46 |rozmowa z mamą|
– Mamo, proszę, przestań – szepczę do telefonu. – Nie powiem ci, co się wydarzyło. To nasze prywatne sprawy z Nathanem.
– Nie rozumiem, dlaczego w ogóle macie sprawy z Nathanem. On jest dla ciebie za stary.
– Za stary? – Nie doszło w końcu do wspólnej kolacji, bo rodzice nie mieli czasu.
– Tak, Mary Jane, za stary. Jeśli szukasz chłopca to my ci takiego znajdziemy, będzie o wiele odpowiedniejszy. Tata się ze mną zgadza. Nathan jest częścią tej rodziny, ale powinien być z kimś w swoim wieku. Nie po to chodzisz na studia, żeby zostać czyjąś utrzymanką. Coś ty sobie myślała?
– Nie rozumiem, mamo.
– Jesteś ambitna, właściwie najbardziej ambitna ze wszystkich naszych dzieci. Nie powinnaś teraz szukać mężczyzny, a jeśli już musisz to znajdź takiego, który zaczeka, póki nie zrobisz kariery, bo to nie czas.
– Nie mogę mieć chłopaka? – Skupię tapetę na ścianie w holu. Zaraz zaczynają się zajęcia, ale mama postanowiła do mnie zadzwonić.
– Możesz, ale... – waha się. – to ma być ktoś kto nie będzie umniejszał twojej osobie. Nathan sprawia, że wyglądasz, jakbyś nie miała ambicji.
— Co ty mówisz, mamo. To nie ma sensu.
– Kochanie, masz niespełna dwadzieścia lat, wyglądasz, jak utrzymanka przy starszym mężczyźnie. Chcesz, żeby ludzie tak o tobie myśleli?
– Nie. – Nawet się nie zastanawiam, po prostu odpowiadam.
– Dlatego skup się na nauce i na budowaniu swojego wizerunku. Wyszalałaś się w Nowej Zelandii? No to koniec tego.
– Mamo... – Nie wiem, nawet, co jej powiedzieć.
– Miałam przed twoim ojcem jednego mężczyznę, który wywołał miesiące łez i lata złamanego serca, bo wydawało mi się, że przygoda i wielka miłość to wszystko, co się liczy.
– Chcesz powiedzieć więcej?
Mama rzadko dzieli się takimi historiami.
– Byłabym w innym miejscu, Mary Jane, gdybym nie spotkała w życiu mężczyzny, który okazał mi, jak żyć z dnia na dzień, a w życiu jest dużo więcej. Nie zatrzymuj się, bo coś znalazłaś. Proszę.
– Muszę iść na zajęcia. Przyjadę w weekend.
– Spotkasz się jeszcze z Nathanem?
– Nie sądzę, mamo.
Ale to nie zasługa jej historii.
– Jesteś mądrzejsza ode mnie, Mary Jane.
Rozłączamy się w tym samym momencie.
Nigdy nie miałam marzenia, żeby żyć z dnia na dzień, zawsze widziałam dalszy cel, a potem w moim życiu pojawiło się tych dwóch mężczyzn, którzy mają wpływ na wszystko, co zrobię w moim życiu.
O Boże.
Muszę iść na zajęcia.
Nie chcę teraz oszaleć, przez słowa mamy, ale ma racje łatwo jest się zatrzymać, gdy...
O Boże.
Miłość to nie wszystko.
Wiedziałam o tym jeszcze miesiąc temu.
Widziałam, jak ludzie wokół mnie zatrzymują się w połowie drogi.
O Boże.
Nie chcę tego zrobić w moim życiu.
Gdy wchodzę na zajęcia. Kim i Damon siedzą obok siebie i oboje mają zamknięte oczy, gdy siadam obok niej, mam ochotę nimi potrząsnąć.
Miłość nie jest odpowiedzią na wszystko. Nie możecie tu siedzieć i po prostu się do siebie przytulać, to wasza edukacja!
Szaleję.
Zdecydowanie szaleję.
To podstawy biznesu, a przez drzwi wchodzi Luke.
On nie chodzi na te zajęcia.
Co on tu robi?
Uśmiecha się, gdy nas zauważa i kieruje w naszą stronę. Budzi naszych przyjaciół i siada obok mnie.
– Cześć. – Całuje mnie w ucho, drażniąc zarostem moją skórę dłużej, niż to konieczne.
– Cześć. – Chcę, żeby się odsunął, ale nie wiem, jak mu to powiedzieć.
– Jak dzisiaj spałaś? – szepcze, trąca nosem moją szczękę.
Zamykam oczy, wyciągam dłoń i odsuwam go od siebie.
– Dobrze, a ty? – Nawet na niego nie spojrzałam.
– Miałem cholernie ciekawy poranek.
– Tak?
Bierze moją dłoń i zaczyna spłatać nasze palce, ale zabieram mu rękę.
– Co tutaj robisz? – Spoglądam na niego kątem oka. – To nie twoje zajęcia.
– Teraz moje
Z jakiego powodu? Bo chyba nie mojego?
– Dlaczego?
– Nudziłem się, więc postanowiłem zostać biznesmenem – mówi z uśmiechem.
– A tak serio?
– A to nie jest serio? – pyta zadowolony. – Jakoś muszę się sprzedać. – Opiera ramie za moim krzesłem. – Nie podoba ci się, że tu jestem? – Wpatruje się we mnie, wyczekując odpowiedzi.
– To zajęcia – Przypominam i sobie, i mu.
– To tylko zajęcia, do cholery – odpowiada.
– To ważne zajęcia, więc jeśli chcesz gadać, to usiądź gdzie indziej – warczę.
– Co jest... – Dezorientuje go moje zachowanie, ale nie przeszkadzam u to w ściśnięciu mojego uda i to z dużą siłą.
– Chcę się skupić na zajęciach. Zabierz ręce, proszę.
– Wróciłaś do Nathana? – to pierwsze, co przychodzi mu do głowy? Przeczesuje swoje włosy, odsłaniając trochę tatuaży.
– Co to za pytanie?
Patrzę na niego, on patrzy na mnie.
Chce oprzeć czoło o moje, ale się odsuwam.
– To są zajęcia! – warczę
– A może mnie się po prostu wstydzisz wśród tych ludzi? – Rozgląda się dookoła. – Nie jestem już wystarczająco dobry, co? Pieprz się.
Wstaje i przesiada się na drugi koniec sali. Kim i Damon patrzą na mnie.
– Co to było?
– Nieporozumienie. Skomplikowana przyjaźń, to wszystko.
– Wyglądało na kłótnie kochanków.
– Ja i on? – prycham. – No gdzie.
Powinnam ugryźć się w język.
Mój nerwowy chichot przykuwa uwagę.
– Ja i on razem? Serio to widzicie? Bo ja nie.
Dlaczego cały czas mówię?
– Okej – mówi na raz zakochana para.
A ja teraz wstydzę się za siebie, a nie za niego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro