Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43 |trzyosobowy|

Powrót do domu jest dziwny.

Jestem zbyt przerażony nową codziennością, żebym był w stanie chociaż myśleć o tym, co może się wydarzyć.

Zostawiłem Mary Jane pod jej pokojem i sam teraz stoję przed moim mieszkaniem. Graniczy z kampusem, ale jest cholernie duże. Ojciec nie rozumiał, dlaczego. Dlatego nie powiedziałem mu prawdy, a po prostu zrobiłem to, co chciał.

To, żeby one miały życie na dobrym poziomie jest ważniejsze niż kierunek moich studiów.

Nie muszą o tym wiedzieć.

Nikt do cholery nie musi tego wiedzieć.

Otwieram drzwi od mieszkania i kieruję się prosto do salonu, skąd słyszę ich śmiechy. Maria ma najpiękniejszy śmiech, jaki kiedykolwiek słyszałem i słyszę, że ich córka ma go po niej.

– Cześć – mówię.

– Cześć.

Siadam na puchatym dywanie obok nich.

– Powiesz mi, gdzie byłeś?

– Czuję takie ogromne wyrzuty sumienia za to, co się wtedy stało i że to ja tu jestem, że nie chcę ci rzucać moim szczęściem w twarz. To niesprawiedliwe, Maria. Moje życie nie jest proste, ale czuję, jakbym...

Maria przysuwa się do mnie i opiera głowę na moim ramieniu.

Oboje zaczynamy ronić łzy.

– Zrobię dla was wszystko, Maria. To musi wystarczyć, przepraszam.

– To więcej niż miałam tydzień temu.

Otulam ją ramieniem, chcąc mieć ją blisko, bo zwyczajnie sam tego potrzebuję.

– Zrobiłam obiad, zjesz?

– Gotujesz?

– Próbuję różnych rzeczy. Zostań z nią chwile, zaraz wrócę.

Patrzę na dziewczynkę, która nigdy nie pozna swojego taty, na dziewczynkę, która nie będzie miała szansy usłyszeć jego teorii o życiu, ani historii jego tatuaży.

Mała przygląda się mi równie uważnie, co ja jej.

Postanawiam ją rozbawić, pokazując jej moją pływającą złotą rybkę. Mała śmieje się, gdy poruszam palcem i wydaje przy tym dźwięki, jak bulgoczące bąbelki.

– Twój tata kochał syreny, może jesteś jedną z nich?

Łaskoczę jej małe stópki, a ona zaczyna chichotać.

– Tata nie... – mówi.

– Przepraszam, Callie. – Nigdy nie przestanę się obwiniać.

Mała swoją małą rączką dotyka mojego palca i ściska moją rybkę.

– Chciałabyś akwarium? Możemy kupić akwarium.

– Rybka. – Jej duże oczy łapią mnie za serce.

– Obejrzymy, gdzie jest Nemo, a potem możemy iść do oceanarium.

Wtedy Maria wraca do salonu.

– Nie musisz tu z nami siedzieć, wiesz?

– Nie było mnie tydzień. Nie zdążyłem dowiedzieć się, co lubi ta mała dziewczynka i teraz zdecydowanie chcę spędzić z wami czas i was poznać.

– Przyniosłam zupę. Dopiero uczę się.

– Zupa jest świetna, dzięki. – Stawiam ją obok siebie. – To jak? Co lubi ta kruszyna, która nie mówi za dużo tylko ni się przygląda?

Robię jeszcze raz pływającą rybkę i dostrzegam też uśmiech Marii.

– Gdzie jest Nemo będzie w porządku.

– No to włączaj, a ja zjem zupę. Chcesz trochę, Callie?

Mała na chwiejnych nóżkach wstaje i siada pomiędzy moimi nogami.

– To chyba znaczy, że tak.

– Tęskniłam za tobą, Luke. Nie przez ten tydzień, ale przez te dwa lata...

– Ja też za tobą tęskniłem. Jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy mogą uczcić jego pamięć, dlatego za sobą tęsknimy i chcemy być blisko. Nie chcemy go zastępować, ale urzeczywistnić. Rozumiesz, co próbuję powiedzieć?

– Chyba tak.

– Nie chcę zastąpić jej taty, nigdy nim nie będę, ale mogę zrobić wszystko, żeby żyło wam się dobrze i żebyście miały komu ufać i na kim polegać. Czy to jest okej?

Kiwa głową.

– Oboje będziemy mieli wyrzuty sumienia, prawda?

Ja większe niż ona, ale ona zdaje sobie z tego sprawę.

Niedługo później wszyscy siedzimy na kanapie. Wyciągam dłoń na oparciu kanapy, gdy Callie wyciąga swoje nóżki, opierając główkę na poduszkę i nie odrywając oczu od ekranu telewizora.

– Jest piękna – szepczę do Marii. – I chyba podoba jej się Nemo.

Maria obraca się do mnie.

– Pokaż mi te złotą rybkę.

Wyciągam do niej dłoń, a ona łapie mnie za palec i zamyka oczy. Wiem, że właśnie sobie czegoś życzyła, wiem, że prawdopodobnie to coś, czego nie mogę spełnić. Pochylam się i całuję ją w czubek głowy. Maria przysuwa się do mnie i opiera głowę na mojej piersi.

– Nikt mnie nie przytulał od dnia, kiedy on zginął. Czy możesz...

Obejmuję ją ramieniem, jak najciaśniej do cholery mogę i trzymam przez cały film. Starając dać się jej, chociaż nutkę ciepła, które odeszło wraz z jego śmiercią.

– Jutro wybierzemy się do oceanarium, a w weekend pojedziemy nad jezioro.

— Nie musisz...

– Chcesz się nauczyć pływać, moja mała rybko? – To wychodzi samo z siebie.

Callie energicznie kiwa głową, zerka na mnie i na swoją mamę, po czym wraca wzrokiem do filmu.

– Widzisz, zostałaś przegłosowana. – Czochram jej włosy.

– Możemy obejrzeć coś jeszcze?

– Pewnie, możemy cały dzień tak siedzieć.

– Proszę.

Rozumiem, dlaczego.

Trzymam ją tak długo, jak tego potrzebuje. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro