41 |w nocy|
Normalnie wyszedłbym z łóżka, zaparzył kawę i rysował, dopóki nie będzie jakaś przyzwoita godzina, jednak boję się, że spanikuje. Nie wiem, co się wydarzyło z jej cholernym byłym chłopakiem, ani nawet, czy jest byłym.
Ta sytuacja mnie denerwuje.
Nie wiem, co robię i trudno mi brać przykład z Chrisa, gdy takie chwile, jak dzielimy z Mary Jane, oni też dzielili tylko ze sobą, co jest całkowicie normalne, tylko, że skoro go tu nie ma nie jest mi w stanie pomóc.
Nie sądzę, żeby inni moi przyjaciele zrozumieli złożoność mojego problemu.
Zamykam oczy...
Dlaczego sen nie może przychodzić łatwo?
Ona śpi, jak zabita, a, gdy tylko zamknę oczy...
Śpię po trzy, cztery godziny, przyzwyczaiłem się do tego tak bardzo, że nawet nie odczuwam już takiego zmęczenia, jak na początku. Nie mogę brać leków, ponieważ połączyłem je z alkoholem i cóż, nie sądzę, żeby tak naprawdę wiedzieli od czego jestem uzależniony.
Sam tego nie wiem.
Chcę tylko zamknąć oczy i nie widzieć tamtej koszmarnej nocy, która zmieniła całe moje życie.
Obracam się na bok.
Mary Jane leży na brzuchu, opierając policzek na miękkiej poduszce. Włosy zasłaniają jej twarzy, a jedna jej noga niemal spada z łóżka.
Ta dziewczyna jest naprawdę piękna.
Wydaje mi się, że ma tego świadomość, ale nie dlatego, że rzeczywiście się tak czuje, tylko dlatego, że ludzie z jej świata w kółko jej to powtarzali. Jakby była piękna tylko w określony sposób.
Nie jest.
Jest cholernie piękna, gdy przestaje się przejmować światem wokół i gdy w końcu zasypia pozwalając toczyć się wszystkiemu bez jej udziału.
Wiem, że nie na długo oddaje te kontrole.
Odgarniam jej włosy, chcąc zobaczyć jej spokojną twarz, może rozchylone wargi, może dziwną minę. Nie wiem, czego szukam. Wygładzam jej brew, chcąc po prostu ją dotknąć.
To niespotykane uczucie w mojej piersi, które nie daje mi jasnego wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje, ale dzieje się tak tylko przy niej, przeraża mnie.
Powtarzam te samą czynność jeszcze raz, aż wszystko się zmienia, gdy otwiera oczy.
Patrzymy na siebie, nie padają żadne słowa. Mary Jane wyciąga rękę, żeby przycisnąć moją dłoń do swojej twarzy i pocałować jej wnętrze.
Ten mały gest, rozwala moje pieprzone serce.
Gdy nie padają inne słowa, muskam kciukiem jej wargi.
Myślicie, że można czuć coś takiego z więcej niż jedną osobą w życiu?
Przeraża mnie, chociażby jedna taka osoba.
– Wracaj do snu – szepczę.
Ona jednak przesuwa się do mnie, wsuwa nogę pomiędzy moje nogi i wolną ręką naciska na moją pierś. Przysuwa się tak blisko, że nasze czoła niemal się stykają.
– Pocałuj mnie – prosi.
Przewracam oczami, co ją rozbawia. Przysuwa się bliżej i czeka, aż moje usta spotkają jej.
Muskam jej wargi swoimi, zastanawiając się, czy to wystarczy.
Czy w ogóle, to ja jestem w stanie jej wystarczyć.
Łapie za tył mojej koszulki i zgniata ją w dłoni. Całuję ją mocniej, ale dalej zostawiając w tym nutkę delikatności. Nie wiem, co robię. W szczególności, gdy to ona zachęca mnie do rozchylenia warg i gdy wsuwa dłoń pod moją koszulkę, a jej paznokcie wbijają się w moją skórę. W jej dotyku jest delikatność, a także jej brak. Dotyka mnie w idealny sposób. Łapię ją za tyłek i przyciskam mocniej do siebie. Ściskam jej tyłek, gdy ona mruczy w moje usta. Nasze języki wywierają na siebie nacisk, pieszczą się niedokładnie, zbyt szybko, zbyt wolno. Dokładnie, jak jej dłoń na moich plecach, czy moja dłoń wzywająca się pod jej spodenki. Ściskam jej nagi pośladek, a ona oplata mnie ramieniem, głaszcząc od spodu mój kark, szarpiąc mnie za włosy na nim. Całuję ją mocniej, zabieram dłoń z jej twarzy i wsuwam ją pod jej koszulkę. Mary Jane próbuje złapać oddech, dlatego przenoszę usta na jej szyje, policzki, każdy nagi fragment skóry. Jej oddech drażni moją szyje, moje usta zostawiają szlak mokrych pocałunków. Szarpie za moją koszulkę, chcąc, żebym się jej pozbył i coś mi mówi, żebym przestał, ale odsuwam się po coś przeciwnego. Zdejmuję koszulkę. Jej usta od razu spotykają się z moją nagą piersią. Całuje mnie w miejsce, gdzie wali moje pieprzone serce. Góruję nad nią, nawet gdy to ona bada moje ciało, nawet jeśli oboje mamy przytłaczające osobowości. Gładzę ją po włosach, zachęcając do dalszej wędrówki, jednocześnie samemu się przed nią wahając.
Od kiedy to się powstrzymujesz, Ainsworth?
Wypieprzaj z mojej głowy, Chris.
Gdy dociera do tatuażu z jego imieniem unosi głowę, żeby spojrzeć w moje oczy. Zakładam jej włosy za uszy i uśmiecham się najcieplej, jak do cholery potrafię.
– I co ja mam z tobą zrobić, do cholery?
– Pocałować mnie trochę. – Daje mi szybkiego buziaka i uśmiecha się.
Jestem gotowy odwzajemnić ten absurdalnie szeroki uśmiech, ale zamiast tego robię coś bardziej niebezpiecznego.
Sięgam do brzegów jej koszulki i przyglądam się jej reakcji. Wyciąga rękę, żeby dotknąć mojej twarzy, ale musi ją opuścić, gdy zdejmuję jej przez glosę górną część jej garderoby. Mary Jane przysuwa się do mnie. Jej piersi naciskają na moją pierś. Całuje mnie w bark, moje ręce gładzą jej plecy, przygryzam jej bark, czuję jak jej oddech przyśpiesza. Przesuwam nosem po jej szyi, przygryzam jej skórę, zasysam ją, czuję, że ona robi to samo, a wtedy jeden jedyny raz, przez ten cały czas poruszam biodrami, naciskając na nią.. słysząc jej głośny jęk i moje imię. Mary Jane ociera się o mnie, a ja nie jestem w stanie nie poruszyć biodrami jeszcze raz. Nie mam pieprzonego pojęcia, w którym momencie zrobiłem się cholernie twardy, ale gdy ona szepcze moje imię, do mojego cholernego ucha, a ja ssę skórę na jej szyi. Nasze ruchy zaczynają się synchronizować. Łapię za jej włosy, ściskając je przy jej skórze, ona wbija paznokcie w moje pośladki, w mój kark. poruszamy się przy sobie, splątani w uścisku. Mary Jane ściska moje plecy, gdy pod moim naciskiem jej mięśnie się spinają.
Dochodząc gryzie mnie w pieprzone ucho.
A moją jedyną myślą jest to, żeby robiła to za każdym pieprzonym razem, gdy będziemy się pieprzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro