta do swoich, co wywołuje jego uśmiech.

– Naprawdę mnie chcesz, prawda? – Nie wiem, czy to buduje jego ego, czy po prostu w to nie wierzy.

Chce paść na kolana i mu to pokazać, zrobić coś dla niego, pokazując mu, że może u mnie dostać więcej, niż gdziekolwiek indziej.

Zawsze sądziłam, że to głupie, że jak można czuć się w ten sposób i robić takie głupie rzeczy.

Chcę go zadowolić, bo nie chcę, żeby znalazł to gdzieś indziej.

Ale on mi na to nie pozwala, jakbym na to też była za dobra.

A może myśli, że nie będę w to dobra?

Obraca mnie przodem do ściany, opiera moje dłonie o kafelki, rozstawia moje nogi.

– Luke...

– Ciii, zajmę się tobą.

Moim problem jest, że przez większość czasu nie odzywam się wtedy, gdy ktoś sądzi, że wie, co jest dla mnie dobre. W tej chwili nie potrzebuję orgazmu.

Obracam się nieco zbyt gwałtownie, tak, że wpadam na niego piersią.

– Po prostu się umyjmy.

Nie jest przekonany, co do tego pomysłu, ale się zgadza.

Sięga po mydło, wystawia moje dłonie i nalewa na nie trochę mydła.

Namydlam jego pierś, gdy on to samo robi z moimi pośladkami. Uśmiecham się do niego.

– Ładne zaokrąglone pośladki – szepcze mi na ucho. – Ładne sterczące piersi z idealnymi sutkami.

Rumienię się.

– Bawisz się w lekarza? – Chichoczę. Nienawidzę tego dźwięku ze swoich ust, a wydobywa się ze mnie tylko przy nim.

– Raczej w chirurga plastycznego, który jest zafascynowany, że nie ma nic do roboty. – Całuje mnie w ucho. – Och i idealne uszy! – Ciągnie za nie zębami.

Pieści moje uszy, co wywołuje moje pomruki i trzepoczące powieki.

– Tak niewiele ci trzeba, co? Trochę piegowaty brzuszek. – Namydla go. – Chociaż bardzo umięśniony. Czy to prawdziwe? – Zwija dłoń w pięść i szturcha mój brzuch. – Twarde, jak skala. – Całuje mój kącik ust. – Bardzo piękne kości biodrowe. – Przyciąga mnie za nie do siebie. – Cholera, to chyba moja ulubiona część ciebie.

– Kości biodrowe?

– Są seksowne. – Pochyla się, żeby przeciągnąć po nich językiem. Łapię go za włosy. – Jeszcze są te umięśnione uda, które bardzo mocno potrafią się zacisnąć wokół mojej głowy – Uśmiecha się, a ja rumienię na to wspomnienie. – Cóż, dzisiaj tego nie chcesz. – Klepie mnie po tyłku i wstaje.

– Jesteś małą paskudą – warczę ciszej niż zamierzałam.

– Na pewno małą? – Patrzy w dół na swojego dumnie stojącego penisa. – Chodź, zapoznaj swoją małą rączkę z tym małym przyjacielem – rzuca kpiąco.

Już niemal kładzie ją na swoim penisie, ale potem po prostu splata ze mną palce.

– Zmieniłem zdanie, póki nie nazwiesz go wielką bestią, nie dotkniesz go.

Wybucham śmiechem. Całuję go w pierś.

– Jesteśmy już czyści?

Kiwam głową.

– No to idziemy po rybki.

Układam usta w dzióbek, a on robi to samo i przyciska do moich.

Wybucham śmiechem, podczas rybkowego pocałunku.

Luke znowu przyciska mnie do ściany, po czym mówi.

– Kocham twój śmiech.

Wraz z tym oświadczeniem mocno mnie całuje.

Poradzimy sobie z tym.

Nie odpuścimy sobie siebie.

Muszę w to wierzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro