45 |w nocy vol.2|
Chyba nie jestem jedynym, który nie może spać, bo gdy przewracam się z boku na bok, próbując nie wstać i nie rysować całą noc, drzwi od mojego pokoju się otwierają.
– Nie śpisz? – pyta cicho.
– Bardziej zdziwiona powinnaś być, gdybym spał.
Uśmiecha się blado, ale wiem, że tak naprawdę nie bawi jej mój żart.
– Mogę wejść?
Gestem ręki zapraszam ją do środka.
– Od kiedy...
– Od samego początku – mówię, zanim dokończy pytanie.
– Ja też. – Siada na brzegu łóżka. – Zmuszałam się do snu, gdy byłam z nią w ciąży. – Chowa twarz w dłoniach. – Czy przez Callie powinno być łatwiej, czy trudniej?
— Chcesz go powspominać?
Wyciąga nogi na moim łóżku i pokazuje mi swój tatuaż, który jest też moim tatuażem, Chrisa oraz moim rysunkiem.
Wiem, że chce zobaczyć mój. Wyciągam nogę spod koca i przysuwam łydkę do jej łydki.
– Znalazłam ten rysunek w jego rzeczach. Musiałam go mieć. Czasem myślę, żeby się wytatuować, żeby tylko być bliżej niego. Ty to zrobiłeś.
– Ja to zrobiłem – powtarzam po niej.
– Mogę zobaczyć więcej?
– Chciałabyś?
– Nie wiem – mówi szczerze. – To wszystko mnie przeraża. Nie czułam, żeby tak było, gdy on żył.
– Chodź tu. – Ciągnę ją za łydkę, póki nie leży obok mnie – Jesteś za chuda, musimy cię trochę utoczyć.
– Nie miałam...
– Wiem, ale znajdziemy ci prace. Sam najdę pracę i to rozwiążemy. Chcesz iść na studia?
– Mam małe dziecko! – unosi się.
– Dałoby się to pogodzić. Pamiętam, że kiedyś mówiłaś o studiach, ale już wtedy nie było cię stać. Teraz już się o to nie martw.
– Callie, praca, jedzenie, tak to wygląda. – Opiera głowę o moją pierś.
– Zajmuję się Callie, gdy ty będziesz dwoma następnymi. Może też fryzjer?
– Co?! Nie podobają ci się moje włosy?
– Hej, tylko proponuję babskie gówna. Powinnaś czuć się dobrze.
– Już czuję się dobrze, to znaczy, na pewno lepiej niż wcześniej. Mogę tu zostać i możemy razem pomilczeć?
– Chcesz papierosa?
– O Boże, tak dawno nie paliłam. Na to też nie miałam pieniędzy.
Sięgam po paczkę, która leży na szafce z lampką.
– Więc, czas znowu cieszyć się tym gównem.
Łatwo jest myśleć, że jest się lepszym od kogoś kogo znało się w przeszłości. Myślisz, że on jest tą sobą osobą, którą był i że tylko ty dojrzałeś.
A wtedy zdajesz sobie sprawę, że pomimo upływu lat, żadne z was tego nie zrobiło.
Dlatego leżymy w tym łóżku, przytuleni do siebie, paląc jego ulubione papierosy i udajemy, że to jest w porządku, że niczego tu nie brakuje, że sobie radzimy, nawet jeśli tak nie jest.
– Mogę coś zobaczyć?
Kiwam głową.
Tak po prostu.
Maria unosi rękaw mojej bluzki i dotyka drzewa.
– Nie rozumiałam tego tatuażu. Rozumiem, czego symbolem jest drzewo dla mężczyzn, ale nie rozumiałam, dlaczego dla ciebie nie. A teraz jestem tutaj i rozumiem. – Gładzi go palcem. – Chcesz czegoś więcej, niż symboli. Chcesz być im wierny przez całe życie. Nie chcesz zostawiać rzeczy i ludzi, których kochasz.
– A jednak was zostawiłem.
– Wtedy by cię tu nie było. – Nie wiem już, co jest prawdą. – Myślę, że kiedyś zrobię kolejny tatuaż. Narysujesz mi go?
– Cokolwiek będziesz chciała, Maria. – Całuję ją w czubek głowy.
– Zamknę na chwile oczy, dobrze? Tu jest bezpiecznie i...
Boi się być sama.
Boi się żyć bez niego, a musi to robić.
Wiem to.
Mam tak samo.
Jednak jej jest trudniej.
– Śpij. – Gładzę ją po włosach, po policzku i czekam, aż zaśnie w moich ramionach.
Wtedy mój telefon wibruje ponownie.
Śpisz?
Dwa razy to samo pytanie w ciągu godziny.
Odpowiedź jest jedna i ona ją zna, dlatego zanim zdążę odpisać, przychodzi druga.
Ja też
Myślę o tobie
Nie jestem fanem esemesów, nie da się z nich nic wyczytać.
Wybieram jej numer i przykładam telefon do ucha. Maria przerzuca przeze mnie ramie, wtulając policzek w moją pierś.
– Halo?
– Myślisz o mnie, co? – Uśmiecham się. Przykładam telefon do ucha i sięgam po kolejnego papierosa.
Każdy ma jakieś swoje uwolnienie.
– Nie wiedziałam, czy pisanie nawet nie dwadzieścia cztery godziny po ostatnim spotkaniu jest okej, ale nie mogłam się powstrzymać.
— Nie ma jakiś specjalnych zasad. A może po prostu ja ich nie znam, bo się nie umawiam, do cholery.
– Muszą być jakieś zasady.
– Zasady są dobre tylko wtedy, gdy masz klapki na oczy. Ludzie próbują ci wmówić, że zasady to moralność. Gówno prawda. Moralność czasem skłania cię do zrobienia złej rzeczy dla kogoś ci bliskiego, a zasady na to nie pozwalają.
– Wow. – Chciałbym ją teraz widzieć. – Czyli żadnych zasad.
– Jeśli kierować się dekalogiem to też już za późno.
Z jakiegoś powodu wyobrażam sobie, że się rumieni. Podobało mi się to na niej.
– Bez zasad?
– Bez zasad. – Dla niej to będzie trudniejsze niż dla mnie. Panna idealna nie wie, co to brak zasad.
Słyszę, jak ziewa do słuchawki.
Ciekawe, jak długo, do cholery zastanawiała się, czy to w porządku, żeby do mnie napisała.
– Prześpij się i napisz rano.
– Spotkamy się na siłowni? – Przerywa zbyt szybko. – Jestem tą upierdliwą dziewczyną? Która tak bardzo nie może się doczekać spotkania?
– To mi pochlebia.
Znowu ziewa.
Nie wiem, co jej powiedzieć.
– Jesteś zmęczona, idź spać.
– To ta zmiana czasu.
Nie mogę się nie uśmiechać, nawet, gdy zaciągam się papierosem.
– Sen, Mary Jane i to już.
– Chciałabym, żebyś tu był. – Nie czeka na moją odpowiedź, jakby nie miała nadejść lub miała ją zawieść. Nie spodziewałem się po niej nieśmiałości. Wysyłam, więc wiadomość.
Jeszcze będzie milion okazji, żebym tam był.
Nie dostaję odpowiedzi, ale to mnie nie drażni. Chcę, żeby spała. Wszyscy tego potrzebują, nawet ja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro